9. Baśniowy las

35 5 9
                                    

Luca i Kelly spędzili całe popołudnie na zwiedzaniu terenu należącego do Zakonu. Było tam tak wiele różnorodnych drzew i kwiatów, że obydwoje nastolatków przyproawiało to o wielki zachwyt. Rośliny, których nigdy nie mieli okazji zobaczyć, były ustawione w stylistycznych formacjach tak, by nie przeszkadzały sobie na wzajem.

Znajdowały się tam drzewa wysokie na 50 metrów, a także kwiaty, w kolorach nie z tego świata. Luca nie mógł się nadziwić, ile wspaniałości wymyśliła natura. Zastanawiał się tylko, kto o to wszystko dba? Jak to możliwe, że znajdują się w takim świetnym stanie? Czyżby Zakon zatrudniał ogrodników?

Kiedy chłopak się tak zastanawiał, Kelly do niego zawołała:

- Luca! Chodź, zobacz! Znalazłam fajnego kwiatka! - rzuciła rudowłosa.

- Już idę. - odparł szatyn.

Podszedł do dziewczyny i kucnął obok wskazanej rośliny. Był cały jasnoniebieski.

- Ciekawe jak się nazywa? - powiedziała Kelly.

- Może to żonkil? - rzucił Luca. Rudowłosa tylko się spojrzała na chłopaka i zaczęła się śmiać. - No co?! O co chodzi?! - spytał zmieszany.

- Widać, że w ogóle nie znasz się na kwiatach. - mówiła przez śmiech. - Przecież żonkile są żółte, a nie niebieskie!

- No przepraszam bardzo, ale nie jestem specem od kwiatów. - zawstydził się, a potem sam zaczął się śmiać ze swoją koleżanką. Po chwili jednak zapytał. - Ale skoro to nie żonkil, to co to za kwiat?

- Nie wiem. - odparła szybko. - Ten kwiat musi być bardzo rzadki.

Luca wyciągnął rękę z zamiarem dotknięcia go, lecz kiedy jego skóra spotkała się z płatkiem, poczuł tylko bolesne ukłucie zimna.

- Ałaa! - zawołał. Spojrzał wtedy na swój palec i zauważył, że był cały oszroniony. - Co to? - zapytał sam siebie.

- Nic ci nie jest? - spytała zatroskana Kelly, nie wiedząc co się stało.

- Nic tylko... - zanim zdążył coś powiedzieć, ból zniknął. - Już nic. Może chodźmy zobaczyć inne kwiaty?

- No dobra. - odparła niepewnie.

Ciekawe co to było? Może to jakiś magiczny kwiatek... chociaż może w tym wypadku bardziej pasowałby... Duchowy...? - rozmyślał Luca, wstając. Po chwili jednak spostrzegł, że było już bardzo późno.

- Hej Kelly. Może już wróćmy do akademika, bo spóźnimy się na kolację. - powiedział.

- Słuszna uwaga. No to chodźmy. - odparła. - To w którą stronę jest Akademia? - spytała rozglądając się.

W tym właśnie momencie para nastolatków, zorientowała się, że budynek, w którym aktualnie mieszkali, znikł z ich pola widzenia... A oni sami nie wiedzieli jak wrócić...

- O mój Boże... Nie pamiętam... - szepnął Luca. Szatyn zaczął się trochę bać, że nie uda im się wrócić przed zmrokiem.

- Dobra... Tylko spokojnie. - powiedziała Kelly z nutką paniki w głosie. - Będziemy szli po naszych śladach i jakoś uda nam się wrócić.

Tak właśnie próbowali zrobić, jednak ich ślady były ledwo widoczne, co spowodowało, że odeszli jeszcze dalej, do miejsca, w którym jeszcze nie byli.

Było już bardzo ciemno. Prawdopodobnie było około 21:30.

- Czyli możemy się już pożegnać z jedzonkiem... - rzucił załamany Luca.

Pośmiertne Imię | BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz