9| I don't want to wake up lonely

1.8K 215 11
                                    

- I na pewno jeśli to zrobię, Evans przestanie na mnie krzyczeć za każdym razem jak mnie zobaczy? - upewnił się jedenastoletni James patrząc na mnie z powątpiewaniem.
- Kiedyś z pewnością - rzuciłam.
Dorcas ganiała za młodszą wersją Blacka, który skakał z łóżka na łóżko próbując jak najbardziej ją rozwścieczyć.
- Jesteście gotowi? - spytał Remus wchodząc do dormitorium. Zmarszczył brwi na widok Blacka, który właśnie wskoczył Dorcas na plecy, a dziewczyna próbowała go zrzucić.
- Kto to jest? - James spojrzał z zaciekawieniem na Remusa.
- To jest...Horacy - rzuciłam pierwsze imię, które przyszło mi do głowy - Horacy zabierze cię teraz pod peleryną niewidką do Hogsmeade, dobrze?
- Mój oślizgły profesor od eliksirów też ma tak na imię - Chłopiec spojrzał ze współczuciem na Remusa - Ale mówimy na niego ślimak. Ej, zaraz skąd wiesz o pelerynie niewidce?!
- Długa historia - mruknęłam i popchnęłam go w stronę wyjścia.
- Idę z Jamesem! - rzucił Black tracąc zainteresowanie Dorcas.
- Nie ma mowy - warknęłam patrząc na niego ze złością - Zostajesz tutaj. Nie pozwolę ci zniszczyć naszego planu.
- Mogę się przydać! Nie potrzebujecie jakiegoś gościa od kawałów?
- Właśnie, jeśli mam iść do Hogsmeade z jakąś siódmoklasistką to chcę, żeby Syriusz też poszedł! - dodał James.
Remus spojrzał na wymownie na zegarek, a ja westchnęłam.
- Niech będzie. Tylko macie się trzymać planu, jasne?
- Pewnie! Może być zabawnie, jeszcze nigdy nie byłem w Hogsmeade. A ty Horacy?
- Cóż, wiele razy. Może ci opowiem jeśli łaskawie się pospieszycie.
Remus zakrył całą trójkę peleryną niewidką.
- Do zobaczenia na miejscu - rzucił i po chwili drzwi otworzyły się a później zamknęły z cichym trzaskiem.
- Ile trwa działanie tego eliksiru? - spytała Dorcas.
- Do trzech godzin. Chodźmy, Marlena już czeka.
W pokoju wspólnym siedzieli głównie pierwszoroczni i drugoroczni, bo reszta już dawno udała się w stronę wyjścia z zamku.
Przeszłyśmy na korytarz, gdzie miała już czekać Marlena, ale zamiast niej zauważyłyśmy Grega, który opierał się o ścianę z wyrazem wyczekiwania na twarzy.
- Lily! - powiedział dostrzegając naszą obecność - Och, cześć Dorcas.
- Cześć Greg, widziałeś może Marlenę? - spytałam rozglądając się po korytarzu.
- Nie, nikogo tu nie było. Lily... chciałem cię tylko zapytać o to czy pójdziemy razem do wioski.
Uśmiechnęłam się zakłopotaniem.
- Wybacz, ale już jestem umówiona.
- Z Potterem? - spytał cicho.
- Właściwie to nie - powiedziałam - Trochę nam się spieszy, więc pogadamy innym razem, dobrze? To pa! - nie czekając na jego odpowiedź pociągnęłam Dorcas za rękę i rzuciłyśmy się biegiem przez korytarz. Na pierwszym zakręcie wpadłyśmy na zdyszaną Marlenę.
- Przepraszam, McGonagall mnie wezwała - powiedziała z trudem łapiąc oddech. Unikała naszego wzroku i wydawała się jakaś roztrzęsiona.
- Marlena, wszystko w porządku? - spytałam niepewnie.
- Jasne, to nic takiego. Chodźcie, bo nie zdążymy! - Marlena odwróciła się na pięcie, a my wymieniając zaniepokojone spojrzenia ruszyłyśmy za nią.
Filch spojrzał się na nas krzywo, gdy wychodziłyśmy z zamku, ale go zignorowałyśmy. Na miejscu byłyśmy dokładnie o czasie. Wbiegłyśmy do kawiarni, w której czekali już pozostali.
James i Syriusz najwyraźniej ciągle tkwili pod peleryną niewidką.
- Idzie Aurelia - rzuciła z podekscytowaniem Anna wyglądając przez okno.
Rzeczywiście, dziewczyna szła główną ulicą z niezadowoloną miną.
- Najwyraźniej Hogsmeade też jej się nie podoba - parsknęła Mary.
Aurelia stanęła w końcu przy pierwszym lepszym sklepie i wsadziła dłonie w kieszenie kurtki.
- Możecie wyjść - rzuciłam.
- Zamówicie mi kremowe piwo? - spytał Syriusz zrzucając z ramion pelerynę niewidkę.
- Masz jedenaście lat - powiedziałam marszcząc brwi - Poczekaj aż będziesz na trzecim roku! W dodatku mamy misję do wykonania.
- Ona wygląda strasznie nie przyjemnie-stwierdził James - Czy będę mógł zrobić jej jakiś kawał na koniec?
- Proszę bardzo - poklepałam go po ramieniu - Powodzenia. Black, a ty gdzie się wybierasz? - spytałam uśmiechając się przesadnie szeroko.
- No z nim - chłopiec machnął ręką wskazując na Jamesa.
- Pozwoliłam ci iść do Hogsmeade, więc usiądź na tym krześle i zachowuj się jakby cię nie było, dobrze? Nigdzie nie idziesz.
- Nie! - powiedział wesoło Syriusz i rzucił się biegiem do wyjścia, a Potter tuż za nim - Horacy jest fajniejszy od ciebie! - dodał zanim drzwi się za nim zatrzasnęły.
Spojrzałam na Remusa, ale ten tylko wzruszył ramionami.
- Kto to Horacy? - spytał niepewnie Peter - Czy on miał na myśli Slughorna?
- Cicho! - warknęła Dorcas wbijając wzrok w chłopaków, którzy podbiegli właśnie do Aurelii.
Na twarzy dziewczyny najpierw pojawiło się zdziwienie, a później złość, która szybko zamieniła się w prawdziwą furię.
Jedenastoletni James nie zwracał na to najmniejszej uwagi i dalej coś do niej mówił. W końcu widząc, że Aurelia nie zwraca uwagi na jego słowa podskoczył i zerwał jej z głowy kapelusz. Zaczął uciekać, a dziewczyna krzyczała coś ze złością, jednak nie mogliśmy usłyszeć  co. James rzucił kapelusz do Syriusza, a ten dołączył się do biegu. Aurelia ganiała od jednego do drugiego i za każdym razem, gdy była już blisko odebrania swojej własności jeden z chłopców jej umykał.
W pewnym momencie Aurelia straciła równowagę i runęła jak długa na samym środku ulicy. Ludzie wymijali ją, czasem odwracając się ze zdziwieniem.
James nie czekał aż dziewczyna się podniesie tylko skręcił w boczną uliczkę nie wypuszczając jej kapelusza z rąk. Nieszczęsna Aurelia popędziła za nim.
Po godzinie James i Syriusz wrócili do kawiarni, a miny mieli bardzo zadowolone.
- Co się działo kiedy zniknęliście? - spytała zaciekawiona Anna.
- Poszliśmy do jakiegoś sklepu ze słodyczami, nie pamiętam nazwy. Nabraliśmy pełno rzeczy i powiedzieliśmy sprzedawcy, że Aurelia jest naszą opiekunką, a tamten kazał jej zapłacić za to wszystko! Szkoda, że nie widzieliście jej miny. Wyglądała jakby zjadła co najmniej tuzin cytryn! Zaczęła kłócić się z tym sprzedawcą, ale w końcu odpuściła i postanowiła zapłacić. Wzięliśmy dla was trochę cukierków jeśli chcecie. Resztę pożarł Syriusz. No i trochę zostawiliśmy dla Petera i Remusa. To nasi przyjaciele - Dodał po chwili.
- Nie trzeba było - stwierdził Peter i odpakował cukierek z papierka.
- Ej, Peter się wkurzy jeśli wszystko zjesz - stwierdził Black marszcząc brwi - Horacy, to twój kolega?
- Tak, to jest...hm.. - Remus rozejrzał się nerwowo w poszukiwaniu imienia dla Petera - To jest Syrmes.
- Ale dziwne imię - powiedział James - Ale i tak wolałbym mieć tak na imię niż tak samo jak ślimak. Wybacz, Horacy.
- W każdym razie - wtrącił Black - Trochę jeszcze pobiegaliśmy z tą Aurelią, w końcu jej kapelusz dziwnym trafem wpadł do rzeki, a ona za nim skoczyła. A jak już wyszła zaczęła gadać coś w stylu "Evans pożałuje i to poważnie".
- Właśnie - nachmurzył się James - Co ona ma do biednej pierwszorocznej? Może Evans jest trochę zarozumiała i ma marchewkowe włosy, ale ja nie pozwolę, żeby ta cała Aurelia coś jej zrobiła!
- Już w porządku - westchnęłam i poklepałam chłopca po ramieniu - Wracajmy do zamku. Świetnie się spisaliście.

Hey there MaraudersOnde as histórias ganham vida. Descobre agora