Rozdział 8

862 101 15
                                    

Czułam się upokorzona... tak to idealne słowo, aby opisać mój teraźniejszy stan. Wyszłam szybko z hotelu wycierając mokre policzki rękawem bordowej bluzy. Spojrzałam na mój samochód stojący przed budynkiem i nie mając najmniejszej ochoty wracać do domu usiadłam na parkingowej ławeczce. Obserwowałam ludzi chodzących po chodniku, wśród nich obściskujące się pary, matki z płaczącymi dziećmi i starsza para, która przykuła moją uwagę. Pulchna, uśmiechnięta staruszka wraz z mężem całkowicie wyróżniali się z tłumu, emanowali szczęściem, energią i miłością. Patrząc na nich nie mogłam powstrzymać zachwytu, a na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech. Kiedy odeszli telefon znajdujący się w mojej kieszeni zawibrował, a ja usłyszałam znajomą mi melodię. Wyjęłam komórkę i przeciągnęłam palec po ekranie tym samym odbierając połączenie od babci.

- Gdzie jesteś? – zapytała zaniepokojona.

- Jadę. Są straszne korki. – oznajmiłam wstając z ławki.

- W takim razie nie... nie wracaj. – powiedziała tłumiąc płacz.

- Co się dzieję?! – krzyknęłam pośpiesznie wsiadając do auta.

- Nie! – jej głos sprawił, że podskoczyłam po tym słyszałam tylko szum.

Moje serce waliło jak szalone, odpaliłam samochód i jechałam jak najszybciej mogłam nie zważając na zakazy, czy czerwone światła. Nie bałam się o siebie, bałam się o to co zastanę w domu. Przy ostatnim zakręcie zbytnio się rozpędziłam, a auto zaczęło się obracać. Wstrzymałam oddech i przypomniałam sobie co mówił nauczyciel jazdy „Zmień bieg i naciśnij gaz" po czym powtórzyłam to w myślach i to zrobiłam. Po chwili zatrzymałam się pod kamienicą. Zatrzasnęłam drzwi i pobiegłam w stronę budynku nie oglądając się za siebie. Wbiegłam po schodach i wpadłam na drzwi, które były zamknięte.

- Babciu! Otwórz! – krzyczałam zalewając się łzami, ale wszystko na nic.

Ostatni raz uderzyłam pięścią o drzwi po czym rozpoczęłam poszukiwania kluczy w torebce, kiedy wreszcie miałam je w ręce wsunęłam jeden z nich w zamek i przekręciłam. Nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi.

- Kogo my tu mamy? – usłyszałam znajomy głos dochodzący z kuchni.

Przed pójściem do pomieszczenia zajrzałam do salonu, gdzie moja babcia ze związanymi rękami i zaklejonymi ustami siedziała na podłodze.

- Babciu! – krzyknęłam, na co ona jedynie pokręciła głową.

Popatrzyłam w stronę kuchni skąd wyłoniła się postać w czarnej bluzie.

- Dlaczego to robisz? – zapytałam.

Patrzyła w podłogę, dlatego nie mogłam spojrzeć jej w oczy. Po chwili delikatnie uniosła głowę dzięki czemu zobaczyłam przerażający uśmiech na jej twarzy. Juz byłam pewna kim była tajemnicza osoba.

- To nie wywiad. – zakpiła ściągając kaptur.

Jej ciemne włosy opadły na ramiona, poprawiła je i rzuciła w moją stronę lodowate spojrzenie.

- Czyli co masz zamiar zrobić? – zapytałam wkładając trzęsące się dłonie do kieszeni.

-To chyba nie twoja sprawa kochaniutka. – uśmiechnęła się i ruszyła w stronę salonu.

Próbowałam ją zatrzymać jednak była zbyt silna. Podeszłam szybko do babci i usiadłam centralnie przed nią.

- Nie możesz jej skrzywdzić! – krzyknęłam kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. – Chyba, ze zaczniesz ode mnie.

- Nie unoś się honorem. Musisz być żywa. – powiedziała spokojnie wyciągając pistolet z kieszeni.

Moja babcia usiłowała coś powiedzieć, niestety nie miała szansy, a ja nie chcąc pogorszyć sytuacji nie ruszałam się.

- Nie pamiętasz jak wspaniałą osobą dla ciebie była? – zapytałam. – Zawsze mówiłaś, że chciałabyś mieć kogoś takiego... a teraz? Teraz nic się dla ciebie nie liczy. – stwierdziłam półgłosem.

Widziałam zmieszanie na jej twarzy. Pojawiła się nadzieja, jednak za chwilę pokręciła przecząco głową i skierowała pistolet w stronę staruszki.

- Natalie.... proszę. – wyszeptałam po czym usłyszałam strzał, a następnie huk, który wywołał upadek ciała staruszki na ziemię.

- Nie! – krzyczałam zrozpaczona obracając się w stronę kobiety i przykładając jej sweterek do czoła. Mimo tego, że wiedziałam iż już nic nie mogę zrobić i tak usiłowałam ją uratować. – Jak? Jak mogłaś? – zapytałam podciągając nos.

Ciemnowłosa uśmiechnęła się i ruszyła w przeciwną stronę.

- Dlaczego?! – krzyczałam po czym wstałam i pobiegłam za dziewczyną, byłam już przy drzwiach kiedy ona je zamknęła. Uderzyłam w nie z impetem po czym opadłam na podłogę tracąc przytomność.

____________

Czytasz -> Proszę skomentuj!

Hard //c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz