Gwałtownie odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi, ale złapał ją za ramię i zatrzymał. W miejscu gdzie położył dłonie poczuła ból. Jego oczy ciskały gromy, kiedy nachylił się do niej i zaczął całować mocno i brutalnie, wpychając na siłę język w jej usta. Ellen uderzała go słabo rękoma, wściekła za to w jaki sposób ją traktuje.

- Brawo, brawo. – Usłyszeli ciche klaskanie.

Spojrzeli w stronę teraz szeroko otwartych drzwi. Gabriel opierał się o futrynę, krzyżując nogi w kostkach.

- Nie sądziłem, że zawsze bierzesz kobietę siłą. – Posłał im znudzone spojrzenie. – Puść ją. - Teraz jego głos był poważny i ostry.

Nicholas zabrał ręce, a Ellen poprawiła sukienkę.

- Przestań dotykać ją w ten sposób, jeśli tego nie chce Nicholasie. Nie możesz traktować tak kobiet. To jest poniżej wszelkiej krytyki. A ty zawsze miałeś problem, jeśli chodzi o twoje żądze. Sądziłem jednak, że szanujesz Ellen na tyle, by móc się opanować - syknął.

Nicholas stężał, a na jego twarz wykwitł rumieniec.

- Ellen, przecież dobrze wiesz... - Zwrócił zbolałą twarz w jej stronę. – Ja nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy.

W tym samym momencie Gabriel wyciągnął w jej stronę dłoń.

- Chodź do mnie, proszę. – Jego głos stał się naglący, spokojny i czuły.

- Ellen... - wyszeptał prosząco Nick.

Rozglądała się rozgorączkowana między jednym i drugim i z każdą sekundą czuła jak oblewa ją zimny pot i jak niewiele potrzeba, by padła bez przytomności. To było spełnienie jej największych koszmarów. Właśnie ta chwila. Ten moment, w którym miała wybrać. Wybrać i skazać drugiego, którego kochało jej serce na cierpienie.

Nie potrafiła podjąć decyzji, nie mogła.

- Na niebiosa! – wrzasnęła. – Kocham was obu! Czy wy nie rozumiecie? Gabrielu. – Zwróciła się w jego stronę. – Nicholas również jest moim calanhe. Nie każcie mi wybierać, bo nie wybiorę żadnego i opuszczę ten dom tak szybko jak to możliwe.

Gabriel mrugał zaskoczony.

- O czym ty mówisz? – Podszedł bliżej nich i oparł się o fotel.

- Tak, my również jesteśmy calanhe – przyznał wreszcie Nicholas. – Mamy pewne podejrzenia, że przez więź frater nasze dusze się zmieszały i stąd ta kuriozalna sytuacja – westchnął. – Walczyłem z tym. Uwierz mi proszę, że nigdy nie chciałem cię zranić.

- Ale zraniłeś – uciął Gabriel. – To jednak nie zmienia faktu, że nie pozwolę, byś traktował w taki sposób Ellen.

Ellen spojrzała na Nicholasa, który wyraźnie cierpiał atakiem swojego frater. Może nawet dostrzegła wstyd w jego oczach za to, że Gabriel tak go zrugał.

Gabriel ponownie wyciągnął dłoń w jej stronę. Stała nieruchomo. W końcu Nicholas podszedł do niego. Gabriel spiął się i odsunął od fotela.

- Mówiłeś, że wybaczysz mi wszystko. Wszystko – wyszeptał.

Gabriel zaśmiał się krótko.

- A kto powiedział, że ci nie wybaczyłem? Oczywiście, że ci wybaczyłem. Ale to nie znaczy, że między nami nie ulegnie nic zmianie. Wziąłeś moją calanhe. Tego ci nie zapomnę. Wybaczę, ale nie zapomnę. Boli mnie jedynie to, że traktujesz ją jak śmiecia.

Ellen ledwo zauważyła ruch, w którym Nicholas uderzył Gabriela w twarz. Z jego nosa i wargi pociekła jaskrawoczerwona stróżka krwi.

Patrzyli na siebie oceniając swoje możliwości. Gabriel wyraźnie kalkulował, czy warto wdawać się w bójkę, tym bardziej, że był przekonany o tym, że to on ma rację, a Nicholas zareagował zbyt gwałtownie.

- Nie będę ci oddawał. Jesteś jeszcze zbyt zmęczony po walce – powiedział drwiąco.

Nicholas wściekł się jeszcze bardziej i po raz kolejny posłał pięść w stronę Gabriela, który z gracją się odsunął.

- Przestańcie! – wrzasnęła Ellen, podbiegając do nich.

- To nie jest teraz twoja sprawa – warknął w jej stronę Nicholas.

Gabriel posłał jej rozbawione spojrzenie.

- Zawsze traktuje cię jak dziecko? Jakbyś nie miała nic do powiedzenia?

Nicholas dopadł do niego, ale Gabriel zdołał przed nim umknąć.

- Nie chcę z tobą walczyć, Nick.

Ellen podeszła jeszcze bliżej, a wtedy Gabriel popchnął ją na tyle mocno, że upadła. W tym samym momencie Nicholas dopadł do Gabriela i zaczęli się przepychać.

Obaj krwawili już na twarzy. Obaj stali również na lekko ugiętych nogach, czekając na ruch tego drugiego. Ellen chciała wyjść, biec po pomoc, ale stali przy drzwiach i bała się, że zostanie potraktowana jakimś zagubionym ciosem.

W końcu obaj upadli. Ellen co chwilę widziała czuprynę Gabriela na górze, by za chwilę jego miejsce zajął Nicholas. Pojedynek był wyrównany, choć domyślała się, że Gabriel nie wkłada całej siły w uderzenia Nicka. Nie chciał go skrzywdzić. A ciosy jego frater choć ciskane z furią, były jednak jeszcze zbyt słabe.

- Zawsze – dyszał Nick – miałeś problem z walką w parterze.

- Czyżby? Bo mam wrażenie, że ciągle ty leżysz pode mną.

Ellen podbiegła do drzwi, ale wtedy Nicholas niechcący podciął jej nogi i z łoskotem upadła na podłogę uderzając głową o posadzkę. W jej oczach pojawiły się mroczki.

Błyskawicznym ruchem obaj znaleźli się obok niej i teraz klęczeli nad nią z zatroskanymi minami. Czuła jak ich krew kapie na jej policzki i miesza się ze sobą. Jęknęła i wtedy obaj równocześnie chcieli unieść jej głowę i obaj zatrzymali się w połowie ruchu mierząc się spojrzeniami. Żaden z nich nie chciał odpuścić i w końcu Ellen samodzielnie podniosła się na łokciach i ignorując ich wyciągnięte ręce i z resztkami godności, które jej pozostały, nie odwracając się za siebie zostawiła ich samych.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now