Andie siedziała na dużym kocu w towarzystwie Luke'a, mając idealny widok na wodę. Spędzali czas na plaży, na której nikogo nie było, dzięki temu, czym zajmował się Lucas. Księżyc świecił całą swoją mocą, który - poza lampką - stał się ich jedynym jasnym punktem.
Mali-Koa sumiennie pomogła Andie przygotować się na randkę. Razem wybrały koronkowe czarne spodenki, które od pierwszego momentu stały się słabością Andie, a do tego bluzkę w tym samym stylu i ciemne trampki. Siostra Caluma próbowała namówić ją na szpilki, jednak bez skutku. Nie miała zamiaru męczyć się w tym samobójstwie.
Luke zadbał o to, by poczuła się jak najważniejsza na świecie dziewczyna i kochała jego troskę, którą okazywał.
- Kylie? - Cios prosto w serce. - Może pójdziemy na spacer?
- Tak, to dobry pomysł.
Wstali i bez zbierania rzeczy (Luke wspomniał o osobach, które miały się tym zająć), ruszyli w stronę centrum miasta. Trzymali się za ręce, co było dla Andie naprawdę przyjemne. Nie mieli zbyt szybkiego tempa, więc nie musiała przyspieszać swoich kroków, chociaż Luke i tak miał zbyt długie nogi nawet jak na nią.
Luke nagle zatrzymał się w czymś, co mogło służyć za park i pociągnął ją za rękę w sposób, dzięki któremu wpadła w jego ramiona. Zarumieniła się, jednak nie poruszyła ani o centymetr, jak zahipnotyzowana patrząc w niebieskie oczy, chociaż nigdy wcześniej nie potrafiła tego robić tak długo.
- Ja... Pomyślałem, że to dobra chwila na moje słowa i... - przeczesał włosy, warcząc pod nosem, a potem położył swoją dłoń na jej policzku, gładząc zarumienioną skórę.
Oparła ręce na jego klatce piersiowej, czując, jak mocno biło jego serce i jak szybko oddychał. Powinna się bać i, cóż, była przerażona.
- Nigdy nie mógłbym pomyśleć, że... zajdzie w tobie tak wielka zmiana. Nie wiem, co stało się w Sheffield, ale przyjechałaś kompletnie inna, odmieniona i, cholera, uwielbiam cię taką. Długo nad tym myślałem; rozważałem różne opcje i wyjścia, ale... już nie potrafię ciągnąć tego dłużej w niepewności.
Och, Boże, pomyślała, on wiedział.
- Wiem, że możesz tego nie odwzajemniać, ale, cholera, naprawdę cię lubię. Sprawiłaś, że w krótkim czasie polubiłem nową ciebie. Tak naprawdę.
- O mój Boże - wyszeptała.
Chciała się nieco odsunąć, by móc poczuć trochę własnej strefy i spojrzeć na całą jego twarz, szukając... właściwie, czego? Kłamstwa, próżności, oszustwa? W niebieskich oczach nie znajdywała niczego innego poza szczerością i czuła się przerażona. Gdyby w innej sytuacji usłyszała coś takiego od chłopaka, od... Luke'a; skakałaby z radości. Ale on uważał ją za Kylie. I to nie było w porządku.
- Błagam, nie uciekaj. Uderz mnie, nakrzycz, ale nie uciekaj. Wszystko, tylko nie to.
Wzięła głęboki wdech i położyła dłoń na jego policzku. Wtulił się w nią ufnie, zamykając oczy.
- Luke - westchnęła. - Nie mam zamiaru uciekać. Po prostu... chyba nie jestem tym, za kogo mnie uważasz - przyznała w końcu.
Rozchylił oczy, patrząc na nią tak przenikliwie jak nigdy.
- Nie obchodzi mnie to - wychrypiał. - Wiem tylko tyle, że chcę cię na własność. Chcę nazywać cię swoją, tak naprawdę.
- P-przecież już to robisz.
- Nie chcę już dłużej udawać, Kylie. Chcę to robić naprawdę, być z tobą.
I mimo, że nie zrozumiała jego słów, nie pokazywała tego.
CZYTASZ
I'm (not) your girl | L.H. ✔
FanfictionAndie Parker żyła na uboczu, w cieniu siostry i kompletnie niezauważona. Prawie nikt nie wiedział o jej istnieniu, nikt nie wiedział o tym, że sławna Kylie Parker miała bliźniaczkę. Jednak Andie udawała szczęśliwą, kiedy tak naprawdę żadna osoba nie...