13| And his hands so cold they shake

1.8K 194 11
                                    

Uchyliłam portret i właściwie nie zdążyłam nic zrobić, bo wściekły Malfoy wparował do środka rozglądając się na wszystkie strony.
- Czego tutaj szukasz, Lucjuszu? - spytałam.
- Zgubiłeś drogę do lochów czy wpadłeś tak po prostu? - Anna wstała z kanapy patrząc na chłopaka z rozdrażnieniem.
- Gdzie ona jest?! - krzyknął chłopak.
- O kim mówisz? - odchrząknęłam.
- Nie twój interes, szlamo!
- Hej, może trochę spokojniej? - Dorcas zmrużyła oczy - Najpierw wyżywałeś się
na Grubej Damie, a teraz zachowujesz się prostacko.
- Przestańcie do mnie mówić! - Ślizgon wydawał się być na skraju wytrzymałości - Nie wyjdę stąd dopóki jej nie znajdę!
- Ale kogo?! - wściekła Anna podeszła do niego - Oświeć nas.
Malfoy wyminął ją i pobiegł w stronę schodów prowadzących do męskich dormitoriów.
- Gdzie ty się wybierasz?! - wrzasnęłam za nim - Nie wolno ci tam wchodzić, Malfoy!
Rzuciłyśmy się za nim po schodach. W końcu Lucjusz zatrzymał się przed drzwiami huncwotów i pchnął je mocno.
- To się nazywa włamanie, Malfoy - powiedziała Anna wyciągając różdżkę - Gdyby byli tu Huncwoci to wypadłbyś przez to okno, ale ja po prostu wyrzucę się stąd tak jak tu wszedłeś.
Różdżka Anny wypadła z jej dłoni i poleciała do tyłu. Odwróciłyśmy się wszystkie jednocześnie patrząc na Aurelię, która z lekceważącym wyrazem twarzy opierała się i framugę. W dłoni obracała różdżkę Anny.
- Pośpiesz się, Lucjuszu - powiedziała znudzona - Nie mam tyle czasu.
- Ty zdradziecka świnio! - warknęła Dorcas, a Aurelia skrzywiła się słysząc to - Wiedziałam, że nie ma w tobie ani trochę dobroci, ale nie sądziłam, że zrobisz coś takiego!
- Meadowes, ucisz się albo zrobię to za ciebie - warknął Malfoy przeszukując kolejne szafki.
- Dosyć tego - powiedziałam podchodząc i łapiąc go za kołnierz - Natychmiast stąd wyjdź. Nie chcesz spotkać huncwotów, gdy dowiedzą się, że przeszukujesz ich dormitorium.
- Bo co mu zrobią? Głupi kawał? Oni tylko zgrywają takich odważnych, a tak naprawdę to tylko głupia banda błaznów - powiedziała Aurelia uśmiechając się szyderczo.
W następnej sekundzie poleciała na ziemię uderzając mocno o podłogę.
- Tej bandy błaznów to ci nie wybaczę, wredna wiedźmo - mruknął Syriusz przechodząc nad nieprzytomną dziewczyną.
- Jesteś pewny, że jej nie zabiłeś? - spytał Peter wchodząc za nim do dormitorium - Dosyć mocno uderzyła o podłogę.
- Jeśli nawet tak, to nie będę miał wyrzutów sumienia.
- I prawidłowo - powiedział James wpatrując się ze zmrużonymi oczami w Lucjusza, który nagle stracił zainteresowanie szafkami.
- Podaj nam jeden sensowny powód dlaczego właśnie tutaj cię spotykamy, Malfoy - Remus wyciągnął z ręki Aurelii różdżkę Anny i rzucił ją do właścicielki.
- Cóż, Lucjusz szuka tajemniczej "jej", ale nie chce nam zdradzić kim ona jest - powiedziała Dorcas.
Na twarzy Petera pojawiło się najpierw zdziwienie, a później złość.
- Naprawdę dopiero teraz zauważyłeś, że zniknęła?!
- Miałem rację, gdy pomyślałem, że na pewno to wy za tym stoicie!
- Powie mi ktoś o co chodzi? - spytała Anna marszcząc brwi.
Peter zagwizdał cicho, a z uchylonej szafy wypadła mała, ruda małpka. Dokładnie ta sama, którą od kilku tygodni ukrywał w swoim dormitorium. Ta, którą przywieźli tu Malfoy i Snape chcąc przyrządzić jakiś nielegalny eliksir, a którą on uratował.
- Jeśli myślisz, że oddam ci Futrzaka, to się grubo mylisz - warknął chłopak, gdy małpka wspięła się na jego ramię - Po pierwsze już ją udomowiłem, a po drugie nie pozwolę ci jej zabić dla eliksiru służącego do niewiadomo czego!
- Skąd o tym wiesz? - warknął Lucjusz.
- Powinniście trochę bardziej się kryć ze swoimi zakazanymi planami, naprawdę.
- Malfoy, co robiłeś przez te prawie trzy tygodnie od kiedy zamknęliście te małpkę w łazience, że nie zauważyłeś, że jej nie ma? - spytał James patrząc na niego z niedowierzeniem - Może pożyczę ci moje okulary, bo widzę, że nie tylko ja mam kłopoty ze wzrokiem.
- Zostawiliśmy ją w tej łazience, żeby umarła z głodu, bo Severus nie chciał jej zabijać w inny sposób. Wczoraj wszedłem do łazienki, bo byłem pewny, że już dawno nie żyje, a tam pudełka nie było! Oczywiście wiedziałem, że to wy! Zgraja pajaców!
- Zaraz, zaraz. Smark bał się zabić małą małpkę? Tego się nie spodziewałem. Kontynuuj.
Malfoy wykrzywił twarz w grymasie złości.
- Oddajcie mi ją albo obiecuję, że pożałujecie!
- Słyszeliście to chłopcy? Zaczyna robić się coraz groźniej - zaśmiał się Syriusz.
- Przepraszam, ale my też tu jesteśmy, Black - rzuciła zdenerwowana Anna.
- Wiem, Carter. To męska robota, więc możecie już iść.
- Chyba śnisz! Zaraz wyrzucę stąd ciebie razem z nim!
- To moje własne dormitorium!
- Świetnie, ale ja tu byłam pierwsza!
Syriusz przewrócił oczami i wyciągnął swoją różdżkę, po czym skierował ją w stronę Lucjusza.
Pozostali Huncwoci zrobili to samo.
- Ostatnie życzenie zanim wylecisz przez okno? Nie no, żartowałem - dodał widząc przerażoną minę chłopaka - McGonagall zabroniła nam wyrzucać jakiekolwiek rzeczy przez okno. Nie chcę, żeby znowu tak bardzo się wkurzyła.
- A ja nie chcę miesięcznego szlabanu w bibliotece tak jak wtedy - mruknął James.
- Dyrektor się o tym dowie! - krzyknął jedynie Malfoy, zanim wzleciał w powietrze i przeleciał szybko przez drzwi, a następnie pokój wspólny.
Black, niby to przypadkiem skierował go raz za bardzo w bok, tak że przywalił dodatkowo w ścianę.
Zbiegliśmy wszyscy na dół ignorując zdziwione spojrzenia pozostałych Gryfonów.
- Dzięki, że wpadłeś Lucjuszu! Pozdrów moją świrniętą rodzinkę i Smarka!
Remus otworzył portret, a Malfoy wyleciał przez dziurę głośno przeklinając nas wszystkich.
W pokoju wspólnym zapanowała cisza, po czym wszyscy zgromadzeni zaczęli klaskać.
- Czy ta małpa jest prawdziwa? - spytał jakiś pierwszoroczny patrząc na Futrzaka.
- Pewnie. Chcesz pogłaskać? Tylko ani słowa McGonagall. Mój kumpel jest prefektem i może dawać szlabany - odpowiedział Peter.
- No ładnie. Tyle mnie nie było i takie rzeczy się dzieją - Marlena siedziała na kanapie patrząc się na nas z rozbawieniem.
Uśmiechnęłam się i mocno ją uścisnęłam. To był pierwszy raz od tygodnia, gdy widziałam ją w innym miejscu niż nasze dormitorium.
- Hej, już spokojnie. Udusisz mnie, Lily.
Dorcas i Anna dołączyły się do uścisku, a Marlena zaczęła chichotać.
- Serio. Miażdżycie mi żebra.
Odsunęłyśmy się wszystkie, a ja poklepałam Marlenę po ramieniu.
- Czy jeśli Aurelia ciągle leży tam nieprzytomna to znaczy, że mogę ją zrzucić ze schodów? - spytała Anna.
- Wtedy wyrzucą cię ze szkoły i nie będziesz mogła zorganizować Nocy Duchów - powiedziałam.
- Zaraz, co? Carter, to ty organizujesz Noc Duchów? Może jakoś się umówimy, bo mogę ci pomóc przy części artystycznej - powiedział Black.
- Wiedziałam, że zapytasz Black i długo zastanawiałam się jak ci to przekazać.
- I jak?
- Nie ma mowy. Nie dopuszczę do tego, żebyś chociaż raz wszedł na tę scenę.
- Ale...
- Nie.
- Dorcas...
- Ale co ja mogę zrobić? - spytała dziewczyna obejmując Syriusza - Anna tylko dba o zdrowie innych uczestników imprezy.
- Mogę zrobić inną imprezę i przyjdzie na nią o wiele więcej osób - stwierdził chłopak.
- Tak, a McGonagall z pewnością nie będzie się zastanawiać gdzie podziała się połowa szkoły - parsknęłam.
- Dlatego urządzę to zaraz po tej nudnej imprezie Carter. Właśnie! Chłopaki, musicie pomóc mi wszystko ustalić, chodźcie. Jestem pewny, że wszyscy będą później mówić, że moja Noc Duchów podobała im się bardziej. Zakład?

Hey there MaraudersWhere stories live. Discover now