Chapter 9 Niepoczytalność najgorszym wrogiem

187 27 3
                                    

Ważne pytanie: Pisać to dalej, czy nie???

Chodziła po całym domu, usilnie próbując zwalczyć głosy nie dające jej spokoju. Krzyczała, ciągnęła za włosy, zakrywała uszy dłońmi, a nawet lekko waliła głową w ścianę. Tego dnia nic nie było w stanie jej pomóc.

Po sześćdziesiątym przejściu po wszystkich pomieszczeniach, padła na podłogę w salonie. Z jej oczu lały się łzy, które były aktem jej bezsilnoścu. Nie umiała sobie ze sobą poradzić, z dnia na dzień było coraz gorzej i miała tego świadomość. Kiedyś rodzice chcieli żeby poszła do psychiatry i owszem, stało się tak, ale Blair przysięgła sobie, że już nigdy więcej tam nie wróci. Po tamtym dniu nadal miała traumę. Na całe szczęście lub też nie, uciekła z domu, gdzie wszyscy uznawali ją za wariatkę. Mogła być wolna i nie słuchać nikogo, ale samotność jest istnym piekłem, nawet dla człowieka niepoczytalnego, ponieważ, bez ludzi, którzy potrafiliby pomóc, czy pocieszyć, można zwariować, albo jeszcze bardziej pogłębić swoje szaleństwo.

Dziewczynę niespodziewanie ogarnął lęk. Obejrzała się do tyłu, czy czasem ktoś za nią nie stoi. Tak też było. Za sobą dostrzegła tę okropną zakrwawioną postać, która szła w jej stronę. Szybko odwróciła głowę i naciągnęła kaptur na głowę, prosząc, żeby dziwna zjawa stworzona przez jej umysł, dała jej spokój.

Z minuty na minutę czuła się coraz gorzej. Jej serce przyspieszyło bicia, a oddech stał się nierówny. Do tego wszystkiego doszły jeszcze dreszcze.

Nie kontrolując siebie, wstała i popędziła do wyjścia, by jak najszybciej opuścić dom. Biegła do tego samego miejsca, co zawsze. Potrzebowała tam być i choć jej nawyki były chore, dawały jej ukojenie. Dzięki patrzeniu się na zwłoki, czuła, że odpoczywa. Podobnie, jak niektórzy ludzie odpoczywają, patrząc na wodę w morzu, czy jeziorze, ona odpoczywała... w dość nietypowy sposób. Nikt jej nie widział, była sama ze swoim szaleństwem i poglądami na życie. Nikt jej nie przeszkadzał, istniała tylko ona, pani swojego królestwa, które tylko i wyłącznie ona sama potrafiła zrozumieć.

Wydawało jej się, że szukała spokoju, lecz tak naprawdę poszukiwała adrenaliny i dreszczyku emocji. I chociaż sama bała się swojego szaleństwa, uwielbiała je, nie zdając sobie z tego sprawy. Mogła być wszystkim i niczym, mogła żyć jak chciała, mogła wszystko. Gdyby tylko się nie bała. To było jej najgorszą zgubą.

Przystanęła w miejscu i spojrzała przed siebie. Jej punkt docelowy był bardzo blisko, jednak jak zwykle coś powstrzymywało Blair przed pójściem dalej. Jak zwykle miała obawy przed wejściem do budynku. Znów strach przejął kontrolę nad jej ciałem, dlatego się wycofała. Odwróciła się i skireowała się w drogę powrotną.

Nie wierzę, że się boisz. Jesteś taka żałosna.

Blair przystanęła w miejscu i rozejrzała się dookoła. Zdezorientowana, nie wiedziała kto do niej mówil, lecz bardzo szybko przypomniała sobie o swoich głosach.

- Daj mi spokój - warknęła, ruszając w dalszą drogę. Nie miała ochoty na rozmowę z okropnym głosem, który ją poniżał. Na myśl, nawet nasunął jej się pomysł ponownego popełnienia samobójstwa. Nie rozumiała, po co ma żyć na tym świecie. Wszystko wydawało jej się nudne, twierdziła, że nikt jej nie potrzebował, więc dlaczego miałaby się marnować? Z takimi właśnie myślami już kilkakrotnie przykładała sobie pistolet do skroni. Jednak nigdy jeszcze nie udało jej się strzelić. I chociaż bardzo chciała przerwać swoje męki, nie umiała.

Chyba się nie zrozumieliśmy.

- Obawiam się, że nie jest to potrzebne

Głos zaśmiał się szyderczo, wywołując ciarki na ciele Blair.

Beauty And The MuddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz