23

476 48 4
                                    

Dziewczyna zatrzymała się przed drzwiami. 

-Co... Co ty powiedziałeś?

-Nie mów, że nie słyszałaś, bo nie powtórzę. 

Rey powoli odwróciła się przełykając ślinę. Zebrała w sobie odwagę.

-Nie, Ren. Jesteśmy... Z dwóch różnych światów. To nie mogłoby mieć miejsca. Jesteśmy tylko znajomymi, tak?

-Ale... Pocałowałaś mnie! Cztery razy! A ta noc nad morzem?! Nie mów że nic nie czułaś! - Kylo był zbity z tropu.

-Może... Może i poczułam, ale zrozumiałam, że to nie ma sensu, przykro mi.

Szybkim krokiem opuściła biuro i weszła do samochodu. Zajęła miejsce z tyłu między dwoma ochroniarzami. Za chwilę do środka wsiadł Ren. Kierowca wyjechał z umiarkowaną prędkością.

W radiu rozbrzmiała piosenka "Say something". Dziewczyna spojrzała na swoje kolana. Może źle zrobiła? Może nie powinna tak spławiać Kylo? I co najważniejsze, jak teraz powie mu, że też go kocha?

W milczeniu dojechali przed największą bazę jaką Rey widziała. Była porządnie strzeżona. Wjeżdżali chyba przez 5 bram z identyfikatorami. 

W budynku szła ramię w ramię z Kylo, otoczeni wianuszkiem ochroniarzy. Została poprowadzona do pokoju, gdzie odstawiła odzież wierzchnią, zaś następnie przed ogromne drzwi, również potężnie strzeżone. Ochroniarze zatrzymali się opodal.

-Zostajecie. Wchodzę tylko ja i dziewczyna - oznajmił Kylo wyblakłym głosem.

Drzwi otworzyły się na pół oścież, a wtedy oboje weszli. W pomieszczeniu panowała ciemność, a gdy zamknięto drzwi, było jeszcze ciemniej.

Ściany były pokryte krwistą czerwienią. W ogóle nie było okien. Na samym środku królowało coś w rodzaju tronu. Siedziała na nim postać w złotym garniturze. Twarz była zasłonięta ciemnością, a ręce oparte na podłokietnikach - całe blade z długimi paznokciami.

-Witaj, wodzu. Przyprowadziłem dziewczynę. 

Kylo poprowadził ją na podest. Uklęknął i pochylił głowę. Rey nie miała zamiaru tego po nim powtarzać, nawet jeśli by ją o to poprosili.

-Witam, Kylo Renie - odezwał się tajemniczy, głęboki głos. - Witam również ciebie, Rey Kenobi.

Przejechała dłonią po swoich włosach.

-Dzień dobry, Najwyższy Wodzu Snoke - odpowiedziała bez cienia wstydu lub pokory.

Najwyższy wódz parsknął pod nosem.

-Widzę, że jesteś dość odważna... Gratuluję, Kylo. Znalazłeś dobrą pracownicę... No dobrze, więc powiedz mi, wiesz jak twoi rodzice przysłużyli się dla dobra naszej korporacji.

Kenobi zacisnęła zęby.

-Nie przysłużyli się, Najwyższy Wodzu. To ty upozorowałeś ich śmierć, jednocześnie zabierając im cały ich dobytek.

Mężczyzna znowu się zaśmiał

-Możesz ją już zabrać, Kylo Renie. Nie potrzebuję jej w tym momencie.

Kylo wstał i skłonił się.

-Tak jest, Najwyższy Wodzu.

Zacisnął rękę na ramieniu dziewczyny wyprowadzając ją z sali. Zostali eskortowani do samochodu, gdzie w milczeniu dotarli pod nowy blok Rey. Pewnie ludzie z jej biura wszystko wyśpiewali. 

Dziewiętnastolatka opuściła samochód bez pożegnania. W domu przebrała się w luźny strój i przygotowała sobie obiad. Musiała odpocząć po pracy.

Natomiast Ren został odwieziony do swojej głównej kwatery. Od razu zerwał z siebie marynarkę i koszulę. Wciągnął swoje bezpalcowe rękawiczki do łokcie i wpuścił sobie ostrego rock'n'rolla. Zaczął bić w swój worek treningowy. Był okropnie wściekły. Na Rey. Na Snoke'a, na swoją matkę, swojego wuja i cały świat.

Dlaczego Kenobi go nie chciała? Przecież miał wszystko. Przystojny wygląd, pieniądze, władze. Co jej nie wystarczyło?

Przestał się wściekać. Teraz zrozumiał. Za dużo błędów popełnił. Pobił ją i jej najlepszego przyjaciela, porwał ją, zabił swojego ojca, spał z głupimi dziewczynami dla przyjemności, był właścicielem najgorszej i najpotężniejszej korporacji. O wiele za dużo do naprawienia.

Był też od niej starszy.

Znowu zaczął bić w worek.

-CZEMU. ONA. MNIE. NIE. CHCE!

Przy każdym słowie zadawał najsilniejszy cios na jaki było go stać. W tym samym momencie do środka weszła jego nowa sekretarka. Zawsze ubierała się w opinające ubrania. Czasami ''przez przypadek'' coś jej spadło i podnosiła to akurat przed Renem lub gdy siedział przed biurkiem, musiała akurat pochylić się nad nim, żeby na przykład odebrać telefon. Oczywiście Kylo nie przyjmował jej nędznych sztuczek i starał się jej nie pomagać gdy tego potrzebowała.

-Przepraszam... - powiedziała pociągającym głosem. -Przyniosłam dla ciebie kawę.

Kołysząc biodrami podeszła do niego z lekko rozchylonymi ustami i podała mu kubek nie spuszczając z niego wzroku.

-Dla ciebie ''pan''. Nie przeszliśmy na ty.

-Jeszcze nie, ale może wkrótce...

Położyła palec na jego szyi i zaczęła jechać nim coraz niżej i niżej...

Ren zadrżał.

-Potrzebuje pan trochę przyjemności i odprężenia, prawda?...

Docierała już do jego paska, ale powstrzymał ją silny uścisk bladej dłoni na jej palcu.

-Nie. Bardzo się mylisz. Może i potrzebuję przyjemności, ale na pewno nie od ciebie.

Wykręcił jej palec, na co głośno pisnęła.

-Łączy nasz relacja szef-pracownica, a nie kochanka-kochanek, mamy się rozumieć?! Jeszcze jeden taki wybryk i wylatujesz na zbity pysk. Zabieraj swoją kawę i spierdalaj stąd, najlepiej do lekarza. I to nie do tego od wykręconych palców.

Puścił ją i odwrócił się. Dziewczyna wybiegła z jego gabinetu przerażona.

On sam zaś otarł oczy. Jeszcze kilka miesięcy temu by jej uległ, ale teraz...

Be with me | Reylo AUWhere stories live. Discover now