Gabriel spiął się na dźwięk jej słów. Jeśli Calon zrobił krzywdę sanguis, to Ellen jest w niebezpieczeństwie.

- Co jeszcze wiesz?

- Jak już mówiłam, nic nie jest za darmo.

Nachyliła ku niemu twarz. Jej oczy były tak blisko, że zdołał dostrzec nieregularny obręb żółci wokół tęczówek. Poczuł jej oddech na ustach i chciał zrzucić z siebie, ale nie mógł tego zrobić. Nie teraz. Pocałowała go, a on musiał oddać ten pocałunek, chociaż wszystko w nim krzyczało.

Przesunęła się i usiadła na nim okrakiem. Noże zaczęły boleśnie wbijać mu się w brzuch, ale to dobrze. To dobrze, bo ją też zabolało i wkrótce oderwała się od niego.

- Czuję twoją calanhe. To tamta ślicznotka? – zapytała obojętnym tonem.

Gabriel pragnął jak najszybciej stąd wyjść i zmyć z siebie jej dotyk i pocałunek.

- Co jeszcze wiesz? – powtórzył, nie dając się wplątać w jej gierki.

- Cóż, oprócz tego, że krew sanguis jest dla parasitus narkotykiem? Sama narkotyzowałam się w tej zakrwawionej pościeli. – Gabriel siłą woli powstrzymywał się, by jej nie uderzyć. – Dostawałam co jakiś czas maleńką fiolkę od anonimowego darczyńcy w zamian za zatarcie pewnych faktów i nie człapanie jadaczką. Wiesz, mówią, że to dla zdrowia, magii i... - zawiesiła głos – seks po czymś takim jest nieziemski – zachichotała.

Gabriel postanowił to zignorować.

- Mówisz mi zatem, że mag spotykał się tu z różnymi ludźmi. Raz zorganizowałaś mu spotkanie z sanguis, której nigdy więcej nie widziałaś i która najprawdopodobniej nie żyje i w zamian za milczenie co jakiś czas dostajesz krew?

Pokiwała głową.

- W wielkim skrócie tak.

- Dostajesz jeszcze?

- Och, niestety nie. Chyba źródełko się wyczerpało – parsknęła śmiechem.

Gabriel podniósł się z fotela i wsunął do jej dłoni zwitek banknotów za informacje i pokój. Czuł, że dowiedział się wiele jak na jedną noc. Był skołowany i rozdarty. I czuł palącą tęsknotę za Ellen. Chciał ją chronić, bronić przed wszystkim. Zastanawiał się, czy jest tu bezpieczna. Wyszedł więc bez słowa i ruszył biegiem na najwyższe piętro.

Otworzył cicho drzwi i zobaczył, że śpi. Odetchnął z ulgą i wsunął się do wspólnej łaźni. Dokładnie umył całe ciało, szczególnie dużo uwagi poświęcając swojej twarzy. Czuł się zbrukany.

Kiedy wszedł po cichu do pokoju, Ellen już nie spała. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Nie miał na sobie koszuli. Pas z bronią trzymał w ręku, a spodnie trzymały mu się nisko na biodrach. Jej buzia się zarumieniła, a usta rozchyliły. Chciała coś powiedzieć, ale uparcie milczała. On sam nie wiedział, co miał zrobić. Nagle poczuł się zbyt duży dla tego pokoju. Ściany na niego napierały, a już zwłaszcza, kiedy jej oczy tak błagalnie na niego patrzyły.

Rzucił pas na podłogę i znalazł się blisko niej tak szybko, że zadrżała przestraszona. Kiedy poczuł jej brzoskwiniowy zapach i ciepło promieniujące z ciała popchnął ją mocno na łóżko. Zajęczała, kiedy dotknęła swoimi małymi dłońmi jego wilgotnych pleców.

Kiedy ich ciała dopasowały się do siebie, poczuł jak twardnieje od jej miękkości. Wsunął twarz w zagłębienie szyi i obsypał pocałunkami.

Przycisnęła jego głowę jeszcze mocniej i pociągnęła go, zawijając nogi o biodra. Woda z jego włosów kapała na jej obojczyki i w zetknięciu z rozpaloną skórą wywoływała dreszcze.

Tron z kości [18+]Where stories live. Discover now