Looking The Fool

By wixa91

93.4K 6.1K 5.3K

Harry to (prawie) właściciel jednej z najlepiej ocenianych pizzerii w Londynie z wijącym się bluszczem nad gł... More

rozdział I
rozdział II
rozdział III
rozdział IV
rozdział V
rozdział VI
rozdział VII
rozdział VIII
rozdział IX
rozdział X
rozdział XI
rozdział XII
rozdział XIV
rozdział XV
rozdział XVI
rozdział XVII
rozdział XVIII
rozdział XIX
rozdział XX
rozdział XXI
rozdział XXII
rozdział XXIII
rozdział XXIV
rozdział XXV
rozdział XXVI
rozdział XXVII
rozdział XXVIII
rozdział XXIX
rozdział XXX - ostatni

rozdział XIII

3K 200 181
By wixa91

Zobaczyli się dopiero za dwa dni, ponieważ obaj z nich przez swoje poprzednie nieobecności w pracy mieli wiele do nadrobienia. Harry siedział w restauracji od początku do końca, chcąc odciążyć trochę swojego pracownika. Louis natomiast wychodził z komendy tylko po to, by na noc położyć się we własnym łóżku. Wpadli na istotny trop w swoim śledztwie odnośnie nielegalnego przemytu broni w Zjednoczonym Królestwie i najważniejszym dla nich było teraz doprowadzenie tego do końca. Nie mogli tego zepsuć, gdy byli już tak blisko.

Louis z Zaynem jak i cała ich komenda, siedzieli nad tą sprawą już od kilku miesięcy i szatyn przysiągł sobie, jeszcze przed poznaniem Harry'ego, że on i Zayn polecą na długie wakacje na Honolulu, Bora-Bora, Malediwy. Gdziekolwiek byleby z dala od tego miasta, ludzi i nawału pracy. Nie zamierzał rezygnować z tego planu. Młodszy chłopak nie był przeszkodą. Louis zabierze go ze sobą.

Siedział przy swoim biurku, z długopisem w jednej dłoni, a z telefonem w drugiej. Kolejny raz musiał odmówić Harry'emu spotkania z powodu pracy i zaraz nie wytrzyma. Wiedział, że chłopak to rozumie i nie miał mu tego za złe, ale Louis się stęsknił i bardzo chciałby go przytulić.

- Fajnie jest widzieć cię takiego - powiedział Zayn, przerywając między nimi ciszę.

Odkąd sprawa ruszyła nie jeździli już po mieście, sprawdzając teren tylko przeglądali miliony papierów, dokumentów i zdjęć. Ciekawsze rzeczy, czyli przesłuchiwanie świadków miało się odbyć dopiero za kilka dni. Louis nie mógł się już doczekać.

- Takiego, czyli jakiego? - wymruczał w odpowiedzi, wkładając swój telefon do szuflady, aby go więcej nie rozpraszał. Im dłużej schodziło im przeglądanie dokumentacji, tym dłużej nie będzie widział się z Harrym.

- Zakochanego.

Louis poderwał swoją głowę do góry, prawie wybijając sobie długopisem oko.

Zayn zaśmiał się na reakcje swojego przyjaciela, nie spuszczając z niego wzroku. Był dziwnie zbyt bardzo skupiony na nim, i Louisowi się to nie podobało. Nie. Ani trochę.

- Nie wiesz o czym mówisz - wypluł, zakładając ręce na piersi i próbując stawić czoła słowom chłopaka.

To nie tak, że były one kłamstwem. Nie były. Ale nie były też do końca prawdą. Louis łapał się na myśleniu o Harrym jako o swoim chłopaku, kochał przebywać w jego obecności, uwielbiał go przytulać, całować i dbać o niego. Ale czy był zakochany? Louis był zakochany raz w życiu i to bardzo dawno teamu. Nie pamiętał jakie to było uczucie. Pamiętał tylko ból i rozczarowanie po rozstaniu.

- Louis - powiedział Zayn, prawdopodobnie już któryś raz. - Zbladłeś. Boże oddychaj, tak? - Nachylił się nad swoim biurkiem, które było naprzeciwko tego chłopaka, opierając się na łokciach. - To nie jest nic strasznego. Harry jest super chłopakiem, a ty doskonale wiesz co robić - dokończył szybko, zanim Louis mu przerwał. A miał taki zamiar, bo już otworzył swoje usta.

- Nie wiem co robię przez większość czasu. Staram się robić wszystko jak należy - odparł, biorąc głęboki oddech. - I chce żeby się udało. Harry jest najlepszą osobą jaką poznałem i chciałbym go zatrzymać w swoim życiu.

Louis powiedział to na głos. Wbrew pozorom było to łatwe. Zayn znał go prawdopodobnie lepiej niż on znał samego siebie. Wiedział o nim wszystko. Razem przeszli największe gówna. Przy kim innym jak nie przy nim miałby być szczery?

- Postanowiłem być z nim szczery jeśli chodzi o uczucia - kontynuował. Zayn spojrzał na niego zaskoczony, ponieważ myślał, że Louis skończył mówić. To i tak było wiele jak na niego. Ale przestał robić cokolwiek robił i powrócił do słuchania go. - Gdy pyta o czym myślę, a akurat myślę o całowaniu go, to po prostu mu to mówię. Czuje, że to jest właściwe, wiesz? Wiem, że Harry nigdy nie wyśmiałby mnie za cokolwiek co mogłoby mnie zranić. To jest tak, że on rozumie, zawsze rozumie i kocham to. - Z ostatnimi słowami, wypuścił drżący oddech, owijając swoje dłonie w okół siebie, jakby chciał się zakryć.

- Kocham cię i jestem z ciebie dumny - odpowiedział Zayn. I tyle wystarczyło.

- A co z Liamem?

***

Zayn i Liam byli parą. Oficjalnie. Oficjalnie Louis też obraził się na przyjaciela za nie powiedzenie mu tego. Nie zadzwonienie i nie wykrzyczenie HEJ MAM CHŁOPAKA.

- Byłeś moim najlepszym przyjacielem - zaczął Louis. - Nie mam czasu poszukać sobie innego. Jestem zbyt zajętym mężczyzną z pięknym chłopcem u boku. - Sapnął, gdy został uderzony czekoladową kuleczką w głowę. - A za co to, kutasie? - krzyknął, biorąc kulkę do buzi. Upadła mu na papiery, mógł ją zjeść.

- Nawet nie miałem kiedy? Przez dwa ostatnie dni miałeś wyłączony telefon i siedziałeś w swojej bańce mydlanej z Harrym. - Zayn nie wiedział jak bardzo mijał się z prawdą. Oczywiście na początku. - Więc nie miałem kiedy! A dzisiaj od razu zrzucili na nas tony dokumentów i po prostu nie był okazji.

- Nie był okazji - przedrzeźnił go Louis, spróbował nawet naśladować głos Zayna. - Jak już będziemy na Bora-Bora, Bali czy gdziekolwiek, gdzie jest ciepło i donoszą drinki do ręki, gdy ty opalasz się na leżaku, opowiesz mi wszystko. Chce znać każdy szczegół. No może oprócz waszego seksu. Wiem jak głośny jesteś.

Louis dostał uderzony w głowę kolejną czekoladką, ale to było w porządku. Obaj uśmiechali się jak głupki, nie mogący się powstrzymać, aby nie sięgnąć do szuflady po swój telefon.

***

Harry nie odpisywał od jakiegoś czasu na wiadomości Louisa, dlatego ten przypuszczał, że młodszy chłopak musiał już spać. Nie zastanawiając się dłużej, jechał właśnie w ciemno do mieszkania Harry'ego. Dzisiaj skończył wyjątkowo wcześniej i po kilku dniach wreszcie mógł go zobaczyć. Co prawda zbliżała się godzina dwudziesta czwarta, a jutro musiał się wstawić na poranną zmianę, więc w grę wchodziło tylko zaśnięcie razem, ale to i tak było bardzo wiele. Tęsknił za zasypianiem trzymając w ramionach swojego chłopca, czując ciepło jego ciała i wdychając jego zapach.

Wspinał się właśnie po schodach starając się robić to jak najciszej. Nie miał kluczy, a chłopak nie odbierał telefonu, więc musiał zapukać do drzwi.

Louis chwilę postał przed drewnianymi drzwiami, zanim młodszy chłopak mu je otworzył.

Był zaspany i w samych bokserkach.

- Lou? - zapytał zaskoczony, otwierając szerzej swoje zaspane oczy.

Wyglądał ciepło i Louis chciał go przytulić.

- Mogę? - odpowiedział zamiast tego.

Harry przytaknął, odsuwając się, aby móc z powrotem przekręcić zamek i zostawić ich bezpiecznych.

Salon i kuchnie oświetlało tylko delikatne słońce padające z korytarza. Louis szybko przejechał wzrokiem po mieszkaniu, patrząc czy coś się zmieniło od ostatniego razu, gdy tu był. Kolorowe poduszki wciąż zalegały na kanapie, więc wszystko było na swoim miejscu.

- Piłeś? - zapytał Louis, widząc butelki po wódce i whisky na kuchennym blacie.

- Liam z Niallem wpadli. Dawno nie widzieliśmy się i nie spędzaliśmy wspólnie czasu - powiedział po chwili zawahania Harry. - Tata Liama miłuje się w świecie whisky i podarował mu jedną butelkę, a z racji tego, że Liam nie pije, postanowił poczęstować nią nas.

- Wypiliście z Niallem w dwóch litr alkoholu? - odpytywał, mierząc go wzrokiem. Dopiero teraz, pomimo słabego światła, mógł zauważyć rumieńce na policzkach Harry'ego, jego nierówny oddech i brak koordynacji za pewnie spowodowany alkoholem. - Myślałem, że nie pijesz? - zapytał ostatni raz.

- Czy to jest jakieś przesłuchanie? - wycedził ostro Harry. - Bo jeśli tak, to daruj sobie. Nie jestem dzieckiem.

I wow. Z takim Harrym wcześniej nie miał do czynienia. Chłopak był ofensywny, objął się swoimi ramionami ale pomimo tego patrzył się na niego pewnie, nie wycofując się i doskonale zdając sobie sprawę z tego co robił.

- Masz rację, przepraszam - zdecydował się na powiedzenie. Nie było sensu się kłócić. - Możemy iść spać? - zapytał Louis, wyciągając rękę w stronę Harry'ego.

Harry zaprowadził ich do swojej sypialni, w której straszy mężczyzna był tylko raz i to przez kilka sekund. Ściany były koloru szarego, a na nich wisiała masa półek z książkami, magazynami i kilka jego zdjęć z przyjaciółmi. Nie brakowało oczywiście kolejnych uroczych poduszek. Louis uśmiechnął się, gdy zobaczył pudełko z lakierami leżące na komodzie.

- Przygotowałem dla ciebie ręczniki w łazience, abyś mógł się szybko wykąpać, ponieważ jutro idziesz na rano do pracy, tak? - zapytał Harry, stając przed Louisem i przytulając się do niego.

Chłopak oplótł mocno Harry'ego, dociskając nos do jego włosów zdychając głośno.

- Przepraszam, skarbie. Obiecuje, że to nie potrwa jeszcze długo, a później będę już cały twój.

Harry po chwili odsunął się na niewielką odległość, przygryzając swoją wargę, gdy zmierzał Louisa wzrokiem. Wtedy starszy mężczyzna sobie coś uświadomił.

- Wygląda pan bardzo gorąco w tym mundurze, panie Tomlinson - wymruczał Harry, sunąc swoim palcem od ramienia przez tors mężczyzny stojącego przed nim. Wsadził swoje palce za szlufki od spodni Louisa, przyciągając go bliżej. - Powinieneś częściej wpadać do mnie, gdy masz go na sobie - powiedział prosto do jego ucha, swoimi zwinnymi palcami zaczynając odpinać guziki od jego czarnej koszuli.

Louis się nie odezwał, położył jedynie swoje dłonie na biodrach chłopaka, które otulał tylko materiał białych bokserek. Dotyk Harry'ego był bardzo rozpraszający, wręcz uwodzący. Louis go pragnął. Pragnął całego Harry'ego i wszystkiego co chłopak chciał mu dać.

Gdy Styles skończył odpinać ostatni guzik, wsunął swoje dłonie pod ubranie i delikatnie ściągnął je z jego ramion. Uniósł swój wzrok, który był mętny składając pocałunek na odkrytym obojczyku Louisa i zostając w tamtym miejscu na chwilkę.

Wszystko co było czuć to ciepło i coś jeszcze czego żaden z nich nie mógł zdefiniować, bo było za wcześnie żeby zdać sobie sprawę, że to co czuli to było zakochiwanie się.

