Granica pożądania

By SamantaLouis

13.8K 838 141

Gorąca opowieść o kobiecie ze złamanym sercem, i mężczyźnie, który ukrywa prawdę. Obezwładniająca namiętność... More

JEDEN
DWA
CZTERY
PIĘĆ
SZEŚĆ
SIEDEM
OSIEM
DZIEWIĘĆ

TRZY

1.6K 106 11
By SamantaLouis

Abigail

(rozdział przed zmianami)

Ojezusie. Nie uniosłam jeszcze powiek, a już czuję, że moja głowa waży co najmniej tonę, jak nie więcej. Boję się otworzyć oczy, poważnie, boję się. Wiem, że gdy to zrobię jasność zalewająca sypialnie spotęguje łomotanie w czaszce, a ostrość widzenia będzie do bani.

Przeholowałam i czuję to każdym zakamarkiem ciała.

Dałam wczoraj czadu z alkoholem. A to wina Brendy. Przyszła do mnie z butelką whisky o pojemności pół litra i na tym się nie skończyło. Było mi mało, chociaż moja nowa koleżanka uprzedzała, że będę umierać rano.

Cóż, nie myliła się, może jedynie w tym, że ja nie umieram, ja zdycham w męczarniach.

Przekręcam się na bok, co jest niemal dla mnie w obecnym stanie wyczynem i to takim z wyższej półki, cokolwiek to znaczy. Sprytnie chowam głowę pod poduszkę i uchylam jedną powiekę, żeby zbadać otoczenie.

Jasność. To rejestruję jako pierwsze, potem stwierdzam, że miejsce w łóżku obok mnie jest puste, a dałabym sobie rękę uciąć, że gdy kładłam się spać, Brenda leżała tuż przy mnie.

Cóż, najwyraźniej coś mi się pokręciło.

Potrzebuję tabletki przeciwbólowej, ale tak cholernie nie chce mi się wstać, że zamykam oko i postanawiam się jeszcze przespać.

Kiedy budzę się jakiś czas później, do uszu dociera niezidentyfikowany dźwięk. Chwilę to trwa, zanim zrozumiem, że to nie sen. Przekręcam się na plecy i otwieram oczy. Ból w skroniach nie pulsuje już tak otępiająco, ale w dalszym ciągu się go boję, bo to jest jedna z rzeczy, która cholernie irytuje i nie pozwala racjonalnie myśleć. A ja potrzebuję pomyśleć nad tym, co się właściwie wydarzyło.

Wychodzę z łóżka i idę do łazienki prawie na czworaka. Samoloty fruwają mi w głowie, rzuca mnie na boki i dopiero teraz czuję, że w ustach mam istną Saharę. Potrzebuję wody. Muszę napić się wody. Przechodzę przez salon z aneksem kuchenny, z jednym okiem otwartym i wpadam do łazienki. Załatwiam potrzebę, potem odkręcam kran i przemywam twarz zimną wodą, która koi moją zmęczoną twarz, robiąc łódkę z dłoni nabieram wody i piję łapczywie, by zwilżyć gardło. Spoglądam w lustro spodziewając się co zobaczę i się nie mylę. Jestem spuchnięta, skórę mam zaczerwienioną, a ciężar wczorajszych wydarzeń spada na me ramiona i jednym solidnym uderzeniem sprawia, że uginają mi się kolana.

W oczach pojawiają się nieproszone łzy, mimo iż wczorajszego wieczoru wypłakałam ich tak wiele, że jestem pewna, iż napełniłabym tą ilością wannę.

Ponownie przemywam twarz wodą, obiecując sobie w myślach, że już nie będę płakać. Wystarczy przelanych łez na występek Johna.

Wydmuchuję nos w papier toaletowy i wychodzę z łazienki. Opadam na sofę w salonie i dopiero wtedy zauważam Brendę. Jej twarz zdobi pokrzepiający uśmiech. Muszę pamiętać, aby podziękować temu przystojnemu mężczyźnie, który bezczelnie gapił się na mój biust, że wysłał do mnie tę kobietę. Nie pamiętam zbyt dużo, ale zanim urwał mi się film, wiem, że Brenda cierpliwie słuchała moich żali, wycierała łzy i podawała chusteczki, które, swoją drogą, powinny walać się po podłodze, ale ich nie widzę.

– Cześć słoneczko, jak samopoczucie? – pyta moja nowa znajoma.

– Do dupy – odpowiadam całkiem szczerze, bo jak niby miałabym się czuć po tym, co zrobił mój narzeczony, tydzień przed ślubem?

– Trzymaj. – Wręcza mi szklankę wody i tabletkę, jak sądzę na ból głowy. Jaka ona wspaniałomyślna i kochana. Siada obok mnie. – Jak się trzymasz?

– Szczerze mówiąc, nie wiem. Mam kaca giganta i zapewne dopiero jutro dotrze do mnie waga tego, co się stało – mamroczę, wręczając jej pustą szklankę.

– To oczywiste. Z czasem będzie lepiej, jestem tego pewna – mówi z przekonaniem.

Ale zanim przestanie prawda tak kurewsko boleć, minie sporo czasu.

– Pewnie tak, lecz na pewno nie dziś, nie jutro i nie za miesiąc – burczę.

Brenda bez słowa wstaje i kieruje się do kuchni, po chwili rzuca w moją stronę mokry ręcznik kuchenny, który trafia dokładnie w moją twarz.

– Połóż go na całej twarzy, opuchlizna nieco zejdzie i poczujesz się lepiej – informuje.

– Dzięki... Za wszystko – mówię ochryple i zamykam oczy. Opieram głowę o poduszki. Za nic w świecie nie ruszę się nawet o milimetr, bo jest mi tak dobrze. – Która godzina – pytam po chwili ciszy.

– Druga po południu.

– A dzień – dociekam, mając wrażenie, iż o czymś zapomniałam.

– Niedziela – odpiera Brenda z daleka.

Nie wiem jak ona to robi, ale porusza się bezszelestnie jak kot.

– Orzesz kurka! – Zrywam się z kanapy. – Powinnam być w pracy – panikuję, chwytając się za głowę.

– Bez obaw. Mówiłaś wczoraj, że dzisiaj masz wolne – krzyczy z kuchni.

Dzięki Bogu! Nie dałabym rady w tym stanie obsługiwać klientów kawiarni.

O rany! Kawa! Kofeina. Tak, potrzebuję kofeiny.

– Brenda! Zrobisz mi kawę? – pytam, czując w ustach jej smak, a w nozdrzach zapach. – Nie mam sił... – Wzdycham i opadam z powrotem na sofę, nakładając na twarz mokry ręcznik.

– Proszę bardzo – odzywa się Brenda.

Biorę głęboki wdech i czuję oszałamiający zapach świeżej kawy. Zrzucam ręcznik z twarzy i niczym narkoman na głodzie, dopadam kubek z kofeiną i upijam spory łyk.

Chryste! Ta kobieta czyta mi w myślach!

– Uwielbiam cię. Czytasz mi w myślach, czy jak? – pytam zaintrygowana.

Jeszcze chyba żadna z moich koleżanek nie dbała tak o mnie, gdy byłam na kacu. Zapewne dlatego, że wszystkie nazajutrz żeśmy umierały. To, co Brenda zrobiła dla mnie wczoraj i dziś jest bezcenne. Choć znam ją dopiero od kilkunastu godzin, z czego większą część tego czasu przespałam, mogę powiedzieć, że zajebista z niej dziewczyna.

Posprzątała salon i kuchnie, podałam mi tabletki na ból głowy, zrobiła kawę i jest tutaj przy mnie, mimo iż nie ma takiego obowiązku. Nic nas nie łączy, nie jesteśmy koleżankami, nie jesteśmy przyjaciółkami aż po grób, ani siostrami czy jakąkolwiek rodziną. Ta kobieta to istny skarb.

Brenda chichocze i ten dźwięk jest przyjemny, nie tak jak śmiech mojej „przyjaciółki", która bzyknęła się z moim narzeczonym. I pomyśleć, że zwierzałam się krowie, nawet z igraszek w sypialni z Jamesem.

– Nieraz, nie dwa byłam na kacu, więc doskonale wiem, jak się czujesz i czego potrzebujesz po przebudzeniu – stwierdza rozbawiona. – Musisz też coś zjeść. Stres, alkohol i pusty żołądek to nie najlepsze połączenie – strofuje mnie i choć nie mam absolutnie ochoty na jedzenie, wiem, że ma rację.

– Bóg mi cię zesłał. Chyba pójdę do kościoła podziękować mu za ciebie – mamroczę między spijanymi łykami kawy.

– Nie bóg, kochana, tylko mój brat – obwieszcza z uśmiechem na ustach.

Brat. A ja wczoraj myślałam, że Brenda jest dziewczyną, jak mu tam było?

Miles? Mike?

– To twój brat? – pytam, unosząc brwi. Brenda kiwa głową. – Myślałam, że facet – stwierdzam zaskoczona. Teraz wybucha śmiechem.

– W życiu nie mogłabym być z facetem, który... – Nie kończy swojej myśli, bo do mojego mieszkania wchodzi on.

Ojezusie!

Jeśli wczoraj myślałam, że on jest całkiem przyjemnym dla oka mężczyzną, to się cholernie myliłam. A może to łzy przysłoniły mi widok, bo brat Brendy jest...

Przystojny na swój własny sposób. Kwadratową szczękę okala delikatny – na oko dwudniowy – zarost, ciemne i gęste włosy ma zmierzwione, jakby dopiero co przeczesywał je ręką i ma w oczach coś takiego, że zapiera mi dech w piersi. Aż po skórze przeszły mi dreszcze, a moje gołe nogi zdobi gęsia skórka.

O cholera!

Mam na sobie jedynie koszulę nocną, na cienkich ramiączkach, która ledwo zakrywa mi tyłek, więc brat Brendy widzi zbyt wiele. Odstawiam w popłochu kubek z kawą i sięgam po koc, zamaszyście się nim przykrywając. Policzki mi płoną, podczas gdy on przez chwilę patrzy na mnie, stojąc przy wyspie kuchennej.

Nasze spojrzenia się spotykają i mam wrażenie, że atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się bardziej naelektryzowana. W dodatku Brenda patrzy to na mnie, to na swojego brata, marszcząc brwi i przygryzając wargę, jakby zastanawiała się, co między nami się dzieje. Nie żeby coś się działo. Absolutnie nic się nie dzieje. Po prostu spojrzenie tego faceta nie dość, że jest pełne... zaciekawienia, to jeszcze mam wrażenie, iż przeszywa moją duszę, jakby chciał mnie przejrzeć co najmniej na wylot.

Brenda w końcu przewraca oczami, po tym jak spogląda na mnie, dając mi tym coś do zrozumienia, ale ja nie mam bladego pojęcia o co jej chodzi, bo akurat tak się składa, że mój umysł dzisiaj nie funkcjonuje na pełnych obrotach.

– Dobrze, że już jesteś, Mason. Abi przed chwilą się obudziła i musi coś zjeść – przerywa Brenda pełną napięcia ciszę.

Mason. Podoba mi się jego imię. Bardzo mi się podoba, zwłaszcza że można podzielić je na sylaby: Ma-son. Gdy pieprzyłam się z Jamesem trudno mi było podczas szczytowana wymówić jego imię. A Ma-son zgrabnie przejdzie mi przez usta, gdy będę drżała z rozkoszy.

Orzesz, cholera jasna.

O czym ja, do cholery, teraz myślę?

Zaciskam uda i czuję, jak rumieńce na moich policzkach przybierają na intensywności. Jest mi gorąco i duszno.

Czy ktoś może otworzyć okno?

Continue Reading

You'll Also Like

230K 17.7K 200
Nie jestem autorem, ja tylko tłumaczę! Był to prawdziwy mistrz, który uczył aroganckiego męskiego bohatera sztuk walki i przebudził jego moce poprzez...
142K 5.1K 68
On zrujnował jej marzenia i wystawił życie na kolejną próbę. Znienawidziła go, jednak podjęła wyzwanie, by odzyskać to, co straciła, zatrudniając się...
321K 22.5K 150
❗️NIE jestem autorem, ja tylko tłumaczę❗️ Alternatywny tytuł: I Am No Heroine AUTOR: Yehwon, 예훤 ARTIST: Harara, 하라라, Salaman OPIS: Stałam się czarn...
74K 7.5K 39
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...