Rozdział 5

13.7K 826 53
                                    

Dokładnie o siódmej piętnaście rano rozległ się przeraźliwie głośny dźwięk budzika stojącego na szafce nocnej tuż przy moim łóżku. Wyłączyłam natarczywe pikanie zegarka, po czym przeciągnęłam się i przetarłam zmęczone oczy. Niestety niedane było mi się wyspać, gdyż aż do trzeciej przekręcałam się z boku na bok a w mojej głowie nie było nic poza wydarzeniami z zeszłego dnia. Czy to wszystko co tam się stało, to aby na pewno był tylko przypadek?

Zbiegłam pospiesznie po schodach, w międzyczasie przywitałam się z siedzącymi i spożywającymi swoje śniadanie w kuchni rodzicami. Złapałam leżące w okrągłej misce czerwone jabłko i schowałam je do swojej torby, która spoczywała na moim ramieniu. Założyłam na nogi buty, poprawiłam włosy w lusterku i wyszłam na zewnątrz. Na podjeździe zobaczyłam znajomy samochód należący do mojej przyjaciółki. Wciąż bałam się jeździć do szkoły sama, dlatego poprosiłam Natalie, by odbierała mnie rano, przynajmniej do końca tego miesiąca, do którego zostały jeszcze dwa tygodnie. Przywitałam się z dziewczyną, po czym ruszyłyśmy w kierunku naszego liceum. Oczywiście nie mogło zabraknąć towarzyszącego nam czarnego mercedesa, który tym razem, o dziwo jechał przed nami. Chciałam dowiedzieć się kto jest właścicielem tego auta, ponieważ powoli zaczynało mnie ono przerażać. Czułam się śledzona i obserwowana dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wiedziałam, że prawdopodobnie jest to ktoś z naszej szkoły, ponieważ samochód ten zawsze stał zaparkowany w tym samym miejscu na szkolnym parkingu. Nigdy nie widziałam osób wsiadających czy wysiadających z niego.

Dotarłyśmy pod budynek, wyszłyśmy na zewnątrz i udałyśmy do środka. Zostawiłyśmy rzeczy w naszych szafkach i udałyśmy się na lekcje. Pierwszy miałyśmy francuski, na którym nudziłam się naprawdę bardzo. Następnie chemia, później fizyka. W końcu nadeszła długo wyczekiwana przerwa na lunch. Zbiegłyśmy po schodach kierując się na szkolną stołówkę. Dziś kucharki serwowały coś w rodzaju zapiekanki, choć jak dla mnie wyglądało to jak jedzenie dla psa, wyjęte bezpośrednio z puszki i wrzucone na nasze plastikowe talerze. Z obrzydzeniem na ustach, udałyśmy do stolika znajdującego się w rogu, gdzie zawsze miałyśmy w zwyczaju siadać. Wolałyśmy raczej trzymać się na uboczu i nie zadawać się popularnymi osobami, które zajmowały miejsca na środku pomieszczenia.

Rozsiadłyśmy się wygodnie i zaczęłyśmy jeść. Po spróbowaniu jednego kęsa, zrobiło mi się niedobrze więc odsunęłam talerz z dala od siebie. Cieszyłam się, że zdążyłam wziąć ze sobą jabłko, bo inaczej umierałabym z głodu. Nagle poczułam, że Natalie mocno dźga mnie łokciem w brzuch.

- Oni tu idą. - szepnęła mi do ucha.

- Co? Kto tu... - zaczęłam rozglądać się zdezorientowana zachowaniem przyjaciółki i wtedy dostrzegłam dwóch chłopaków stojących nade mną, dlatego przerwałam zadawanie pytań.

- Cześć, Emi. - Luke posłał mi szczery uśmiech, machając do mnie prawą ręką.

Znów nazwał mnie Emi, cholera. Spojrzałam na Nat, która była najwyraźniej nieco zaskoczona całą tą sytuacją. Niestety nie powiedziałam jej o tym, że zeszłego wieczora spotkałam Luke'a, który to ocalił mnie przed pędzącym prosto na mnie samochodem. Lepiej niech nie wie, tak będzie lepiej dla wszystkich.

- Hej - odparłam, gdy blondyn wraz ze swoim stojącym obok niego przyjacielem zajęli miejsca naprzeciwko nas. Po chwili ciemnowłosy zakaszlał, dając jakiś sygnał Luke'owi.

- Ach, no tak - powiedział. - To jest Calum - wskazał ręką na siedzącego obok niego bruneta.

- Cześć - chłopak rzekł nieśmiało.

- Jestem Emilie - podałam mu dłoń, którą on od razu uścisnął.

- Natalie - przyjaciółka zrobiła ten sam gest, podając również rękę Luke'owi, gdyż w przeciwieństwie do mnie, nie miała jeszcze okazji osobiście zamienić z nim chociażby jednego słowa.

FAKE » Luke Hemmings (zawieszone)Where stories live. Discover now