Pogramy? -> Michael Cliffo...

By Klopotkowa

51.8K 4.3K 504

Palce chodziły po gryfie jakby tylko lekko go głaskały, a ręka dotykająca strun wyglądała, jakby nie napotkał... More

Prolog.
2. O Tym Jak Zadanie Z Chemii Może Zepsuć Dzień.
3. Próba, Pizza I Królestwo Pieczarek
4. Pożar I Trochę Poczucia Winy.
5. Piosenka Bez Melodii I Bitwa Na Gofry
6. Jaki Kolor Farby I Co Z Radami Przyjaciół?!
7. Malowanie I Co Jest Nie Tak Z Sarą?
Liebster Award :D
8. Australian Music By Myself.
9. Grill I Inne Zjawiska Społeczne.
10. Inny punkt widzenia.
11. Czemu Wesołe Miasteczko?
12. Co się zdarzyło w Wesołym Miasteczku.
13. Czas odpowiedzi.
14. Przeprosiny i część wyjaśnień.
15. Czy to koniec?
Epilog.
Druga część!
Zwiastun!

1. Sklep I Perkusista.

4.1K 299 57
By Klopotkowa

Dzwonek oznajmiający przybycie nowego klienta skutecznie odciągnął mnie od zadania domowego. Spojrzałam z ciekawością w stronę wejścia. O tej porze nie było tu dużo ludzi.

- Hej Ash. - Uśmiechnęłam się, widząc blondyna pochodzącego do lady. - To co zawsze?

- Tak, tylko jedną puszkę wosku do bębenków więcej - powiedział z szerokim uśmiechem, a ja wyciągnęłam z pod lady małe pudełeczka.

- Po co ci aż tyle? - zapytałam z ciekawością, wbijając odpowiednie guziki na kasie fiskalnej.

Ashton bywał tu co jakiś czas, po pałeczki do perkusji, po wosk, czy po jakąś starą płytę, których sprzedaż też prowadziliśmy. Zawsze był szeroko uśmiechnięty i pełen energii niczym dziecko, czym często poprawiał mi humor.

- Zmieniam zestaw bębnów - odparł, oglądając kostki do gitar leżące na blacie. - Nie ufam temu ciućmokowi co mi sprzedaje ten nowy, więc sam go sobie nawoskuję. - Zrobił krótką przerwę i spojrzał na mnie. - A co u ciebie?

- Moja gitara została dzisiaj sprzedana - powiedziałam lekkim tonem, wiedząc, że to i tak go nie zmyli. - Grał na niej jak jakiś aniołek.

- Jak to? - Oburzył się, marszcząc zabawnie brwi. - Tyle na nią zbierałaś i o jej utracie mówisz takim lekkim tonem?

- Taki już mój los, Ashton. - Uśmiechnęłam się. - Kartą czy gotówką?

Przez chwilę nie wiedział o co mi chodzi, więc podałam mu dwa pudełka wosku. Z portfela wyciągnął wyliczoną sumę.

- Musiał być na serio fajny, ten twój anioekł, że nawet swój skarb oddałaś mu lekką ręką - mruknął, pakując zakupy do plecaka.

- Wyrzuciliby mnie z pracy gdybym tego nie zrobiła - odarłam z uśmiechem. To słodkie, że tak się przejmował "prawie moją" gitarą. - Nie masz dzisiaj jakiejś próby? - dodałam szybko, widząc, że ma ochotę się kłócić.

- Nie, próby mam w piątki i niedziele - odparł. - Ale muszę dzisiaj się bratem zająć. - Zerknął na zegar nad moją głową.

- To do zobaczenia. - Pomachałam mu i chłopak zniknął za drzwiami.

Wtedy rozdzwonił się mój telefon.

- Mamo, wiesz, że jestem w pracy - powiedziałam do słuchawki beznamiętnym głosem.

- Wiem, Vi - odparła sucho. - I nie tym tonem.

