Rozdział I

355 34 0
                                    

Mój utkwiony w szybie wzrok, błądził po ciemnych uliczkach po których kręciły się drobne sylwetki ludzi za tylko sobie znanym celem. Wpatrywałem się w to tak bezczynnie zatopiony w myślach. Martwiłem się bardzo o dziadka i nie potrafiłem odpędzić tego niepokoju. Wczoraj powinien już wrócić z podróży, a dalej go nie ma. Przy tym moja intuicja cały czas podsyłała jakieś czarne scenariusze i to było najgorsze. Choć jak teraz myślę, to moje obawy były jak najbardziej uzasadnione ponieważ dziadek swoje lata młodości miał już dawno za sobą. W końcu nie wiadomo co mogło się wydarzyć. Może w lesie coś się stało złego i nie ma teraz kto mu pomóc? Wiedziałem, że jednak mogłem się uprzeć i z nim jechać.

Westchnąłem cicho i zniżyłem wzrok na rozłożoną książkę, którą miałem od kilkunastu minut na kolanach. Przez ten czas jednak nie potrafiłem się do niej ani razu zabrać. Chociaż na prawdę uwielbiałem zatapiać się w ten fikcyjny świat, to teraz nie mogłem w żaden sposób się skupić. Z irytacją zatrzasnąłem książkę i zdenerwowany odłożyłem ją na półkę, spowrotem potem wracając do oglądania ludzi.

Jednak nie trwało to długo, gdyż w tym samym momencie zauważyłem postaci na koniu, pędzącą w stronę mojej chaty. Już po minucie, stanęła przy ścieżce, zeskoczyła ze zwierzęcia i wiążąc wcześniej lejce o płot, zmierzała w stronę drzwi. Szybko podbiegłem do nich i lekko je uchylając, spojrzałem kim jest idąca osoba. Ze zdziwieniem zobaczyłem, że właśnie to dziadek zmierza do mnie. Nie wiele myśląc, otworzyłem drzwi na oścież i z radością rzuciłem się na szyję starszemu.

- Dziadku! Nareszcie! - Ucieszyłem się i mocno się w niego wtuliłem.- Tyle na ciebie czekałem. Tęskniłem za tobą!

- Też tęskniłem, Yuuri. - Rzekł łagodnie i śmiechając się, wolnym krokiem skierował nas do środka.

- Myślałem, że coś ci się stało. - Powiedziałem ponuro, gdy przekroczyliśmy już próg domu. - Miałeś wcześniej przyjechać. Co tam tyle robiłeś?

- Były pewne komplikacje. - Odpowiedział i usiadł razem ze mną na kanapę. Przy tym wszystkim uśmiechał się smutno, przez co już wiedziałem. Coś na pewno było nie tak. Zawsze, ale to zawsze, uśmiechał się w ten sposób gdy miał jakieś problemy. Działo się tak samo podczas tych wzrostu podatków. Mimo, że brakowało pieniędzy, to harował dalej ciężko, ale za nic o tym nie pisnął.
Tylko o co mogło chodzić tym razem?

- Coś się stało?- Zapytałem choć wiedziałem, że zapewne nie dostanę prawdziwej odpowiedzi. Jednak miałem nadzieję, że może tym razem cokolwiek mi zdradzi.

- Nie, wszystko dobrze. Nawet zobacz. - Powiedział udając zadowolonie. Niestety wyczułem jak nie umiejętnie zmienia temat. Podszedł potem szybko do torby i zaczął wyjmować z niej jakieś rzeczy, lecz nie zwracałem na to większej uwagi. - Sprzedałem te stare graty i starczy nam pieniędzy do następnej wiosny!

- To dobrze. - Westchnąłem oraz wstałem i nie mogąc już dłużej patrzeć na to jak dziadek coś ukrywa, skierowałem się do mojego pokoju. - Idę do łóżka. Nie mogłem spać czekając na ciebie, więc się już położę. Ty też nie siedź za długo, bo już późno. Dobranoc dziadku...

- Nie martw się o mnie. - Uśmiechnął się delikatnie. - Dobranoc, Yuuri.

Kiwając głową, zniknąłem za drzwiami, cicho je zatrzaskując. Choć ta chata była mała, to jednak starczała dla naszej dwójki. Miała ona dwa pokoje - mój i dziadka - łazienkę oraz przestrzeń gdzie jest mała kuchnia i kanapa, a przed nią marny kominek. To miejsce, mimo, że było ubogie, to jednak sprawiało, że czułem się bezpieczny i wolny. Tu mogłem być sobą.

Z westchnieniem zmieniłem ubrania i wymęczony położyłem się na wąskim łóżku, przykrywając się kocem. Choć dla dziadka było to dziwne, to musiałem usnąć pod czymkolwiek, nawet w czasie pełnego lata. Inaczej nie miałem nawet co liczyć na sen.

|| Piękny i Bestia || Victuuri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz