57. I am still in love

11.1K 537 61
                                    

Od paru dni Andie nie miała żadnych wieści od Luke'a. Parę razy próbowała się do niego dodzwonić, właściwie to było nieco więcej niż "parę", ale nigdy nie odbierał. Martwiło ją to, jednak w tamtym momencie bardziej przejmowała się tym dziwnym uczuciem brudu i obrzydzenia do własnego ciała. Kiedy tylko przypominała sobie o dotyku kogoś, kogo nie chciała, czuła okropne dreszcze na plecach.

To oczywiste, że potrzebowała wsparcia Luke'a, ale nie mogła na nie liczyć. To ją zawiodło najbardziej.

Trwała jednak przy niej Izzy, która każdego dnia wyrzucała sobie tamtą noc. Andie próbowała uciszyć jej poczucie winy tylko dwa razy, potem nawet się nie fatygowała - do dziewczyny nie docierały żadne słowa. Blondynka po prostu zaakceptowała własną walkę przyjaciółki i obie trwały w tym dziwnym uczuciu, próbując być wsparciem dla siebie nawzajem.

- Idziesz dzisiaj na zajęcia, prawda? - zapytała Izzy, wychylając się za drzwi.

- Nie mam dzisiaj zajęć - odpowiedziała Andie, wpół leżąc na łóżku i opierając się plecami o ścianę z laptopem na kolanach. - Nie pamiętasz? Środy mam wolne.

- Faktycznie, a ja mam wtedy najwięcej zajęć, cholera - jęknęła, opierając czoło o ścianę.

Andie uśmiechnęła się do przyjaciółki, nawet jej nie współczując. Sama miała nawał zajęć w czwartki i wtedy Izzy tylko się z niej śmiała. Blondynka powróciła wzrokiem do laptopa, myśląc nad tym, czy powinna zadzwonić do rodziców. Może to był dobry pomysł? Dawno z nimi nie rozmawiała, a poza tym naprawdę umierała z tęsknoty za swoim małym bratem. Ten dzieciak był największym światłem w całym jej życiu.

- Jesteś pewna, że możesz zostać sama w mieszkaniu? - zapytała Izzy z troską wymalowaną na twarzy.

Po tamtej imprezie, Izzy nie chciała odstąpić jej na krok i Andie czuła się z tym źle, bo była samotną duszą i ciągłe towarzystwo drugiej osoby ostatecznie ją denerwowało. Dlatego uznała, że chociaż parę godzin samotności będzie idealną sytuacją.

- Oczywiście, że tak! - Pokiwała głową. - Nie możesz opuszczać zajęć przeze mnie, poradzę sobie, wiesz, że dam radę. Ostatecznie, nie zdarzyło się nic wielkiego, okej?

- Po prostu czuję się winna - westchnęła Izzy. - Gdyby nie ja...

- Jest okej. Daj mi spokój i idź się ucz - odparła żartobliwie.

- Jesteś okropna, wiesz o tym?

Obie zaczęły się śmiać i Andie uznała, że dawno nie było między nimi tak rozluźnionej atmosfery. To całkiem... oczyszczające, uznała.

- I tak mnie kochasz!

- Twoje szczęście, Andie. Przysięgam, czasem jesteś jak mój prywatny dzieciak - prychnęła.

- Hej, dzieciak może być prywatny?

- A cholera ich tam wie. - Izzy parsknęła śmiechem, machając ręką.

- Wiesz co, może powinnaś jednak zapisać się na te zajęcia z dziennikarstwa, dobrze ci zrobią - poleciła Andie.

- Gryź się! - krzyknęła Izzy z korytarza, gdzie zakładała buty. - Na razie, dziecko!

Trzask drzwi i dźwięk przekręcanego klucza dał Andie jasny sygnał, że została sama. Uśmiechając się pod nosem, wróciła świadomością do laptopa i kontynuowała pisanie notatek ze studiów, z których mogłaby się potem uczyć. Cieszyła się muzyką i własnym towarzystwem, nawet nie wiedząc, jak bardzo za tym tęskniła.

W końcu mogła zapomnieć o tym, że Luke ją ignorował, co zapowiadało duży rozłam w ich związku. Ale to nie był czas, by się tym martwiła.

I'm (not) your girl | L.H. ✔Where stories live. Discover now