7| I'm borderline happy and I'm borderline sad

1.9K 204 8
                                    

Pobyt ciotki Anny przedłużył się o cały tydzień, który kobieta spędziła głównie na plotkowaniu z McGonagall. Profesorka była w tak dobrym humorze, że nie dała nawet huncwotom szlabanu za zamknięcie ślizgonów w schowku na miotły. Przez resztę dnia Syriusz chodził z głupią miną, wciąż nie mogąc uwierzyć, że po tylu latach w końcu do tego doszło.
Dopiero gdy Arabella Carter opuściła Hogwart, profesorka przypomniała sobie, że miała do mnie ważną sprawę.
- Panno Evans, jak dobrze, że panią widzę - zaczęła, gdy udało jej się mnie złapać pomiędzy eliksirami a runami.
- Coś się stało? - spytałam marszcząc brwi.
- Proszę za mną, porozmawiamy w moim gabinecie. Tylko bez takiej przerażonej miny. Jest to powód do dumy, a nie do strachu. Spokojnie, zwolniłam cię z pierwszych piętnastu minut runów.
Ostatni raz byłam w jej gabinecie w poprzednim roku, gdy omawiałyśmy moje wyniki z konkursu z transmutacji. Nic od tamtego czasu się nie zmieniło.
Usiadłam na krześle przy jej biurku i poczekałam aż ona zrobi to samo.
- Panno Evans - zaczęła - Październik jest wyjątkowym miesiącem dla uczniów siódmego roku. Odbywa się mnóstwo kursów i różnego rodzaju wymian. Najważniejsza z nich, międzynarodowe spotkanie najwybitniejszych uczniów z całego świata w Londynie zaczyna się już 3 października. Mogę z radością pani oznajmić, że to właśnie panią wybrało grono pedagogiczne do reprezentowania naszej szkoły na MSUNie. Taka jest oficjalna skrócona nazwa.
Zamrugałam kilkakrotnie wpatrując się z profesorkę ze zdziwieniem. Pierwszy raz słyszałam o czymś takim.
- MSUN to bardzo ekskluzywny program, trwający dwa tygodnie. Przez ten czas będzie pani uczestniczyć w wykładach i zajęciach prowadzonych przez najlepszych czarodziei na świecie.
Pozna pani ludzi pochodzących z różnych krajów, nauczy się pani rzeczy znacząco wyprzedzających program szkolny. Ukończenie tego programu gwarantuje wiele możliwości po skończeniu Hogwartu. To dla pani szansa, panno Evans. Jak zapewne pamiętasz pan Potter również taką dostał tylko, że związaną z Quidditchem. Przebolałam jego odmowę, ale nie mogę pozwolić, żeby i pani tego nie wykorzystała.
- Nie wiem za bardzo co powiedzieć - rzuciłam w końcu - Nie spodziewałam się czegoś takiego.
- Doskonale to rozumiem panno Evans. Ale proszę mi wierzyć, te dwa tygodnie mogą mieć wpływ na pani przyszłą karierę. Rozumie pani o czym mówię?
- Pewnie - westchnęłam - Myślę, że nie mam się nad czym zastanawiać. Zgadzam się. A co z zaległościami w szkole?
- Och, z pani inteligencją wierzę, że szybko to pani nadrobi.
Wyszłam z gabinetu profesorki lekko otępiała. Dwa tygodnie w zupełnie obcym miejscu z zupełnie obcymi ludźmi? Wykłady z najlepszymi profesorami na świecie? Nawet ja musiałam przyznać, że brzmiało to trochę nie prawdopodobnie. W dodatku jak się dowiedziałam profesor Dumbledore również miał mieć swój gościnny udział tam.
- Lily! - Dorcas doskoczyła do mnie odrazu, gdy weszłam do pokoju wspólnego, a jej mina nie wyrażała niczego dobrego - Sytuacja kryzysowa!
- Jeśli chodzi o huncwotów to nie mam nawet siły interweniować - mruknęłam kręcąc głową - W dodatku czy nie powinnaś być przypadkiem na runach? Trwają już od 10 minut. Ja wróciłam tylko po moje wypracowanie.
- Olać runy, to bardzo ważna sprawa!
- Dobra, słucham. O co chodzi?
- Greg wrócił do szkoły! Przyjechał wczoraj.
- A powinnam znać tego Grega, ponieważ?
- Na Merlina, Lily! Z pewnością go pamiętasz. Mały Greg Hoking. Ten, z którego zawsze się śmiali Ślizgoni, bo był słaby i wątłej budowy, a Huncwoci go bronili. Odszedł na czwartym roku, bo jego rodzina przeprowadziła się do Francji, ale teraz wrócił i Mary mi powiedziała, że Thalita jej powiedziała, że wczoraj go widziała, i że wygląda teraz nieziemsko!
- Mówisz o tym Puchonie z krzywymi okularami? Ach, pamietam go. Całkiem miły gość. Zawsze było mi go szkoda. Cóż, to chyba dobrze, że wrócił. O ile wrócił, bo nie uznaję Thality za wiarygodne źródło informacji.
- Ona twierdzi, że to na pewno był on! Oczywiście nie rozpoznała go odrazu, bo podobno teraz jest wysoki i dobrze zbudowany, ale podeszła i się spytała czy jest nowy, a on wtedy, że kiedyś już chodził do tej szkoły!
- Dor, rozumiem, że cieszysz się, że jakiś chłopak, z którym gadałaś raz w życiu wrócił do Hogwartu, ale jeśli się nie pospieszymy przepadną nam całe runy.
- Chcę zobaczyć miny tych ślizgonów, którzy się z niego nabijali kilka lat temu! Teraz pewnie im szczęki opadną.
Westchnęłam i pociągnęłam Dorcas w stronę dormitorium. Wyjęłam z szuflady biurka swoje starannie złożone wypracowanie i wrzuciłam do torby.
- Jeśli dobrze pójdzie profesor Vadeview nawet nie zauważy, że nas nie było - powiedziałam wychodząc na korytarz - Ona jest pół ślepa.
- Jakimś cudem odzyskuje wzrok za każdym razem, gdy się odwrócę - wzruszyła ramionami Dorcas - Ona mnie nienawidzi. I huncwotów. W sumie jestem pewna, że by pasowali do siebie z Filchem. Mają podobne pasje.
- Ta, z pewnością. Urocza by była z nich para - mruknęłam z sarkazmem.
Dorcas zatrzymała się gwałtownie i wstrzymała oddech.
- To on, Lily - szepnęła podekscytowana.
- Jaki on? - spytałam i spojrzałam w tę samą stronę.
Wysoki, ciemnowłosy chłopak z uwagą studiował swój pergamin opierając się o ścianę na drugim końcu korytarza. Jeśli to miał być Greg Hoking, to ja byłam Merlinem. Po pierwsze nawet trochę nie wyglądał jak on. Po drugie Greg Hoking, którego znałam był pilnym uczniem i nigdy nie opuścił żadnej lekcji. Co prawda było to prawie trzy lata temu, ale wątpiłam, że tak dużo może się zmienić w tak krótkim czasie.
- Cześć! - zawołała trochę ze zbyt dużym entuzjazmem Dorcas. Spojrzałam na nią z rozbawieniem, bo najwyraźniej zapomniała o istnieniu kogoś takiego jak Syriusz Black.
Chłopak podniósł wzrok i najpierw spojrzał się na nas ze zdziwieniem, a później z radością.
- Dorcas Meadowes? - spytał. Nawet jego głos brzmiał inaczej - I Lily Evans? To naprawdę wy?
- Jak widać - rzuciłam, a Dorcas szturchnęła mnie mocno łokciem.
- Właśnie dzisiaj słyszałam, że wróciłeś, Greg - powiedziała wesoło Dorcas - Francja ci się znudziła?
- Tak jakby. Muszę stwierdzić, że wolę Hogwart - chłopak uśmiechnął się lekko - Muszę również przyznać, że wypiękniałyście.
- E tam! - zachichotała Dorcas, a ja zmarszczyłam brwi - To u ciebie widać dużą zmianę!
- To dosyć długa historia.
- Chętnie byśmy posłuchały, ale spieszy nam się na runy, na które już i tak jesteśmy spóźnione - zacisnęłam palce na ramieniu Dorcas.
- Och, tak. Runy? Chyba w takim razie mamy razem zajęcia.
No tak. Kompletnie zapomniałam, że chodziliśmy na ten przedmiot z puchonami.
Powędrowaliśmy we trójkę w stronę sali, a Dorcas i Greg gawędzili wesoło przez całą drogę. Chłopak co chwila zadawał mi jakieś pytanie, ale ja zbywałam je krótkimi odpowiedziami. To nie tak, że nie cieszyłam się jego powrotem, ale w takim tempie na runy dojdziemy kilka minut przed końcem lekcji.
W końcu stanęliśmy przed drzwiami, a ja położyłam dłoń na klamce.
- Zgaduję, że tylko ja dostanę szlaban - mruknęła Dorcas.
Weszliśmy do środka, a wzrok wszystkim spoczął na nas. Black i Potter zmarszczyli brwi na końcu sali, tak samo zresztą jak Anna, która patrzyła się to na nas to na Grega. Thalita za to zaczęła podskakiwać na swoim miejscu z miną "A nie mówiłam, że on naprawdę wrócił?".
- Mogę prosić powód pani spóźnienia, panno Meadowes? - spytała profesorka - Panna Evans była zwolniona przez profesor McGonagall, a pan Hoking dopiero wczoraj wrócił, ale o pani specjalnym przypadku nie słyszałam.
Zresztą proszę się nie tłumaczyć. Szlaban. Z przyjemnością pewnie dołączy pani do pana Blacka, który zdążył również już zdobyć swój.
- A nie mówiłam? - mruknęła Dorcas ze złością siadając na swoim miejscu - Ta baba mnie nie znosi!
- Twojego chłopaka też - odpowiedziałam akcentując pierwsze dwa wyrazy.
Dorcas zamrugała kilkakrotnie, a następnie na jej twarzy w końcu pojawiło się zrozumienie.
- Przecież pamiętam o Syriuszu, dobra? Tylko się ucieszyłam, że Greg wrócił. Był bardzo miłym gościem. Nadal jest.
- Nie powiedziałam, że nie.
- Lily, lepiej pomyśl co jest jutro.
- Sobota. Pierwsze wyjście do Hogsmeade. Jakbym mogła zapomnieć o naszej kochanej Aurelii? - spytałam i pochyliłam się nad pergaminem notując najważniejsze rzeczy, o których mówiła profesorka.

Zignorujmy fakt kiedy był ostatni rozdział i cieszmy się tym, że w następnym Aurelia spędzi miło popołudnie według ambitnego planu Lily^^

Hey there MaraudersWhere stories live. Discover now