Rozdział 40.

1.2K 77 14
                                    

MOLLY

– Pozwól mi się sobą zająć – prosiłam. – Tyle razy dbałeś o mnie, pomagałeś mi w najgorszych momentach, robiłeś tyle rzeczy, żebym czuła się dobrze. Proszę, pozwól się sobą zaopiekować.

Kolejny dzień, gdy Charlie za wszelką cenę chciał walczyć z samym sobą. Kolejny raz, kiedy widziałam, nawet on sam widział, jak bardzo jego stan jest zły. Choć próbowałam go wspierać, sprawiać, żebyśmy oboje nie zadręczali się jego chorobą, to po prostu nie mogłam znieść myśli, że znowu idzie do szkoły, ledwo stojąc na własnych nogach. Ledwo otworzył oczy. Miałam wrażenie, że samo obudzenie się ze snu już sprawiało mu trudność. Samo rozchylenie powiek.

Co z resztą dnia?

Chciał iść do szkoły, starać się funkcjonować jak każdy inny człowiek. Udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy naprawdę nie było.

Rozumiałam, że chciał oderwać myśli, aby nie leżeć cały dzień bez sił i nie zadręczać się objawami. Ale tak wyglądała rzeczywistość, nie dało się tego zmienić.

– Nie mów tak, błagam – wychrypiał. – To mi w niczym nie pomoże, Molly. Dziękuję, że codziennie się starasz, ale to naprawdę nie jest to, czego potrzebuję.

– Potrzebujesz odpocząć, Charlie. Każdy widzi, że nie masz sił nawet zrobić normalnego kroku. Nieważne jak bardzo chciałbyś być zdrowy, to nie możesz tego zmienić.

Pokręcił głową.

– Wszystko w porządku – wymamrotał.

To wszystko, co powiedział tego poranka.

Wszystko w p o r z ą d k u.

Nic nie było w porządku. Wszyscy byliśmy tego świadomi, ale był nieustępliwy.

Nie mogłam powiedzieć, że upartość Charliego była czymś złym. To przecież właśnie dzięki niej wytrzymaliśmy dwa lata przerwy w naszej przyjaźni. To dzięki niej nie zrezygnował ze mnie. Walczył o naszą relację, choć ja robiłam wszystko, co w mojej mocy, by o nim zapomnieć.

Omijałam go szerokim łukiem na korytarzu, choć on mnie w nim szukał.

Odchodziłam, jak najdalej, aby mnie nie widział, choć ciągle patrzył.

Wyrzucałam jego karteczki, choć on wtedy rzucał ich jeszcze więcej.

Poprosił nawet naszego wspólnego nauczyciela, aby połączył nas razem w parę do projektu, choć ja próbowałam go przekonać, że o wiele lepiej zrobię go sama.

Tyle razy walczył o mnie. O nas.

Dlaczego nie chciał w końcu zawalczyć o siebie samego?

Dlaczego nie chciał nikomu pozwolić zawalczyć o niego?

W szkole Charlie również nie odzywał się za wiele. Jego blada twarz, jak coraz częściej w ostatnim czasie, była oparta o jego przedramiona lub na dłoni podczas zajęć. Wyglądał na znużonego, kompletnie niechętnego do siedzenia na zajęciach.

Oczy co jakiś czas przymykał na dłuższą chwilę, jakby musiał zebrać w sobie wszystkie siły, jakie mu tylko zostały, aby wytrwać do końca lekcji. A jego świszczący, ciężki oddech na pewno mu w tym nie pomagał.

Tak bardzo chciałam, żeby zrozumiał, że nie musiał na siłę siedzieć w szkolnej ławce. Nie musiał zmuszać się do tego wszystkiego, aby zająć myśli, aby tylko uciec na chwilę, jak najdalej od tej nieszczęsnej choroby, która goniła go na każdym kroku.

– Mogę z tobą zostać – powtarzałam każdego poranka. – To nie jest dla mnie problemem. Powiedz tylko, że tego chcesz, jestem gotowa, aby spędzić z tobą cały dzień.

Make You ForgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz