Odmienni

By kalona_

35.6K 1.6K 387

Navinne Chambler jest wychowana w przekonaniu, że Odmienni to wstrętne potwory. Paskudne dziwaki, których nal... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14

Rozdział 7

918 108 18
By kalona_

W głowie pojawił mi się kolejny pomysł, jak zamordować Ivara Iwanowa. Przez godziny, które spędziłam w pokoju muzealnym wymyśliłam ich już chyba ze sto. Wcale nie przesadzałam — naprawdę minęło już kilka dobrych godzin i naprawdę, NAPRAWDĘ, rozważałam zabójstwo. Siedziałam w zupełnej ciemności na zmianę opierając się o ścianę, leżąc na małym dywaniku na środku oraz łażąc w kółko bez celu. Próbowałam zapalić światło, ale albo ustrojstwo nagle się zepsuło, albo zostało stworzone w sposób, którego nie potrafiłam rozgryźć. Tak więc tkwiłam w mroku, powoli tracąc zmysły. Przebywanie sam na sam ze swoimi myślami zbyt długo doprowadzało mnie do szaleństwa. Zbyt wiele spraw zaprzątało mi umysł, dlatego gdy znów pomyślałam o siostrze, miałam ochotę roznieść to cholerne muzeum. Nie wytrzymam tu ani sekundy dłużej!

Podeszłam do drzwi z ponownym zamiarem walenia w nie pięściami, gdy te nagle otworzyły się, wpuszczając do środka strumień światła. Musiałam zmrużyć oczy. Czułam się jak zwierzę oślepione światłami reflektorów.

Spodziewałam się każdego. Ivara, Doriana, jakiegoś woźnego, a nawet Indiry pędzącej mi na ratunek, ale nie cholernego Tristana. Nie uśmiechał się, nic nie mówił, po prostu otworzył na oścież drzwi i czekał, aż wyjdę na korytarz. Usta drgnęły mu w półuśmiechu, gdy w końcu dostrzegł złość wylewającą się ze mnie strumieniami. Miałam ochotę przywalić mu prosto w nos tylko dlatego, że był bratem Ivara.

Spojrzałam na niego ponaglająco. Miał zamiar stać tak jak kołek i gapić się na mnie tym swoim protekcjonalnym spojrzeniem, czy w końcu wyjaśni mi, gdzie jego brat?

— Jak chcesz, mogę zamknąć cię tam z powrotem — powiedział powoli, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Blond włosy, lekko wilgotne, opadły mu na czoło. Zaraz ja go tam, do cholery, zamknę, żeby zobaczył jak to jest godzinami siedzieć w ciemności bez telefonu! Rozbawienie w jego błękitnych oczach wywoływało we mnie chęć mordu tak silną, że niemal zadrżałam.

— Gdzie Ivar? — wycedziłam, a jego złośliwy uśmieszek się poszerzył.

— Miał karę. — Wzruszył ramionami, kierując się w stronę windy. — Kazał mi po ciebie przyjść jakiś czas temu.

Gdy mnie mijał, zdążyłam tylko zauważyć, jak zabłysły mu oczy.

— Jakiś czas temu? — dopytałam, walcząc z ochotą, by pociągnąć go za kaptur czarnej bluzy. Irytowało mnie, że szedł taki wyluzowany, podczas gdy ja gotowałam się ze złości. Nie umknęło mi, że powiedział, że Ivar MIAŁ karę. Czyli skończył ją zapewne dawno temu.

— Te cztery godziny tak szybko zleciały. — Spojrzał na mnie z rozbawieniem, wciskając przycisk windy. — Tobie nie? — dodał, gdy zacisnęłam mocno zęby. Cztery godziny. Ivar zostawił mnie samą na cztery godziny, zostawiając mój los w rękach tego skończonego palanta! Gdybym miała przy sobie łyżeczkę, przebiłabym mu mózg. — Leciały ważne mecze. — Jeśli za moment się nie zamknie, sprawię, że zamilknie na zawsze.

Wściekła kilkukrotnie wcisnęłam przycisk. Czemu ta winda jeszcze nie przyjechała?! Miałam dość tego popieprzonego dnia. Chciałam zaszyć się pod kołdrą i odpocząć, bo od ciągłego siedzenia pod ścianą bolały mnie plecy. Czułam się bardziej zmęczona, niż po całym dniu pracy.

— Naprawdę myślisz, że to przyśpieszy windę? — Oparł się nonszalancko o ścianę, patrząc na mnie z góry. Przestałam tylko na chwilę, żeby wziąć krótki, drżący oddech. Później znów wciskałam guzik, wyobrażając sobie, że za każdym razem, kiedy go wciskam, przegrywa jego ulubiona drużyna. — Zaraz zepsujesz. — Odepchnął moją dłoń wyraźnie poirytowany, a widząc, że jego rozbawienie się ulatnia, zrobiło mi się nieco lepiej. Skoro byłam zmuszona przebywać z nim kilka minut, mogłam zniszczyć jego wyśmienity humor.

Weszłam do windy bez słowa. Oparłam się o ścianę, dłoń kładąc na poręczy. Paznokciami zaczęłam wystukiwać rytm pierwszej piosenki, która przyszła mi do głowy. „Murder on my mind" siedziało mi w głowie, gdy wbijałam wzrok w plecy Trsitana. Przez pół minuty towarzyszyły nam dźwięki wystukiwanej przeze mnie melodii, aż w końcu Iwanow westchnął poirytowany, przez co na moich ustach pojawił się ledwo powstrzymywany uśmieszek. Kiedy zatrzymaliśmy się na odpowiednim piętrze, wyszedł jako pierwszy, kierując się do skrzydła z pokojami dla mężczyzn. Powolnym krokiem ruszyłam przed siebie, a kiedy otworzyłam drzwi, od razu zaatakował mnie rozpromieniony głos Indiry.

— Jak randka? — zapytała od razu, nim zdążyłam przekroczyć próg.

Randka? Dobre sobie. Tego ani trochę nie można było nazwać randką. To tylko spotkanie i to takie, na które krzywiłam się na samą myśl. Nawet nie wiedziałam, czy chciałam, aby to naprawdę była randka. Lubię Ivara, jest przystojny, zabawny oraz miły, ale tak właściwie chciałam spotykać się z nim tylko po to, by wyciągnąć od niego jakieś informacje. Choć momentami było miło, skończyło się fatalnie, a zamiast myśleć o nim, moje myśli krążyły wokół siostry. A potem zostałam zamknięta na cztery godziny.

— Pomijając fakt, że siedziałam zamknięta w pokoju muzealnym przez cztery godziny? Bombowo — wycedziłam, rzucając się na łóżko. Indira parsknęła śmiechem, prawdopodobnie uważając, że kłamałam, ale gdy tylko na mnie spojrzała, wybałuszyła szeroko oczy. — Dorian nagle wszedł, a Ivar kazał mi się schować. Zamiast oddać mi klucze, to mnie zostawił, a potem kazał Tristanowi po mnie przyjść. Jak się domyślasz, nie przyszedł za szybko. — Obróciłam się na bok, żeby mieć lepszy widok na Indirę. Siedziała podekscytowana, ledwo mogąc wysiedzieć w miejscu. Uśmiechała się szeroko i wiem, że wcale nie cieszyło ją to, jak spędziłam dzisiejszy dzień. Cieszyła się, ponieważ jej o tym opowiadałam. Zdaje się, że pierwszy raz, odkąd dzielimy razem pokój, powiedziałam jej coś od siebie z własnej woli. Zwykle rozmawiałyśmy o akademii, lekcjach lub wypytywałam o siostrę, rzadko opowiadałam o tym, co się u mnie działo. Cały ten dystans powoli zaczynał się kurczyć.

— Ale umiem podnosić łyżeczkę i ją stapiać — pochwaliłam się z lekkim uśmiechem. Przynajmniej to dziś mi się udało.

— Czyli można ocenić randkę na cztery z dziesięciu? — zaśmiała się, a ja parsknęłam pod nosem. Cztery, akurat tyle, ile czasu spędziłam w samotności. Pasowało jak ulał.

— Zdecydowanie czwórka — przytaknęłam.

***

Dzisiejszy dzień zapowiadał się całkiem nieźle. Wstałam wyspana i nawet nie bolały mnie plecy. Poza tym pierwszy raz odkąd znajdowałam się w akademii odczułam motywację oraz szczere chęci do nauki. A to wszystko przez to, że wczoraj udało mi się podnieść łyżeczkę. Wystarczył jeden drobny sukces, by niechęć do nowego otoczenia nieco zmalała. Mimo wszystko nie zapominałam o celu, jaki sobie obrałam. Musiałam dowiedzieć się jak najwięcej o śmierci siostry, o sprawach, w które została wplątana jak i o tym, do czego służył tajemniczy kamień.

Jedząc niespiesznie jajecznicę z bekonem, zastanawiałam się, do kogo udać się najpierw. Rozmowa z Silver nie doprowadziłaby mnie daleko, więc w myślach zapisałam ją na trzecim miejscu w kolejności. Na drugim mieścił się Dorian, a na pierwszym — Iwanowie, choć sama myśl o nich, wywoływała we mnie sprzeczne emocje. Wciąż pamiętałam o tym, że przez Ivara spędziłam wczorajszy wieczór siedząc uwięziona jak jakiś przestępca. Choć się na niego wściekałam, to on mógł wyjawić mi najwięcej. W końcu już wczoraj nieco rozplątał mu się język.

— Ziemia do Navi, halo, halo. — Drgnęłam, kiedy czyjaś dłoń nagle pojawiła się przed moją twarzą. Kolorowe sygnety rozmyły się w plamę, a długi palec pstryknął mnie w nos. Odsunęłam głowę, przenosząc wzrok na osobę przede mną. Simon szczerzył zęby w szerokim uśmiechu, podkradając kawałek bekonu. — Nareszcie — niemal wykrzyknął, przeciągając samogłoski, co miał w zwyczaju.

— Co? — mruknęłam, wracając do rzeczywistości.

— Dorian cię wzywa — wyjaśniła Indira, bacznie mnie obserwując. Ostatnio często to robiła, zupełnie jakby podejrzewała, że coś knułam. W pewnym sensie tak właśnie było, ale nie planowałam nic strasznego. Nie rozmyślałam, jak uciec czy puścić tę akademię z dymem.

Z Dorianem chciałam porozmawiać jako drugim, ale skoro sam mnie wzywał, mogłam skorzystać z okazji. Może dowiem się czegoś ważnego i wreszcie odzyskam swój telefon. Kilka dni bez niego uświadomiło mi, jak bardzo byłam uzależniona od Internetu. Bez niego czułam się odcięta od świata.

Zostawiłam talerz Simonowi, bo tak czy siak zjadłby moją porcję. Pożegnałam się z Indirą, a Danice skinęłam jedynie głową. Zarzuciłam torbę na ramię i szybkim krokiem ruszyłam do windy.

W głowie układałam wszystkie pytania, które chciałam zadać. Powinnam od razu przejść do sedna, czy raczej stopniowo poruszać dręczące mnie tematy? A kamień? Lepiej żebym przemilczała sprawę czy wręcz przeciwnie? Jeśli Dorian nie miał o nim pojęcia, mogłam sprowadzić na siebie oraz Iwanowów kłopoty. Jednak jeśli wiedział, mógł mi pomóc.

Przystanęłam przed różowymi drzwiami z ręką gotową do pukania. Odetchnęłam głęboko, a drzwi otworzyły się jeszcze zanim dotknęłam drewna. Dorian stał przede mną z uśmiechem tak szerokim, na jaki pozwalało mu cygaro między wargami. Wyglądał przerażająco oraz komicznie równocześnie.

— Siadaj, młoda Chambler. — Gestem dłoni wskazał fotel przed biurkiem. Usiadłam, opierając się o miękkie obicie. Na biurku parowały dwa kubki, roznosząc wokół zapach kawy.

Dorian zwalił się na swój fotel, zarzucając nogi na blat. Przyglądał mi się z lekko zmrużonymi oczami, wypuszczając kłęby dymu, od których robiło mi się niedobrze. Niesamowity smród. Jak można palić coś tak obrzydliwego?

— Wpadł ci w oko Ivar, hm? — zagadnął, jakby plotkował z przyjaciółką. Westchnęłam pod nosem. Mogłam się domyślić, że Dorian będzie chciał porozmawiać o wczorajszym wieczorze. Łudziłam się, że mnie nie zauważył, najwidoczniej jednak wcale nie schowałam się tak dobrze. I najwidoczniej Iwanow przyprowadzał tam masę dziewczyn, skoro dyrektora to wcale nie dziwiło.

— Dostanę karę? — Nie próbowałam nawet udawać, że nie mam pojęcia, o co chodzi. To bezcelowe. Poza tym chciałam jak najszybciej mieć ten temat za sobą, żeby przejść do poważniejszych spraw.

Dorian zaśmiał się pod nosem.

— Gdzie tam. — Machnął lekceważąco. — Ciekawi mnie tylko jedno. Dlaczego on?

— Zastanawia się pan, dlaczego spotkałam się z przystojnym kolesiem? Czy chodzi o fakt, że jest Iwanowem, a moja siostra miała z nimi jakiś związek? — Spojrzałam na niego wymownie, sięgając po kubek kawy. — Dlaczego mnie pan wezwał, skoro nie po to, by dać mi karę?

— Chcę sprawdzić, jakie macie relacje — odpowiedział, odkładając cygaro. Jego spojrzenie spoważniało, rozbawienie, które widniało w oczach całkowicie zniknęło.

— Rozmawiamy, spotykamy się, próbuję wyciągnąć od niego informacje na temat siostry, bo pan nie chciał tego zrobić. Nie mogę czekać, aż mi pan zaufa, chcę znać prawdę. Wiem, że byliście razem, wiem, że może mi pan odpowiedzieć na wszystkie pytania. — Głos pod koniec zadrżał mi z gniewu.

Czy nie miałam prawa do tych informacji? Byłam jej siostrą, do cholery, Dorian powinien mi ufać. Nie rozumiałam, dlaczego z jej śmierci robił taką tajemnicę.

— Dobra. — Dorian westchnął ciężko. — Twoi rodzice byli w posiadaniu czegoś, co w rękach nieodpowiednich osób mogło doprowadzić do zagłady Odmiennych. Po ich śmierci Pen odnalazła tą rzecz i przyjechała z nią tutaj, choć z początku o tym nie miałem pojęcia. Długo zajęło, nim wyznała mi prawdę. Ludzie z O.L.P.O domyślali się, gdzie szukać. Pewnego dnia Pen zdała sobie sprawę, że może grozić ci niebezpieczeństwo, więc wróciła po ciebie. — I wtedy zginęła... Dokończyłam w myślach.

Kolejne fragmenty układanki powoli wskakiwały na swoje miejsca. Penny zabrała ze sobą kamień, ten sam, o którym rozmawiali Iwanowie. Czy Dorian wiedział, w czyim posiadaniu teraz był? Siostra oddała im go dobrowolnie czy jej go ukradli? Obstawiałam drugą opcję, bo przecież wszyscy wokół mówili, że ich relacje nie były najlepsze, wątpiłam więc, by Pen od tak dała im przedmiot, który mógł doprowadzić do zagłady Odmiennych.

