Niebo Gwiaździste |tomarry|

By oxyte_

186K 17.7K 18.4K

Jedna mała zmiana, a znany świat rozpada się na milion kawałków. Zdradzony przez przyjaciół, skazany na odbyc... More

Słowem wstępu
Prolog
1. Co zdarzyło się w Komnacie, pozostaje w Komnacie
2. Preludium do koszmaru
3. Plan skazany na niepowodzenie
4. Podarunek diabła
5. Szaleństwo bezgwiezdnej nocy
6. Otaczają cię zewsząd
7. Ich drugie imię to Brutus
8. Przerażająca rzeczywistość, którą sami stworzyliśmy
9. Niekończąca się iluzja
10. Nadzieja już umarła
11. W ogrodzie krwawych róż
12. Zgiń, przepadnij
13. Przedsmak śmierci
14. Kiedy róże wreszcie nie cuchną krwią
15. Tląca się iskra
16. Jadowite demony
17. Obrona niewinnego
18. Tylko wariaci są coś warci
19. A świat tonie, tonie, tonie
20. Dwie strony jednej monety
21. Mrok wewnątrz nas
22. Zabijanie słowika
23. A mury runą
24. We krwi i popiele
25. Zwiędłe róże
Podsumowanie #1
26. Odnaleźć się w nowym świecie
27. Ogród bliski memu sercu
28. Nasz azyl
29. Krwawe niebo w twoich oczach
30. Tańcz, błaźnie, tańcz
31. Zgniły i zepsuty
32. Lis farbowany na biało
33. Ognie piekielne wypełniają twoją duszę
34. Ona i on, piękna i bestia
35. Cisza przed burzą
36. Krwawe gody
37. Desperacja
38. Cel uświęca środki
Podsumowanie #2
39. Pusty świat pustych słów
40. Mydlana bańka
42. Słodka nieświadomość i pewien pies
43. Pokraczny świat na opak
44. Ostatni krzyk bezsilności
45. Oddech wolności
46. Harry Potter
47. Słodki uśmiech mordercy
48. Powrót do Komnaty Tajemnic
49. Ciche tykanie zegara obudziło demony
50. Wilk w owczej skórze
51. Bitewna symfonia
52. Ostateczna maskarada
53. Furia
54. Kto żyje, kto umiera, kto opowie historię
Epilog
Podsumowanie #3
oxyte pisze nowe tomarry!
[reklama tomarry]

41. Różowa furia

2K 268 327
By oxyte_

Drzwi to klasy to wysoki kawał ciężkiego drewna z misternymi żłobieniami i żelazną klamką. Harry opiera się o ścianę na przeciw i spogląda na rzeźbione wrota do piekła jak to określił kiedyś Ron.

— Aż tak źle? — pyta, przelotnie spoglądając na niskiego blondyna obok niego. Colin krzywi się, jakby ktoś kazał mu połknąć plaster cytryny bez cukru.

— Tę kobietę diabeł z piekła wygnał, bo się jej bał — mówi śmiertelnie poważnym tonem. Obniża głos i marszczy brwi, przybierając minę goryla. 

Harry uśmiecha się i ponownie spogląda na drzwi.

— Nie może być aż taka zła — śmieje się. W tym momencie uczniowie zaczynają wchodzić do klasy. Harry przechodzi obok żłobionych elementów z bijącym sercem i zajmuje miejsce obok Colina. 

Na środku sali stoi niska kobieta ubrana we wszystkie możliwe odcienie różu. Jej przesłodzony głos oznajmia rozpoczęcie lekcji.

— Cofam to, jest jeszcze gorsza — szepcze Harry na ucho Colina po minucie słuchania nawiedzonej wielbicielki Barbie. 

— Uosobienie zła. — Colin kiwa głową, po czym kładzie ją na ławce. Harry chciałby podążyć jego śladem, ale to pierwsza lekcja Obrony Przed Czarną Magią, a ma tyle zaległości... Powinien słuchać. Dlatego stara się utrzymać otwarte oczy i nie ziewać, słuchając monotonnego wykładu. 

Po trzydziestu minutach Harry nie wytrzymuje i pyta głośno:

— Kiedy będzie część praktyczna?

Wręcz czuje wypalające spojrzenia pozostałych uczniów, gdy Dolores Umbridge przerywa zdanie w połowie i odwraca się w stronę Harry'ego. Niczym w zwolnionym tempie. Uśmiech nie schodzi z przeciągniętych mocną, różową szminką ust, gdy mówi:

— Na moich lekcjach, panie Potter, jeśli uczeń chce coś powiedzieć, powinien unieść rękę. 

Harry przewraca oczami i podnosi rękę. 

— Teraz mogę? — pyta, wpatrując się w nauczycielkę, która poszerza swój uśmiech, sprawiając, że staje się jeszcze bardziej nieszczery.

— Nie widzę potrzeby, by prowadzić praktyczne zajęcia, panie Potter. 

Harry przez chwilę się w nią wpatruje osłupiały. Mruga i wpatruje się jeszcze trochę.

— Pani sobie żartuje? — pyta z niedowierzaniem. — Przecież to szkoła magii, a nie teorii! — parska.

Wokół panuje cisza, spojrzenia wszystkich skierowane są w stronę Harry'ego Pottera i nauczycielki, której brew niebezpiecznie drga.

— Proszę zważać na ton! Panie Potter! Jestem nauczycielką! Należy mi się szacunek! — krzyczy, a jej dłonie zaciśnięte są w pięści. 

— Na szacunek trzeba zasłużyć — burczy pod nosem.

Po jego słowach w sali rozlegają się szepty, a ich echo niesie się po całej klasie.

— Panie Potter?

— Tak? — Harry przenosi wzrok ze swoich rąk na Umbridge. 

— Może pan powtórzyć, co właśnie pan powiedział?

Harry wypuszcza powietrze z ust i odpowiada pewnie spoglądając w małe, żabie oczka:

— Że jeśli chce pani mojego szacunku, powinna pani na niego zasłużyć, pani profesor.

— SZLABAN! Szlaban, panie Potter! Dzisiaj i jutro, i pojutrze! Codziennie do końca tygodnia! — krzyczy, a jej źrenice rozszerzają się do granic możliwości. 

— Ale poćwiczymy magię? — Harry przekrzywia głowę i obserwuje szybki proces, gdy twarz Umbridge czerwienieje, przybierając kolor dorodnego pomidora. 

— I minus dziesięć punktów dla Gryffindoru!

~*~

— I po ją tak podpuszczałeś? — Hermiona łapie go zaraz po zakończeniu lekcji. Harry chce się zgrabnie wyślizgnąć, ale uścisk dziewczyny jest jak imadło. Harry patrzy oskarżycielsko na Colina, który zapewne go wydał. Chłopak rozszerza oczy i otwiera usta jak ryba, po czym odwraca się na pięcie i ucieka.

— Ale przecież ta kobieta jest niemożliwa! — broni się Harry. — To jakieś szaleństwo, żeby w szkole magi nie uczyć się magii!

— Wiem — wzdycha dziewczyna — ale to nie jest powód, aby tak otwarcie z nią walczyć! — obstaje przy swoim Hermiona. 

— Dla mnie to wystarczający powód! — warczy i wyrywa rękę z uścisku. Hermiona jeszcze bardziej mruży oczy i wręcz wykrzykuje następne słowa skrzekliwym głosem:

— Bo pracuje dla Ministerstwa Magii, idioto!

— No i?

— To, że twoje bycie w Hogwarcie od tego zależy! Nie zostałeś uniewinniony, Harry! Jedno jej słowo i wracasz do Azkabanu! Ani ja, ani Dumbledore nic nie zrobimy!

— Grozisz mi? — Harry robi krok w tył. Czuje w piersi dziwny ciężar, gdy nabiera powietrze i wypowiada kolejne słowa: — Zresztą myślałem, że Azkaban zniszczył Voldemort. 

Odwraca się i odchodzi, nie oglądając się na przyjaciółkę, przez co nie widzi jej zaczerwienionych oczu. Hermiona stoi przez chwilę otoczona przez tłum uczniów; niektórzy szepczą między sobą. W końcu dziewczyna wyciera oczy i z wkurzonym wyrazem twarzy zaczyna podążać za Harrym, bo przecież jeszcze nie skończyła rozmawiać. 

Harry przeciska się przez zebrany tłum; nawet nie zastanawia się, po co tylu uczniów zebrało się w jednym miejscu, ale gdy widzi Lunę Lovegood kłócącą się z Pansy Parkinson kawałki układanki wskakują na swoje miejsce. 

Wszyscy zebrani obserwują starcie Krukonki i Ślizgonki. Co dziwne, w pobliżu nie ma żadnego nauczyciela, który mógłby zapanować nad sytuacją.

— To twoja cholerna wina i nawet nie waż się zaprzeczać!

— Nie będę. — Luna przysłania bliznę włosami, a jej wzrok ucieka od rozjuszonej Pansy. Przez chwilę spoczywa na Harrym, ale blondynka szybko przenosi spojrzenie na innych, jakby bała się Harry'ego. 

Potter przysłuchuje się obelgom, a ręka drga w pobliżu różdżki, którą dostał od Dumbledore'a. Ostatecznie palce zaciskają się mocno na wąskim kawałku drewna, a Harry rzuca pierwsze zaklęcie, które przychodzi mu na myśl.

Diffindo! — Biały promień uderza w ramię Ślizgonki, przecinając pasek torby wraz z szatą i skórą. 

Pansy upada na ziemię z okrzykiem zaskoczenia i przyciska rękę do głębokiej rany, z której zaczyna cieknąć krew. Szybko wypływa z rozcięcia i barwi wszystko wokół czerwienią. Skórzana torba leży obok niej, otwarta, a podręczniki rozsypały się wokół.

— Zostaw ją w spokoju — warczy Harry. W jego wzroku nie ma żadnej litości, gdy spogląda na Parkinson, której oczy zachodzą łzami.

— P-potter. — To jedyne, co z siebie wykrztusza, a po chwili po jej policzkach zaczynają spływać łzy. Wygląda jak żałosna imitacja człowieka, który udaje, że ma uczucia. Brzydka, czerwona twarz spuchnięta od łez.

— HARRY! 

— Hermiona. — Odwraca się w stronę przyjaciółki, by napotkać spojrzenie mrożące krew w żyłach, które zmienia się w przerażenie, gdy Gryfonka widzi Pansy z zakrwawioną ręką.

— Panie Potter! — Harry krzywi się, słysząc ten przesłodzony głos. — Co to ma znaczyć? Proszę za mną, porozmawiamy w gabinecie. 

Harry rozgląda się wokół, ale nikt nie zaczyna go bronić. Hermiona zajęta jest pomaganiem Pansy, która tylko warczy kolejne obelgi. Luna siedzi na podłodze i obejmuje kolana rękoma, kołysząc się. W przód i w tył. W przód i w tył.

Chcąc, nie chcąc, Harry podąża za Dolores Umridge do jej gabinetu. Siada na różowym krześle otoczony przez różowe ściany i wbija wzrok w różowe pióro leżące na biurku.

— Myślę, że szlaban możemy zacząć już teraz — mówi. 

— Ale kolacja... — Harry desperacko próbuje się stąd wydostać, musi porozmawiać z Hermioną.

— Nie sądzę, by pan zasłużył — ucina Umbridge. — Gotowy na pisanie?

Harry wzrusza ramionami i próbuje się rozluźnić. Pisanie nie może być takie złe w końcu. Umbridge kładzie przed nim pustą kartkę papieru i pióro.

— To co mam napisać? Że będę grzecznym chłopcem i nie będę mówił niewygodnej prawdy? — Harry unosi brew i zakłada ręce na piersi. Umbridge z kolei uśmiecha się słodko.

— Będę dobroduszna i pozwolę pisać panu, co pan sobie zażyczył. Ale musi pan mieć świadomość, że potrwa to dłużej. 

— Czyli... — Harry waha się przez chwilę. — Mam napisać "będę grzecznym chłopcem" ile razy?

— Aż wsiąknie. — Nauczycielka wstaje i zaczyna przygotowywać sobie herbatę. Harry w tym czasie chwyta pióro i zaczyna pisać. 

Pióro cicho skrobie, łyżeczka irytująco uderza o brzeg filiżanki, zegar tyka, a czas mija. Harry spogląda na Umbridge i napotyka uniesioną brew. Za oknem dawno zapadł już zmrok, światła wewnątrz świecą mdłym, różowym światłem.

— Wszystko w porządku? — pyta go. 

— Wszystko... — Właśnie wtedy Harry spogląda na swoją rękę, która ocieka krwią. — Och — mówi. 

Na wierzchu dłoni widnieje krwawy napis, litery głęboko wyryte są w skórze. 

Będę grzecznym chłopcem — słowa te odbijają się echem w głowie Harry'ego. To cichy i mroczny głos. 

Będziesz. Jesteś... Byłeś?

— Jeszcze nie wsiąkło — mówi Umbridge, spoglądając na poranioną dłoń. — Powtórz jeszcze pięćdziesiąt razy.

Harry kiwa głową i zabiera się za pisanie. 

— Ale jak mogłeś nie zauważyć? — W głosie nauczycielki pobrzmiewa zaskoczenie.

— Spędziłem ponad rok w Azkabanie, pani profesor. To mnie nie zaboli. — Uśmiecha się mrocznie.

Umbridge odchrząkuje i upija łyk herbaty, Harry dalej pisze, a pióro nadal cicho skrobie.

— Przecież nic nie pamiętasz — odzywa się ponownie nauczycielka. Harry odkłada pióro, które toczy się i całe obkleja krwią. 

— Może umysł nie, ale ciało tak. — Delikatny uśmiech Harry'ego gasi ten Umbridge i kobieta odwraca wzrok. Harry z satysfakcją wraca do pisania.

Krwawisz. 

Harry unosi głowę i rozgląda się. Umbridge pije herbatę, a jej wzrok śledzi tekst książki. Koty na ścianach bawią się włóczką. Jest cicho.

— Mówiła pani coś? 

— Nie wymyślaj, Potter, pisz, jeszcze dwadzieścia sześć zostało. 

Harry marszczy brwi. Mógłby przysiąc, że coś słyszał... Przez chwilę nie pisze, tylko nadsłuchuje, ale nic nie słyszy, więc wzrusza ramionami i wraca do pisania. Jego ręka odpada, gdy stawia ostatnią kropkę i odkłada pióro.

— Gotowe — informuje i odchyla się na krześle, próbując rozprostować kości.

— Widzimy się jutro. — Umbridge nawet nie podnosi wzroku znad książki, której okładka wygląda jak tanie romansidło o niebezpiecznym mężczyźnie zmieniającym się w puchatego baranka za sprawą jedynej miłości. Harry wychodzi z gabinetu jak najszybciej i nie ogląda się za siebie.

— Dobranoc! — żegna się i zamyka drzwi z trzaskiem. 

Na korytarzu panuje mrok. Uczniowie już dawno siedzą w pokojach wspólnych. Harry wzdycha i kieruje się w stronę wieży Gryffindoru. 

Torturowali cię?

Harry zatrzymuje się pośrodku ciemnego korytarza, który oświetla wypalająca się już świeca. 

— Kim jesteś? — pyta, rozglądając się po kamiennych ścianach. 

Nareszcie! Ileż można?!

Harry mruży oczy i podchodzi powoli do stojącej w rogu zbroi, po czym schyla się i zagląda pod przyłbicę. Mroczny głos kontynuuje:

Czemu się nie odzywałeś?

— Pierwszy raz cię słyszę — odpowiada Harry zgodnie z prawdą i prostuje się, teraz już ma pewność, że głos nie pochodzi ze zbroi. — Kim jesteś? — powtarza pytanie.

Głos przez chwilę milczy, a Harry zaczyna wątpić w jego istnienie. Może stracił za dużo krwi i majaczy? Albo to wina zmęczenia, w końcu to był bardzo długi dzień.

Rozumiem — rozlega się cichy pomruk, który wibruje w głowie Harry'ego.

— A ja nie rozumiem — żali się chłopak. — Co się dzieje? Dlaczego cię słyszę?

Magia, mój mały czarodzieju.

Harry ma wrażenie, że dziwny głos sobie z niego kpi, ale jednocześnie czuje przyjemne ciepło, jakby rozmawiał z drogą sobie osobą.

Słyszałeś może o niej?

— Kim jesteś? — powtarza pytanie Harry.

Przyjacielem. 

— Och, tak? To dlaczego mówisz zagadkami?

Bo Dumbledore pewnie używa na tobie legilimencji przy każdej okazji. 

— Nie wiem, jaki miałby być tego sens, serio. Przecież nic nie pamiętam.

I właśnie dlatego musi się upewniać, że tak pozostanie.

— Co...? To nie ma sensu!

Harry, Harry, Harry... Powiedz mi, czy...

— Harry!

Głos w głowie urywa się, gdy Harry spogląda na biegnącą w jego stronę Hermionę. Potter automatycznie chowa rękę w kieszeni.

—  Musimy porozmawiać. I nie chowaj ręki, Umbridge stosuje pióro na wszystkich, chodź, trzeba to opatrzyć.

Harry podąża za dziewczyną, ale obecny jest tylko ciałem. Jego myśli wirują wokół dziwnego głosu. Bo Harry zna ten głos, na pewno. Kojarzy się z czymś ciepłym, miłym i kojącym. Z... domem. 

Harry dotyka łańcuszka  na szyi. To nie mógł być Voldemort, przecież ten dziwny artefakt przed nim go broni... W takim razie kto? I dlaczego?

______________

Nie spodziewałam się, że wrócę tak szybko, ostatnie dni były pełne melancholii, ale dzisiaj weszłam w swój plan i zobaczyłam, że zaplanowałam pierwszą rozmowę Toma i Harry'ego w tym rozdziale właśnie i nie mogłam się powstrzymać, by tego nie napisać.

ogólnie na razie was rozpieszczam, ale potem jeszcze będziecie płakać i mnie przeklinać, obiecuję.

co do następnego rozdziału to nie wiem, roboczy tytuł to "Powroty", ale chyba go zmienię, bo jest taki... nijaki.

widzimy się wkrótce! (miejmy nadzieję)

Continue Reading

You'll Also Like

44.2K 1.2K 7
Błękitna róża wygląda najpiękniej na tle soczyście zielonej trawy. Lub... Harry zamieszkujący wraz z Syriuszem na Grimmauld Place 12 po raz pierwszy...
13.3K 811 37
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
249K 12K 72
Opowiadanie yaoi. Nie tolerujesz - żegnam. FF drarry. Ci, co chcą wiedzieć, o czym będzie, to zapraszam do czytania, bo sama jeszcze nie wiem, jak...
8.9K 477 17
Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdziały będą oznaczone ! BRAK scen 18+, mogą...