14| Say, go through the darkest of days

3.1K 255 176
                                    

- Nie będę się z tobą o nic zakładać - warknęła Anna - To nigdy nie kończy się dobrze.
- Potwierdzam - mruknęłam przypominając sobie wszystkie zakłady, w które zostałam wplątana.
- Ale jesteście nudne - Syriusz przewrócił oczami - Co nie zmienia faktu, że moja impreza będzie dużo lepsza niż twoja, Carter. Możesz już zacząć przygotowywać się psychicznie na tę porażkę.
- Nie bądź taki pewny siebie, Black - prychnęła Anna - Jeszcze zobaczymy.
- Czyli zakład?
- Przygłuchy jesteś?!
Westchnęłam i wstałam z kanapy obrzucając tą dwójkę zmęczonym spojrzeniem.
- Black, do twojej imprezy pewnie nawet nie dojdzie, bo McGonagall ostatnio bardzo was pilnuje, więc już się tak nie ekscytuj. Anno, następnym razem, gdy Syriusz będzie cię denerwował to po prostu go walnij, bo wszyscy mamy już dosyć waszych krzyków.
- Dzięki Evans - prychnął Black - Jak zwykle mogę liczyć na twoje wsparcie.
- Lily za dwa dni wyjeżdża - powiedziała Dorcas, na co James odrazu spochmurniał - Moglibyście być dla siebie mili.
- Ja próbuje, ale żeby to działało potrzebne jest zaangażowanie obu stron - Syriusz wzruszył ramionami i położył nogi na stole.
- Jeżeli twoje próbowanie kończy się na rzucaniu nieśmiesznych żartów i olewaniu wszystkiego to nic dziwnego, że to nie działa - syknęła Anna i podniosła się z kanapy - Wybaczcie, ale umówiłam się z Maxem. Będziemy rozmawiać na temat muzyki na Noc Duchów. Znalazłam świetną kapelę, która w przeciwieństwie do tej zeszłorocznej ma jakieś pojęcie o tym co robi.
- Sama mnie prosiłaś, Carter! - krzyknął za nią Black, ale Anna machnęła tylko ręką i wyszła z pokoju wspólnego.
- Czy możemy wrócić do czasów, gdy wszyscy jej nie lubiliśmy, a nie tylko ja?
- Syriusz... - Dorcas cmoknęła z niezadowoleniem - Mogę wiedzieć dlaczego wciąż to robisz?
- Robię co?
- Obrażasz moje przyjaciółki!
- Przepraszam, co?!
- To ja wychodzę - mruknęłam widząc, że znowu szykuje się na kłótnie.
- Ja też! - dodał James.
Peter spojrzał na nas przerażony, a później na Dorcas i Syriusza, którzy mierzyli się nieprzyjemnymi spojrzeniami.
- Chyba nie chcecie zostawić mnie z nimi? Samego?
- Masz Futrzaka - zauważyłam i narzuciłam na ramiona sweter - Peter, nie przesadzaj.
- Powiedz mi, niby kiedy obraziłem Evans?
- Robisz to cały czas! W dodatku to dziewczyna twojego najlepszego przyjaciela! Czy nie powinieneś w takim razie być dla niej miły? A ty, James?! Czy ciebie w ogóle nie obchodzi to, że Syriusz ciągle dokucza Lily?!
- Uciekamy - szepnął James, a ja kiwnęłam głową.
Wyszliśmy na korytarz, a Dorcas i Syriusz zbyt zajęci kłóceniem się nawet nie zauważyli naszego wyjścia.
- A może jednak nie będziesz jechała? - spytał James - Spójrz, ten wyjazd ma same wady. Po pierwsze mnie tam nie będzie. Po drugie chcesz spędzić całe dwa tygodnie zupełnie sama wśród osób, których nawet nie znasz? No i naprawdę chcesz umierać z nudów na jakiś tam wykładach? Nie lepiej zostać tutaj, Lily? - Chłopak złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- To nie są żadne argumenty - westchnęłam - W dodatku nie jadę sama. Dumbledore też tam będzie.
- Ale mnie...
- Tak wiem - przerwałam - Dwa tygodnie. To nie jest długo. Możesz sobie w tym czasie robić tyle kawałów z Syriuszem ile chcesz.
- Mówisz poważnie?
- Pewnie. Nie będzie mnie tutaj, więc nie będę musiała się na was wkurzać albo co gorsza pilnować waszych szlabanów. Tylko bez żadnych większych strat, dobra? Bez lądowania ludzi w skrzydle szpitalnym, bez doprowadzenia McGonagall do nerwicy i bez wrzucenia Filcha to jeziora.
- Skąd wiedziałaś, że zamierzamy to zrobić? - James uniósł brew patrząc na mnie uważnie.
- Peter się trochę tym za bardzo ekscytował.
- Cóż, czemu mnie to nie dziwi?