— Musisz wiedzieć coś jeszcze, mała Chambler. Rodzice Iwanowów w jakiś sposób przewodzą grupie O.L.P.O. Dlatego twoja siostra im nie ufała.

Nie miałam wątpliwości co do tego, że to o nich mówiła chwilę przed śmiercią. Nie ufaj... Iwanowom.

Skoro ich rodzice przewodzili organizacji, która wybijała Odmiennych, co oni tutaj robili? Czy pracowali razem? Ich pobyt tutaj miał jakiś cel? Może tak, może właśnie o to chodziło — mieli zdobyć kamień, by przekazać go rodzicom. Czy Dorian podejrzewał to samo? Dlatego badał, jakie miałam z nimi relacje, by później zdecydować czy mógł mi ufać czy też nie? W pewien sposób to wszystko miało jakiś sens.

— Ja też im nie ufam — przyznałam, nie mogąc pojąć, dlaczego dyrektor przyjął ich pod swój dach. Nie martwił się, że pewnego dnia zgadają się z rodzicami i nagle O.LP.O zaatakuje? Zastanawiałam się czy wspomnieć o kamieniu, lecz chwilowo przemilczałam sprawę. Wolałam mieć pewność, zanim polecę na skargę do dyrektora. Poza tym Iwanowie chyba byli na tyle sprytni, że z pewnością ukryli przedmiot.

— Posłuchaj. Nie chcę, żebyś mieszała się w te sprawy. Powiedziałem ci wszystko, co mogłem. Masz żyć tutaj normalnie, Penny tego chciała. W porządku, mała Chambler?

Zastanowiłam się. Czy faktycznie było w porządku? Dowiedziałam się, dlaczego moja siostra zginęła — przez kamień, który był w rękach Iwanowów, a który nie dawał mi spokoju. W jaki sposób kawałek skały miał zgładzić Odmiennych? To absurdalne. I skąd moi rodzice w ogóle go wytrzasnęli?

— W porządku. Czy powinnam wiedzieć o czymś jeszcze?

— To wszystko, mała Chambler. Przyjdź, jeśli będziesz miała więcej pytań.

Skinęłam powoli. Zanim wstałam, wypiłam jeszcze kilka łyków kawy.

— Jasne. Och, dostanę mój telefon? — zapytałam, kiedy zarzucałam torebkę na ramię. Przez to wszystko niemal zapomniałam o komórce, a zależało mi, by sprawdzić wiadomości od Artis. Nie mogłam napisać jej wszystkiego przez zabezpieczenia Doriana, ale chociaż zapewnię ją, że jestem bezpieczna.

— Proszę. Indira objaśniła ci, jak działa zabezpieczenie? — Skinęłam na potwierdzenie. — Gdy tylko spróbujesz napisać coś o akademii, program usuwa wiadomość. Nawet jeśli będziesz używała jakiegoś szyfru, on to wykryje. Przyjaciółka wysłała ci chyba z tysiąc wiadomości.

Mogłam w to uwierzyć. Artis zasypywała mnie SMS-ami, gdy nie odpisywałam przez kilka minut, a co mówiąc kilka dni. A raczej kilka tygodni, bo byłam zbyt zajęta ucieczką z Nowego Jorku, by myśleć o przeglądaniu Messengera czy innych social mediów. Kilka razy wysłałam jej uspokajające wiadomości, by nie myślała, że ktoś mnie sprzątnął, ale od wielu dni nie dawałam znaku życia. Pewnie odchodziła od zmysłów.

— Dzięki. — Prawie wyrwałam telefon z rąk Doriana. Podekscytowana wyszłam na korytarz, gdzie odpaliłam komórkę. Nie żartował z tymi wiadomościami — naprawdę było ich blisko tysiąc. Zaczęłam od tych ostatnich, bo by przeczytać je wszystkie, potrzebowałabym całego dnia. „Tęsknię". „Co się dzieje?". „Nienawidzę cię, jak mogłaś wyjechać?". „Żart, nadal cię kocham".

Uśmiechnęłam się pod nosem, a w sercu poczułam ukłucie bólu. Tak bardzo mi jej brakowało. I tak bardzo żałowałam, że nie mogłam wyznać jej prawdy. Gdyby to ona zniknęła bez słowa, odzywając się raz na jakiś czas, odchodziłabym od zmysłów. Pewnie nawet wynajęłabym detektywa, by ją odnaleźć.

Kółko obok jej zdjęcia świeciło się na zielono. Była online. Idąc korytarzem, zastanawiałam się, co odpisać, by ją uspokoić. Nie mogłam napisać zbyt wiele, ale mogłam wymyślić historyjkę bliską prawdy.

„Żyję i mam się dobrze, Artis. Przepraszam, że zniknęłam, ale po śmierci Pen wiele się zmieniło, nie chciałam tam być, chciałam wyjechać. Zwiedzam sobie...

Gdy próbowałam wpisać Danię, wykasowało całe słowo. Westchnęłam pod nosem. A więc tak to działało.

„Zwiedzam sobie inne kraje. Na razie zaszyłam się w Szwecji."

Odpisała natychmiast.

„DO CHUJA, NAVI. Wywiało cię aż za ocean?!"

„To był spontan. Co u ciebie?"

„Jestem na ciebie wściekła. Myślałam, że umarłaś!"

Byłam w trakcie odpisywania, kiedy nad moją głową zawyły syreny tak głośne, że aż musiałam zatkać uszy. Czerwone światła chaotycznie rozświetliły hol, zastępując ciepłe, pomarańczowe żarówki. Z sercem walącym jak oszalałe, rozejrzałam się w około. Co się dzieje? Czy ktoś nas atakuje? Cholera, nie przygotowano mnie na taką ewentualność! Gdzie powinnam się udać?

Nagle ktoś chwycił mnie za przedramię i w pierwszej chwili chciałam wyrwać się z krzykiem. W alarmowym świetle rozpoznałam jednak Tristana, na którego widok wyjątkowo odetchnęłam z ulgą.

— Co się dzieje?! — wykrzyknęłam, starając się przekrzyczeć wyjącą syrenę, ale Iwanow nie odpowiedział. Ciągnął mnie do wyjścia awaryjnego, do którego zbiegliśmy ukrytymi schodami. Na piętrze, na którym się zatrzymaliśmy, panował chaos. Przytłoczona rozhisteryzowanymi krzykami i pytaniami rzucanymi w nicość, mimowolnie przybliżyłam się do Tristana. „Zaatakowali?". „Chyba ktoś się włamał". „Co się stało?". „Widzieliście ich?". Wyłapywałam pojedyncze hasła, ale zdaje się, że nikt nie wiedział, dlaczego włączył się alarm.

Ludzie przeciskali się i popychali, byleby tylko dostać się za metalowe drzwi. Trzymałam się blisko Iwanowa, który ściskał w palcach rękaw mojej bluzki. Ktoś wbił mi łokieć w plecy, popychając do przodu. Miałam ochotę odwrócić się, by przyłożyć tej osobie w twarz.

Gdy weszliśmy już do pomieszczenia, które zdołało pomieścić wszystkich uczniów, metalowe drzwi zasunęły się ze zgrzytem. Oszołomiona dałam prowadzić się Tristanowi. Gwar, jaki panował wokół, doprowadzał mnie do bólu głowy. Przeszliśmy na sam koniec prosto pod ścianę, o którą oparłam czoło. Przyjemny chłód metalu nieco orzeźwiał umysł.

— Przygarnąłeś nową, jak szlachetnie. — Na nieprzyjemny ton głosu Victorii, obróciłam się. Przypatrywała mi się z kpiną, a gdy zerknęła na palce Tristana wciąż zaciśnięte na mojej bluzce, w jej oczach mignęła złość. Odsunęłam się, wyrywając się z jego uścisku. — Jak myślisz, co się dzieje? — Zwróciła się do brata, poważniejąc.

— Obstawiam O.L.P.O — odezwał się Ivar, pojawiając się znikąd.

Wzdrygnęłam się na nazwę organizacji. Obstawiali, że zaatakowała grupa, którą dowodzili ich rodzice? Może zostali uprzedzeni o ataku i tylko udawali, że nie mieli pojęcia, co się dzieje?

— Hej, przepraszam za wczoraj. Mam nadzieję, że nie miałaś kłopotów. — Ivar pochylił się, wyszeptując słowa wprost do mojego ucha. Spojrzałam mu w oczy, by sprawdzić, czy faktycznie dostrzegę w nich skruchę. Dostrzegłam, delikatną, przysłoniętą rozbawieniem, ale była tam, zmuszając mnie do wybaczenia.

— Następnym razem wyślij mi na ratunek prawdziwego księcia z bajki — odparłam, a jego uśmiech sprawił, że zapomniałam, że znajdowaliśmy się w bunkrze i groziło nam nieznane niebezpieczeństwo. Ivar zaczynał mi się podobać nieco bardziej, niż powinien, a przecież z tyłu głowy wciąż dźwięczały mi słowa Doriana.

— Więc będzie następny raz? — Przybliżył się, powodując, że serce zabiło mi szybciej. Czy wcześniej reagowałam na niego w taki sam sposób? Bo teraz aż ręce świerzbiły mnie, aby go dotknąć. Nie ufałam mu, to oczywiste, ale wciąż pozostawał przystojniakiem, a na to wpływu nie miałam.

Och, rany, powinnam się ogarnąć. Może lada moment ktoś nas wszystkich powybija, a ja myślę o jego mięśniach pod moimi palcami.

Nagle drzwi otworzyły się z przeraźliwym skrzypieniem, a poruszenie wybuchło w całym pomieszczeniu. Słyszałam okrzyki zaskoczenia, niezrozumiałe szepty i imię wypowiadane przez dziesiątki ust. Serce mi zamarło, gdy ktoś przede mną wypowiedział moje nazwisko. Stałam za daleko, by zobaczyć, kto wszedł, więc wyrwałam się do przodu, torując sobie drogę łokciami. Rozsądek podpowiadał mi, że to niemożliwe, że się przesłyszałam, ale nadzieja rozlała się po sercu, motywując mnie do przeprawienia się przez setki uczniów.

Widziałam już drzwi, byłam już niedaleko, a na przodzie tłum sam schodził mi z drogi. Zdumione spojrzenia wodziły ode mnie do osoby stojącej przy Dorianie. Zatrzymałam się nagle, jakby jakaś niewidzialna ściana nie pozwalała mi zrobić kolejnego kroku. Szok sprawił, że na moment mnie sparaliżowało.

To niemożliwe... Jakim cudem?! Została postrzelona, oglądałam jej śmierć, widziałam to na własne oczy.

— Pen? — wydusiłam.

— Wiedziałam, że mi uwierzysz. 

Continue Reading

You'll Also Like

9.5K 608 28
Autorów sądzą ich dzieła, nieprawdaż? Więc co, jeśli najdoskonalszy autor, będzie musiał zmierzyć się z gorzką krytyką? Niektóre wydarzenia mogą się...
84.5K 3.5K 40
Pierwsza część Lonely Mija 6 lat o d bitwy o Hogwart i ostatecznego pokonania Voldemorta. Złota trójka spełnia się w Ministerstwie Magii. Harry i Ron...
82.3K 6.2K 31
Dopiero po podarowaniu Neville'owi Longbottomowi i jego nowej dziewczynie Hannie Abbott bazyliowo-truskawkowego biszkoptu, wręczeniu Lunie i Ksenofil...
8.4K 423 14
Francusko-Polski szlachcic daleko spokrewniony z Marinette. Typowe Polskie wesele. Oraz chęć Gabriela aby połączyć jego syna i Marinette. Co z tego w...