Rozdział 20

564 60 4
                                    


Zasłoniłam usta dłońmi tłumiąc szloch. Co się stało z ciałem?! Odeszłam od trumny, gdzie zaczęło robić się zbyt tłoczno i usiadłam na poprzednio zajmowanym przeze mnie miejscu.

Byłam oszołomiona. Kompletnie nie wiedząc co się dzieje zaczęłam rozglądać się szukając wzrokiem towarzysza, jednak nie dostrzegłam go. Ponownie spojrzałam na zgromadzonych ludzi po czym schowałam twarz w dłoniach.

- Chodź. – słysząc głos Caluma odwróciłam głowę i dostrzegając go ławkę dalej zerwałam się z miejsca.

On również wyszedł spomiędzy siedzeń i niemal wybiegliśmy z kościoła.

- Widziałaś kogoś podejrzanego? – zapytał. – Cokolwiek co wydawało się dziwne?

- Nic. Pogrzeb jak pogrzeb. – odparłam podciągając nosem.

- Cholera...

Ciemnowłosy złapał swoją głowę i nerwowo chodził w koło.

- Co on narobił? – pytał pod nosem.

- Kto?

Nie odezwał się. Zbiegł ze schodów, a ja zaraz za nim.

- Odpowiedz mi. – powiedziałam stanowczo doganiając chłopaka. – Calum! Nie ignoruj mnie!

Zagrodziłam mu drogę i stojąc na przeciwko niego spojrzałam w ciemne oczy.

- Nie musisz wszystkiego wiedzieć.

- Ale tu chodzi o moją przyjaciółkę. – w moim głosie zabrzmiała bezradność. – Proszę Cal...

- Nie teraz. – ominął mnie i skierował się w stronę parkingu. – Chodź. Nie mamy czasu.

Skrzyżowałam ręce na piersiach i obserwowałam Hooda, który właśnie wsiadał do auta. Kiedy usłyszałam dźwięk silnika przewróciłam oczami i szybko pobiegłam do samochodu. Zastałam otwarte drzwi, które po zajęciu miejsca pasażera zatrzasnęłam.

****

Podczas drogi nie zamieniliśmy ani jednego słowa, a ja patrząc w szybę usiłowałam powstrzymać łzy, które najchętniej spłynęłyby po moich policzkach rozmazując mój, już i tak pofatygowany makijaż. W pewnym momencie usłyszałam dźwięki jakiegoś rockowego kawałka. Widząc, że na położonej komórce Caluma wyświetla się imię Irwina szybko chwyciłam telefon i odebrałam połączenie.

- Przegrałem. Zamknęli mnie, za chwile zarekwirują mi wszystko, więc lepiej nie dzwoń na ten numer. – odezwał się głos w słuchawce.

- O Boże! – krzyknęłam.

Hood po zjechaniu na pobocze szybko wydarł urządzenie z mojej ręki i wyskoczył z auta blokując drzwi, abym ja nie mogła wyjść. Po czym przyłożył telefon do ucha i zdenerwowany wykrzykiwał różnego typu przekleństwa, które bez problemu mogłam usłyszeć. Patrzyłam uważnie na kolejne kroki ciemnowłosego, który schował komórkę do kieszeni i oparł się o samochód w kółko coś mówiąc. Przesiadłam się ostrożnie na siedzenie kierowcy i spojrzałam do góry, tak aby móc zobaczyć jego oczy. W tej chwili jednym przyciskiem odblokował drzwi i odsunął się pozwalając mi wysiąść. Stanęłam naprzeciwko niego i lustrowałam uważnie jego twarz. Nie uśmiechał się zawadiacko jak miał w zwyczaju. Wręcz przeciwnie... miałam wrażenie, że w jego oczach migocą łzy. Podeszłam bliżej i ułożyłam głowę na jego torsie, ręce splatając na jego plecach. Chwilę później poczułam, jak odwzajemnia uścisk i delikatnie całuje moją głowę. Poczułam się bezpiecznie, co było nowe w ostatnim czasie, jednak wiedziałam, że to może potrwać zaledwie ułamek sekundy, potem znów wszystko stanie się skomplikowane.

- Calum? – zapytałam cicho unosząc głowę.

- Shhh... Proszę nic teraz nie mów.

Przyznam, że sama tego potrzebowałam. Po chwili Hood ponownie złożył pocałunek, tym razem na moim czole po czym odsunął się powoli i wskazał ręką abym wsiadła do samochodu, po czym zrobił to samo.

- Powiesz mi co się dzieje? – zapytałam niepewnie.

- Nie mogę. Wszystko musi się wyjaśnić. – poinformował mnie zwalniając ręczny hamulec.

- Dlaczego mi nie ufasz? – tym razem spojrzał na mnie, ale tylko przez chwilę, nie chciał patrzeć mi w oczy udzielając odpowiedzi.

- Ufam ci, ale nie mogę tego zrobić. Dla dobra Ashtona, mojego i co najważniejsze.... Twojego.

__________________________________

Tak... po 2 miesiącach udało mi się napisać ten rozdział. Wiem. Jest krótki, ale musiałam wreszcie go wstawić patrząc jak głosów i czytelników przybywa. Przez ten okres sporo was się tu przewijało. Nie wiem ile pozostało, ale mam nadzieję, że mimo tego wszystkiego ktoś tu zostanie i będzie nadal śledził losy Susan.

Pozdrawiam.

Hard //c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz