Rozdział 31

12.6K 368 16
                                    

Czemu mam teraz tyle problemów?!

Spojrzałam na zegarek w pośpiechu. Była 21.

Kurwa.

Okazało się, że szkolenie pracowników jest o wiele cięższe niż myślałam. Każdy miał swój sposób gotowania. Część lubiła zostawiać stek na patelni zbyt długo, a inni surowego. Poważnie, czy to takie trudne trzymać się przepisu? Jeśli jest podane, że ma być medium rare, to ma takie być.

Jak skończyłam wyjaśniać jednemu z kucharzy, czemu proporcje każdego ze składników w sosie mają być takie a nie inne, kucharz przy grillu znowu spalił stek. Ruszyłam biegiem i położyłam patelnie na ogniu, po czym wyłączyłam piec.

– Co ty robisz?!

– Zapomniałem, że go tam położyłem – wymamrotał.

Miałam już dość na dziś. Nie zniosę dziś tego więcej. Chciałam jedynie wrócić do domu i położyć się przy Nicku. Wypuściłam powietrze, wzięłam do ręki patelnię i metalową łyżkę. Sfrustrowana uderzyłam łyżką w patelnię kilka razy, żeby zdobyć uwagę każdego.

– Koniec na dziś! – krzyknęłam, po czym znów odetchnęłam. – Jutro rozwiążemy każdy problem.

Wszyscy zaczęli pakować swoje rzeczy, a osoby od garów sprzątały cały bałagan. Westchnęłam i ruszyłam do mojego biura. Zamknęłam drzwi i wyciągnęłam telefon.

– Nick? – spytałam łagodnie do telefonu.

– Tak, wszystko dobrze? – Brzmiał na zmartwionego.

– Chyba tak. Lokalu jeszcze nie spalili – zaśmiałam się sucho.

– Amelia, mogę znaleźć ci nowych ludzi albo zatrudnić kogoś do szkolenia.

– Wiem. – Wydęłam wargę. – Ale chcę sama w całości stworzyć to miejsce.

– Skoro tego chcesz.

– Nie wiedziałam, że szkolenie ludzi będzie takie trudne. – Westchnęłam.

– Powinnaś zobaczyć, co się dzieje w firmie. Większość pracowników to banda leniwych obiboków.

– Chciałabym zobaczyć, jak zajmujesz się słabymi pracownikami w legalny sposób. – Zachichotałam.

– To wciąż nie jest ładny widok.

– Jutro mają przyjść na kolejne szkolenie. Mam nadzieję, że jutro nie będzie tak źle.

– Mam nadzieję, że jutro wrócisz wcześniej niż dzisiaj. Tęsknię za tobą.

– Ja za tobą też.

– Wyślę po ciebie samochód. Nie powinnaś wracać sama o takiej godzinie, tym bardziej po tym, co się ostatnio stało.

– Okej. Niedługo się zobaczymy.

– Okej. Kocham cię.

– Ja ciebie też – powiedziałam, po czym się rozłączyłam.

Samochód powinien być za 15 minut, dlatego postanowiłam posprzątać w spiżarni, bo na pewno zrobił się tam bałagan.

Jednak jak tylko wyszłam z pomieszczenia, poczułam ucisk na ręce i ktoś przycisnął mi chustę do nosa i ust. Zaczęłam się opierać, przez co oprawca puścił mój łokieć, którym uderzyłam go w krocze. Usłyszałam jęk, a on po chwili lekko się zgiął. Dobrze, że miałam dzisiaj szpilki i wbiłam but w jego stopę, na co znów jęknął z bólu.

Uciekłam od niego w kierunku garnków, kaszląc po drodze. Co to kurna było? Sięgnęłam po dużą patelnię i uderzyłam go, jednak zanim mogłam mocno go zranić, czyjeś ręce mnie złapały.

Wolną ręką chciałam uderzyć go w szczękę, ale złapał ją. Przez to, że poluźnił uścisk, przycisnęłam szpilkę do jego stopy, a kiedy puścił mnie, odwróciłam się, żeby uderzyć go w nos naczyniem. Od razu złapał się za niego. Krew spływała mu po twarzy i jęczał z bólu.

Trochę mi zrobiło się przykro.

Ugh, czemu ja taka jestem?

Po prostu nie znoszę ranić ludzi.

Nick musi to robić za mnie.

Odwróciłam się i zaczęłam biec, ale zderzyłam się z twardym torsem.

Uniosłam wzrok i zobaczyłam kolejnego faceta. Uniosłam patelnię, żeby go uderzyć, ale on wyciągnął broń, co od razu powstrzymało mój ruch. W głowie zapisałam sobie, żeby ukryć tutaj prawdziwą broń.

– W końcu znalazłem cię samą, – zaczął – szef szukał cię od dłuższego czasu.

Milczałam. Za bardzo się bałam, żeby coś powiedzieć.

– Albo pójdziesz grzecznie z nami albo siłą.

Poczułam, że któryś zacisnął rękę na moim ramieniu, więc instynktownie odsunęłam się i walnęłam rękę naczyniem.

– Czyli siłą – oznajmił, unosząc brew.

Cała trójka podeszła do mnie, a ja nie wiedziałam zbytnio, co robić. Wszystko, czego nauczył mnie Ryan, wyleciało mi z głowy i zaczęłam panikować. Zaczęłam wymachiwać patelnią we wszystkie strony, licząc że nie zbliżą się do mnie. Mój ruch jakby działał, dopóki jeden z nich nie wziął innej patelni do ręki i wytrącił mojej.

Potem dwójka facetów złapała mnie, a trzeci uderzył mnie pistoletem w głowę. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami, po czym nastała ciemność.

-*-

Wokół siebie słyszałam głosy i odgłos opon jadących po drodze.

Byłam w samochodzie.

Bolała mnie głowa i nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam nawet otworzyć oczu. Bałam się. Nie wiedziałam, dokąd jadę ani z kim. Miałam nadzieję, że nie umrę zanim Nick mnie nie znajdzie.

Nick.

Wyczułam mój telefon, który, jak się okazało, wciąż miałam w staniku. Nie mam pojęcia, jak on przetrwał, ale byłam wdzięczna za to. Zaczekałam, aż zjadą na stację benzynową, udając że śpię. Drzwi się otworzyły i faceci powiedzieli, że idą kupić coś do jedzenia.

Ostrożnie wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić bez wzbudzania uwagi. Wyłączyłam dźwięki i zadzwoniłam do Nicka.

Przesunęłam telefon, żeby dalej do niego dzwonić, ale tak żeby nie było tego widać. Na szczęście odebrał za pierwszym dzwonkiem i nie rozłączył się. Uspokoiłam się, wiedząc, że mógł mnie przynajmniej namierzyć i słuchać tego, co się dzieje. Usłyszałam, że mężczyźni wracają, więc ukryłam telefon.

Przez całą drogę udawałam, że śpię, a jednocześnie błagałam, żeby Nick mnie szybko znalazł.

Ratuj mnie, Nick.

_________________________________

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.

Czekam na wasze głosy i komentarze.

Damie Love

Samotny King - PLOnde as histórias ganham vida. Descobre agora