12| Words with no meaning

1.9K 184 14
                                    

Ten tydzień był po prostu koszmarny. Po tym jak Marlena dowiedziała się prawdy o swoich rodzicach nie wychodziła z dormitorium i ciągle płakała. Staraliśmy się jak najbardziej, ale byliśmy bezradni. Żadne z nas nie potrafiło jej pomóc. Remus spędzał z nią najwięcej czasu.
W następny poniedziałek do Hogwartu przyjechała jej siostra, Diana, która zabrała ją do domu, by mogły uporządkować wszystkie sprawy związane z ich rodzicami.
- To straszne - powiedziałam wygładzając czarną sukienkę - Śmierciożercy zabijają coraz więcej osób. Boję się o moich rodziców - westchnęłam.
Dorcas spojrzała na mnie wyciągając z szafy czarny żakiet.
- Nie tylko ty, Lily. Voldemort coraz bardziej rośnie w siłę. To wszystko zmierza w złym kierunku.
Pogrzeb odbył się w środę i przyszło na niego naprawdę dużo ludzi. Niektórzy płakali, a niektórzy stali po prostu nieruchomo wciąż niedowierzając temu co się stało.
- Nawet nie wiem co powiedzieć.
Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na panią Potter, która stała metr za mną ze smutkiem wpatrując się grób. Ostatni raz widziałam ją przed naszym wyjazdem do Gravylune.
- Lily, kochanie. Wyglądasz blado. Dobrze się czujesz? - spytała kobieta.
- Tak, dziękuje pani Potter - westchnęłam.
- Mów mi po prostu Dorea - westchnęła cicho - Widziałaś może mojego syna? Tu jest tyle osób, że nie mogę go znaleźć.
- Kręcił się gdzieś z Syriuszem. Chyba szukali Remusa, ale to było pół godziny temu i nie mam teraz pojęcia, gdzie mogliby być teraz.
Kobieta kiwnęła wolno głową.
- A jak się mają twoi rodzice? - spytała.
- W porządku. Planują niedługo wyjechać na tydzień do Włoch. Dawno nie byli razem na wakacjach.
- To naprawdę mili ludzie. Z chęcią zaproszę ich na herbatkę. Szczególnie, że ich córka umawia się z moim synem - Dorea mrugnęła, a ja poczułam jak moje policzki się rumienią.
- No nic. Pójdę zobaczyć, gdzie podziewa się mój mąż. Trzymaj się, Lily. Proszę, pilnuj mojego Jamesa, dobrze?
Kobieta uściskała mnie mocno i odeszła w tłum, a ja znowu zostałam sama.
Minął kolejny tydzień i powoli wszystko wracało do normy. Marlena zaczęła więcej jeść i od czasu do czasu się uśmiechała. Wszystkim nam naprawdę ulżyło.
Rozpoczęły się nabory do drużyn quidditcha. Nie interesowało mnie to zbytnio, ale James jako kapitan chodził podekscytowany przez cały czas. Black podchodził do tego z takim samym entuzjazmem.
- Przyjdziesz jutro? - spytał James siadając obok mnie na kanapie.
Black wylegiwał się na fotelu uważnie studiując magazyn o miotłach.
- Wierzysz w to, przyjacielu? - spytał Syriusz nawet na nas nie patrząc - Evans się tak nie poświęci.
- A właśnie, że tak - powiedziałam mrużąc oczy - Pewnie, że przyjdę. Oglądanie jak ludzie latają na miotłach brzmi jak dobra zabawa.
- Lily, ty nienawidzisz quidditcha - mruknęła Dorcas kładąc swoje nogi na kolanach Blacka - Pamiętasz pierwszy rok? To ty powiedziałaś, że szybciej Huncwoci wytrzymają tydzień bez dostania szlabanu niż ty przyjdziesz na jakikolwiek mecz.
- Ale to nie jest mecz - wzruszyłam ramionami - Tylko nabór do drużyny. Czyli coś sto razy gorszego.
James i Syriusz prychnęli jednocześnie.
- To bardzo ważny dzień, Lily. Jutro uzupełnię skład drużyny Gryffindoru. Muszę wybrać rozważnie, bo od tego będzie zależało nasze powodzenie na meczach. Mam nadzieję, że wszyscy jutro pokażą poziom.
- Słyszałam, że Aurelia chciała się zapisać.
- Na szczęście, to ja decyduję kogo przyjmiemy - westchnął z ulgą James.
- A jeśli jest dobra? Chcesz zmarnować to, że może być silnym graczem tylko dlatego, że jej nie lubisz?
- Hej Evans, a może ty spróbujesz? - spytał Black uśmiechając się złośliwie - Może masz jakiś ukryty talent, o którym nie wiemy?
- Oczywiście, Black - prychnęłam - To jak samobójstwo dla drużyny. Nie umiem nawet utrzymać się na miotle.
- Potwierdzam - mruknęła Dorcas krzywiąc się - Pierwszy rok, lekcja latania. Pierwsza wizyta w skrzydle szpitalnym. To były piękne czasy.
- To nie ty miałaś złamaną rękę, Dorcas.
- To nie ty miałaś podbite oko, po tym jak się zacząłem śmiać, gdy Evans spadła, Dorcas - powiedział Black.
- Należało ci się Black! I bardzo żałuje, że nie zdążyłam przywalić też Jamesowi!
- Aż dziwne, że nie dostałaś za to szlabanu - rzucił z przekąsem Syriusz - Już wtedy wszyscy nauczyciele cię kochali.
- A ciebie nie znosili - mruknęła Dorcas.
- O czym ty mówisz, Dor? - spytał Syriusz i nie czekając na odpowiedź wstał z kanapy - A teraz wybaczcie, ale tajne spotkanie huncwotów wzywa. Rogaczu, na nas pora.
- Mamy rozumieć, że jutro na śniadaniu stół Ślizgonów wybuchnie? Albo wsadzicie coś podejrzanego do jedzenia?
- Nic z tych rzeczy, Lily - powiedział James uśmiechając się z zadowoleniem - Tym razem to plan inny niż wszystkie.
- To nie brzmi zbyt dobrze.
- Nie martw się tak na zapas - chłopak uśmiechnął się lekko - Do jutra!
- Zaraz, James! A co z patrolem?
- Poprosiłem Mary i Milesa, żeby dzisiaj z tobą patrolowali korytarze, więc nie będziesz sama.
- Oni nawet nie są prefektami! - krzyknęłam, ale James i Syriusz zdążyli już zniknąć zza portretem - Świetnie. Kiedy Dumbledore zauważy, że popełnił błąd robiąc z niego prefekta naczelnego?
- Nie bądź taka surowa Lily - westchnęła Dorcas - Wszyscy już tu powoli wariowaliśmy. Potrzebujemy trochę rozrywki.
- Za dwa dni wyjeżdżam - powiedziałam - Nawet jeszcze nie zaczęłam się pakować. Nie wiem czy chcę zostawiać wszystko na dwa tygodnie.
- Lily - Dorcas uśmiechnęła się i położyła mi dłoń na ramieniu - Doskonale wiem, że nie możesz się doczekać wyjazdu tam. Po prostu jedź i dobrze się baw. A przynajmniej na tyle ile można na wykładach i zajęciach.
Chciałam odpowiedzieć, ale nie zdążyłam, bo do pokoju wspólnego wpadła Anna.
- Mamy prooooblem.
Spojrzałyśmy na nią zdziwione. Anna opadła na kanapę obok nas i głęboko westchnęła.
- Profesor McGonagall kazała zająć mi się organizacją tegorocznej Nocy duchów.
- Czy ona wie, że to będzie tragedia?
- Nie przesadzajmy!
- Tak? A pamiętasz bal na zakończenie roku? Byłaś odpowiedzialna za muzykę i zatrudniłaś Syriusza, żeby wyszło taniej. Przez pół godziny śpiewał jakieś pijackie piosenki, dopóki profesorka siłą nie usunęła go ze sceny.
- W tym roku mamy większy budżet - Anna spojrzała na nas urażona - Mam mnóstwo dobrych pomysłów. Lily, będziesz 31 października w szkole?
- Na szczęście tak - powiedziałam - Wracam 17.
- To świetnie! Będzie najlepsze jedzenie, muzyka i dekoracje. No mówię wam. Nikt nie wyjdzie z tej imprezy niezadowolony.
- Aż boję się na nią przyjść.
- Cicho bądź, Dorcas! Pomaga mi Max, więc urządzimy wszystko jak najlepiej.
- W to nie wątpię. Tylko błagam, nie angażujcie w to huncwotów.
- Nie zamierzam - Anna przewróciła oczami - A co ciekawe, wiecie kto chce nam pomóc? Greg!
- Greg? - spytałam marszcząc brwi.
- On jest naprawdę miły, Lily. Nie wiem czemu Potter go tak bardzo nie lubi.
Dorcas odchrząknęła głośno, a ja zagryzłam niepewnie wargę.
Anna chciała coś dodać, ale przerwało jej głośne łomotanie w portret.
Spojrzałyśmy po sobie, ale żadna z nas nie ruszyła się z miejsca.
Ktoś najwyraźniej próbował dostać się do pokoju wspólnego.
Ktoś spoza Gryffindoru.
- Może to profesor McGonagall?
- Przecież zna hasło!
- Pójdę to sprawdzić - mruknęłam, bo łomotanie nie ustawało.
- Lily, zaczekaj - powiedziała Dorcas - Weź to!
I tak uzbrojona w lampkę nocną podeszłam do portretu, przez który tak bardzo ktoś chciał przejść.

Kto był na nocnej premierze "Przeklętego dziecka"?😇💘 W Gdańsku było spokojnie!

Kto był na nocnej premierze "Przeklętego dziecka"?😇💘 W Gdańsku było spokojnie!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Hey there MaraudersWhere stories live. Discover now