• Ten Właściwy • Albus S. Pot...

By MissiKong

18.4K 1K 1K

❝Bywały momenty, że Marylin patrzyła na Albusa i po prostu wiedziała, że tamta wizyta w bibliotece lata temu... More

•ekhm2•
• I •
• II •
• IV •
• V •
• VI •
• VII •
• VIII •
• IX •
• X •
• XI •
• XII •
• XIII •
• XIV
• XV •
•XVI •
Hejka, nie - nie rozdział

• III •

959 77 67
By MissiKong


Czyli jak Ginny i Marylin oglądały zdjęcia.

   Albus przewrócił się na drugi bok z błogą miną, opatulając się jeszcze bardziej ciemnozieloną kołdrą. Wtulił głowę w poduszkę i właśnie wtedy coś wyrwało go z trwającego w najlepsze snu, w którym warzył swoje ukochane eliksiry. Otworzył zaskoczony oczy i zobaczył rozbawionego starszego brata, który bezceremonialnie wskoczył na jego łóżko.

   Albus westchnął i zaspany przejechał dłonią po twarzy. Czym on sobie zasłużył na taką uciążliwą rodzinę? Oczywiście żadnej wątpliwości nie popadał fakt, że ich kochał, ale trochę spokoju chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Po wczorajszym obiedzie z całą rodziną, na którym wszyscy męczyli Marylin i Troian milionem pytań, miał ochotę jedynie spać i zapomnieć.

— Al, nie obrażaj się na mnie — zachichotał James z jakąś dziwną satysfakcją, która nigdy nie zapowiadała nic do dobrego. Spojrzał na niego podejrzliwie. — Przychodzę z dobrymi zamiarami, naprawdę.

   Albus wątpił w intencje Jamesa, ale mimo wątpliwościom pozwolił mu kontynuować. Machnął ręką w zachęcającym geście. Chciał mieć to już za sobą.

— Pomyślałem, że wypadałoby cię poinformować o zaistniałej sytuacji — poinformował chłopak niezwykle poważnym tonem i położył dłoń na ramieniu brata, patrząc mu głęboko i znacząco w oczy. — Mama wyciągnęła ten album.

   Albus nie potrzebował więcej informacji. Nagle, całkowicie rozbudzony, wygrzebał się z łóżka i w biegu założył szlafrok wiszący na krześle przy biurku. Nawet nie fatygował się, żeby założyć kapcie, tylko od razu wypruł z własnego pokoju, nie zwracając uwagi na rechot Jamesa całkowicie rozbawionego jego reakcją.

   Zbiegł po schodach – o mało się przy tym nie zabił, ale sprawa była zbyt poważna, żeby się nie śpieszyć. Minął po drodze siostrę podjadającą drożdżówkę. Nawet jej nie zauważył i nie odpowiedział na jej przywitanie, na co czternastolatka prychnęła i lekceważąco pokazała mu pewien – niezbyt uchodzący za kulturalny – gest. Normalnie bardzo dojrzale pokazałby jej w odpowiedzi język, jednak w tym momencie miał nieco bardziej naglące go sprawy do załatwienia.

   W roztargnieniu machnął ojcu ręką na przywitanie. Harry siedział przy stole w kuchni i popijał w spokoju kawę, przeglądając Proroka Codziennego. Nie zdawał sobie sprawy z tragedii dziejącej się pomieszczenie obok. Nie uniósł na syna wzroku zbyt zaabsorbowany czytanym artykułem.

— Cześć, tato!

— Dzień dobry, Al — odpowiedział automatycznie i uniósł do ust kubek.

   Gdy Albus wszedł do salonu, wiedział, że przepadł. Poniósł porażkę. Nie zdążył powstrzymać matki przed najgorszym. Oparł się o framugę i z jękiem uderzył o nią głową, czym zwrócił na siebie uwagę.

   Na kanapie, przed kominkiem siedział jego matka w towarzystwie Marylin. Trzymała na kolanach feralny album, które jej dzieci najchętniej spaliłyby doszczętnie i upewniły się, że nic po nim nie zostało. Z uśmiechem pokazywała poniektóre fotografie, do niektórych dodając podobno to śmieszne anegdotki i opowiadała zawstydzające historię z ich dzieciństwa.

   Albus miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu i zażenowania.

— Al! Wstałeś już! — Zawołała szeroko uśmiechnięta Ginny i poklepała dłonią miejsce obok Marylin, jakby chciała go zachęcić do wzięcia udziału w tym festiwalu  żałości i pogrążenia go. Jego wzrok wyrażał więcej niż tysiąc słów.
— Chodź, pooglądaj z nami!

— Po moim trupie — rzucił sucho i usiadł na fotelu znajdującym się jak najdalej od nich. — Właśnie mnie pogrążasz, mamo. Od dzisiaj to tata jest moim ulubionym rodzicem. Słyszałeś, tato?!

   Harry nic nie odpowiedział, więc pewnie ich nie słuchał i nie kontaktował ze światem.

   Zdradzone spojrzenie Albusa było godne sfotografowania. Ginny przewróciła oczami, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Marylin spojrzała na niego ze zdziwieniem wymieszanym z rozczuleniem i rozbawieniem.

— Nie przesadzasz, dzieciaku? — Rzuciła, opatulając się szczelniej jego zielonym swetrem, który zwinęła mu po pamiętnym meczy Quidditcha. Podciągnęła kolana bliżej brody, a stopy w puchatych szarych skarpetkach ułożyła na kanapie. Wzięła łyk trzymanej herbaty. Mógł się założyć, że była cytrynowa. — Byłeś całkiem uroczym dzieckiem, nie dramatyzuj tak.

— Ja mam nie przesadzać? I mówisz mi to ty, Marli? — Zaśmiał się z niedowierzaniem. Ginny przyglądała się im z ciepłym uśmiechem, przestając na chwilę wertować strony albumu. Sama napiła się swojej herbaty i obserwowała przebieg wydarzeń. — Mam ci przypomnieć jak nie chciałaś wypuścić Troian na randkę z Jamesem, bo bałaś się czy wróci z niej zdrowa na ciele i umyśle?

   Parsknięcie dobiegające z kuchni świadczyło, że Harry jednak ich słuchał i zaistniała sytuacja bardzo go bawiła. Ginny także zachichotała, słysząc słowa syna. Moore przewróciła oczami.

— Sam mówiłeś, że ledwo z nim wytrzymujesz, a obcujesz z nim od urodzenia! Miałam prawo być zaniepokojona! — Zawołała ze śmiechem, patrząc jak Albus zaplata ręce na piersi i robi obrażoną minę. — Siadaj tu i oglądaj z nami te zdjęcia, dzieciaku.

   Albus pokręcił głową, uparcie trzymając się swojego. Marylin westchnęła i zaczesała grzywkę za ucho. Spojrzała na niego zniecierpliwiona i pokręciła głową zawiedziona.

— Albus, proszę — rzuciła i ściągnęła brwi, żeby wyglądać na jeszcze bardziej smutną. Zaczęła się niespokojnie wiercić na swoim miejscu. Albus odwrócił wzrok, żeby nie dać się jej zmanipulować. Zrobiła motorek ustami i postanowiła się na chwilę poddać. Prychnęła cicho pod nosem. — Bez łaski.

   Przynajmniej na pozór.

— Możemy oglądać dalej, pani Potter? — Zapytała Marylin, uśmiechając się przymilnie do kobiety. Ginny uśmiechnęła się szeroko, gdy wyczuła w tym uśmiechu nutę chytrości i prawie od razu załapała, co chciała zrobić dziewczyna. Pokazała jej kolejne zdjęcie.

— Tutaj mamy dziesiąte urodziny Teddy'ego, syna chrzestnego Harry'ego — rzuciła spokojnie, patrząc na uśmiechniętego chłopca z niebieskimi włosami z fotografii, który wesoło machał do aparatu. — Lily miała tu chyba trzy miesiące.

   Zarówno Ginny, jak i Marylin, rzuciły dyskretnie okiem na Albusa, który udawał, że wcale ich nie słucha. Pozostawał jednak czujny.

   Kobieta przewróciła stronę albumy, a Marylin parsknęła śmiechem widząc następne zdjęcie, przez co zaalarmowany Albus gwałtownie na nie spojrzał. Ginny też się zaśmiała i aż chwyciła za brzuch, przypominając sobie sytuacje, w której zostało ono wykonane.

— A tutaj mamy dwuletniego Albusa, który cały się wysmarował swoim kawałkiem ciasta — powiedziała, nie przestając się śmiać. Marylin nie mogła powstrzymać szaleńczego chichotu, widząc dziecko wesoło rozsmarowujące sobie na twarzy krem czekoladowy. Jeszcze większego komizmu dodawał czteroletni James w tle w najlepsze śmiejący się z młodszego brata.

— O nie, nie ma mowy.

   Albus gwałtownie wstał. Zabrał matce album i wcisnął się między nią a swoją dziewczynę. Ułożył go sobie na kolanach, nie zauważając jak obie wymieniają zwycięskie uśmiechy i spojrzenia.

— Czyli jednak z nami oglądasz? — Spytała uroczo Marylin, powstrzymując się od śmiechu. Jeden rzut oka na nią uzmysłowił Albusowi, że został podle zmanipulowany. Nie mógł się powstrzymać i pokazał jej język. Zamknęła oczy i zachichotała. Nachyliła się nad nim, żeby lepiej widzieć jego mamę. — Wie, pani... Jak teraz pokazał ten język to naprawdę przypomina mi tego czterolatka sprzed kilku zdjęć.

   Ginny zaśmiała się i poklepała obrażonego Albusa po ramieniu. Przewróciła stronę i teraz ich oczom ukazał się Albus pomagający rocznej Lily wejść na dziecięcą miotełkę. Marylin westchnęła rozczulona. Na zdjęciu obok jednak tę uroczą scenę zniszczył James, który przeleciał szybko obok rodzeństwa na swojej, powodując, że tamci się przewrócili i oboje jednocześnie wybuchnęli płaczem.

— Widzisz? Zawsze niszczył nam zabawę — rzucił Albus i –mimo wcześniejszych sprzeciwów – sam uśmiechnął się lekko. Marylin złapała go pod ramię i ułożyła brodę na jego barku.

   Przez chwilę dalej oglądali zdjęcia i tak bardzo byli pochłonięci tym zajęciem, że nie zauważyli jak za nimi staje Harry podjadający pączka i zagląda przez ramię.

— Pamiętam to — rzucił nagle, zwracając na siebie uwagę. Dokończył jedzenie i oparł się o narożnik. Wskazał na jedną stronę. Sześcioletni Albus i Rose stali na czymś w rodzaju sceny. Na głowie mieli korony i byli nieudolnie pomalowani jakimiś kosmetykami. Czteroletni Lily i Hugo chyba grali ich konie, które co chwile prychały. W tle ośmioletni James w towarzystwie Roxanne udawał drzewo i zdawał się bardzo z siebie dumny. Szesnastoletni Teddy najwyraźniej użyczył im swojej głowy i ku uciesze dzieci zmieniał kolory swoich włosów, robiąc za spadającą kometę. — Urządziliście z Rose przedstawienie i nie chcieliście, żeby James w nim uczestniczył.

— Baliśmy się, że zacznie improwizować i ściągnie całą uwagę na siebie — wytłumaczył chłopak. Marylin przyjrzała się mu z zainteresowaniem. Potter westchnął i przeczesał swoje i tak rozczochrane kudły dłonią. — Zrobił się jednak tak opryskliwy i obrażony, że ciocia Hermiona poprosiła, żebyśmy go przygarnęli. Podobno było mu przykro. Więc poświęciliśmy dla niego nasze przedstawienie i obsadziliśmy go w roli drzewa.

— Grałam kiedyś brokuła w przedszkolu, ale to prawie jak drzewo — rzuciła rozbawiona Marylin.

— Wziął sobie strasznie do serca bycie drzewem — wspominała Ginny, patrząc na męża, który nagle wybuchnął śmiechem.

— Strasznie machał rękami, chcąc chyba zmusić ich do zmiany scenariusza i umieszczenia w nim huraganu.

— I wtedy Albus powiedział "Zły czarnoksiężnik zaklął to drzewo! O nie! Musimy je wyciąć zanim zarazi inne dorodne jabłonie w naszym sadzie, królowo Rozalio!" — Zaśmiała się kobieta, kładąc się bardziej na sofie. Harry popłakał się i aż usiadł na podłodze.

— Albus wziął sprawy w swoje ręce i uderzył go swoim sztucznym mieczem i brutalnie zepchnął ze sceny, przez co James zwichnął nadgarstek, a on sam został gwiazdą całej sztuki — wydusił jeszcze z siebie, zanim zaczął śmiać się tak głośno, że nie był w stanie nic powiedzieć.

   Zaniepokojona Lily zbiegła do nich z góry i przyjrzała się towarzystwu, które miało całe policzki we łzach. Marylin aż się trzęsła, a Albus chował głowę w jej włosach, nie mogąc przestać rechotać. Herbata na szczęście już dawno stała na stoliku do kawy.

— Co się dzieje?! Wujek Ron znowu przez przypadek zadzwonił w trakcie udawania, że kłóci się z ciocią Hermioną? — Zapytała, ale nie uzyskała odpowiedzi. Wszyscy zaśmiali się jeszcze głośniej.

   W tym momencie do salonu weszli zmieszani James i Troian, trzymając się za ręce. Chłopak z podobną do swojej siostry konsternacją przyglądał się poczynaniom rodziny. Potem zauważył leżący na kolanach Albusa album i wszystko stało się jasno. Ten przedmiot nigdy nie wróżył nic dobrego. W tym momencie modlił się do wszystkich możliwych bóstw, aby jego dziewczyna nie zauważyła tego przeklętego tworu stworzonego przez jego rodziców.

— O zdjęcia! — Zawołała z entuzjazmem Zabini i podbiegła do reszty, żeby przyjrzeć się fotografom. — James! Byłeś drzewem!

   A niech to szlag, pomyślał James. Od dzisiaj jestem ateistą.

a/n: jak to jest, że o nich pisze mi się z taką łatwością?
wczoraj zauważyłam, że sporo osóbek jest chorych, więc życzę zdrówka!

tęskniłam za dodawaniem rozdziałów tak często. wy też macie takie zdjęcia, których nie chcielibyście, żeby inni oglądali?

w trakcie pisana Tego Właściwego opublikuję dwa inne ff z bohaterami, których znamy z stąd, bo nie da się nie ujawnić pewnych shipów w tej historii. tylko o kim?

także nacieszmy się Adrastosem jako kawalerem, którego obchodzi tylko Steve. jak myślicie, z kim go zestwatam? 😏

MissiKong xx

Continue Reading

You'll Also Like

73.7K 4.9K 91
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
143K 3.9K 172
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
77.5K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
10.4K 1K 25
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...