***

Po szybkim prysznicu wrócił ponownie do sypialni Harry'ego, aby zastać go z ramionami owiniętymi wokół jeden z jego kolorowej poduszki w kształcie gwiazdki. Zasnął.

Louis na palcach podszedł do łóżka nachylając się nad chłopakiem, aby wyłączyć świecącą się lampkę nocną. Gdy pokój ogarnęła nagła ciemność, Harry zerwał się z niekontrolowanym krzykiem, który przeraził ich obu.

- Shhh, wszystko jest w porządku - wyszeptał starszy mężczyzna, ciągnąc go z powrotem na łóżko, tym razem prosto do swoich ramion. - Przepraszam, że cię wystraszyłem.

Harry wypuszczał tylko urwane oddechy prosto w klatkę piersiową Louisa, wolno się uspokajając.

- Nagle zasnąłem czekając na ciebie i mój mózg jeszcze nie zapamiętał, że nie jestem w mieszkaniu sam - odpowiedział cicho.

I Louis mógłby ucałować go w czoło, akceptując to co powiedział Harry, ponieważ tak rzeczywiście mogło być, gdyby chłopak nie przysunął się bliżej niego, szukając więcej kontaktu i zapewnienia, że Louis tu był.

Coś było zdecydowanie nie tak, ale postanowił zostawić to takim jakie było w tamtym momencie, ponieważ dochodziła prawie pierwsza, a rano musiał pojawić się żywy w pracy, aby znowu móc pracować przez cały dzień.

- Tęskniłem za spaniem przy tobie - wyszeptał po kilku minutach Harry, gdy ułożył się już wygodnie w ramionach Louisa, dociskając swoje plecy do jego klatki piersiowej.

- Ja też tęskniłem - odpowiedział sennie, chowając twarz w lokach młodszego chłopaka i zasypiając.

***

Drugi raz nieświadomie przesunął swoim palcem po ekranie telefonu wyłączając budzik. Z powodu jego lekkiego poruszenia się, Harry automatycznie odwrócił się przodem do Louisa, kładąc swoje ręce na jego klatce piersiowej a głowę wkładając prosto w zagłębienie szyi starszego chłopaka.

Louis wzdychając cichutko wsunął swoje ręce pod koszulkę chłopaka i ponownie zasnął.

Sygnał wiadomości obudził ich jakiś czas później.

- Która godzina? - wymamrotał w poduszkę Harry.

- Nie powinno być nawet piątej, ponieważ żaden budzik mi jeszcze nie zadzwonił - odpowiedział wpasowując ton swojego głosu do otoczenia.

Było słychać ćwierkanie ptaków i oddechy Harry'ego.

Młodszy chłopak zmarszczył swoje brwi, otwierając jedno oko i spoglądając na okno, którego roleta nie była do końca zasunięta.

- Lou. Sprawdź, która jest godzina - powiedział, podnosząc się i obserwując Louisa, który właśnie kolejny raz, w przeciągu ostatnich kilku godzin, sięgnął po swój telefon leżący na szafce nocnej Harry'ego.

- Już się chcesz mnie pozbyć? - zażartował. - Mówiłem ci, że nie może być szóstej, ponieważ- O kurwa mać - sapnął.

Nim Harry zdążył mrugnąć, Louis już podnosił z komody mundur, który odłożył tam zeszłej nocy zakładając go szybko na siebie.

Zdezorientowany nachylił się, aby samemu sprawdzić godzinę na telefonie i nie chcąc, przeczytał wiadomość od Zayna. "Nie zapomnij o białej koszuli".

- Po co ci biała koszula? - zapytał, siadając na brzegu łóżka.

- Dzisiaj przyjeżdżają jacyś wysoko postawieni ludzie, aby sprawdzić postęp w śledztwie - odpowiedział zdawkowo. Nie mógł mu powiedzieć, że jedną z tych osób będzie jego ojciec, którego nie widział kilka miesięcy i od którego również od kilku miesięcy nie odbiera telefonu. Jeszcze nie powiedział mu prawdy. Jeszcze nie powiedział mu nic. - Kurwa, nie mogę się spóźnić, a jeszcze muszę wrócić na mieszkanie po koszule - odpowiedział, nie patrząc w ogóle na Harry'ego, tylko sprawdzając czy niczego nie zapomniał.

- Przepraszam.

Louis podniósł swój wzrok, a zmarszczka pojawiła się miedzy jego brwiami.

- Za co? - spytał tylko.

- Nie ważne - pokręcił swoją głową. - Chciałem ci zrobić śniadanie i zapakować trochę do pracy odkąd nie masz czasu, aby porządnie zjeść.

Zmiana tematu nie poszła mu gładko. Poszła mu wręcz okropnie, ale Louis nie miał czasu, aby po raz kolejny zapewniać Harry'ego, że nie musi zachowywać się przy nim jak jakiś męczennik. Był już trochę tym zmęczony.

- Następnym razem. - Podszedł do młodszego chłopaka i objął dłońmi jego policzki. - Wracaj do snu, kochanie. Pośpij jeszcze trochę za nas obu - skończył, wypowiadając ostatnie słowa prosto w usta Harry'ego, całując je przez chwilę.

- Miłego dnia, Lou.

Z echem tych słów Tomlinson zbiegł szybko po schodach, kierując się prosto do swojego samochodu.

***

Zdążył tylko dlatego, że tamci się spóźniali. Z ciężkim oddechem kierował się do Zayna, który czekał na niego w jednym z pokoi.

- Wyglądasz jakbyś spał w tej koszuli - usłyszał za sobą melodyjny śmiech i odwrócił się w jego kierunku.

- Zazdrościsz? Chciałbyś być na jej miejscu? - zażartował. Zboczył trochę z kierunku, idąc w stronę znajomego głosu. - Hej - dodał, przytulając się na powitanie.

Chłopak oddał uścisk, a gdy się odsunęli jego ręka została na łokciu Louisa.

- Ale serio, Tomlinson. Nie wyjdziesz tak do ludzi, bo zrobisz wstyd całej komendzie.

Musisz wyglądać porządnie, jeśli chcesz pokazać ojcu, że jesteś ponad niego. Słowa te nie zostały wypowiedziane, ale obaj zdawali sobie sprawę z ukrytego znaczenia.

Byli przygotowani na takie sytuacje. W rogu pomieszczeniu socjalnego stało żelazko parowe, które w nagłych wypadkach było chętnie przez wszystkich używane.

- Nie wyprasuje ci jej na tobie. Ściągnij ją - dodał, zaczynając przygotowywać sprzęt. - No dalej, nie mamy czasu. Zaraz powinni tu być. I tak masz szczęście, że akurat coś im nagle wypadło i nie byli tutaj przed tobą.

- Wiem - odpowiedział oschle Louis, odpinając już ostatni guzik koszuli.

Usiadł na rogu biurka, jedną nogą wciąż dotykając ziemi i obserwując jak drugi mężczyzna przejeżdża parownicą po materiale sprawiając, że stawał się on gładki.

Żaden się więcej nie odezwał. W pokoju było słychać głosy obcasów obijających się o płytki na korytarzu, kilka głosów i dźwięk stukania paznokciami o blat, który wydawał Louis.

Czuł się trochę jak gówno. Nienawidził tego, że jego ojciec wciąż miał nad nim taką kontrolę.

- Przepraszam - powiedział cicho drugi policjant, który teraz stał obok niego z jego koszulą w swojej dłoni. - Będzie dobrze, tak? Nie musisz przecież wcale z nim rozmawiać jeśli nie chcesz.

Delikatny dotyk dłoni gładził jego nagie ramiona. Koszula została wcześniej ładnie ułożona obok jego uda. Zamknął swoje oczy, biorąc głęboki oddech i powoli opanowując strach i zdenerwowanie.

- Dziękuje - odpowiedział Louis, posyłając mu uśmiech.

Chłopak odsunął się niezręcznie, ale było to niezauważalne dla wzroku Tomlinsona, ponieważ w tamtym właśnie momencie sięgnął po swoje ubranie.

- W każdej chwili.

***

Prawie się udało. Louis sprawnie przechodził z pokoju do pokoju, omijając te miejsca, gdzie aktualnie znajdował się jego ojciec, ale w tym samym czasie pilnie wykonując swoje zadania.

On nie nienawidził swojego taty, to po prostu- Zdarzyło się wiele, ale Louis mu wybaczył, ponieważ Mark się starał. Minęło kilka lat, a on się wciąż starał i próbował naprawić relacje między nimi. Z tym, że Louis się bał. Bał się ponownego rozczarowania, które wbrew wszystkiemu nie nastąpiło już nigdy i nigdy nie nastąpi. Był tchórzem i to tyle. Fakt, że nadal ze sobą nie rozmawiali jest tylko i wyłącznie z jego winy, ponieważ Mark nie był w stanie zrobić nic więcej, bo zrobił już wszystko.

Jedyne co mu pozostało to trzymać dystans i starał się to robić. Szanował decyzję Louisa.

Ignorowanie telefonów ojca od ponad trzech miesięcy (zawsze dzwonił raz w na miesiąc, aby zapytać co u niego) stało się łatwiejsze w momencie, w którym poznał Harry'ego. Teraz ten lokowaty chłopiec zaprzątał całą jego głowę, więc nie miał czasu nadmiernie myśleć o samym ojcu, ponieważ w jego głowę zajmowały myśli o powiedzeniu mu prawdy.

Chciał to z siebie wydusić, pozbyć się tego przytłoczenia ale nigdy nie było okazji.

Szedł właśnie z kilkoma teczkami w swoich rękach, gdy zobaczył go idącego w jego stronę. Wszystkie bóstwa, chyba w tym momencie czuwały nad Louisem, bo jak na zawołanie z jednych z drzwi wychodził Daniel. Podszedł do niego żwawym krokiem, przybliżając się najbliżej jak tylko mógł.

Pomimo zdezorientowanego spojrzenia, chłopak położył jedną ze swoich dłoni w dole pleców Louisa, kontynuując rozmowę przez telefon.

- Stało się coś? - zapytał sekundę później, zwracając już teraz całą swoją uwagę na Tomlinsonie.

- Udawaj, że rozmawiasz ze mną o papierach, które mam teraz w rękach - odpowiedział szybko, rzucając szybkie spojrzenie w kierunku ojca. Rozmawiał z jakąś kobieta, dobrze. Bardzo dobrze.

Daniel, mężczyzna, który tego poranka pomógł mu z wyprasowaniem koszuli, posłał mu zdezorientowane spojrzenie.

- O co ci chodzi?

Louis przewrócił swoimi oczami i zesztywniał, gdy usłyszał swoje imię z ust własnego ojca. Minęło tak wiele czasu.

- Cześć, Louis.

Nim zdążył odpowiedzieć, ciepła dłoń z jego pleców zniknęła, a jej posiadacz schylała się właśnie w powitaniu.

- Dzień dobry, panie poruczniku - powiedział spokojnie, wyraźnie i z ogromnym szacunkiem.

No tak, wielka szycha. Pomyślał Louis.

- Dzień dobry. - Szybka odpowiedź, szybki sztywny uśmiech i wzrok z powrotem na Louisie. Z tym, że był on spokojniejszy i delikatniejszy. Jakby naprawdę rozmawiał z osobą, na której mu zależało. Co, cóż. Nie mijało się z prawdą.

- Cześć - odpowiedział krótko, nie będąc w stanie nic więcej z siebie wydusić. Pozbieraj się Tomlinson, to twój cholerny ojciec, a ty nie masz już siedemnastu lat.

Ciepła dłoń ponownie pojawiła się na jego plecach, delikatnie kreśląc tam malutkie okręgi. Pozwoliło mu się to trochę uspokoić. Przysunął się odrobinę do chłopaka, potrzebując więcej znajomego dotyku.

- Możemy pójść na lunch? - zapytał od razu, nie bawiąc się w żadne zabawy. Taki właśnie był jego ojciec. Pewny siebie, stanowczy. Jednak w jego głosie można było wyczuć zawahanie i nadzieje.

I Louis chciał z początku powiedzieć nie, chciał wrócić do mieszkania, najlepiej do mieszkania Harry'ego, zakopać się w pościeli z jego długimi ramionami wokół swojego ciała i próbując sprawić, aby sytuacja z jego ojcem się sama rozwiązała. Aby było dobrze bez potrzeby naprawiania i starania się.

To nie działo w ten sposób, a on musiał wziąć się w garść.

- Tak. Możemy to zrobić - odpowiedział. Jego odpowiedź zaskoczyła wszystkich w tym ich skromnym kole. Dłoń na plecach zatrzymała się, a on mógł poczuć na sobie zdezorientowany wzrok Daniela.

Louis jednak nieprzerwanie patrzył się na ojca, ciekawy jego reakcji. Było zaskoczenie. Była ulga, ale również był delikatny uśmiech, który sprawił, że on sam poczuł się lżejszy.

***

Wybrali stolik w kawiarence obok komendy, mieli tutaj pyszną herbatę i ciastka. Atmosfera również w samym lokalu była bardzo przyjemna, więc było to miejsce idealne.

Zapadła między nimi niezręczna cisza. Louis nie był tym zaskoczony, ponieważ nie rozmawiali ze sobą od miesięcy, a raczej to on chamsko nie dobierał telefonów ojca. Poczuł się zobowiązany do powiedzenia czegoś jako pierwszy, ale nie potrafił. Był przytłoczony. Wahał się pomiędzy ucieknięciem, najdalej gdzie się tylko dało a rozpłakaniem się tu i teraz, aby pozbyć się tych wszystkich emocji.

Gdy kelnerka przyszła odebrać ich zamówienie, Louis usłyszał po raz kolejny głos swojego ojca.

Ucieknięcie było dobrym pomysłem. Mark nie byłby zaskoczony.

Uszczypnął się w udo, chcąc doprowadzić się do porządku. Musiał się postarać.

- Widziałem, że sprawa ma się dobrze. Poruszacie się w dobrym kierunku - zaczął ojciec, wybierając bezpieczny temat to rozmowy, jakim była praca.

Louis mógł to zrobić.

- Tak. Na razie wszystko się układa, ale nie wiemy jak długo to jeszcze potrwa, bo kończą nam się dowody i świadkowie. Ich zeznania dają dużo, ale nie są wystarczające. Oni dokładnie wiedzą co robią i ciężko będzie doprowadzić sprawę do końca.

- Nie pakowaliby się w nielegalny handel bronią w okolicy Londynu, gdyby nie byli pewni swego - dodał. - Ale nikt nie jest idealny. Ludzie są nieprzewidywalni i zawsze, w którymś momencie powinie się im noga. Czy to teraz, czy ta końcu akcji. Trzeba tylko czekać i być w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.

Mark był niesamowitym policjantem i znał się na tym tak dobrze. Louis przypomniał sobie, że to właśnie dzięki niemu i jego pasji jako dziecko marzył o pracy jako mundurowy i byciu taki jak jego ojciec. O byciu tak dobrym w tym co się robiło i oddawaniu całego siebie tej jednej rzeczy.

Z tym, że Louis chciał pogodzić bycie dobrym policjantem z posiadaniem rodziny. Coś z czym Mark sobie nie poradził.

Oczywiście, że był cudownym ojcem dla jego sióstr i wspaniałym mężem dla jego mamy, gdy jeszcze się im układało. Dla niego też był dobry. Wychował i pokochał go jak własnego syna, ale ostatecznie nie utrzymał wszystkich tych rzeczy. W tym Louis chciał być lepszy od niego.

Nieświadomie pod jego powiekami, gdy zamknął swoje oczy, upijając łyk herbaty, pojawił się uśmiechnięty Harry, leżący z książką na jego kanapie.

***

Było naprawdę miło. Pili spokojnie swoją kawę i herbatę, jedli ciastko (Louis miał jeść zdrowo, żeby wyglądać lepiej, ale cóż), rozmawiali na luźne tematy. Dotyczące pracy wyłącznie, ale to nie miało znaczenia tak długo jak nie było niezręcznej ciszy.

Po jakimś czasie Mark westchnął, jakby się na coś przygotowywał i Louis wiedział, że dobre chwilę się skończyły.

- Louis, posłuchaj - zaczął spokojnie.

- O boże, zawsze coś musi się wydarzyć. Nie mogliśmy się normalnie spotkać i porozmawiać tylko zawsze musi być jakiś konkretny powód, żeby zobaczyć się z synem? Mhm? Co tym razem? - Louis od raz rzucił się na ojca. Był tym zmęczony. Naprawdę myślał, że tym razem będzie inaczej.

- Nie chce nic mówić, ale to ty nie odbierasz moich telefonów od kilku miesięcy - westchnął. Pokiwał zrezygnowany głową i kontynuował. - Nie chce się z tobą kłócić. Odkąd to ja zawsze w rodzinie robiłem za tego złego glinę - Louis prychnął, Mark nawet nie zareagował. - A twoja mama jest zbyt wrażliwa na twoim punkcie i boi się zacząć z tobą ten temat żebyś się nie zdenerwował, ja postanowiłem z tobą o tym porozmawiać.

Louis na słowo mama, podniósł swój wzrok znad filiżanki herbaty. Zaniepokojony wpatrywał się w ojca.

- Coś się stało? - zapytał wystraszony. - Coś z mamą? Czy choroba się naw-

- Lou, stop - natychmiastowo mu przerwał, zanim chłopak zaczął sobie coś dopowiadać. - Zawsze byłeś w gorącej wodzie kąpany, prawda? Daj mi powiedzieć.

- Tak dobrze. Ale wszystko z nią w porządku?

Mark spojrzał na niego z małym uśmiechem na twarzy.

- Tak. Ma się dobrze, ale właśnie o to chodzi. - Louis zmarszczył brwi. - Nie dzwonisz do nich.

To było czuć tak, jakby został uderzony w twarz. Ojciec nie powiedział tego z wyrzutem, a raczej to smutek był wyczuwalny w jego głosie. Ale miał rację i to chyba było najgorsze. Louis nie miał sensownego wytłumaczenia, dlaczego nie kontaktował się z mamą i rodzeństwem. Był zabiegany w pracy, a później nie myślał o niczym innym niż Harry. Chłopak zajął cały jego wolny czas, którego i tak nie miał zbyt wiele.

- Wiem - odpowiedział po chwili ciszy. Był okropnym synem. - Ja... Zadzwonię do nich, albo nawet przyjadę jak znajdę czas, ale najpierw zadzwonię. Tak, tak zrobię.

To było tak naturalne, jak Mark pochylił się nad malutkim stolikiem i ścisnął uspokajająco jego ramię. Tęsknił za tym. Tęsknił za ojcem.

- Mama się na pewno ucieszy.

Ich rozmowa wprawdzie skończyła się w tamtym momencie, ponieważ przerwa Louisa dobiegła końca, ale również Mark musiał już wracać. Pożegnali się delikatnym, krótkim uściskiem. Nie robili tego od kilku lat. Wprawdzie to nie robili tego odkąd skończył siedemnaście lat.

Później tego samego dnia, ale późnym wieczorem, gdy ponownie kładł się obok Harry'ego w łóżku poprosił o bycie małą łyżeczką. Młodszemu chłopakowi nie udało się ukryć zaskoczenia, ale odwrócił Louisa w swoich ramionach, idealnie oplatając nimi jego ciało. Przycisnął swoje usta do tyłu jego głowy i pozostał w tym miejscu.

- Co się dzieje, kochanie? - zapytał szeptem, gładząc nagie ramie Louisa.

- Spotkałem się dzisiaj moim ojcem. I ty nie wiesz, dlaczego to dla mnie tak trudne i dlaczego tak to przeżywam, ale obiecuje, że ci powiem, tylko potrzebuje jeszcze trochę czasu. Przepraszam - wyrzucił szybko, szukając za sobą dłoni Harry'ego, którą przyciągnął do swoich ust, składając na niej pocałunek.

- Nigdzie się nie wybieram, więc masz tyle czasu ile tylko potrzebujesz - odpowiedział. - A teraz chodźmy spać. Dobranoc.

Z ostatnim pocałunkiem na karku Louisa, obaj zasnęli dość szybko tonąc w uczuciu ciepła drugiej osoby.

A jeśli Louisowi przez głowę przeszło słowo na k, to jutro nie będzie tego pamiętać. 

Continue Reading

You'll Also Like

7.6K 922 20
świat został sprzedany dlatego zapukaliśmy do bram nieba ale tam już nikt nie otworzy
239K 10.4K 102
Liam ma za sobą trudną historię, której nikt oprócz jego starszego brata- Scotta, Stilesa i Lydii nie zna. W pewnym momencie jednak o 3 lata starszy...
50.5K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
823 198 15
Szesnastoletni Elliott Jones próbuje zrozumieć czym jest miłość i odnaleźć swoje miejsce na świecie. Realia Nowego Jorku z przełomu lat 40. i 50. ora...