Rozdział 12

788 98 5
                                    

Wsiadając do auta nawet nie zastanawiałam się co będzie. Robiłam to co kazał Calum, tak jak obiecałam. Mam wrażenie, że tak będzie dużo bezpieczniej. Czekała mnie długa droga więc rozsiadłam się na tylnich siedzeniach i patrzyłam w okno.

- Wszystko masz? - zapytał Mike siedzący przy kierownicy odwracając się do mnie.

Pokręciłam twierdząco głową z uśmiechem, na co odpowiedział tym samym i ruszył, a ja wróciłam do poprzedniego zajęcia czyli podziwiania krajobrazu.

****

Obudziłam się kiedy samochód zwolnił i wreszcie się zatrzymał. Przednie drzwi się otwarły, a Michael wraz z Ashtonem wysiedli z auta.Obserwowałam jak oboje podpalają papierosy i śmieją się między sobą. Po chwili zastanowienia również wysiadłam z pojazdu od razu się wyciągając.

- Gdzie jesteśmy? - ziewnęłam, a oczy chłopaków zwróciły się na mnie.

- Bowral. - oznajmił Ash ukazując rząd białych zębów, po czym ponownie zaciągnął się papierosem.

- Chcecie się nabawić zapalenia płuc? - zakpiłam opierając się o czarnego BMW.

- Na coś trzeba umrzeć. - Mike poruszył ramionami na co prychnęłam i zaczęłam krążyć w kółko.

- To ja już muszę lecieć. - powiedział żegnając się z blondynem i podchodząc do mnie. - Bądź silna.Pokiwałam głową i podałam dłoń niebieskowłosemu po czym obserwowałam jak odchodzi.

Mój wzrok skierował się na Ashtona, który rzucił peta i zgasił go butem.

- Wsiadaj mała. - uśmiechnął się, a ja powędrowałam na drugą stronę.

Tym razem zajęłam miejsce z przodu. Nastała cisza, która nie była dla mnie zbyt komfortowa. Odwróciłam się w stronę okna, a Ash włączył radio, dzięki czemu poczułam się trochę lepiej. Jakiś rockowy zespół, o dość mocnym brzmieniu sprawił, że chłopak obok zaczął rytmicznie uderzać o kierownicę.

- Masz niezły słuch. - stwierdziłam poprawiając się na siedzeniu.

- Gram na perkusji. - Serio? - zapytałam lustrując jego twarz.

- Ymhym. - uśmiechnął się cały czas patrząc na drogę. - Tak trudno w to uwierzyć?

- Nie, to znaczy. To super. - powiedziałam, a chłopak ponowił poprzednią czynność i zaczął nucić tekst piosenki pod nosem. - Opowiedz mi coś o sobie. - wypaliłam i widząc wykrzywiony wyraz twarzy blondyna dodałam - Wiesz skoro masz być moim chłopakiem przez 3 albo 4 dni muszę wiedzieć co odpowiadać na pytania mojej ciekawskiej mamy.

- No niech będzie. - powiedział głośno wciągając powietrze.

Kiedy już stwierdziliśmy, że wiem o nim wystarczająco dużo minęliśmy znak informujący o tym, że do Sydney zostało 10 km. Z ulgą wyciągnęłam się na siedzeniu i wygładziłam sukienkę, która po wielu godzinach jazdy wyglądała tragicznie.

Po kilku minutach Ashton zaparkował na podjeździe mojego rodzinnego domu. Przyznam, że byłam w szoku, nie wyglądał jak kiedyś, został odnowiony. Było już po 8, więc zaczynało robić się ciemno, lampy tuż przy garażu były jedynym źródłem światła. Wysiadłam z samochodu i przeczesałam włosy palcami.

- Skąd wiedziałeś, że to tu? - zwróciłam się do blondyna krzyżując ręce na piersiach.

- Ja wszystko wiem. - zaśmiał się poruszając brwiami na co teatralnie wywróciłam oczami. - Nie zaprosisz mnie do środka?

Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę wejścia. Zapukałam, gdy chłopak wyciągnął z bagażnika dwie torby podróżne, z czego jedna była moja. Zaczęło kłuć mnie coś w brzuchu. Stresowałam się, od pół roku nie widziałam rodziców na oczy i zobaczę ich w takich okolicznościach. Powtórowałam poprzednią czynność czekając na jakiś znak.

- Już idę! - odezwał się głos po drugiej stronie.Drzwi otworzyły się, a w ich framudze stanął wysoki mężczyzna, jego twarz rozpromieniła się dzięki czemu pojedyncze zmarszczki mogły się rozmnożyć. Jego włosy były jasnobrązowe, jak dawniej, jednak teraz można było zauważyć widoczne siwe pasma. Rzuciłam się na szyję ojca, a on mocno mnie przytulił.

- Jak się cieszę, że z tego wyszłaś. - powiedział. - Ostatni raz cię widziałem nieprzytomną w szpitalu, to był dla mnie wielki cios.

- Byłeś tam? - zapytałam zdziwiona.

- Tak. Musieliśmy... no wiesz. Pochować moją matkę. - oznajmił czochrając swoje włosy. - A to kto? - zapytał patrząc mi przez ramię.

Wzięłam głęboki oddech i oznajmiłam:

- To Ashton, mój chłopak.Wymusiłam uśmiech, a gdy chłopak się zbliżył postawił bagaże na ziemi i podał rękę mojemu ojcu przedstawiając się.

****

Dochodziła już północ, a ja razem z ojcem siedziałam w kuchni oczekując mamy, która wyjechała w delegację do innego miasta. Ashton poszedł już spać, stwierdził, że mamy sporo rzeczy do obgadania i lepiej będzie jeśli nie będzie się wtrącał, poza tym wykończyła go długa podróż. Nie miałam mu tego za złe, a wręcz przeciwnie, byłam mu wdzięczna. Zakładam, że gdyby siedział teraz obok mnie nasz „związek" byłby jedynym tematem. A teraz... nie pamiętam kiedy tak wspaniale rozmawiało mi się z którymś z rodziców. Zawsze byli obcymi mi ludźmi, teraz poczułam, że rzeczywiście wiele dla nich znaczę.

Drzwi do domu się otworzyły, po czym szybko zamknęły. Wybiegłam z pomieszczenia, tym samym znajdując się w holu, który był wspaniale urządzony. Gładkie ściany koloru morelowego, jasna, prawie biała podłoga i złote akcenty były dla mnie idealnym połączeniem.

- Susan! - krzyknęła kobieta, z włosami w odcieniach zbóż.

- Cześć mamo. - powiedziałam cicho przytulając swoją rodzicielkę. - Co u ciebie skarbie? Co ty tu robisz? - pytała gładząc mnie dłońmi po twarzy. - Jesteś taka podobna do mnie. Taka piękna. - zaśmiała się.

- Przyjechałam, żeby wyjaśnić wam kilka spraw i kogoś przedstawić. - przygryzłam wargę i ruszyłam ponownie w stronę kuchni.

Mama podeszła do ojca i złożyła delikatny pocałunek na jego policzku. Kochają się, ale ludzie, którzy ich nie znają mogliby uznać, że są sobie obojętni. Rzadko publicznie okazywali swoje uczucia, czy razem wychodzili co było skutkiem braku czasu przez ciągłą pracę, a nie każdy był w stanie zauważyć ten błysk w oku kiedy ze sobą rozmawiają. Podziwiałam to, że przez tyle lat nie wygasł. Byli razem od 23 lat. Moja matka miała 20 lat gdy się urodziłam, ojciec 22. Mogłabym stwierdzić, że nigdy nie widziałam tak wspaniale dogadującej się pary. Mimo tego, że nie widują się 24 na dobę, potrafią ze sobą rozmawiać o wszystkim. Przyznam, że sama pragnę stworzyć kiedyś taki związek.Wytłumaczyłam rodzicom co stało się z babią, jak to wszystko wyglądało, a kiedy ich pytania stały się coraz bardziej dociekliwe, a ja poczułam się niekomfortowo ciągle odpowiadając słowami „Nie wiem", bądź „Jeszcze tego nie ustalono" życzyłam im kolorowych snów i ruszyłam w stronę mojego pokoju.

____________

Hej! Jak podoba wam się rozdział?

Chciałam wam podziękować za głosy i za to, że tu zaglądacie. Kiedy widzę kilkanaście powiadomień na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, a kiedy widzę, że dodajecie komentarze długo z niej nie schodzi.

Zachęcam do dalszego czytania mojego fanfiction i jeszcze raz dziękuję xx

Hard //c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz