Epilog

465 49 13
                                    

Trzeci raz w tym tygodniu postanowiłem podejść pod jej dom. Obserwowałem jak Susan krząta się po kuchni, a jej córeczka... nasza córeczka odrabia lekcję.

Mija siódmy rok, a uśmiech Sue nadal sprawia, że jestem szczęśliwy. Wskoczyłem na zadaszony taras, aby uniknąć kolejnych kropel deszczu, którym już były przesiąknięte moje ubrania. Zbliżyłem się do drzwi balkonowych za którymi znajdował się salon będący jedynym źródłem światła. Było już po zmroku, moja córka obchodziła siódme urodziny. Uważnie obserwowałem jak zdmuchuje świeczki i razem z innymi dziewczynkami chwyta kolorowe torby i biegnie do innego pokoju. W tej samej chwili Susan z uśmiechem na twarzy rozsiada się na kanapie i bierze jakąś książkę w szarej okładce. Patrzyłem jak przerzuca kolejne kartki, aż nagle jej wzrok wędruje ku szybie za którą stałem. Czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Sue zasłoniła usta dłonią i podeszła bliżej po czym otworzyła oszklone drzwi.

- Co ty tu robisz? – jej głos sprawił, że całkowicie się uspokoiłem, był równie melodyjny i delikatny jak wtedy, gdy go ostatni raz słyszałem.

- Ja... – nie wiedziałem jak się wytłumaczyć. – musiałem was zobaczyć.

- Sam tego chciałeś – wypaliła, a ja dobrze wiedziałem, że ma rację. – jest już za późno.

- Wiem, ale chciałem wiedzieć czy wszystko gra.

Ścisnąłem powieki, aby powstrzymać łzy podchodzące do oczu.

- Wszystko jest w porządku – powiedziała cicho patrząc w ziemię.

W tej chwili dłonią uniosłem jej podbródek. Spojrzałem jej głęboko w oczy i zbliżyłem się do jej twarzy po czym musnąłem jej usta. Nie protestowała, nasz pocałunek stał się czuły, agresywny i zachłanny po czym się odsunęła. Spuściła głowę w dół, usłyszałem jej płacz.

- Nienawidzę cię, wiesz? – zaszlochała. – Nienawidzę równocześnie cię kochając.

- Susan... – zacząłem.

- Nie. Nie mów nic proszę. Zostawiłeś nas! Nie wiem co czujesz, za to wiem co ja czuję. Czuję ból, rozczarowanie, nawet nie wiesz jak ciężko mi było o tobie zapomnieć, a ty? Pojawiasz się nagle i ponownie mieszasz mi w głowie – cała się trzęsła, nie wiem czy było to skutkiem zimnego deszczu czy całej tej sytuacji. – Idź stąd. Proszę.

- Jak ona się czuje? Bez ojca? – pytałem.

- Mali ma ojca.

Miałem wrażenie, że moje serce pęka. Byłem pewny, że Susan kogoś sobie znajdzie, jednak do czasu, gdy były to tylko przeczucia nie bolało tak bardzo. Tak bardzo jak teraz.

- Kogo? – patrzyłem jak podnosi wzrok, była zmieszana, może zawstydzona.

- Luke – powiedziała. – Luke zastępuje jej ojca i świetnie sobie radzi.

- Luke? Żartujesz?

- Idź błagam, Mali cię zauważy – mówiła podchodząc do drzwi.

W tym momencie złapałem jej dłoń, poczekałem aż ponownie się odwróci w moją stronę.

- Proszę pozwól mi pocałować się ten ostatni raz – serce biło jak szalone kiedy stanęła na palcach, a moją twarz objęła dłońmi, aby złożyć ostatni pocałunek na moich ustach.

Nigdy nie czułem się tak źle jak dzisiaj. Uważnie obserwowałem jak wchodzi do domu, patrzy na mnie po czym zasłania zasłony w oknach i odchodzi. Łzy spływały strumieniami po moich policzkach. Upadłem na ziemię. Zaczęło mi się kręcić w głowie, nie byłem w stanie złapać oddechu. Nie wiem na co liczyłem, ale mój świat się walił. Z minuty na minutę.


_____________________________________________________

Czytasz? - Skomentuj

Nie wierzę, że to koniec naprawdę. Jestem bardzo związana z bohaterami tego opowiadania. Ciężko będzie mi bez myśli, że wypadałoby napisać kolejny rozdział.

Cieszę się, że byliście tu ze mną.

Szczególne podziękowania dla tych, którzy byli od początku i wytrwali do końca. 

Pozdrawiam

Julia xx


Hard //c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz