The perfect killer ✔️

By jestemanonimem22

69.8K 4.9K 1.5K

Dla ludzi było to morderstwo. Dla niego było to dzieło tworzone przez lata. Dla niego było to arcydziełem. More

Prolog
1. Myślałaś, że tego nie widzę?
2. Słodkich snów, Stacy.
3. Nieładnie jest kłamać, Stacy.
4. Zgaduję, że ty musisz być Nate.
5. Dziewczyno, uciekaj.
6. Musisz jechać na przesłuchanie.
7. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
8. Gra rozpoczęta.
9. Pojawia się i znika.
10. Nie bądź tchórzem, Stacy.
12. To krew?
13. Chciałbym, abyś wiedziała jedną rzecz.
14. Wyrok został wydany już dawno temu.
15. Nie oczekuj czegoś, czego sama nie robisz.
16. Dziecko, wycofaj się póki możesz.
17. Ja już straciłam wiarę w Boga.
18. Ten widok zostanie ze mną na zawsze.
19. Nikt nie może się o tym dowiedzieć.
20. To wszystko to twoja wina.
21. Mam nadzieję, że nie będę tego żałował.
22. Nie jesteśmy żadną sektą.
23. Muszę żyć dalej.
24. Martwię się, Stacy.
25. Czy ty w ogóle wiesz, co chcesz zrobić?
26. Chcesz żebym przeprosiła?
27. Co ty sobie myślałaś?
28. To straszne co dzieje się w Phoenix.
29. Musimy porozmawiać.
30. Zmieniłaś się, Stacy.
31. Mieliśmy być w tym razem.
32. Tak wygladął mój anioł.
Epilog
Podziękowanie

11. Jesteśmy jak ogień i woda.

1.9K 163 29
By jestemanonimem22

W ciszy przemierzaliśmy drogę do domu Nathaniela. Nie wiedziałam, gdzie mieszkał. Ale co się dziwić? Nie wiedziałam o nim praktycznie nic. Mogłam się kłócić i mówić, aby zawiózł mnie do domu, ale co by to dało? Nic. On i tak postawiłby na swoim, dlatego też odpuściłam jakiekolwiek próby mówienia mu, że dzisiaj nie mam na to siły. 

Nie odzywaliśmy się. Ciszę w aucie przerywała Billie Eilish, która w połączeniu z Khalidem tworzyła coś całkiem fajnego. Westchnęłam cicho odwracając głowę w stronę szyby. Światło na drogę rzucały tylko lampy. Jeszcze parę miesięcy temu o tej porze po ulicach biegałoby pełno dzieciaków. A teraz? Nie było widać żywej duszy. 

Ale co się dziwić? 

Każdy chciał żyć. 

Nathaniel nacisnął coś na pilocie i zaczął zwalniać. Zauważyłam, że zatrzymuje się przed bramą, przez którą wjeżdżało się na teren nowo wybudowanych bloków, na obrzeżach miasta. Byłam tu kilka razy, ale jakoś nigdy nie zauważyłam tu Nate'a. Mężczyzna wjechał przez bramę i zaparkował auto budynkiem. Westchnął cicho i wyciągnął kluczyk ze stacyjki. 

- Właściwie, po co tu przyjechaliśmy? - spytałam. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. 

- Aż tak bardzo nie chcesz spędzać ze mną czasu? - parsknął, na co automatycznie zaczęłam kręcić głową. 

- Nie! Nie o to chodzi. Jak mogłeś tak pomyśleć? - kolejne pytanie padło z moich ust. Wzruszył ramionami. - Jest po prostu... po pierwszej w nocy - zauważyłam. - Nie chcę się narzucać. Może jesteś zmęczony i...

- Zdecydowanie za dużo mówisz - oznajmił, na co prychnęłam. - Gdybym był zmęczony, przywoziłbym cię tutaj? 

No cóż. 

Znowu mnie pokonał. 

- Dobra, już się zamykam. 

Wspólnie wysiedliśmy z auta. Po zamknięciu go, przeszliśmy w stronę wejściowych drzwi. Bloki te były naprawdę bardzo ładne. Nie miały nawet roku, przez co było bardzo schludne i zadbane. Nate wklepał odpowiedni pin, a drzwi ustąpiły. Chciałam je otworzyć, jednak ten uprzedził mnie (jak zwykle) i przytrzymał, abym jako pierwsza mogła wejść do środka. 

- Mieszkam na czwartym piętrze - mruknął. Spojrzałam na niego z miną męczennicy. - Wiem o czym myślisz. Mamy tu windę. 

Cholera, wiedział nawet co myślę. 

- Wcale o tym nie pomyślałam - powiedziałam cicho, spuszczając głowę. 

- Niee, wcale - parsknął sarkastycznie, na co wywróciłam oczami. Podeszliśmy do winy, a jej drzwi po dwóch sekundach się rozsunęły. 

Chyba każdy znał to uczucie niezręczności, które towarzyszyło ludziom jadącym tą cholerną metalową puszką. Nienawidziłam tego. Jakby zamknięci w tej windzie, traciliśmy rozum. Nie odzywałam się, on również. Między nami było coś... coś, co było dla mnie zupełnie nowe. Nieznane. Nie znałam dotychczas tego uczucia. To wszystko było takie świeże, a ja nie widziałam jak mam postępować. 

Byłam otoczona z trzech stron lustrami. Widziałam przez to na sobie jego wzrok. Taki sam, jak wtedy w studiu tatuażu. Onieśmielał mnie.

Czy dobrze robiłam, przyjeżdżając tutaj? Nie wiem. Wiem tylko, że zachowywałam się jak nastolatka. Kompletnie zaślepiona. Traciłam rozum, a gdy był blisko, także i grunt pod nogami. Przecież to było chore. 

Nareszcie drzwi się rozsunęły. Jako pierwsza rzuciłam się do wyjścia. Nabrałam więcej powietrza do płuc, czując jak powoli zaczyna brakować mi tlenu. 

Nathaniel podszedł do drzwi z numerem dwadzieścia jeden. Zwinnie otworzył, wślizgując się do mieszkania. Weszłam za nim, naprawdę nie spodziewając się tego, co zobaczyłam. Ale przecież on zawsze mnie zaskakiwał. Powinnam się już była przyzwyczaić. 

Nie było to mieszkanie, jak większości samotnych facetów. Nie było bałaganu. Było schludnie i czysto. Chyba nawet czyściej, niż u mnie w domu. A już na pewno niż u mnie w pokoju. Bo mój pokój wyglądał, jakby przeszło w nim jakieś tornado. 

- Wow - mruknęłam. - Ładnie. 

- Też tak myślę. 

Skromność. 

- Rozgość się. Pójdę tylko do toalety. 

- Jasne - uśmiechnęłam się do niego, jednak jego twarz pozostała niewzruszona. Przeszedł obok mnie, by na końcu korytarza zniknąć za drzwiami. 

Tak jak mówił, tak zrobiłam. Rozejrzałam się dookoła. Przedpokój jak i salon, były urządzone w białych i szarych kolorach. Zawsze lubiłam takie połączenie, czym Nate zarobił u mnie plusa. Chociaż miał ich już u mnie tyle, że ten jeden nie zmieniał kompletnie nic. Było tutaj tak czysto, że aż poczułam wstyd, ponieważ kiedy ostatni raz mężczyzna był u mnie... no cóż, mój pokój nie należał do czystych. 

Mieszkanie ogólnie było takie, takie puste. Nie było w nim życia. Nie było w nim tego szumu, do którego byłam przyzwyczajona, bo ciągle panował u mnie w domu. Tutaj panowała cisza i spokój. Jak w takich domkach, oddalonych od dużych miast. W lesie, gdzie nikt ci nie przeszkadza i jesteś tylko ty i natura. 

Na środku salonu stała duża, szara kanapa. Na przeciwko niej, na białej komodzie stał duży telewizor plazmowy. Mały stoliczek kawowy, również w białym kolorze, stał między kanapą a komodą. W dodatku dwa fotele w takim samym odcieniu jak kanapa, zajmowały jego prawą i lewą stronę. Jedna ze ścian była cała zajęta przez regał z książkami. Jednak najbardziej moją uwagę przykuł fortepian. Stał na środku salonu. Biały, prezentujący się pięknie. Na szarym, puszystym dywanie.

Kolejne zaskoczenie, Nathaniel musiał grać na fortepianie. Przecież nie mógł stać tutaj tak o, bo Nate miał taki kaprys. 

- Widzę, że chyba ci się spodobał - usłyszałam za sobą. Szybko się odwróciłam, jakby przyłapana na gorącym uczynku. 

- Jak długo tu stoisz? - spytałam, przygryzając wargę. 

- Krótko - wzruszył ramionami. Byłam ciekawa, co teraz o mnie myśli. Dałabym teraz wszystko, aby wejść do jego głowy i otworzyć szufladkę ze słowem Stacy. 

- Zagraj mi coś. 

Nate opierający się o futrynę drzwi, zmarszczył brwi. Nie odpowiedział. 

- Proszę - dodałam. 

Utrzymując ze mną kontakt wzrokowy, stawiał powoli kolejne kroki. Myślałam, że nie będzie chciał grać. A ku mojemu zdziwieniu, zajął miejsce na małej ławeczce, która stała przy fortepianie. Widziałam, że się waha, jednak zamknął oczy i nacisnął na pierwszy klawisz. W mieszkaniu rozbrzmiał się dźwięk melodii. 

Traktował to z taką delikatnością, jakby bał się, że zaraz to zniszczy. Rozwali w drobny mak. A ja... a ja po prostu stałam, nie mogąc oderwać wzroku od tego wszystkiego. Nie mogłam oderwać wzroku od Niego. Magnetyzował, przyciągał, onieśmielał, nawet gdy nic nie robił. 

Świadomość, że grał dla mnie, bo go o to poprosiłam, była... sama nie wiem. Odbierała mi świadomość, równowagę. Jak to możliwe? Tego nie wiem. I nigdy już miałam się nie dowiedzieć. 

Nie myśleć długo, powoli zaczęłam się do niego zbliżać. Może i był to głupi pomysł, ponieważ Nate wyglądał jakby był w transie, a swoją bliskością mogłabym go rozproszyć. Jednak nie mogłam się powstrzymać. Cały czas uważnie słuchając melodii, którą wygrywał na klawiszach fortepianu, zajęłam miejsce obok niego. 

Kątem oka widziałam jak unosi głowę i otwiera oczy. Nie chciałam na niego patrzeć. Nie teraz. Byłam zafascynowana tym jak zgrabnie i zwinnie porusza się na fortepianie, nawet na niego nie patrząc. Jego wzrok był utkwiony w moim profilu. 

Melodia stanęła. Dopiero wtedy zdobyłam się na to, aby unieść głowę i na niego spojrzeć. 

- To było piękne. 

Z zaciśniętym żołądkiem obserwowałam jego twarz. Był idealny w każdym calu. I może miał wady, ale dla mnie, nie miały one najmniejszego znaczenia. Był idealny. W każdym aspekcie, w każdym calu. 

Każdy powtarza, że ideały nie istnieją. I też tak myślałam. Do teraz. Do właśnie tej minuty, w której uświadomiłam sobie, że to bzdura. Jest na świecie idealna osoba. Kiedy już ją poznasz, zdasz sobie sprawę z tego, jak głupia byłaś, przez te wszystkie lata. Dla każdego człowieka na świecie, jest druga, dopasowana osoba. I, gdy już ją poznasz, zobaczysz, że to właśnie ona jest tym idealnym człowiekiem. I nawet cechy, których wcześniej nie lubiłaś u ludzi, przestaną mieć znaczenie. I nawet jeśli nie lubiłaś brązowych oczy, teraz je pokochasz. 

- Naprawdę, bardzo mi się podobało. 

Czułam jego zakłopotanie w całej tej sytuacji. Jakby nigdy nie powiedział mu nikt takich słów jak ja. Jakby pierwszy raz zagrał przed kimkolwiek. 

Jakbym zdemaskowała coś, czego nigdy nie chciał ujawnić. 

- Jako dzieciak dużo grałem - zaczął. - Teraz raczej nie mam na to czasu. 

- Ale mimo upływu czasu, nadal pamiętasz. 

- Bo tego się nie zapomina. To jest jak jazda na rowerze. Raz z tym usiądziesz i zostajesz z tym na całe życie. 

Opuścił klapę, która zakrywała klawisze. Westchnął cicho i wstał. Podążyłam za nim wzrokiem, widziałam jak podwija rękawy swojej koszuli do łokci, odsłaniając przy tym swój tatuaż.

- Pójdę do łazienki - mruknęłam. Skinął głową, a ja szybko przeszłam obok niego. Odtworzyłam jego wcześniejszą drogę do łazienki, przez co już po paru sekundach byłam w pomieszczeniu. 

Była urządzona w podobnych kolorach jak salon i przedpokój, przez co zaczęłam myśleć iż całe jego mieszkanie jest takie. Westchnęłam i załatwiłam swoją potrzebę. Umyłam ręce i opuściłam pomieszczenie. 

Dopiero teraz zauważyłam, że w korytarzu wisiało duże lustro. Przełknęłam ślinę i podeszłam do niego. Nie lubiłam na siebie patrzeć, za każdym razem miałam ochotę rozwalić to, co widziałam. Wielka szrama na policzku niszczyła mi życie. 

Powoli uniosłam koszulkę do góry tak, abym mogła spojrzeć na swój tatuaż. Stanęłam tyłem, obserwując dzieło Bobby'ego. Dwa małe, czarne motylki.

Nagle znikąd pojawił się za mną Nate. Nie opuściłam bluzki, pozwoliłam, by patrzył na mnie i na moje ciało, mimo iż czułam się okropnie. 

- Jesteś piękna. 

- Uwierzę we wszystko, tylko nie w to - pokręciłam głową przecząco. 

- Dlaczego? - spytał, unosząc brwi. 

- Spójrz na moją twarz. Widzisz to na moim policzku? - prychnęłam. 

- To nieodłączna część ciebie. I jesteś piękna z tym, czy bez tego. 

Poczułam jak czerwień wkrada mi się na policzki. Spuściłam głowę, jednak kątem oka widziałam, jak Nathaniel odpina guziki swojej koszuli. Co on wyprawiał? Gdy już odpiął wszystkie guziki, westchnął ciężko. 

- Spójrz - poprosił delikatnym głosem. Przełknęłam gulę, która pojawiła mi się w gardle. Powoli odwróciłam głowę w jego stronę. Akurat ściągnął koszulę, zostając w samych spodniach. Patrzył na moją twarz, kiedy moje oczy były skupione tylko i wyłącznie na jednym punkcie. 

- Jak to się stało? - spytałam, patrząc na jego umięśniony brzuch. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie długa blizna, która ciągnęła się prawie od lewego do prawego boku. 

- Mało ważna informacja - mruknął. 

Skoro nie chciał mówić, okej. Nie chciałam naciskać. 

- Też mam bliznę. Pewne rzeczy po prostu trzeba zaakceptować. Bo nieważne jak bardzo moglibyśmy się starać, one nie znikną. Nie one nas definiują. Nic nie znaczą. 

