Rozdział 3~Gray

89 16 3
                                    

Obudziłem się w swoim pokoju. Wspomnienia z poprzedniego dnia powoli do mnie wracały. Chciałem umrzeć, ale mimo to jestem tutaj, żywy. Moje rany już się zagoiły, jak przypuszczam dzięki Wendy.

Zaraz po tym, jak wstałem, poszedłem do łazienki, jednak słysząc, że Juvia już tam na mnie czeka, zawróciłem i udałem się nad rzekę. Nie miałem ochoty widzieć nikogo, a zwłaszcza Juvji, która zapewne znowu miała zamiar przemienić się w ciecz i spędzić ze mną czas pod prysznicem- wzdrygnąłem się na samo wyobrażenie.

Usiadłem na brzegu rzeki i nawet nie zauważyłem, kiedy pozbyłem się ubrań. Zostały jedynie bokserki i bandaż na mojej piersi, zasłaniający pamiątki po wczorajszej starciu. Zima zawsze była moją ulubioną porą roku z wiadomych powodów. Jako mag lodu byłem przyzwyczajony do chłodu, dlatego zdecydowałem się na lodowatą kąpiel w rzece. Bandaż przesiąkł więc rozwiązałem go i pozwoliłem mu odpłynąć z nurtem. Przez chwilę przyglądałem się nowym bliznom, a później zanurkowałem. Temperatura wody sprawiła, że nawet ja drżałem z zimna. Wynurzyłem się i łapczywie zaczerpnąłem powietrza, tylko po to, aby znów się zanurzyć pod powierzchnią wody.

Moje myśli odpłynęły razem z nurtem rzeki. Zapomniałem, że jestem pod wodą i zamiast powietrza, wciągnąłem wodę do płuc. Rozpaczliwie wymachując rękami, zacząłem tonąć. Czułem się ciężki i coraz bardziej oddalony od rzeczywistości. Wtedy jakieś silne ramiona pochwyciły mnie i wyciągnęły na brzeg. Mój brzuch zaczęły przechodzić bolesne skurcze. Nadal nie mogłem złapać oddechu. Poczułem czyjąś ciepłą dłoń, która uspokajająco zataczała kręgi na moich drżących plecach. W końcu udało mi się złapać płytki oddech.

-Jak nie umiesz pływać to po jakiego grzyba to robisz?! Moje ubrania są mokre! M-o-k-r-e! Jesteś kretynem! Od kiedy to trzeba cię pilnować, jak dziecka, żebyś nie zrobił sobie krzywdy? Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty, niż ratowanie ci życia? To już drugi raz od wczoraj!- Natsu wyraźnie wściekły zakończył swój wywód teatralnym prychnięciem.

-Masz rację.- przyznałem słabo z braku lepszego pomysłu, a zaraz po tym zaatakował mnie kaszel. Nie miałem siły, ani ochoty na kłótnię z nim.

-No jasne, że mam!- wykrzyknął, ale zaraz potem jego oblicze złagodniało.- Czekaj... Nie powinieneś się jakoś bronić? Dobrze się czujesz?- spytał, lekko mną potrząsając.

-W-szysyko jest do-brze.- wymamrotałem nie zbyt przekonująco. Cały się trzęsłem z zimna. Mimo to moja twarz oblała się bladym rumieńcem, gdy przypomniałem sobie, że mam na sobie tylko bokserki.

-Graaaay! Gdzie twoje ubrania?- spytał Natsu, również dopiero teraz zauważając, że się ich pozbyłem.

Nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy i gdzie się rozebrałem więc odpowiedziałem mu milczeniem.

-Przeziębisz się.- dotknął mojego ramienia, po czym szybko cofnął swoją rękę.-Jesteś lodowaty! Zimno ci?- spytał uważnie mi się przyglądając.

-T-rochę. Natsu, zostaw mnie. Idź się zająć swoimi sprawami.- starałem się, aby mój głos nie drżał.

Chłopak nadal mierzył mnie przenikliwym spojrzeniem, a później zdjął swój szalik i owinął mnie nim. W tym momencie zauważyłem nowy medalion na jego szyi. Trzeba było przyznać, że miał dobry gust, jeśli chodzi o biżuterię.

-Nie zostawię cię, bo coś jest z tobą nie tak.- usiadł koło mnie, a przed nami buchnął ogień. Poczułem przyjemne ciepło. Siedzieliśmy w ciszy, wpatrując się w płomienie.

-Dlaczego wtedy się poddałeś?- spytał nie patrząc na mnie.

-Kiedy?- spytałem nie rozumiejąc, co miał na myśli.

-Wczoraj.- sprecyzował krótko.

-Nie miałem siły się podnieść.- wzruszyłem ramionami, jakby to było coś oczywistego.

-To wiem. Tylko dlaczego? Twoje obrażenia nie były, aż tak poważne. Spokojnie mogłeś walczyć jeszcze kilka godzin.- stwierdził myśląc intensywnie. Uśmiechnąłem się nieznacznie. Jeśli Natsu chce, to nie jest aż taki głupi. Chociaż wciąż mądrym bym go nie nazwał.

-Chodzi o to...- westchnąłem.-Nie masz czasem dość życia?- spytałem nie bardzo wiedząc, jak zacząć.

-Dość życia?- Natsu uniósł brwi, zaskoczony.- Każdy ma kiedyś gorszy dzień.-wzruszył ramionami i czekał na dalszą część mojej wypowiedzi.

-Miałem na myśli bardziej to, czy chciałeś się kiedykolwiek zabić.- powiedziałem o dziwo ze spokojem.

-Zaraz. Chcesz mi powiedzieć, że musiałem cię ratować, bo ty postanowiłeś popełnić samobójstwo?!- wykrzyknął Natsu, zaskoczony.

-Nie, nigdy nie chciałem się utopić! To był tylko wypadek.- przyznałem odruchowo wykrzywiając twarz grymasie na wspomnienie wody wylewającej się do moich płuc.- Ale wczoraj chciałem, żeby ten wróg ściął mi głowę swoim mieczem.- wzdrygąłem się.

-Gray! Masz dla kogo żyć! Pomyśl o tym, jak gildia wyglądała, gdy zmarła Lisana! Do tej pory dręczy mnie to we snach, nawet teraz, gdy wróciła! A ty tak po prostu chcesz to zrobić całej gildii?!- nigdy dotąd nie widziałem Natsu tak poruszonego. Jego ręce trzęsły się od silnych emocji. Miał rację. Jak mógłbym skazać na cierpienie tych wszystkich ludzi? Chociaż z drugiej strony, czy naprawdę aż tak przejęliby się moją śmiercią? W końcu z nikim nie utrzymywałem bliskich kontaktów...

-Popłakaliby dzień, czy dwa, a później wszystkim byłoby lepiej beze mnie.- stwierdziłem cicho.

-I tu się właśnie mylisz! Zawsze by o tobie pamiętali! Cierpieliby przez twoją głupotę, dlatego nie pozwolę ci się zabić! Uratuję cię za każdym razem, choćbym sam miał zginąć!- wrzasnął wściekły i wstał. Złapał mnie za rękę, a następnie zaciągnął mnie aż pod drzwi mojego pokoju.

Nie zostawiaj mnie //GratsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz