16

546 48 8
                                    

Puściła go.

-A teraz proszę, żebyś wyszedł. Muszę ochłonąć i przyzwyczaić się do tego, że sypiasz z innymi kobietami - powiedziała spokojnie.

-Nie musisz się przyzwyczajać, bo nie będę tak już robił. - Westchnął. -Musisz wracać do pracy.

-Wrócę, nie musisz się martwić.

-To, do zobaczenia.

Uścisnęli dłonie, a Kylo opuścił jej dom. Rey zamknęła za nim drzwi i odstawiła radio na stolik. Zerknęła do swojego portfela. Pieniędzy było coraz mniej. Postanowiła wrócić do pracy i nie próżnować. Założyła kurtkę, buty, czapkę i wyszła z domu zamykając drzwi na klucz. Zeszła do garażu. Wsiadła na rower. Pojechała do bazy. Zaparkowała i zeszła z roweru. Weszła do środka. Podeszła do windy. Wjechała na piętro Kylo. Ruszyła w stronę jego gabinetu i zapukała.

-Proszę! - rozległ się jego głos.

Dziewczyna weszła do biura.

-Przyszłam do pracy.

Ren siedział przy biurku. Uśmiechnął się lekko.

-No dobra. Poczekaj.

Wziął komunikator.

-Donieść mi tu jeszcze jedno krzesło. Natychmiast - wycedził.

Nie minęła minuta, gdy do środka wszedł szturmowiec. Blondyn, średniego wzrostu. Postawił krzesło przy biurku Rena, zasalutował i wyszedł.

-Usiądź.

Kenobi zajęła miejsce obok Kylo.

-Od 14, do 27 grudnia wyjeżdżam na pewne szkolenia razem z Naczelnym Wodzem. Dzień przed naszym wyjazdem, będzie chciał cię poznać. 

Szatynka kiwnęła głową.

-Dobrze.

-Proszę, abyś zorganizowała mi ten wyjazd. Cały. Wiem, że jest ostatni dzień września, ale wolałbym mieć wszystko zaplanowane.

-Rozumiem. Mam to zrobić teraz?

-Tak. - Mężczyzna znowu wziął komunikator. -Donieść mi nowy, nieużywany laptop. Rozpakowany.

Po chwili, ten sam blondyn wszedł do pokoju z drogim laptopem i postawił go przed Rey. Zasalutował, a następnie wyszedł.

-Od dzisiaj to twój laptop. Ty na nim rządzisz, ale nie zapomnij, że to komputer służbowy.

Otworzyła klapkę. Wcisnęła guzik, a laptop szybko się uruchomił. Włączyła internet.

-Gdzie wyjeżdżacie dokładnie?

-Afganistan, stolica, Kabul - powiedział.

Rey wpisała najbardziej zaufane strony. 

-Zamówić bilety tylko dla ciebie, czy dla Snoke'a też?

-Dla Snoke'a też.

Dziewczyna przygryzła wargę. Rozpoczęła transakcję.

-Jak zapłacić?

Kylo się zaśmiał.

-Wiedziałem, że nie masz doświadczenia w tym zawodzie.

Przesunął laptop w swoją stronę. Wpisał numer konta bankowego First Orderu. Kenobi wyjęła telefon i zapisała go sobie na przyszłość. Odebrała od niego laptop i dokończyła kupno, zaś Ren wrócił do podpisywania dokumentów.

Następnie, zabrała się do szukania hotelu. Znalazła najlepszy w mieście, więc od razu zamówiła dwa najdroższe pokoje korzystając z konta korporacji.

-Zamówiłam bilety na samolot. Wylatujecie o ósmej z lotniska w naszym mieście. Hotel też jest zamówiony. Coś jeszcze?

-Transport. Najlepiej jakiś samochód.

Znalazła na afganistańskiej stronie drogi, szybki samochód do wynajęcia na czas dowolny. Skorzystała z usług owej stronki.

-Gotowe.

-Dziękuję. Mogłabyś odebrać kawę z pokoju numer jeden na parterze? - zapytał Kylo nie podnosząc wzroku z papierów.

-Jasne - odparła Rey wstając z miejsca. 

Wyszła z pokoju Kylo zamykając za sobą drzwi. Przeszła przez korytarz i wsiadła do windy. Wcisnęła guzik, a następnie zjechała na dół. Z łatwością znalazła pokój numer jeden. W środku, na stoliku, stały dwie parujące cappuccino. Złapała oba czarne kubki za uszka i wróciła do gabinetu Rena. Postawiła obie kawy na wolnym miejscu na biurku.

-Dziękuję - wymamrotał mężczyzna podnosząc wzrok znad papierów i sięgając po kawę.-Druga jest dla ciebie, jakbyś się nie domyśliła. - Parsknął.

Rey usiadła z powrotem na swoje miejsce. Sięgnęła po kawę wpatrując się w piankę. Wciągnęła nosem jej aromatyczny zapach i wtedy się napiła.

-Słuchaj, Rey... - zaczął Kylo popijając kawy. -Za sześć dni, obchodzimy siedem lat istnienia naszej korporacji, dlatego chciałbym zaprosić się na bal z tej okazji. Dokładnie za sześć dni, piątego października o dziewiętnastej. W tym budynku, w największej sali, która mieści się w piwnicy. Będziesz?

Kenobi zamyśliła się. Wzięła kilka łyków napoju. Zastanawiała się.

-W sumie... Mogę przyjść.

-Dobrze - odparł Ren odstawiając kubek z powrotem na biurko. 

Wrócił do podpisywania.

-Co mam teraz zrobić?

-Pracę masz do dziewiętnastej, a jest piętnasta. - Zerknął na zegarek. -Wypisz zaproszenia na bal, tyle ile zdołasz i dopóki nie zacznie boleć cię ręka.

Wziął z biurka ogromny stos kopert i zaproszeń. Na wierzchu leżała lista gości.

-Większość osób przyjdzie, oprócz patroli.

Dziewczyna wzięła długą listę gości. Zabrała się za wpisywanie imion i nazwisk na kopertach i kartkach. Szło jej dość sprawnie. W połowie listy, rozbolała ją prawa ręka, więc zaczęła pisać lewą. Oczywiście, przez to że była praworęczna, jej pismo wyglądało brzydziej, ale było w miarę czytelne. Za oknem się już ściemniało. Dochodziła dziewiętnasta.

-Koniec twojej pracy - powiedział Kylo.

Rey odkładała ostatnie zaproszenie. Podniosła się i podeszła do wieszaka. Założyła kurtkę i czapkę.

-Do widzenia. - Uśmiechnęła się do Kylo.

-Do zobaczenia. - Odwzajemnił jej uśmiech.

Szatynka bezpiecznie wróciła do domu na rowerze i położyła się spać. Była zadowolona z tego dnia.

Be with me | Reylo AUWhere stories live. Discover now