56. I am mad at you

9.7K 489 53
                                    

Luke siedział na kanapie w ich tour busie, odpowiadając na namolne esemesy jego mamy, która nadal martwiła się o swojego najmłodszego syna tak mocno, jakby miał pięć lat i zostawał po raz pierwszy pod opieką niani. Zapewnił ją już parę razy, że radził sobie i był dorosły, nie balował w klubach (zbyt wiele) ani nie zachowywał się nieodpowiedzialnie. Przy okazji pogratulowała mu wygrania nagrody, którą oficjalnie mieli odebrać pod koniec tygodnia. To nic wielkiego, ale nadal się liczyło.

- Siema, bracie - powiedział Ashton, siadając obok Luke'a i klepiąc go po plecach.

Blondyn spojrzał na przyjaciela z uśmiechem. Obaj wybaczyli sobie już dawno tę sprzeczkę - a może raczej nieporozumienie - o Andie, a Ashton ponownie odbudował swoją relację z Bryaną. Byli szczęśliwi na nowo i jedyne, czego im brakowało w tamtym momencie, to dziewczyn, które zawładnęły ich sercami.

- Za niedługo musimy pójść na próbę - poinformował go z uniesioną brwią.

- Wiem o tym, po prostu moja mama zasypuje mnie esemesami - odparł Luke z westchnięciem.

Oparł się plecami o kanapę i odłożył telefon na stolik, nie blokując wyświetlacza, więc mógł cały czas patrzeć na zdjęcie Andie. Uśmiechała się szeroko na tapecie jego komórki, trzymając w dłoniach szczeniaka, który kiedyś biegł po ulicy razem ze swoim panem. Pamiętał, że był wtedy zazdrosny o swoją dziewczynę, bo właścicielem psa okazał się chłopak w ich wieku z jasną grzywką i longboardem, na którym potrafił zbyt wiele sztuczek. On i Andie gadali o tym, co potrafili, a czego nadal się uczyli przez pół godziny i Luke czuł się nieco odsunięty na bok, ale jednocześnie jego serce biło szybciej, kiedy widział radość dziewczyny.

- Maminsynek - prychnął Ashton ze śmiechem.

Luke uderzył go pięścią w plecy, nie używając do tego zbyt wiele siły.

- Spadaj, sam jesteś maminsynkiem. I uważaj na słowa, bo napiszę do pani Irwin.

- Ooo, nie zrobiłbyś tego - powiedział Ashton, nabierając powagi.

- Chcesz się przekonać?

Tak właśnie zaczęli się przepychać na kanapie, aż w końcu obaj spadli na ziemię, śmiejąc się i poklepując bez sił, by rozsądzić, kto wygrał tę udawaną bójkę.

- Hej, chło... - usłyszeli nagle głos Caluma, który urwał w połowie wyrazu. - Dobra, wiecie co? Nawet nie pytam o to, co robicie.

- Walczymy, jak prawdziwi mężczyźni! - wrzasnął Ashton, leżąc na podłodze i dusząc się ze śmiechu.

- Tak, tak, dokładnie, tak wygląda wrestling prawdziwych mężczyzn - powiedział Calum sarkastycznie, kiwając głową.

- Spadaj, Cal, nie znasz się - dorzucił Luke, poprawiając koszulkę, która mu się podwinęła.

- Mhm, jak tak na was patrzę, to też mi to przychodzi na myśl.

Ashton i Luke wstali w końcu z ziemi, przepychając się co jakiś czas, by udowodnić sobie, że któryś z nich jednak to wygra.

- Dobra, lepiej chodźmy na próbę, bo dźwiękowcy nas w końcu zastrzelą za tę stratę czasu - polecił Calum.

***

Po koncercie, Luke padł wykończony na kanapę w ich garderobie, ale miał szeroki uśmiech na twarzy i masę energii, ironicznie. Wyciągnął telefon i, nawet nie przejmując się strefą czasową, zadzwonił do Andie.

Nieco zmartwił go fakt, że nie odebrała, ale wytłumaczył to sobie tym, że albo spała, albo była zajęta uczelnią. Zamiast wydzwaniać do niej, wszedł na Twittera i postanowił poczytać parę wiadomości, w których został oznaczony lub coś takiego.

Przeglądając powiadomienia, zatrzymał się na jednym wpisie ze zdjęciami. Zmarszczył brwi i kliknął w miniaturki, a jego serce zaczęło niemiłosiernie szybko bić. Post został dodany przez jakiś portal plotkarski, jeśli dobrze zapamiętał, nie to teraz go przejmowało.

Na zdjęciach widział Andie z jakimś kolesiem, który obejmował ją i jego ręka znajdowała się niebezpiecznie blisko końca sukienki blondynki. Prawie od razu całym jego sercem zawładnęła złość, a myśli wirowały w zawrotnym tempie. Więc kiedy on był w trasie, ona po prostu go zdradzała? Czy tak wyglądała wierność, o którą Andie z takim naciskiem zabiegała u niego?

Poczuł, jak mocno jego ciśnienie podskoczyło i wszystko, co miał przed oczami, to te zdjęcia. Starał się nie wypuścić łez z oczu, ale to było na marne i po prostu pozwolił sobie po chwili na rozpacz.

Dlaczego mu to zrobiła?

- Hej, Lu... Luke? Co jest? - usłyszał głos Caluma.

Nie fatygował się nawet wytarciem łez - Calum widział go w zbyt wielu złych stanach, by teraz miał się tym kłopotać. Po prostu uniósł szklane spojrzenie na przyjaciela i wyciągnął w jego stronę telefon z włączonymi zdjęciami.

Calum patrzył na nie ze zmarszczonymi brwiami i zaczął po chwili kręcić głową w zaprzeczeniu.

- Nie, Luke, nie wierzę w to.

- Jak możesz w to nie wierzyć? - zapytał łamiącym głosem. - Wszystko jest na zdjęciach, widzisz to! - zaczął krzyczeć. - Zdradziła mnie w pierwszym momencie, kiedy wyjechałem i jeszcze została złapana! W co tu można nie wierzyć? W dowody?

- Luke, uspokój się - poprosił Calum.

- Nie! - krzyczał. - Nie uspokoję się, do cholery jasnej!

Brunet zajął miejsce obok swojego przyjaciela, nadal patrząc na zdjęcia. Luke schował twarz w dłonie i pozwolił sobie na dalszy płacz.

- Posłuchaj, Luke, przecież obaj ją doskonale znamy. Już raz była podobna sytuacja, prawda? I to z Ashtonem. Andie była gotowa zrobić wszystko, by cię odzyskać i wytłumaczyć to, co było nieporozumieniem, tak? Nieporozumienie, tym właśnie są te zdjęcia.

- Calum, jak to może być nieporozumieniem? - zapytał płaczliwie. - Przecież widzisz, gdzie on trzyma swoją rękę.

Calum mu nie odpowiedział i Luke już myślał, że jego argumenty się skończyły, kiedy kontynuował:

- Nie twierdzę, że te zdjęcia są... niekorzystne, po prostu, Luke, weź głęboki wdech i porozmawiaj z nią, okej? Może to tylko...

- Tylko co?

- Nie wiem, bracie, nie wiem - westchnął w końcu.

Luke miał ochotę rzucić swoim telefonem, ale nie zrobił tego, a jedynie wyłączył aplikację, żałując, że kiedykolwiek ją otworzył. Jego związek był tak... idealny, dlaczego to wszystko musiało się psuć?

Naprawdę nie chciał wypuszczać Andie ze swoich ramion i marzył, by myśleć, że te zdjęcia były czymś innym, niż to wyglądało, ale jednocześnie czuł się zraniony i po prostu wiedział, że ta sytuacja to jednoznaczność.

A dodatkowo fakt, że Andie od niego nie odebrała przemawiał na jej niekorzyść.

- Co mam teraz zrobić, Calum? - wymamrotał słabym głosem.

- Spróbuj z nią porozmawiać, okej? Wiem, że nie mogłaby cię zranić, gdybyś tylko ją widział wtedy, gdy szukała cię podczas tej całej sprawy z Ashtonem...

- Nie - przerwał mu. - Nie mam zamiaru z nią rozmawiać w najbliższym czasie.

- Luke...

Blondyn po prostu wstał i wyszedł z garderoby, trzaskając drzwiami i gniewnie wycierając łzy z twarzy.

W tamtej chwili, potrzebował minuty zapomnienia i co było lepszą opcją niż impreza i tona alkoholu? Przecież nie będzie płakał w kącie za utraconą miłością!


Od autorki: Shame on me, kiedy ja tu byłam ostatnio? Rozdział z perspektywy Luke'a, woah, co to za okazja. Wiecie co, jakbyście jeszcze nie zauważyli, to zakochałam się w Red Hot Chili Peppers i dodałam opis na swoim profilu (wooow). Ogólnie post miał być wczoraj, ale byłam na zawodach z Muay Thai i MMA z towarzystem i patrzyłam przez pięć godzin, jak faceci się bili, także wróciłam o dwudziestej drugiej naładowana emocjami i nie mogłam nic napisać. Czy ktoś jeszcze czeka na koncert RHCP w Krakowie tak bardzo jak ja???

I'm (not) your girl | L.H. ✔Where stories live. Discover now