- Przepraszam. - Przełknęłam gulę sprzeciwu, która pojawiła się w moim gardle. - Co chciałaś?

- Nie wróciłaś do domu na obiad, a ja mam na nocną zmianę, więc kolacji też nie będzie - powiedziała szybko. - Zjedz coś jak będziesz wracać ze sklepu.

Westchnęłam cicho, znowu cały dzień na drugim śniadaniu i hot-dogu z pobliskiej budki. Tak jakby nie mogła mi odłożyć trochę obiadu...

- Dobrze mamo.

- Świetnie! - Ucieszyła się. - To miłego wieczoru.

Kiedy odłożyłam telefon, zabrałam się za zamykanie sklepu, zbliżała się dziewiętnasta. Wyłączyłam muzykę i zapanowała prawie niczym nie zmącona cisza. Bardzo brakowało mi takich momentów w ciągu dnia. Cały ten zgiełk, który mnie otaczał ostatnio zaczął męczyć. Miałam dość bezsensownego gadania ludzi, zbyt głośnej muzyki i dźwięków dużego miasta... Nie zrozumcie mnie źle, kocham muzykę ponad życie, ale czasem po prostu mam dość wszystkiego, co wkracza w moją intymność, chcę być sama ze swoimi myślami. Niczym innym.

Westchnęłam, próbując odgonić smętny humor i pogasiłam światła. Przechodząc przez pomieszczenie z gitarami, omijałam wzrokiem puste miejsce na półce, które jeszcze wczoraj było moim ulubionym... W moich myślach znowu zawitał niebieskowłosy chłopak. Nawet nie wiem jak ma na imię...

"Nie bądź głupia." Skarciłam się w myślach. "To tylko jeden z wielu klientów sklepu, w którym pracujesz."

Jednak miałam wielką nadzieję, że skorzysta z numeru, który mu podałam...

***

Poranki w moim wykonaniu były bardzo ciężkie. Z ciężkim sercem wyłączyłam budzik i opadłam ponownie na poduszkę. W pokoju było ciemno, ciepło... wszystko sprzyjało mojemu dalszemu spaniu. Już miałam odpłynąć, gdy budzik zadzwonił ponownie.

"Głupie drzemki" zaklęłam w myślach i zrzuciłam kołdrę.

Chwilę później byłam już w kuchni, gotowa na kolejny męczący i monotonny dzień. Spakowałam do torby coś na śniadanie i spojrzałam w kierunku salonu. Na kanapie spała moja mama, jeszcze w stroju z pracy. Zrobiło mi się jej żal... Niezbyt przepadała za swoją robotą, wracała tak padnięta, że nawet nie docierała do swojego pokoju. Nasza nieciekawa sytuacja finansowa nie zostawaiła jej wielkiego wyboru.

"A ja wczoraj miałam do niej pretensje o obiad" skarciłam się w myślach.

Postanowiłam przygotować jej kawę. Wiedziałam, że za pół godziny wstanie, żeby się ogarnąć i zrobić coś w domu. A najbardziej lubiła, gdy kawa była już zimna. Przy kubku zostawiłam kartkę z napisem:

Miłego dnia ;)

Nie zwlekając dłużej, wyszłam z mieszkania i ruszyłam powolnym krokiem do szkoły. Mniej więcej w połowie drogi przypomniałam sobie, że dzisiaj czwartek, a to oznaczało zajęcia muzyczne. Dzień od razu stał się lepszy.

Moja szkoła należała do tych typowych. Nic jej nie wyróżniało, uczniowie uczyli się przeciętnie, przeciętnie imprezowali i przeciętnie uprawiali sport. Jedyne co mi się w niej podobało, to moi przyjaciele. Moja "paczka" składała się ze mnie i jeszcze dwóch osób.

Sylvia jest wiolonczelistką i mentalnie wciąż ma dziesięć lat. Poznałyśmy się w klasie muzycznej, gdy przyłapała mnie na niedozwolonym korzystaniu z pianina. Daniel również jest muzykiem, ale bardziej subtelnym. Nie miał jednego, ulubionego instrumentu, ale na każdy potrafił napisać piosenkę. Połączyła nas miłość o muzyki i dzięki temu uczuciu przestaliśmy być samotni.

- Vi! - Przed wejściem do szkoły złapał mnie Daniel. Był ubrany w spodnie z dużym krokiem i wąskimi nogawkami oraz w jaskrawą koszulę, odpiętą o jeden guzik za dużo.

Miał swój styl i był z niego dumny, tak jak ze wszystkiego co prezentował swoją osobą. - Nie mam zadania z matematyki. Myślisz, że Gorylicabędzie dzisiaj sprawdzać?

Właśnie na takich błahych sprawach minęły mi pierwsze lekcje. Nawet podczas lunchu nie wydarzyło się nic ciekawego. Dopiero lekcja muzyki sprawiła, że lekko się ożywiłam.

Idąc w stronę klasy, mijałam wiele osób, ale na widok jednej zamarłam w pół kroku.

- Co jest? - jęknęła Sylvia, wpadając na moje plecy.

- Ten chłopak chodził tu wcześniej czy jest nowy? - zapytałam, wskazując na osobę stojącą przy szafkach.

- Ten w niebieskich włosach? - popytała i gdy kiwnęłam głową dodała - Nie jest nowy, tylko na głowie miał chyba czerwony. - Zawahała się - Musiał się niedawno przefarbować. W sumie to nie wiem, nie wygląda sympatycznie. - Wzruszyła ramionami.

Ubrany był w lekko poszarpaną, ciemną koszulkę z logiem jakiegoś zespołu, na ręce miał tatuaż i ogółem sprawiał wrażenie buntownika. Nie jest to typ człowieka, z którym się zadajemy. Nie zauważyłam tego, gdy spotkaliśmy się w sklepie.

- A czemu pytasz? - dopytywała się przyjaciółka.

- Kupił moją gitarę - powiedziałam bezmyślnie. Zauważyłam jak dziewczyna odwraca się gwałtownie w stronę chłopaka, wciągając głośno powietrze.

- Ja mu dam - zamruczała pod nosem gniewnie i ruszyła w stronę chłopaka z groźną miną, ale szybko odgrodziłam ją od szafek i z szerokim uśmiechem powiedziałam:

- Daj spokój. To nie była moja własność.

Spojrzała na mnie jak na idiotkę.

- Zwariowałaś? Przecież jesteś tak blisko uzbierania tej kasy. - Brunetka jest bardzo zagorzałą fanką spełniania marzeń i jej mina mówiła mi właśnie, że się na mnie zawiodła.

- A mówiłaś, że nie jest zaklepana. - Usłyszałam za sobą niski i poważny głos.

Bojąc się, że za moimi plecami stoi winny całego zamieszania, odwróciłam się lekko i niestety, obawy się sprawdziły.

- Bo nie jest - powiedziałam cicho, nagle zainteresowana swoimi butami.

- Czemu mi nie powiedziałaś? - spytał i usłyszałam w jego głosie pretensje.

- A czemu ci zależy? - zapytałam, w przypływie odwagi podnosząc wzrok i po raz kolejny uderzyły mnie jego jasne oczy.

"Co się z tobą dzieje Vi?" Zganiłam się w myślach. "I jak ja mogłam go wcześniej nie zauważyć na korytarzach!?"

Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to miało to sens. Nie specjalnie zwracałam uwagę na to co działo się w szkole. Nie jeździłam na wycieczki, moje imprezy ograniczały się do zamkniętej grupy osób i jakoś nie zależało mi na tym, żeby poszerzać grono znajomych. Wystarczało mi to co miałam.

Podrapał się po ramieniu, nagle zmieszany.

- W sumie nie wiem. Chyba po prostu lubię być fair wobec ludzi - odparł cicho.

- To oddawaj gitarę - mruknęła Sylvia ponuro. Zganiłam ją wzrokiem.

- Nie słuchaj jej - powiedziałam przepraszająco. - My już będziemy szły.

Chwyciłam przyjaciółkę za łokieć i odciągnęłam w stronę naszej klasy, nie patrząc na chłopaka, żeby nie zobaczyć jego gardzącej miny, która pewnie zawitała na jego twarzy.

- Przecież on nawet nie jest przystojny - jęczała brunetka. - Więc nie rozumiem czemu mu ją oddałaś.

- Sylvia - westchnęłam. - Kupię sobie inną gitarę. Jemu też na niej zależało.

- To twoje dobre serce kiedyś cie zgubi - odparła poważnie, siadając w ławce.

Dzisiejsza lekcja muzyki była o komponowaniu; nutach, pięciolinii, znakach. Czyli czymś, co dobrze znałam. Nigdy nie chodziłam do szkoły muzycznej, mojej rodziny nie było na to stać. Byłam samoukiem, który tylko czasem korzystał z pomocy nauczycielki muzyki, właściciela sklepu muzycznego, Daniela lub internetu. Potrafię grać na gitarze, pianinie, bębnie akustycznym, harmonijce i uczyłam się właśnie saksofonu.

Ten ostatni instrument pojawił się w sklepie już jakiś czas temu i od tego czasu wszystkie przerwy spędziłam właśnie przy nim. Najbardziej w mojej pracy lubiłam podejście szefa do korzystania z nowych instrumentów.

Jednak to gitara zawładnęła moim sercem najbardziej. Pierwszą dostałam od mojego ojca, kiedy miałam dziesięć lat. W ciągu roku grałam już bardzo dobrze. Potem ojciec odszedł, a instrument stał się moją świętością.

Niestety, trzy lata temu odmówiła posłuszeństwa i zostałam z resztkami instrumentu w szafie oraz złamanym sercem. Dlatego zbierałam na nową, taką samą jak moja wcześniejsza. Niestety, ten egzemplarz nie był pospolity... I teraz należała do tego chłopaka. Ciekawe jak w ogóle ma na imię. Mogłabym zapytać Sylvię, ale nie chciałam, żeby martwiła się, że za bardzo przeżywam całą tę sytuację.

"A nie przeżywasz?" odezwał się cichy głosik w mojej głowie.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie telefon, wibrujący w mojej kieszeni.

Wiadomość od: Nieznany:

To jak z tą próbą? ;)

C.

Przez chwilę gapiłam się w ekran, nie rozumiejąc, ale po chwili mnie olśniło. Odpisałam:

Jestem gotowa na to wyzwanie :) Tylko nawet nie wiem jak się nazywasz :p

Po chwili odpisał:

Michael Clifford, miło mi :D

- Czemu się śmiejesz do telefonu? - spytała Sylvia z dziwną miną. - Dawno tego nie robiłaś.

- W sumie, to nawet nie wiem czemu. - zaśmiałam się i po chwili moja przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko.

- Pozdrów go i przeproś za moje zachowanie - dodała wesołym tonem.

~.~

No i jest jedynka!

Jak wrażenia? :D

T

Continue Reading

You'll Also Like

402K 6.1K 10
● Wraz z jego odejściem upadło piekło, w którym trwała nasza bajka● @only_maleficent 2019/2020. Okładkę wykonałam sama, książkę również napisałam w t...
89.2K 8.3K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...
172K 9.8K 127
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, rozdziały tworzą his...
Plaga By Wera Guzenda

Science Fiction

106K 6K 39
Kiedy Plaga spustoszyła Ziemię, każdy musiał zadbać o siebie. Rodzina, przyjaciele, szkoła - To wszystko, co kiedyś było twoją codziennością, dziś pr...