Rozdział 2~Natsu

110 14 3
                                    

Patrzyłem, jak czarnowłosy chłopak upada na kolana, pokonany. Czas dla mnie spowolnił i mogłem oglądać tę chwilę w zwolnionym tempie. Gray nie mógł umrzeć. Nie tutaj, nie teraz. Nie chciałem znowu przez to przechodzić. Kolejna bliska osoba martwa. Następne koszmary senne i łzy. Pojawiła się we mnie determinacja. Ta sama, która zawsze dawała mi możliwość, by wstać i walczyć. Tym razem była nawet mocniejsza. Zanim zdążyłem pomyśleć, już blokowałem cios napastnika, który walczył z Gray'em. Po kilku minutach zakończyliśmy całą bitwę zmuszając wrogów do odwrotu.

Spojrzałem w stronę Gray'a, aby upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Wyglądał, jak trup. Zauważyłem, że leży nieprzytomny na ziemi, jednak intuicja podpowiadała mi, że jego obrażenia nie są poważne więc podniosłem go i przerzuciłem sobie przez ramię, jak worek ziemniaków. Musiałem zanieść go do gildii. Bardzo łatwo mi się go niosło. Nie spodziewałem się, że będzie taki lekki. Prawie zapomniałem, że w ogóle tam jest. Postanowiłem zrobić małe zakupy i wstąpiłem do sklepu po drodze.

Ze skupieniem oglądałem dział rybny. Śledzie, sardynki? A może tuńczyk?

-Przepraszam, macie może jakieś większe ryby?- spytałem nieco bladej sprzedawczyni.

Kobieta gapiła się na mnie i Graya na moich plecach, ale nie raczyła odpowiedzieć.

-W takim razie wezmę śledzie.- westchnąłem ze zrezygnowaniem.-Ile płacę?- spytałem.

-N-na koszt firmy.- wyjąkała w końcu kobieta, a ja uśmiechnąłem się.

-Bardzo pani dziękuję! To wezmę jeszcze sardynki!- wykrzyknąłem, a następnie opuściłem sklep razem z zakupami.

Przed sklepem położyłem na chwilę Gray'a na ziemi, aby spakować zakupy do torby. Prawie zapomniałem go z powrotem zabrać. Ale byłby zdezorientowany budząc się na chodniku! Przez chwilę kusiło mnie, żeby go tam zostawić, ale ostatecznie bezpiecznie odniosłem go do jego pokoju i powiadomiłem Wendy, aby zajrzała do niego i uleczyła jego rany.

__________

Następnego dnia, z samego rana postanowiłem wybrać się na jakąś szybką misję z Lucy i Happym. Znalazłem coś prostego. Wystarczyło jedynie rozwalić jakiś medalion. Wiadomo, że w niszczeniu jestem najlepszy.

W mieszkaniu Lucy jak zwykle panował bałagan, a ona sama brała poranny prysznic. Happy chciał, żebyśmy jej przerwali, ale gdy ostatnio weszliśmy jej do łazienki podczas kąpieli to była obrażona przez cały dzień, a przecież dzisiaj chcieliśmy iść razem na misję. Czekaliśmy więc grzecznie na kanapie do czasu, aż wyszła owinięta ciasno ręcznikiem.

-Co ja wam mówiłam o włamywaniu się do cudzych mieszkań?!- wykrzyczała z rumieńcem, gdy tylko nas zobaczyła. Wiedziałem, że tak naprawdę cieszy się, że nas widzi.

-Jakbyś chciała włamać się do nas to zapraszamy o każdej porze dnia i nocy.- zaśmiałem się.- Gotowa na króciutką misję?- spytałem wstając z kanapy.

-Jasne.- na jej twarzy rozkwitł promienny uśmiech.- Daj mi tylko chwilkę.- powiedziała, łapiąc jakieś ubrania.

Już po piętnastu minutach cała drużyna zebrała się w gotowości. Lucy chciała jechać pociągiem, ale mieszkanie naszego klienta było oddalone jedynie godzinę drogi pieszo więc udało mi się ją namówić do zmiany zdania.

Na miejscu spotkaliśmy się ze starszym mężczyzną. Jego oczy były stare i zmęczone, pełne obaw. Wyczułem od niego zapach udręki. Mimo to, gdy nas zobaczył uśmiechnął się z ulgą. Nie wyglądał na bogatego, a jednak za zniszczenie swojej prawdopodobnie dość cennej biżuterii oferował sporą sumę.

-Dlaczego chce pan zniszczyć medalion?- zapytała Lucy.

-On jest niezniszczalny. Próbowałem wszystkiego. Proszę, pozbądźcie się go!- rzucił w naszą stronę przedmiot i cofnął się, jakby się go bał. Przyjrzałem mu się bliżej.

Medalion był piękny. Wykonany z białego złota i wysadzany rubinami. Dodatkowego uroku dodawały mu majestatyczne zdobienia po bokach. Wydaje mi się, że były to litery w jakimś starożytnym języku. Żal mi było go zniszczyć, ale czego się nie robi dla klientów.

Przywołałem kilka płomieni i podpaliłem go. Mimo to nie ulegał spaleniu. Przyjąłem to z niemałym zaskoczeniem, ale nie zamierzałem się poddać. Zebrałem w mojej pięści całą swoją moc i z całych sił uderzyłem. Kiedy dym po wybuchu opadł, ujrzałem nienaruszony medalion. Już wiedziałem, że nie dam rady go zniszczyć płomieniami.

Spojrzałem na Lucy, a ta rozumiejąc przekaz przyzywała kolejne gwiezdne duchy, jednak nikt nie był w stanie chociażby zadrapać naszyjnika.

-Przykro mi, ale nasza moc nie może go zniszczyć.- powiedziałem do mężczyzny. Jego twarz przybrała wyraz rozpaczy. Zrobił kilka kroków w tył.

-I tak wam zapłacę. Tylko zabierzcie to przekleństwo daleko ode mnie!- wykrzyknął z paniką w głosie.

-Nie musi nam pan płacić. W końcu nie na tym polegała misja.- powiedziałem i podniosłem medalion. Gdy tylko go dotknąłem, poczułem jak przez całe moje ciało przechodzi bolesny dreszcz, zostawiając po sobie dziwny strach. Cofnąłem rękę, upuszczając go.

-Natsu, coś się stało?- spytał Happy. Odwróciłem się i napotkałem zatroskane spojrzenia dwójki przyjaciół.

-Wydawało mi się...- ponownie podniosłem medalion i tym razem nic się nie stało.-Nie ważne. To zwykły wisiorek.- stwierdziłem z przekonaniem.

-Dobrze. Wracajmy do domu.- powiedziała Lucy i złapała mnie za rękę.

W drodze powrotnej panowała między nami cisza, co w naszym przypadku było rzadkością.

-Natsu, dlaczego go założyłeś?- spytała Lucy, a ja z zaskoczeniem zdałem sobie sprawę z tego, że medalion jest zawieszony na mojej szyi.

-Kiedy to się stało?!- spytałem, ale nie zdjąłem ozdoby.

-Wyglądasz zupełnie, jak Gray, gdy uświadomimy mu, że jego ubrania zniknęły!- wybuchnął śmiechem Happy.

-Nie porównuj mnie do tego zboczeńca.- poprosiłem ze śmiechem. Dziwny nawyk Graya zawsze poprawiał mi humor. Mimowolnie wyobraziłem sobie jego nagi tors i znak gildii wytatuowany na piersi.

-Ziemia do Natsu!- Happy uderzył mnie swoją puszystą łapką w twarz.

-Hej! Za co to było?- mruknąłem zły, że przerwał moje zamyślenie.

-Pytałem co zjemy dzisiaj na obiad, a ty w odpowiedzi wymruczałeś coś w stylu "P-piękny masz sześciopak"- powiedział obrażony.- A przecież wszyscy wiedzą, że mój brzuszek jest okrąglutki.- dodał.

- Kupiłem w sklepie trochę ryb.- zanim skończyłem mówić przerwał mi radosny okrzyk Happy'ego. -Przepraszam. Zamyśliłem się.- przyznałem ze wstydem, uświadamiając sobie, że komplementowałem tors innego faceta. Chociaż Gray faktycznie na te komplementy zasługiwał. Podobał mi się blady odcień jego skóry i te kruczoczarne włosy, opadające na twarz. Nie bez powodu chłopak był uznawany za jednego z najprzystojniejszych w całej gildii.

Moje myśli przerwało uderzenie. Tym razem znacznie mocniejsze niż delikatna łapka. Uderzyłem w drzewo. Kora podrapała mi twarz, a na moich rękach czułem już powstające siniaki.

-Jak zawsze wywaliłeś się w najgorszy z możliwych sposobów- chichotał Happy. Lucy natomiast przyglądała mi się ze zmartwieniem.

-Od kiedy to istnieją gorsze i lepsze sposoby walenia w drzewo?- spytałem rozmasowując kark.

-Od kiedy postanowiłeś wybrać największe i jedyne za razem drzewo w okolicy! Walnąłeś w nie nie tylko głową, ale całym swoim ciałem, a gdy byłeś tuż przed nim dodatkowo przyśpieszyłeś!- turlał się na ziemi ze śmiechem.

-Natsu? Co się z tobą ostatnio dzieje? Czy to przez ten medalion? Wszystko dobrze?- dopytywała Lucy.

-To zdecydowanie nie przez medalion.- stwierdziłem.-Nie musisz się martwić. Wszystko jest w porządku.- uniosłem kciuk w górę i wykrzywiłem usta w uśmiechu, by lepiej ją przekonać. Tak naprawdę nie było dobrze. Gray pociągał mnie fizycznie, a ten fakt utrudniał kilka rzeczy.

Nie zostawiaj mnie //GratsuOù les histoires vivent. Découvrez maintenant