- Wiesz - zaczęłam - Ten wyjazd jest dla mnie naprawdę ważny. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
- Pewnie - powiedział - Nie wiem co prawda co jest takiego fascynującego w jeszcze większej ilości lekcji niż w szkole, ale skoro ciebie to cieszy to mnie też.
- Serio?
- Tak. A przy okazji to mam coś dla ciebie. I wiem, że powiesz, że jest jeszcze za wcześnie, ale naprawdę chciałem ci to dać przed twoim wyjazdem.
Zamrugałam kilkakrotnie próbując skupić swój wzrok na Jamesie. Chłopak sięgnął do kieszeni, a ja wstrzymałam oddech.
Wyjął z niej małą, pogniecioną kopertę, na której napisane było moje imię.
- Co to jest? - spytałam.
- To - zaczął James - Jest zaproszenie na przyjęcie urodzinowe Syriusza. Wiem, że to dopiero 3 listopada, ale lepiej wszystko przygotować wcześniej.
- Pewnie - rzuciłam starając się, żeby mój ton brzmiał normalnie - Impreza niespodzianka?
- Widzisz Lily, Syriusza naprawdę bardzo ciężko zaskoczyć, więc razem z chłopakami obmyśliliśmy cały plan dotyczący tej imprezy już w wakacje. Wszystko mamy dopięte na ostatni guzik. Wtajemniczyłbym cię, ale niestety, przysięga huncwota. Wszystko musi zostać tylko pomiędzy naszą trójką.
- "Ognista czekolada"? - spytałam patrząc z niedowierzeniem na zaproszenie - Naprawdę nazwaliście tak tę imprezę?
- Połączenie dwóch ulubionych rzeczy Syriusza. Czekolady i ognistej. I tak oto powstała Ognista czekolada.
- Dobrze wiedzieć, że nie tylko w moich ustach brzmi to niewiarygodnie głupio.
- Łapa będzie zachwycony.
- Nie wątpię.
- Lily!
Odwróciliśmy się jednocześnie. W naszą stronę zmierzał Greg z promiennym uśmiechem na twarzy. James zacisnął pięści, a ja odchrząknęłam głośno.
- Greg - powiedziałam - Jakie miłe spotkanie.
James przewrócił oczami i z powrotem wbił wściekłe spojrzenie w chłopaka.
- Szukałem cię - Greg nic sobie nie robił z obecności Pottera - Chciałem się pożegnać przed twoim wyjazdem.
- Spokojnie, nie będzie mnie tylko dwa tygodnie. To nie aż tak dużo.
- Nie zmienia to faktu, że będzie mi ciebie bardzo brakowało. Mam nadzieję, że po twoim powrocie zajmiemy się tym działem transmutacji, o którym wcześniej rozmawialiśmy? - spytał - James, rozchmurz się, bo ci taki grymas zostanie.
- Wybacz Greg - warknął chłopak - Ale ja i Lily byliśmy w trakcie rozmowy zanim się tu przywlokłeś, więc jakbyś mógł przetransportować się w inne miejsce, najlepiej daleko stąd bylibyśmy bardzo szczęśliwi.
- James - mruknęłam, ale chłopak mnie zignorował.
- Lily nie jest zainteresowana - kontynuował chłopak - Dlatego idź gdzieś indziej i spróbuj tej swojej gadki na bardziej naiwnej dziewczynie.
- Zaczyna robić się nieprzyjemnie - zauważyłam.
- A może Lily będzie sama o sobie decydować? - spytał Greg unosząc brwi.
- A może przestaniesz w końcu wtrącać się w sprawy, które ciebie nie dotyczą?
- Świetnie - mruknęłam - Miłej dalszej rozmowy. Chyba wolę wrócić do Dorcas i Syriusza.
- Lily, czekaj - powiedział James - I tylko spróbuj za nami iść, idioto - warknął jeszcze w stronę Grega.
- Pamiętasz listę rzeczy, których nie możesz robić, gdy mnie nie będzie? Dodaj tam jeszcze zakaz zabicia Grega. Zachowujecie się jak dzieci.
- Po prostu jak widzę tego gościa...
- Wiem - przerwałam - Dlatego panuj nad sobą, James.
Weszliśmy z powrotem do pokoju wspólnego, w którym było nadzwyczajnie cicho.
- Wszyscy jeszcze żyją?
- Dorcas zepsuła lampę - powiedział Peter siedząc na fotelu.
- Jakim cudem?
- Cóż, to chyba oczywiste, że jak się nią rzuca to się psuje. Nie wiem dlaczego się tak załamała.
- Bo chciała trafić w Blacka, ale jej się nie udało - Marlena uśmiechnęła się pod nosem nie odrywając wzroku znad gazety.
Nagle jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Na brodę Merlina!
- Co się stało?!
Marlena rzuciła gazetą w moją stronę.
- Strona 14.

Hey there MaraudersΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα