🌹ROZDZIAŁ 47🌹

9.5K 741 395
                                    

Perspektywa: Nathan

Dylan powiadomił mnie telefonicznie o tym, że połączył się z Thomasem oraz że lepiej było by złączyć nasze stada w jedno, na co przystałem, bo już wcześniej postanowiłem, że jak oznaczy omegę, pójdę na współpracę z Parkerem.

Ubrałem na siebie ciemną koszulę i przeczesałem włosy, aby ułożyły się w nieładzie. Następnie zszedłem na dół.

- Co tu się znowu dzieje? - zirytowałem się, gdy zobaczyłem jak Kendall leży na podłodze i śmieje głośno, a nad nim stoi wkurzony Joe - Znowu kogoś naćpałeś? - spytałem ze złością.

- No właśnie nie i nie wiem o co mu do cholery chodzi! Łazi za mną i rechocze, chuj wie z czego! - odpowiedział wściekły alfa.

- Słuchajcie, idę właśnie do Parkera. Chciałbym abyście zachowywali się normalnie, bo...- urwałem, zauważając karteczkę samoprzylepną na plecach Joe'go.

Napis na niej głosił, że Joe jest niebezpiecznym gwałcicielem z Czarnobyla i żeby trzymać się od niego z daleka. Wątpiłem, że to Kendall i spojrzałem na Scott'a, siedzącego grzecznie z Cody'm na kanapie i pijącego kawę. Podśmiewywał się pod nosem. To jego sprawka. Jestem pewien.

Westchnąłem i zerwałem karteczkę z pleców alfy tak, aby nie zauważył.

- Więc jak mówiłem, zaproszę do nas stado Parkera i macie się zachowywać odpowiedzialnie, a nie wygłupiać. - skarciłem.

- Tommy przyjdzie! - ucieszyła się Moja kruszynka.

- A mogę przyprowadzić dziś swoją dziewczynę? - zapytał Kendall, wstając z podłogi.

- Dziewczynę? - zdziwiłem się - Od kiedy ty masz dziewczynę? - byłem w szoku.

- Mnie ciekawi jak to się stało, że w ogóle ktokolwiek go chce. - skomentował Joe.

- Odezwał się ten, co wokół niego skacze wianek wielbicieli. - burknął z sarkazmem Scott.

- Odezwał się ten, co ogląda porno, bo nikt go nie chce przelecieć. - odgryzł się.

- Odezwał się ten, co handluje koką, bo nie nadaje się do normalnej pracy! - wybuchł omega.

- Odezwał się ten, co zaraz dostanie srogi wpierdol od Swojej alfy! - wysyczał.

- A tylko spróbuj, a obudzisz się jutro bez głowy! - zagroził Scott.

- STOP! ZAMKNĄĆ SIĘ DO CHOLERY! - wkurzyłem się - Czy wy nie możecie się w końcu pogodzić? Jesteście połączeni. Trudno, stało się. Nauczcie się żyć wspólnie! - nakazałem.

- Z nim żyć się nie da. - prychnął Scott.

- A z tobą to się da, tak? - odburknął Joe.

Zacisnąłem dłonie w pięści. Ta dwójka w ogóle się mnie nie słucha! A powinna, bo jestem przywódcą!

- Nathan, spokojnie. - Cody wstał z kanapy, podszedł i złapał mnie za rękę.

Kiedy spojrzałem w jego piękne, fiołkowe oczy, cała złość zniknęła. Omega działał na mnie jak melisa. Przy nim w jakiś sposób moje całe ciało oblewa błogi spokój.

- Wykrzyczą się, a potem i tak usną w swoich ramionach jak wczoraj wieczorem. - zapewnił.

- Przysnęło mi się tylko na chwilę! A że moja wyobraźnia pomyliła tego debila z poduszką, to już nie moja wina! - bronił się Scott.

- A poduszkę też zawsze tak macasz podczas snu? - dogryzł mu Joe.

- Wcale cię nie macałem! - wykrzyczał, czerwieniejąc na twarzy.

Born To Be Yours A/B/O (Dylmas,Nady,Briam,Theke)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora