Rozdział 1

50.6K 984 177
                                    

– Cześć, nie uwierzysz! Widziałam dzisiaj Kinga! – Usłyszałam donośny szept dziewczyny, która mówiła do swojej przyjaciółki. 

– Naprawdę?! – Jej przyjaciółka odpowiedziała z ekscytacją. 

– Tak! Jaki on jest seksowny. Ma piękne blond włosy i urzekające, zielone oczy. 

Westchnęłam. Nie powinnam podsłuchiwać. Odkąd nasz rząd zawiódł nas, świat został przejęty przez mafię. Tak się składało, że akurat mieszkałam w nowej stolicy kraju, w Nowym Jorku. Wielu ludzi spekulowało nad tym, jak wyglądał przywódca mafii, ale nikt tak naprawdę nie widział go na oczy. To dawało mu aurę tajemniczości. 

Ja osobiście nie byłam na bieżąco z plotkami i wiadomościami na temat mafii. 


Odeszłam od dwóch dziewczyn i ruszyłam do mojej pracy. Mimo tego całego miastowego zgiełku, udawało mi się tutaj odnaleźć ciszę i spokój. Mieszkałam we wschodniej dzielnicy, która kiedyś nazywała się Upper East Side i była zamieszkiwana przez tych najbogatszych, ale teraz żyli oni w zachodniej części miasta, bliżej Central Parku. Moje sąsiedztwo nie było złe, ale za dobre też nie było. To było pierwsze lokum jakie znalazłam w moim budżecie i od razu się w nim zakochałam. Do mojej pracy miałam 30 minut pieszo. Teraz było całkiem cicho i spokojnie, co dawało miasto aurę pustych ulic. I to mi się podobało. 

Wkroczyłam do drapacza chmur i w windzie wcisnęłam 24. piętro. Dotarłam do mojego biurka i zdjęłam mój płaszcz i wtedy moje bujne loki opadły na moje plecy. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam pracę. 

Po długim dniu umawiania i planowania przyjęć, w końcu zakończyłam moją zmianę. Moja praca była całkiem prosta. Ogromna firma marketingowa potrzebowała kogoś do ustalania ważnych spotkań i zgłosiłam się do tego. Nie było tak źle. 

Mój szef poprosił mnie, abym dokończyła planowanie eventu otwarcia nowego kasyna, przez co musiałam zostać po godzinach. Nie sądziłam jednak, że zajmie mi to tak długo. 

Jeśli nie wrócę za chwilę do domu, może mi się coś stać. Mafia zazwyczaj wykonywała swoją brudną robotę nocami, a ja naprawdę nie chciałam zostać w to wkręcona. 

Szybko zabrałam moje rzeczy i ruszyłam do wyjścia. 

Otworzyłam drzwi i poczułam krople deszczu na twarzy. Zajebiście. Dziś zapomniałam wziąć parasolki i nie chciałam wracać do domu w taką ulewę. Sprawdziłam na moim telefonie, że ma przestać padać za jakieś pół godziny, dlatego czekałam. 


Gdy przestało padać, zaczęłam iść do domu. Uniosłam w górę twarz i zobaczyłam czarne niebo. Miałam ogromną nadzieję, że nic złego się nie stanie. 

Im dłużej szłam, tym bardziej się denerwowałam. Puste, ciche ulice jeszcze bardziej potęgowały mój strach. Mimowolnie stukot moich szpilek na chodniku przyspieszył. Im szybciej dotrę do domu, tym szybciej będę bezpieczna. 

Gdy już byłam prawie przy moim bloku, usłyszałam jęk. O nie. 

Usłyszałam go po raz kolejny. Tym razem wyraźniej wiedziałam, skąd on pochodził. Wolno przeszłam do ciemnej alejki. Co ja wyprawiam? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. 

Wtedy zauważyłam mężczyznę siedzącego na ziemi, plecy miał oparte o ścianę budynku. Wyglądał na zranionego. Szybko podbiegłam do niego i jego wzrok uniósł się na mnie. 

– Uciekaj stąd – ostrzegł. Miał ciemne włosy i lekko szarawe oczy. Nie chciałam tego przyznawać, ale był całkiem przystojny. 

Zignorowałam go. Zauważyłam, że trzymał dłoń przyciśniętą do brzucha, a na jego palcach widniała krew. 

– Musisz jechać do szpitala – oznajmiłam zmartwiona. 

– Nie 

– Twój stan jest poważny. Możesz umrzeć. – Co z niego za szaleniec. On chce umrzeć?

– Nie. Nie jadę do żadnego szpitala. 

– Dobrze, ale pozwól sobie pomóc. 

Rozsunęłam torebkę i wyjęłam z niej moją apteczkę. Zawsze nosiłam ją ze sobą w razie gdyby doszło do takiej sytuacji jak teraz, albo gdyby jakieś zwierzę było zranione bądź ja. Mężczyzna przez cały czas przyglądał mi się zmieszany. 

Rozpięłam jego koszulę i odsunęłam jego dłoń z rany. 

– To może zaboleć – ostrzegłam, gdy wytarłam jego ranę na brzuchu wacikiem nasączonym wodą utlenioną.

Nawet nie drgnął, tak jakby to go wcale nie bolało. Nakleiłam na ranę duży plaster. 

– Na pewno nie chcesz jechać do szpitala? – Znów zapytałam. On tylko wpatrywał się we mnie. Robił to przez dłuższą chwilę, a patrzyłam na niego zmieszana. Po dłuższej chwili odwróciłam wzrok i wstałam. Naprawdę musiałam wracać do domu. 

– Nie potrzebuję pomocy lekarza. Powinnaś już iść. Tu nie jest bezpiecznie. – W końcu odpowiedział. 

Potaknęłam. Wybór należał do niego. Zaczęłam odchodzić, on wstał i zaczął iść za mną. 

Po skręceniu w główną ulicę, nie słyszałam żadnych kroków za sobą. Pewnie skręcił w innym kierunku. W końcu dotarłam do mojego bloku i w windzie wcisnęłam 18. piętro. 


***


Przez mojego szefa znowu musiałam zostać dłużej w pracy. Czy on nie zdawał sobie sprawy, że o tej porze już dawno powinnam być w domu? Westchnęłam, zdając sobie sprawy, że moje myśli są bezcelowe. 

Opuściłam budynek, na szczęście nie padało. W połowie drogi do mojego mieszkania stało się coś, czego najbardziej się obawiałam. 

Wszystko działo się tak szybko, że nie mogłam tego zarejestrować dopóki jacyś mężczyźni nie zaczęli za mną biec. 

Spojrzałam w ciemną alejkę i zobaczyłam mężczyznę do którego była wymierzana broń przez innego faceta. Potem do moich uszu dostał się odgłos strzału. Mężczyźni, którzy zostali przy życiu, spojrzeli w moją stronę. Zaczęłam biec. 

Niestety nie miałam kondycji i złapali mnie. Zanim mogłam zareagować, mężczyzna przytrzymujący mnie uderzył czymś metalowym w moją głowę. Zaczęłam powoli tracić przytomność. 

_________________________________

Witam was serdecznie na moim nowym tłumaczeniu. Jest to kolejne tłumaczenie z wątkiem mafijnym. 

Mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się podobał. 

Czekam na wasze głosy i opinie. 

Damie Love 

Samotny King - PLWhere stories live. Discover now