Do as you wish, Eugene

189 22 11
                                    

Poszczególne dni niczym nie różniły się od siebie. Codziennie budził się tuż przed szkołą, ubierał bordową bluzę i okrągłe okulary, zakładał kaptur i szedł przez miasto, słuchając rozmów przy kwiaciarni. Nie odzywał się przy tym ani jednym słowem. W samym budynku oświaty również milcząco reagował na wszelkie nowości i informacje. W placu zabaw nie odpowiadał dzieciom, które zaczepiały go, chcąc się z nim bawić. Nikt tak naprawdę nie zwracał na niego uwagi. Każdy zapominał, że ktoś taki jak Eugene w ogóle żyje. Zupełnie jakby nie istniał.

Dzień po dniu zatracał się w samotności. Dzień po dniu budził się z krzykiem po bezustannie powtarzającym się koszmarze, w którym patrzył się z zażenowaniem i nienawiścią w lustro. Życie go całkowicie wyczerpywało, sprawiając, że nigdy nie miał ochoty się budzić. Ciekawe, czy gdyby zginął, ktokolwiek by zauważył?

Wszystko się zmieniło pewnego dnia, podczas którego zasnął w metrze, ominął swoją stację i obudził się, gdy wokół panowała ciemność. A może właśnie nic wtedy nie uległo zmianie? W końcu, nawet gdy Cienista Postać uratowała jego bezwartościowe życie; gdy zaczął pracować w Underworld Office, jego charakter pozostał ten sam. Nadal był bezużyteczny i nie potrafił niczego dobrze zrobić.

Oczywiście, zawarł nowe znajomości, między innymi z Szefem, River, Haydenem, czy Joan. Ale to nie sprawiło, by zaczął inaczej postrzegać siebie i otaczający go świat. Nie, było nawet gorzej. Do zwykłych problemów, do których zaczął się przyzwyczajać, doszły niewyobrażalne wyrzuty sumienia. I żal. Żal, że mimo wszystko się nie zmienił.

Podczas pierwszego z trzech zadań, gdy próbował pomóc Luke'owi, nie wykazał się żadną pewnością siebie. Przez swoje niezdecydowanie i strach przed nieznanym, nie wpuścił Kitty do środka snu, za co ten odpłacił się, drapiąc go i płacząc, że był przecież dobrym kotkiem. Nie potrafił się po tym pozbierać, zwłaszcza gdy dostrzegał spojrzenia Haydena. Pełne rozczarowania. Co z tego, że Luke końcowo zaczął w końcu spokojnie spać i pozbył się wyrzutów sumienia? Nie wykonał właściwie swojej pracy, za co jeszcze usłyszał te znienawidzone słowa:

— Zrobiłeś dobrze.

Gdy następnego dnia poleciał z River, myślał, że chociaż tym razem mu się uda, że go pochwalą i skomplementują. Zauważył nawet osobę potrzebującą pomocy i miał nadzieję, że dzięki niemu i innym duchom, Linda przestanie rozmyślać o swoim zmarłym z przepracowania synu i zacznie cieszyć się z życia. Niestety, tylko pogorszył całą sytuację. Sprawił kłopot Seanowi i zmarnował jego czas. Gdy wspomniał o jego matce i dowiedział się o celu, dla którego gromadził życzliwość, zdał sobie sprawę, że są podobni. A nawet bardzo podobni. Ich dość krótka konwersacja, zakończona udaniem się do Biura, zaowocowała w powszechne przygnębienie większości obecnych tam osób i sprowokowała kłótnię pomiędzy River i Joan. To wszystko było jego winą.

— Co ci River takiego naopowiadała? Znowu zaczęła straszyć dzieci? - zapytał jak zawsze spokojnie Szef, po czym spojrzał surowo na czarno-białą kobietę, której włosy przeczyły teorii grawitacji.

Znaleźli się w jego pokoju po w miarę udanej, według nich wszystkich, misji. Hayden, Joan i River obserwowali ich zza okna i słuchali z zaciekawieniem rozmowy, jakby to było coś godnego uwagi.

— River? — odpowiedział ze zdziwieniem. — N-nie, nie przestraszyła mnie. Tylko... Opowiadała o tym, jak można zostać potworem — dodał ostatecznie, nie chcąc nie słuchać się Szefa, ale jednocześnie pragnąc, by ona nie przestała go przez to lubić.

Jakby wcześniej wcale nie doprowadził jej do płaczu i załamania. Przynajmniej częściowo.

Szef milczał, więc musiał gorączkowo się wytłumaczyć, bo bał się, że znowu zrobił coś złego. Jego czarna postać z całymi białymi oczami ubrana w fioletowy strój przypominający kimono od dawna napawała go niepokojem.

✅ Do as you wish, Eugene | Underworld Office fanfiction Where stories live. Discover now