Chapter 16

123 14 0
                                    

Świat, który sobie stworzymy jest czymś, w co wierzymy. Daje nam nadzieję na lepsze jutro, pokazuje, że nie wszystko musi być szare. To coś wyjątkowego, coś czemu za wszelką cenę nie można pozwolić zginąć. Tak samo zawsze trzeba podążać za marzeniami, choćby nie wiem jak bardzo wydawały się niemożliwe do zrealizowania.

Wyszła z lasu i skierowała się w stronę domu. Miała co prawda iść tam gdzie zawsze, ale w jej głowie zrodził się dużo bardziej fascynujący pomysł.

Na opustoszałym osiedlu nie było ani jednej żywej duszy. Wszystko było ogarnięte mrokiem, a światła w domach pogaszone. Została jedynie ona; tajemnicza i niezrównoważona osoba zdolna do wszystkiego.

Przez światło rzucane przez latarnię znajdującą się centralnie nad nią, wyglądała jeszcze bardziej przerażająco niż zazwyczaj. Cisza koiła jej zmysły, a chaos w myślach pozwalał na ucieczkę do swojego świata. I już nic się nie liczyło. Tylko ona i jej szaleństwo. Na chwilę zamknęła oczy i lekko rozchyliła usta. Odchyliła głowę do tyłu, delektując się zimnym powietrzem wywołującym dreszcze na jej ciele. Czuła ciemność stopniowo ogarniającą jej ciało. Z powrotem otworzyła oczy; tylko tym razem były one praktycznie zakryte przez ogromne źrenice. Pobiegła przed siebie, gapiąc się wciąż w jeden i ten sam punkt.

Wiatr rozwiewał jej włosy, a podeszwy butów zderzały się z chodnikiem. Był to jeden z niewielu momentów, w których czuła się wolna.

W uszach co prawda dźwięczał jej ten okropny głos z głowy, jednak nie przejmowała się tym, co mówił. Miała swój cel i nie zamierzała dać się zwieść jakiemuś tam głosowi.

I tak cię wykończę...

To tylko kwestia czasu...

Przede mną nie uciekniesz...

I nie zaprzeczysz tego światu...

Mimo coraz to głośniejszych odgłosów biegła dalej, jakby od tdgo zależało jej życie. A może właśnie zależało? Nic nie było dla niej pewne. Nigdy nie wiedziała dokładnie, w którym momencie może wyciągnąć nóż z kieszeni i skończyć ze sobą.

W końcu zatrzymała się przed domem człowieka, który bardzo ją zainteresował, choć pewnie sama przed sobą nigdy by się do tego nie przyznała.

Stanęła w miejscu, wbijając swój wzrok w willę tajemniczego mężczyzny. Zacisnęła kurczowo ręce na kapturze i niepewnie odsłonoła swoją głowę. Noc dawała jej poczucie bezpieczeństwa, dlatego nie musiała ukrywać się przed światłem ani światem.

Za bardzo nie wiedziała, co zrobić. Z jednej strony jak zwykle czuła się pewna siebie, jednak z drugiej - również jak zwykle - pojawiła się obojętność; zwana czarną dziurą nicości.

W końcu, po nieowocnych przemyśleniach postanowiła podejść do jednego z okien i przyjżeć się wnętrzu domu - tak z czystej ciekawości. Jak bardzo wzrosła jej irytacja, kiedy zobaczyła, że okna są zasłonięte zasłonami, wszystkie, co do jednego. Nie tracąc jednak chorej nadziei, zaczęła obchodzić dom dookoła. Wiedziała, że musi być choćby jedno niezasłonięte okno. Miała rację. Znalazła jedno, które dawało dość dobry widok na łazienkę. Dziewczyna jednak nie przejmowała się tym. Zaprzestała poszukiwań i stanęła jak wryta w wyznaczonym miejscu. Czekała, aż ten intrygujący człowiek w końcu wejdzie do pomieszczenia. Czekała i czekała; i chociaż słońce zaczęło zachodzić, mimo to, nie czuła upływu czasu. Nadal się nie poddawała.

W końcu wysoki brunet przekroczył próg łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Pewnie, gdyby myślał racjonalnie, zorientowałby się, że jest obserwowany przez pewną dziewczynę. Jego głowę jak zwykle wypełniały miliony nielogicznych myśli, z których nie sposób było ułożyć logiczną całość. Własna wyjątkowość pochłaniała go od środka, z dnia na dzień stając się coraz bardziej niebezpieczną. Głosów w głowie było coraz więcej i coraz trudniej chłopakowi przychodziło okiełznanie ich. Choroba zabijała każdą zrową komórkę w jego mózgu i skazywała na wieczną ciemność. Ciemność, którą znał tylko on. Jego własną, małą i z pozoru niewinną przestrzeń nazywaną przez niego lepszym światem.

Beauty And The MuddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz