Niebo Gwiaździste |tomarry|

由 oxyte_

188K 17.8K 18.4K

Jedna mała zmiana, a znany świat rozpada się na milion kawałków. Zdradzony przez przyjaciół, skazany na odbyc... 更多

Słowem wstępu
Prolog
1. Co zdarzyło się w Komnacie, pozostaje w Komnacie
2. Preludium do koszmaru
3. Plan skazany na niepowodzenie
4. Podarunek diabła
5. Szaleństwo bezgwiezdnej nocy
6. Otaczają cię zewsząd
7. Ich drugie imię to Brutus
8. Przerażająca rzeczywistość, którą sami stworzyliśmy
9. Niekończąca się iluzja
10. Nadzieja już umarła
11. W ogrodzie krwawych róż
12. Zgiń, przepadnij
13. Przedsmak śmierci
14. Kiedy róże wreszcie nie cuchną krwią
15. Tląca się iskra
16. Jadowite demony
17. Obrona niewinnego
18. Tylko wariaci są coś warci
19. A świat tonie, tonie, tonie
20. Dwie strony jednej monety
21. Mrok wewnątrz nas
22. Zabijanie słowika
23. A mury runą
24. We krwi i popiele
25. Zwiędłe róże
Podsumowanie #1
26. Odnaleźć się w nowym świecie
27. Ogród bliski memu sercu
28. Nasz azyl
29. Krwawe niebo w twoich oczach
30. Tańcz, błaźnie, tańcz
31. Zgniły i zepsuty
32. Lis farbowany na biało
33. Ognie piekielne wypełniają twoją duszę
34. Ona i on, piękna i bestia
35. Cisza przed burzą
36. Krwawe gody
37. Desperacja
38. Cel uświęca środki
Podsumowanie #2
39. Pusty świat pustych słów
40. Mydlana bańka
41. Różowa furia
42. Słodka nieświadomość i pewien pies
43. Pokraczny świat na opak
44. Ostatni krzyk bezsilności
45. Oddech wolności
47. Słodki uśmiech mordercy
48. Powrót do Komnaty Tajemnic
49. Ciche tykanie zegara obudziło demony
50. Wilk w owczej skórze
51. Bitewna symfonia
52. Ostateczna maskarada
53. Furia
54. Kto żyje, kto umiera, kto opowie historię
Epilog
Podsumowanie #3
oxyte pisze nowe tomarry!
[reklama tomarry]

46. Harry Potter

2K 253 161
由 oxyte_

Miękkie łóżko nie jest w stanie ukoić wirujących myśli Harry'ego, które kręcą się wokół wczorajszych wydarzeń. Jak to możliwe, że ten dziwne wspomnienia z czasów Azkabanu tak różnią się od wyobrażeń Harry'ego,  a jednocześnie odzwierciedlają wszystkie największe lęki?

Chłopak przekręca się na drugi bok, a z piersi wydobywa się długie westchnienie. 

Czy powinien być przerażony? Czy może szczęśliwy? Bo mała iskierka szczęścia i nadziei przeciska się przez całą tę trwogę i Harry boi się właśnie niej. Boi się tego, kim tak naprawdę jest. 

Z kolejnym westchnieniem zwleka się z łóżka i kieruje się do łazienki. W lustrze odbija się twarz młodego chłopaka z zielonymi oczami. Ale Harry nie to widzi — on ma przed sobą tęczówki płonące krwawą czerwienią.

— Mam jakieś urojenia... — szepcze, kręcąc głową. Szybko się ubiera i schodzi do pokoju wspólnego, by paść na kanapę zmęczony życiem i dniem, który dopiero się zaczął. Ale jak ma się czuć, skoro śnił o niepokojących rzeczach? O różach, trupach i świecących gwiazdach. I coś go ciągnie do tych snów, bo choć były przerażające, to jednocześnie były częścią jego życia, bo to właśnie tym jest Harry Potter, prawda? Nie tym, co sądzą o nim inni, ale tym, kim chce być. To jego życie, do cholery!

Harry sięga po magazyn o qudditchu, chcąc skorzystać z wolnej niedzieli i odprężyć się przy kominku, ale nie może się skupić: literki się rozmazują i przeskakują po zdjęciach sławnych graczy. 

— I co ja mam teraz myśleć? Co zrobić?! — Harry chowa twarz w dłoniach, ale nie płacze; nawet nie szlocha, choć oczy pieką. Szybko prostuje się i z wściekłością wrzuca magazyn do płomieni. — To popieprzone! — krzyczy, a łańcuszek pali jego szyję jak żywy ogień. Potter ignoruje dziwną magię artefaktu i przerażony pada na kolana przed kominkiem.

— Cholera.

Drżącymi palcami wyciąga z ognia płonący magazyn, rzuca go na podłogę i syczy chicho. Unosi rękę i przygląda się niewielkiemu oparzeniu. Zaczerwieniona skóra wygląda dobrze — nie ma żadnych bąbli ani innych niepokojących objawów. Siedzi i wpatruje się w swoją rękę, dopóki nie czuje zapachu spalenizny.

Podnosi się gwałtownie i z szerokimi oczami spogląda na dywan, który zajął się ogniem od magazynu rzuconego tam przez Harry'ego.

Aquamenti! 

Harry przygląda się poczerniałym kartkom z niesmakiem.

Czy tak wygląda moje serce? — myśli. — Czarne i cuchnące popiołem. A może zgnilizną?

W praktycznie pustym pokoju rozlega się jego cichy śmiech. 

— Harry Potter? 

Gryfon unosi głowę, słysząc słodki głos. Przed nim niepewnie stoi pierwszoroczna Gryfonka z pyzatą, zarumienioną buzią. 

— We własnej osobie. — Uśmiecha się cierpko, bo czy aby na pewno jest Harrym Potterem? Tym, którego kiedyś znali inni? Czy zmienił się w potwora? Odpowiedź na te pytania może przynieść jego pamięć, uświadamia sobie Harry. Przecież może poprosić Dumbledore'a o przywrócenie pamięci!

Z rozmyślań wyrywa go głos dziewczynki:

— Miałam dać ci to wczoraj, ale nie mogłam cię znaleźć i mam nadzieję, że profesor Dumbledore nie będzie zły... Proszę! — Wyciąga rękę z karteczką, na której wierzchu zielonym atramentem napisane jest imię Harry'ego.

— Nie musisz się martwić. — Harry stara się, aby jego uśmiech był pokrzepiający, ale dziewczynka szybko ucieka do chichoczących koleżanek kryjących się w korytarzu prowadzącym do dormitorium dziewcząt.

Dumbledore nie robi żadnych wyrzutów, że Harry przyszedł tak późno. Odkłada na bok papiery i uśmiecha się, jakby witał dawno niewidzianego wnuka. 

— Usiądź, proszę. 

Harry siada niepewnie. Czy to właściwy moment, żeby poprosić o przywrócenie pamięci?

— Widzę, że masz jakieś pytanie, śmiało — zachęca go dyrektor. Harry przełyka ślinę, pociera ręce i, nie patrząc Dumbledore'owi w oczy, pyta:

— Czy możliwe byłoby przywrócenie mi pamięci?

Zapada cisza, w trakcie której Harry zaczyna robić sobie wewnętrzne wyrzuty, przecież mógł poczekać na właściwszy moment... albo coś takiego! Inaczej zadać pytanie czy poprosić o poczęstowanie cytrynowym dropsem.

— Skąd taka prośba? — Dumbledore wreszcie przerywa ciszę. Harry unosi wzrok i spogląda na oblicze dyrektora. Nie może odczytać tej dziwnej miny, którą robi staruszek.

— Nie czuję się sobą — mówi i zaraz się krzywi, bo znowu źle zaczął. — Chodzi mi o to, że ten świat wokół jest inny, dziwny, nieznajomy... To nie mój  świat. Czuję się jak podróżnik w czasie, ale ja próbowałem, profesorze, naprawdę próbowałem się przyzwyczaić i dostosować, ale nie potrafię.

— Harry — głos Dumbledore'a brzmi łagodnie i ciepło, co sprawia, że w Harrym kiełkuje iskierka nadziei — przywrócenie pamięci niczego nie naprawi. Byłeś zamknięty, a świat na zewnątrz się zmienił. To naturalna kolej rzeczy.

— Ale...

— Dalej będziesz zagubiony, przez ponad rok byłeś odcięty od świata, a amnezja to jedyny środek, by poradzisz sobie z okropnościami Azkabanu.

— A jeśli wspomnienia nie są tak okropne? — pyta Harry z nadzieją w wielkich oczach.

— Harry — Dumbledore nagle brzmi poważnie — czy naszyjnik spisuje się dobrze? 

— Tak.

— Nie ma z nim żadnych problemów?

— Najmniejszych. — Harry boi się spojrzeć w oczy Dumbledore'a. Przypomina sobie słowa głosu o tym, że dyrektor sprawdza, czy Harry aby na pewno nie pamięta i go nie okłamuje. Właśnie... Głos! To musi być Tom. Czy jeśli Harry ściągnie łańcuszek, to wtedy znowu się odezwie i mu wszystko wyjaśni? Ale do tego potrzebowałby odosobnionego miejsca, gdzie nikt mu nie przeszkodzi. 

— Dobrze — mówi Dumbledore, jednak nie wygląda na przekonanego. Wpatruje się w Harry'ego, ale chłopak uparcie milczy, bojąc się palnąć jakąś gafę. — Wezwałem cię tutaj z ważnego powodu. Powiedz mi, Harry, jesteś gotowy walczyć w wojnie z Voldemortem?

— A nie robię tego od pierwszego roku życia? — Harry śmieje się nerwowo, szybko jednak przestaje i drapie się po głowie zmieszany.

— Rozumiem, że twoja odpowiedź jest twierdząca i się zgadzasz, więc pozwól, że przedstawię ci największy sekret Lorda Voldemorta. — Po tych słowach Dumbledore zaczyna opowiadać długą opowieść o rodzinie Gauntów, z których wywodziła się matka Voldemorta. 

Harry słucha z zaciekawieniem, ale gdy są przy wizycie Dumbledore'a w sierocińcu, nie wytrzymuje i zadaje pytanie:

— Ale po co to wszystko? Czemu służy ta cała opowieść? — Harry czuje się dziwnie niezręcznie, słuchając o dzieciństwie Voldemorta. To wręcz intymne informacje, a z drugiej strony... Harry już gdzieś słyszał tę opowieść. 

— Pozwól mi najpierw dokończyć, a wszystko się rozjaśni.

Harry siedzi przez dalszą część opowieści jak na szpilkach, nie skupiając się na treści, dopiero gdy Dumbledore zaczyna mówić o horkruksach, coś w Harrym się przebudza. 

— Horkruksy? — pyta, czując, że gdzieś już słyszał to słowo.

— Przedmioty, w których można uwięzić część duszy, zyskując nieśmiertelność.

— I T... Voldemort takie ma?

Dumbledore kiwa głową.

— A ja je niszczę. I potrzebuję twojej pomocy, jeśli zechcesz, oczywiście. Bo widzisz, mój drogi Harry, prawdopodobnie natrafiłem na ślad pierwszego. 

— Gdzie?

— W pewnej jaskini... zresztą to nieważne teraz. Chcesz mi towarzyszyć? 

— Pewnie. — Harry wzrusza ramionami i wstaje.

— Gdzie się wybierasz? — Dumbledore marszczy siwe brwi.

— No... po horkruksa? — Zatrzymuje się, widząc zdziwione spojrzenie profesora. — Przecież przed chwilą... To nie idziemy teraz? — Harry wraca i z powrotem siada na krześle.

— Myślę, że przyszła sobota byłaby idealna. Co sądzisz? — W głosie Dumbledora pobrzmiewa jeszcze nutka rozbawienia spowodowana zachowaniem Harry'ego. 

— Tak — odpowiada, choć wszystko w nim krzyczy, że nie, bo soboty przeznaczone są na latanie, a Harry potrzebuje latać.

— W takim razie spotkajmy się w sobotę po obiedzie. Możesz już iść.

Harry uśmiecha się lekko i wstaje. 

— Do widzenia — mówi i wychodzi. Gdy tylko zamyka drzwi, czuje jakby ktoś zdjął mu wielki ciężar z serca. Nie za bardzo wie, czym się tak stresował, ale dobrze, że ma to już za sobą.

Kieruje kroki do Pokoju Życzeń, choć nie za bardzo myśli nad tym, co robi. Po prostu wyłącza na chwilę umysł, a po chwili orientuje się, że stoi przez błyszczącymi drzwiami.

Naciska na klamkę i wchodzi do pustego, białego pokoju. Nie ma tu nic poza podłogą i ścianami, a wszystko lśni kliniczną wręcz czystością. Harry stoi niepewnie w progu, ale postanawia, że zostanie w Pokoju Życzeń na chwilę. By odpocząć i zebrać myśli, przy okazji układając parę spraw. Zamyka drzwi i życzy sobie, aby nikt nie wchodził, Harry nie ma ochoty na towarzystwo. Potem idzie na środek pokoju i siada na białej podłodze, która okazuje się być bardzo miękka w dotyku. 

Harry wypuszcza powoli powietrze z ust, po czym wypowiada dwa słowa.

— Harry Potter. 

Co to oznacza? Chciałby powiedzieć, że coś ważnego, ale po chwili stwierdza, że prawdziwy Harry Potter nie chce być ważny, chce być kochany. Harry Potter chce mieć święty spokój, chce wrócić... Właśnie, gdzie chce wrócić? Do Azkabanu? Na pewno nie. Do... Toma?

— Horkruks.

Harry Potter jest horkruksem. I Dumbledore o tym wie, ale nie podzielił się z Harrym, zataił to przed nim. Ale Harry jest już przyzwyczajony, że na tym świecie ignoruje się uczucie Harry'ego Pottera. Tylko jedna, jedyna osoba na świecie tego nie robi.

— Żebyś mógł zobaczyć prawdziwe gwiazdy. Patrz — mówi i wskazuje na roziskrzone niebo — świecą specjalnie dla ciebie, mój mały, dzielny czarodzieju. 

Te słowa odbijają się echem w głowie Harry'ego, a każdy dźwięk rozlewa w nim fale ciepła. Bo Harry ma miejsce, do którego należy. Przypomina sobie noce spędzone w łóżku Toma, gdy czuł się bezpieczny i kochany. Pamięta czułe słowa, pocałunki i gesty prosto z serca. 

— Nie — mówi nagle. — Nie mogę!

Przecież to Voldemort, morderca jego rodziców, człowiek, którego powinien nienawidzić, zgładzić przy najbliższej okazji. 

Ale jednocześnie to jedyny człowiek, który troszczy się o tego prawdziwego Harry'ego, który tkwi wewnątrz Złotego Chłopca, Wybrańca. 

Harry spogląda na palce naznaczone czerwonymi spiralami i zaczyna płakać. 

— Co mam zrobić? Co myśleć? — szlocha, przyciskając rękę do piersi jak największy skarb. Co oznaczają te spirale? Co oznaczają te wszystkie uczucia i pogmatwane wspomnienia? Ten obrzydliwy strach zmieszany z niezdrową miłością uzależniającą bardziej od heroiny... dlaczego pojawia się znikąd i paraliżuje, sprawiając, że Harry nie potrafi myśleć o niczym innym? 

Kim jest Harry Potter?

Chłopak podnosi się i ociera łzy. Jest zdeterminowany, by odkryć prawdę i zobaczyć, czy dla Toma warto zdradzić wszystkie idee, którym hołdował. 

____________________

mam straszny problem z tym rozdziałem... w pewnym momencie chciałam nawet usunąć wszystko i napisać od nowa, ale to najgorsze, co można zrobić... wtedy prawdopodobnie rozdział byłby za miesiąc. 

dzisiaj jest krótko i nieciekawie, ale wytrzymajcie jeszcze 47, w nim jedno ważne wydarzenie i możemy lecieć do 48, którego sama ja nie mogę się doczekać. ach! stęskniłam się za pisaniem kwestii Toma!

nasz Harruś zaczyna sobie wszystko przypominać, powolutku, powolutku do celu ^^

繼續閱讀

You'll Also Like

57.7K 7K 30
Turniej Trójmagiczny okazał się mieć dla Harry'ego zupełnie inny finał, niż się spodziewał. Po ucieczce z cmentarza został oskarżony o coś, czego nie...
93.5K 6.1K 81
Harry przestaje ufać Dumbledore'owi, więc przekształca AD, by lepiej wykorzystać ją w nadchodzącej wojnie. Co się stanie, gdy zmieni zbieraninę dziec...
45.6K 3.5K 33
Dean jedzie z ojcem na polowanie, po którym John zaczyna szukać żółtookiego na własną rękę i nie daje znaku życia. Łowca prosi młodszego brata o wspa...
640K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.