Rozdział 2

31.3K 865 273
                                    

Obudziłam się przerażona.

Czułam mocne pulsowanie w głowie i nie mogłam się ruszyć. Poczułam ocieranie się sznura o moją skórę, gdy próbowałam poruszyć moimi nadgarstkami i stopami.

Zniżyłam wzrok i zobaczyłam, że miałam na sobie dużą koszulkę. Już po mnie.

Usłyszałam głośne kroki, które odbijały się echem po ścianie. Dlaczego to mnie musiał spotkać taki los?

Zauważyłam mężczyznę, który postrzelił tego drugiego w alejce.

- Wiesz, nie lubię, kiedy ktoś jest świadkiem morderstwa.

Zaczęłam się trząść.

- Mógłbym przez to wpaść w kłopoty z beznadziejną policją w tym kraju, która jakimś cudem nadal działa. Oczywiście nic by mi się nie stało, ale musiałbym się wiele postarać, a ja tego nie lubię.

Zaczął zbliżać się do mnie. Mój puls przyspieszył. Wydawało mi się, że był on tak głośny, iż nawet on mógł go usłyszeć. Mogłam przysiąc, że moje żebra eksplodują od tego bicia. Mój umysł prawie nie kontaktował, władzę nad nim przejął strach.

Nagle uniósł dłoń i uderzył mnie nią w twarz. Poczułam ogromny ból na policzku. Znów to zrobił, ale na drugim policzku. Tym razem było jeszcze gorzej. Musiał być leworęczny. Moje krzesło przewróciło się i prawie zawyłam z bólu. Kopnął mnie w brzuch i tym razem zaczęłam krzyczeć wniebogłosy.

Z siłą pociągnął za moje włosy i uniósł mnie w górę wraz z krzesłem. Chciałam wrzeszczeć, ale byłam tak poobijana, że nie miałam siły.

- Poczekaj aż King tu się zjawi. Będzie patrzył jak cię torturuję, a potem sam cie zabije.

Pisnęłam. Nie chciałam umierać. Nie teraz. Jeszcze tak wiele przede mną. Nie miałam jeszcze chłopaka. Nie zakochałam się. Nigdy tak naprawdę nie podróżowałam. Błagam! Ja nie chcę umierać.

Do moich uszu dotarł dźwięk kolejnych kroków. Nie! Niech to nie będzie on.

- Masz szczęście. King przybył wcześniej.

Cholera. Zaczęłam płakać.

- Tony, czego chcesz? - Rozbrzmiał szorstki głos.

- Ah, ta dziewczyna jest świadkiem naszego morderstwa i nie mogę tego puścić płazem. Musisz ją zabić.

Zaczęłam płakać głośniej. Nie wiedziałam, co robić. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Widziałam to tylko w filmach albo czytałam o tym w książkach.

- Hmm. Pozwól mi zadać jej kilka pytań. - Zaczął zbliżać się do mnie. To koniec. Już po mnie. Do moich oczu dotarł widok jego butów. Miałam pochyloną głowę i włosy zasłaniały moją twarz.

- Spójrz na mnie - warknął.


Zaczęłam płakać, byłam zbyt przerażona, aby unieść wzrok. Złapał moją brodę i uniósł moją twarz, abym spojrzała na niego. W głowie sapnęłam. To był ten facet z zeszłej nocy. W jego oczach też zauważyłam szok, ale po chwili pojawiła się w nich złość. Odwróciłam głowę przerażona tym, co mógł mi zrobić.

- Kto ci to zrobił? - warknął.

Znów zaczęłam płakać i trząść się. - On - wyszeptałam i skinęłam głową w kierunku faceta, który mnie uderzył.

Przeniósł wzrok na 'Tony'ego' i krzyknął. - Wypierdalaj stąd!

Na twarzy Tony'ego od razu pojawił się strach. Wybiegł z pomieszczenia.

Mężczyzna z zeszłej nocy odwrócił się do mnie, a ja zaskomlałam. Pewnie teraz umrę. Zaczął odwiązywać mnie od krzesła, co mnie mocno zmieszało.

Gdy skończył, oznajmił:

- Wstawaj.

Wolno spełniłam jego polecenie, wiedząc że jeden mój zły ruch i już po mnie. Jednak poczułam zawroty w głowie i mój brzuch bolał mnie po uderzeniu. Upadłam, ale zanim mogłam sięgnąć podłogi, ciepłe ramiona objęły mnie w pasie. Usłyszałam jak mamrotał coś pod nosem, coś w stylu 'zabiję go'.

Uniósł mnie i zabrał z tego miejsca. Jak przez mgłę pamiętałam wyjście na zewnątrz i wsiadanie do auta. Będąc w środku, zemdlałam.


Obudziłam się, gdy jakieś ręce układały mnie do łóżka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mężczyznę, któremu pomogłam. Powinnam zapytać go o jego ranę.

- Wszystko w porządku z twoją raną? - wymamrotałam.

Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym szybko przybrał kamienny wyraz. – Nie sądzę, że jest to pora na rozmawianie o tym. Spójrz na siebie. Ale z raną wszystko dobrze – oznajmił. Potem w jego oczach pojawiła się złość, a ja skuliłam się lekko. – Gdzie cię uderzył?

Otworzyłam usta, aby się odezwać, ale nic się z nich nie wydobyło.

- Odpowiedz mi! - krzyknął, unosząc mnie do siebie, zaciskając dłonie w miejscu, gdzie Tony mnie kopnął.

Krzyknęłam z bólu i uwolniłam się z jego uścisku. Od razu mnie puścił, a ja opadłam na łóżko.

Uniósł moją koszulkę, aby zobaczyć mój brzuch. Moje policzki zaróżowiły się, gdy zobaczyłam, że miałam pod spodem moją koronkową bieliznę. On jednak widocznie skupił się na moich ogromnych, ciemnych sinikach.

Nagle szybko wstał i wyszedł. Wrócił po kilku sekundach z okładem i maścią. Wsmarował ją w moją ranę, na co ja chwilami wzdrygałam się z bólu. Potem położył okład z lodu na moich siniakach.

Zaczęłam być coraz śpiąca i on chyba to zauważył.

- Śpij. Nie martw się, obiecuję, że nic ci się nie stanie. - Zaczął głaskać mnie po włosach, a ja pozwoliłam oddać się do krainy snów.

Nawet nie miałam sił na odpowiedzenie mu.

Tylko jedna myśl pojawiła się w mojej głowie: czy ja mogę mu ufać?

_________________________

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.

Czekam na wasze głosy i komentarze.

Damie Love

Samotny King - PLWhere stories live. Discover now