Rozdział Dwunasty: And we set alight

Start from the beginning
                                    

 Nie tylko jego samego zaskoczyła jego długa, chyba najdłuższa w życiu wypowiedź, bo Louis wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczami, prawdopodobnie pierwszy raz zmieszany.

- Czy... czy wynalazcą żarówki nie był Edison?

- Nie – pokręcił głową. – Mówi się jeszcze o Heinrichu Göbel*, który wynalazł ją dwie dekady przed Edisonem. Gdybyś czytał książki, to byś wiedział.

- Wow – mruknął jedynie, nadal w lekkim szoku. – Dużo wiesz.

- Tylko trochę. Nie wystarczająco – westchnął i owinął ramiona wokół kolan, ponieważ nawet przy otwartym oknie bluza Louisa nie wystarczała.

- Żartujesz? Wiesz chyba więcej, niż podręcznik od fizyki. – wyrzucił w końcu papierosa i zamknął okno, za co Harry podziękował mu w duchu. – Czy jest coś, w czym nie jesteś dobry?

- Um... Chyba w sporcie – przyznał, drapiąc się niezręcznie po głowie. – Nie lubię go. Wole książki.

- Oczywiście, że wolisz – Louis znów przewrócił oczami i zszedł z parapetu. Harry przegryzł dolną wargę i również spuścił nogi na podłogę.

- Chyba powinienem już iść... – powiedział cicho, po kilkuminutowej ciszy, podczas której Louis szukał coś na swojej półce. Harry nie zauważył nawet, kiedy ze ścian jego pokoju zniknęły niegrzeczne plakaty, więc uśmiechnął się lekko.

- Już? – spytał nieco zdziwiony Louis, odwracając się z powrotem w jego stronę, a w jednej dłoni trzymał płytę. – Mam coś dla Ciebie.

- Dla mnie? – Harry ściągnął brwi, zdziwiony, ponieważ Louis znów chciał mu coś dać, podczas, gdy on nie miał dla niego nic. – Co takiego?

Chłopak wręczył mu płytę, a Harry niepewnie spojrzał na okładkę.

- Ej, Kiss, znam ich! – uśmiechnął się znów, widząc dobrze znaną mu nazwę zespołu. – Moja mama kiedyś słuchała takiej muzyki, ale niestety nie ma już żadnych płyt. Kiedyś tata miał dużo winyli, ale... – urwał, czując, że rozmowa schodzi na te tematy, co nie powinna. – Dziękuję.

- Nie ma za co, pomyślałem, że Ci się spodoba. To do jutra?

- Tak – skinął głową, znów podnosząc na niego wzrok. I bardzo, może nawet za bardzo chciał go teraz pocałować, ale czy Louis by tego chciał? Starszy chłopak, jak gdyby czytał w jego myślach, a może raczej widział jego spojrzenie, spoglądające tęsknie na usta Louisa, złapał go za kark i pociągnął w dół, sprawiając, że o mało co nie potknął się o własne nogi. Ale odzyskał równowagę, łapiąc się ramion Louisa, kiedy ten złączył ich usta w krótkim, ale czułym pocałunku, a Harry znów poczuł ciepło w dole brzucha. Może nawet jeszcze większe, niż poprzednim razem.

- Cześć – wymamrotał w jego usta, puszczając go, a Harry otworzył szeroko oczy, patrząc na niego w niemym szoku. Louis jedynie uśmiechnął się do niego, a zmarszczki utworzyły się wokół jego oczy, co automatycznie skradło Harry’emu serce.

- Cześć.

***

- Jesteś pewien, że chcesz ćwiczyć w taką pogodę? – spytał niezbyt przekonany Harry, wyglądając przez okno Jeepa, pożyczonego od mamy Louisa. Było kilka minut po jedenastej niedzielnego poranka, kiedy razem z chłopakiem jechali na boisko, tak jak się umawiali, aby poćwiczyć grę Louisa, i może przy okazji nauczyć czegoś Harry’ego. Jednak ten zbytnio się do tego nie palił. – Chyba będzie padać.

Afire Love (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now