Rozdział 42 - „Wieża astronomiczna"

Start from the beginning
                                    

Levi wyszedł z pomieszczenia. Wiedział, że już za kilka dni będzie musiał użyć tego okropnego zaklęcia. Będzie musiał zakończyć życie jednego z najpotężniejszych czarodziejów. Czy da radę? Nie może zawieść czarnego Pana. Bał się konsekwencji swojego niepowodzenia. Postanowił podjąć się tego zadania. Z wskazówek, które zostawił mu ojciec musiał znaleźć szafę zniknięć, która miała być w pokoju życzeń. Naprawić ją, by z jej pomocą inni śmierciożercy mogli dostać się do szkoły. Zebrał w sobie resztki energii i poszedł szukać tajemniczego pokoju. Znalazł go szybko, nie było to tak trudne. Wszedł do środka rozglądając się za oczekiwanym znaleziskiem. Zauważył wokół siebie pełno dziwnych i starych przedmiotów. Nic nie pasowało do opisu magicznej szafy. Miał już wracać, gdy ujrzał w oddali coś ogromnego, przykrytego białą płachtą, która była zakurzona. Podszedł do znaleziska i złapał rękami materiał zrzucając go szybkim ruchem na ziemie.

Jego oczom ukazał się stary mebel. Szafa, której tak poszukiwał była wprost na wyciągnięcie ręki. Nie wiedział, jak ma się do tego zabrać, ale wiedział, że musi ją naprawić i nie ma na to wiele czasu. Nie miał nic lepszego do roboty niż wykonywanie zadania Voldemorta. Nie miał z kim rozmawiać. Spędzał te dni samotnie tylko ze swoimi myślami. Czuł się zagubiony, ale w pewnym sensie podobało mu się takie osamotnienie. Nie musiał udawać dobrego humoru lub wstrzymywać jakiś idiotycznych pogawędek. Był sam ze sobą i mu to nie przeszkadzało. Nie rozmyślał nad Katią i Draco, nie chciał sobie nimi zaprzątać myśli.

****

Mijało kilka dni, w tym czasie Levi naprawił szafę zniknięć. Zajęło to trochę czasu i energii, ale po wielu próbach udało się. Był podekscytowany i równocześnie przerażony. Wiedział, iż, gdy zabije dyrektora nie będzie mógł zostać w hogwarcie. Będzie musiał zostawić tu Draco, Katie, Diane, Harrego, Blaise'a... wszystkich na których mu zależało. Czyli to jest to wydarzenie, które sprowadzi go na złą drogę, nie miał odwrotu. Wszystko było już zaplanowane. Cała akcja miała odbyć się jutro. Był spięty i nie wiedział, jak ma się z tym czuć. Nie rozumiał już swoich uczuć. Raz chce za wszelka cenę odejść od Voldemorta po czym chwile później cieszy się z tego kim jest i mu to nie przeszkadza. Czuł, że traci zmysły, lecz nie zrobił z tym faktem nic. Jutro w nocy wszystko miało się wyjaśnić.

Draco martwił się o Leviego. Zauważył, że ten nie rozmawia z nikim i zawsze znika gdzieś, gdzie nie potrafi go znaleźć. Nie widział na jego twarzy uśmiechu od tak dawna, brakowało mu tego widoku i czuł się winny. Zranił go, te udawanie uczuć, po co mu to było? Jak ma teraz naprawić te relacje? Jak ma mu wyznać swoje prawdziwe uczucia? Nie potrafił, nie chciał sam przyznać przed sobą co do niego czuje. Każda sekunda bez niego była jak tortura, jak kara, którą musiał mieć aż do końca swojego życia. Chciał z nim porozmawiać tyle razy. Chciał, ale nie zrobił tego. Jego głupia duma mu na to nie pozwalała. Przez to patrzył tylko, jak Levi się zatraca i niszczy wszelkie kontakty z innymi osobami. Nie zrobił nic, by mu pomóc, nie powiedział nic, by go powstrzymać. Patrzył tylko, jak ten wykonuje swoje zadanie.

****

Katia, jak zwykle siedziała przy stole Ravenclaw w porze obiadowej. Nie chciała jeść, ale zmusiła się do skosztowania kanapki. Jadła w spokoju, gdy obok niej dosiadła się dziewczyna z ciemnymi włosami.

— Cześć, Diana — przełykała kanapkę.

— Nie odzywaj się — nalała sobie pomarańczowego soku.

— O co ci chodzi? — zdziwiło ją zachowanie krukonki.

— Serio nie wiesz? Jak się czujesz z tym, że twój „najlepszy przyjaciel" jak to sama go nazywasz od dawna już z nikim nie rozmawia? — spojrzała z wyższością w jej stronę.

Odrzucona ślizgońska miłość | Ślizgońska  Dylogia IWhere stories live. Discover now