Prolog.

5K 338 19
                                    

Wracając ze szkoły, postanowiłam wpaść do mojego ulubionego sklepu muzycznego. To nie był dobry dzień, więc wydawało mi się to najlepszym możliwym pomysłem.

Kiedy weszłam do środka zadzwonił dzwonek, oznajmiający przybycie nowego gościa.

- Witam, w czym mogę... - zaczął chłopak siedzący za ladą, ale gdy zobaczył moją twarz, przerwał. - Siema Vi! Co tutaj robisz tak wcześnie?

- Chciałam zagrać na jednej z gitar... - powiedziałam, starając się ukryć moje zdołowanie, pod przykrywką nieśmiałego uśmiechu.

- Pewnie. - Wyszczerzył się, odgarniając jasną grzywkę z czoła. - Znasz zasady.

Oczywiście, że znałam. Nie nadużywać, nie psuć, nie zamęczać instrumentów i można czasem pobrzdąkać. Przeszłam do części sklepu poświęconej gitarom i moim oczom ukazał się chłopak o niebieskich włosach.

Lecz to nie ten niezwykły kolor zwrócił moją uwagę, a jego cudowna gra... Palce chodziły po gryfie, jakby go tylko lekko głaskały, ręka dotykająca strun wyglądała, jakby nie napotkała żadnego oporu. Lekkość z jaką grał wprawiła mnie w zachwyt. Do tego jego skupienie, jakby znajdował się w innym świecie...

- Gapisz się - powiedział po chwili, nagle kończąc. Nie podnosił na mnie wzroku, wciąż patrzył na struny.

Mówił do mnie.

- Em... - zająknęłam się. - Wybacz, ja po prostu...

- Podobało ci się - dokończył za mnie tonem, który sugerował, że pęka z dumy.

- Co to było, to co grałeś? - spytałam, zmieniając temat.

- Wake me up, when september ends. - Podniósł w końcu na mnie swoje spojrzenie. Miał jasne, śliczne oczy, w które mogłabym pewnie patrzeć godzinami, bez cienia znudzenia. - W trochę innej aranżacji.

- Niezwykłe - odparłam szczerze zachwycona. Zaczęłam bawić się nerwowo kostkami splecionych dłoni.

- Dzięki. - Uśmiechnął się, podnosząc się z miejsca. - Chyba ją wezmę - powiedział, wskazując na instrument.

W moment posmutniałam. Gitara, którą trzymał w rękach była moim marzeniem. Zbierałam na nią od trzech lat i nawet specjalnie czasem nie pokazywałam jej klientom, lub polecałam inne. Moje zarobki w sklepie nie były najwyższe, do tego opłaty za moje potrzeby, bo nie dostawałam od mamy pieniędzy na codzienne wydatki, więc miałam dopiero 3/4 ceny tego cuda. Ale przecież do przewidzenia było,  że ktoś kto się zna na rzeczy, prędzej czy później, ją kupi.

- Dobry wybór - wykrztusiłam, siląc się na uśmiech, który pewnie ledwie wyglądał na sympatyczny.

"Przynajmniej nie kupuje jej jakiś nastolatek ze słomianym zapłonem i wypchanym portfelem rodziców." Pocieszyłam się.

- Jest zarezerwowana czy coś? - Zaniepokoił się, widząc moją minę.

- Nie, jest normalnie na sprzedaż - odparłam. - To rzadki egzemplarz, zwłaszcza w takim kolorze. Dobrze, że nikt nie sprzątnął ci jej z przed nosa. - Nawet nie wiecie ile trudu kosztowały mnie te słowa.

- Wiem, długo szukałem takiej. - Jego uśmiech był szeroki i szczery, w oczach miał blask podobny do mojego. - Ale jesteś pewna, że nie jest zaklepana? Na przykład przez ciebie?

- Ja tu tylko pracuję. - Odparłam i mimo że moje serce łamało się na kawałki, dodałam - Bierz ją.

Kiedy zobaczyłam jego uśmiech, mimo woli, odwzajemniłam go.

- Spotkamy się kiedyś, żeby pograć? - spytał, szykując się do podejścia do kasy. - Pewnie nie raz grałaś na tym cudzie, będzie ci go brakowało. A tak to byś miała okazję znowu go popieścić. - Zaśmiał się cicho.

- Na prawdę? - Zdziwiłam się. Ledwo go znałam.

- Tak, w piątki i niedziele mam próby z zespołem, możesz czasem wpaść. - Uśmiechnął się w moją stronę. - Widać, że znasz się na muzyce. Poza tym, przyda nam się krytyk.

- W takim razie, chętnie - odparłam ze szczerym uśmiechem.

- Daj mi swój numer to się jeszcze zgadamy. - Tak jak kazał, tak zrobiłam i chwilę później zniknął, z moją wymarzoną gitarą na plecach.

~.~

Taki króciutki prolog.
Liczę na szczere opinie i na jakichkolwiek czytających :p

Pogramy? -> Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz