~Prolog~

1.3K 65 11
                                    

- Hej.

Uśmiech Petera był napięty, zanim całkowicie opadł. Nie zawracał sobie głowy udawaniem tego ponownie.

- Wiem - wiem - a raczej mam nadzieję, że tęsknicie za mną. Rozumiem, dlaczego to zrobiliście, wiem, że nie jestem więcej wart niż świat, ale to nadal boli.

Jego oczy błyszczały, ale nie wykonał żadnego ruchu, by je wytrzeć, zamiast tego odwrócił się, żeby sprawdzić, czy nikogo za nim nie ma.

- To nie twoja wina. - kontynuował. - "Wiem, że myślisz inaczej, ale tak nie jest. Dobra? Po prostu - przemyśl to."

Odwrócił się ponownie, przyglądając się otoczeniu. Może szukał kogoś kto byłby gotowy  wyłączyć kamerę.

Tony chciał tylko znaleść adres, pod którym nakręcono ten film, aby móc odzyskać swojego syna.

Po prostu potrzebował z powrotem swojego chłopca.

Oglądał to po raz czterdziesty.

Nie mógł znieść oglądania końca. Może była tam wskazówka, może Peter był ranny.

- Ja...żałuję, że nie musicie tego robić. - Peter znowu próbował się uśmiechnąć.

Zamiast tego zmarszczył brwi.

- To bolało. Naprawdę. Sprzedała mnie moja rodzina, mój własny ojciec. Zraniłoby to każdego. Zwłaszcza osobę, która nie ma innych bliskich.

To zdanie zawsze sprawiało, że Tony czuł się źle.

Tylko dlatego, że było prawdziwe. Prawdziwe. I czy to nie czyni go złym ojcem?

- Wiem, że targowali się ze Steve'm. Wiem, że chodziło o mnie, Steve nie może niczego ukryć. I wiem, że próbowałeś go powstrzymać.

Peter spojrzał w dół, bawiąc się rękami, zanim ponownie podniósł głowę.

Tony zauważył, że jego oczy były przekrwione. Miał głębokie wory pod oczami i ranę z boku głowy.

Krwawił.

Peter nie zadał sobie trudu, by otrzeć krew. To było tak, jakby wiedział, że to bezużyteczne.

- A kiedy zdałem sobie z tego sprawę, nie zawracałem sobie głowy ucieczką. Nie mogłem uciekać. Gdybym zaczął, niewinni mogą stracić życie, a ja nie mogę być za to odpowiedzialny.

Tony wciąż pamiętał, kiedy w końcu powiedzieli Peterowwi o swoim planie, Tony ze łzami spływającymi po twarzy, a Peter nie stawiał żadnego oporu, kiedy go do nich zabrali.

Nie wiedział nawet, kim oni byli.

A może wiedział.

- I wiem, że może to was zrani, to co powiem, ale musiałem go powiedzieć. - Oczy Peter były szczere. - "Mam zamiar szybko powiedzieć po kilka zdań do każdego z was, dobrze? Nie mam nic przeciwko, jeśli ich nie posłuchacie. To nie ma znaczenia."

Tony słuchał uważnie, jednocześnie zachęcając FRIDAY do przeskanowania otoczenia Petera.

Mimo, że robił to już czterdzieści razy i nic nie znalazł.

- Więc najpierw dla Clinta. Ja, hm, wiem, że prostestowałeś przeciwko temu. Może dlatego, że miałeś żonę i dzieci, może dla tego, że w twoich oczach wciąż jestem małym dzieckiem, nie wiem. Może to ten ojcowski instynkt?

- W każdym razie, Clint, pamiętaj tylko, że jesteś niesamowity, ok? Kocham Cię. I...i pewnego dnia pójdziemy na te lekcje łucznictwa.

Tony prawie szlochał.

Clint obiecał dać Peterowi lekcje strzelania z łuku dzień przed tym, jak go zabrano - sprzedano.

Teraz Tony nie wiedział, czy jest jakaś szansa, że kiedykolwiek Peter dostanie te lekcje.

- Przepraszam, sir, ale obawiam się, że nie mam informacji o tym, gdzie jest Peter.

- W porządku, FRIDAY. - wychrypiał Tony, jego głos był zachrypnięty od niewielkiej ilości jego używania. Zaskakujące było jak dużo rozmawiał z dzieckiem.

- Teraz dla Nataszy. Posłuchaj, Nat, wiem, że boisz się tych ludzi, ja też, ale wszystko w porządku. Kiedyś Cię znajdę i wszytsko będzie tak jak wcześniej, obiecuję.

- Nie będę zbyt zraniony fizycznie i wiem, że psychicznie raczej też. Po prostu to czyje. Kiedyś w końcu nauczysz mnie jak się walczy!

- Kocham się, ciociu Nat, musisz obiecać, że tego nie zapomnisz. A jeśli kiedyś pomyślisz, że nikomu na tobie nie zależy...po prostu wiedz, że ja Cię kocham.

Jak zwykle Peter był bezinteresowny, zauważył czule Tony. Miał nadzieję, że Peter nigdy nie straci tego aspektu siebie.

A jednak...Tony widział ból w oczach Petera. Wszystkie okropności, które widział, były w nich widoczne.

Każda zła rzecz, którą zobaczył, dodawałam mu jeszcze jedną chmurkę burzową do oczu, czyniąc je coraz ciemniejszymi każdego dnia.

Tony chciał, żeby to się skończyło. Chciał, żeby jego syn wrócił do niego z blaskiem w oczach, szczęśliwy i uśmiechnięty, jakby nic złego się nigdy nie stało.

(Chociaż Tony wiedział, że Ci ludzie są bezwzględni, że nie wyjdzie z tego bez szwanku.)

Ale chciał, i to było wszytsko, co mógł zrobić, prawda? Aż do momentu, gdy ponownie znajdzie Petera.

- Ja, hm, nie mam dużo czasu. Bruce, Steve, Wanda, Vision, Thor, nawet Loki, Scott, kocham was tak bardzo. Nie zapomnijcie o mnie, proszę.

Oczy Petera były poważne, kiedy patrzył na ekran.

- I teraz ty, tato. Wiem, że była to dla Ciebie trudna decyzja.

Tony wpatrywał się w ekran, przestraszony tym, co będzie dalej.

( Nigdy nie obejrzał swojej części do końca. Co jeśli Peter będzie na niego zły, a co jeśli zacząłby krzyczeć? Co gdyby powiedział, że Tony jest złym ojcem.)

- Ale wiem, że to było konieczne. W końcu - zabiłby was wszytskich, prawda? A świat potrzebuje Avengersów bardziej niż Spider-Mana.

Peter ponownie próbował się usmiechnąć. Nie dał rady.

- Ale to w porządku. Nie jestem zły, obiecuję, że nie, po prostu...Chciałbym, żebyśmy znaleźli inny sposób. Nie, żebym cenił swoje życie ponad kogokolwiek innego. - Dodał pośpiesznie, wyglądając, jakny chciał powiedzieć "Nie, nie, nie! Żałuję tylko, że musiałem was wszytskich opuszczać."

Tony spojrzał w oczy Petera, pełne przebaczenia, zanim usłyszał głośne kroki.

Tony sapnął, odwracając się za siebie, zdając sobie sprawę, że nie pochodzą od Bruce'a ani Steve'a ani nikogo innego.

Pochodziły z video.

- Sir, Pan Banner chciałby z panem porozmawiać na górze.

Tony w wahaniem skinął głową, idąc powoli do windy, zasługują jakikolwiek uderzeń lub jęków bólu ze strony Petera.

Nic.

Wszedł do windy, kierując się do Bruce'a.

- Kocham Cię, tato. Może ten film zmienił twoje zdanie. Ale ja - chciałem tylko dać Ci znać. Wiesz, zanim będzie za późno?

Oczy Petera były smutne, gdy video się kończyło.

- Pa, tato. Może niedługo się zobaczymy. Jeśli umrę - to mam nadzieję, że nie zobaczę cię tam na górze jeszcze przez długi czas. Zasługujesz na szczęście.

Peter spojrzał w dół, nie zauważając postaci za nim.

- Bo ja nie.

Drowning In Oxygen [2] TłumaczenieWhere stories live. Discover now