Mówił cholerną prawdę, jednak to i tak było zbyt trudne. Jak mogła zaakceptować coś, co oszpeciło mnie na zawsze? Jak mogłam zaakceptować coś, przez co byłam wytykana na ulicy i ludzie patrzyli się na mnie jak na jakąś inną osobę? Byłam takim samym człowiekiem jak oni, choć nie raz uważałam, że świat, to nie miejsce dla mnie. 

I dopiero teraz zauważyłam w odbiciu lustra na jego barku dużego lwa. Kolejny z jego tatuaży. 

- Jesteśmy jak ogień i woda - szepnęłam, patrząc na to cudo. 

Lew był oznaką siły, honoru, potęgi i brutalności. Za to motyl był symbolem szczęścia, delikatności, zmysłowości i lekkości. Lew zmiata motyla z planszy, jednym ruchem. 

I właśnie takie miałam czasem wrażenie. Jeśli Nate by chciał, mógł zmieść mnie z powierzchni ziemi jednym ruchem. 

- Inny, choć tacy podobni, Stacy - mruknął. - Tacy podobni - powtórzył. 

I może wtedy nie rozumiałam jego słów. Nie miały one dla mnie większego sensu ani znaczenia. Dopiero później zobaczyłam, co tak naprawdę one znaczyły. Co tak naprawdę miał na myśli Nathaniel, mówiąc, że jesteśmy do siebie podobni. 

***************

Otworzyłam oczy. Nie rozpoznałam miejsca w którym się znajdowałam, dopóki nie przypomniałam sobie wczorajszego wieczoru i dzisiejszej nocy. Pamiętam, że po rozmowie przy lustrze, zajęliśmy miejsce z powrotem w salonie. Siedzieliśmy na kanapie, oglądając jakiś pierwszy lepszy film, który leciał na jednym z kanałów. 

A później zasnęłam na ramieniu Nate'a. 

To by wyjaśniało, dlaczego spałam u niego w sypialni. Odruchowo spojrzałam się na miejsce obok, dotykając poduszki. Była zimna, a miejsce te niewzruszone, co świadczyło o tym, że Nathaniel prawdopodobnie spał na kanapie. Jak ja mogłam tak zasnąć? 

Głupia, głupia, głupia! 

Westchnęłam jak męczennica i wygrzebałam się z kołdry. Nie pamiętałam, abym przyszła do sypialni sama, Nathaniel musiał mnie tutaj w nocy przenieść. Poza tym, gdybym nie zasnęła, w życiu nie dopuściłabym do tego, aby spał na kanapie a ja w najlepsze w jego prywatnej sypialni. Może i wyolbrzymiałam, ale kurde. Naprawdę nie czułam się z tym dobrze. 

Zauważyłam, że mam na sobie ciuchy z poprzedniego dnia. Nie dotykał mnie. No cóż, za to go szanowałam. Chwyciłam za telefon, który leżał na szafce nocnej obok łóżka. Zauważyłam, że mam jedną nieodebraną wiadomość. Moje ciało automatycznie się spięło. 

od:nieznany 

Głupia, głupia Stacy

W tej samej chwili drzwi do pomieszczenia się otworzyły. Podskoczyłam w miejscu, przestraszona. Jak tak dalej będzie, to skończę jako łysa kobieta bez paznokci. Ta sytuacja zdecydowanie źle na mnie wpływała. 

- Wybacz, myślałem, że śpisz - powiedział mężczyzna. Dopiero teraz zauważyłam, że miał na sobie tylko szare dresy. - Chciałem wziąć ubrania z szafy. 

- Nate, jeśli chodzi o tę sytuację w nocy... Przepraszam, nie powinnam była zasypiać. Nie chciałam robić problemu. 

Facet prychnął i posłał mi niedowierzające spojrzenie. 

- Stacy, nawet nie zaczynaj - przewrócił oczami. Robił to zadziwiająco często jak na osobę, z dobrymi manierami. - To nie był żaden problem. 

Tymi słowami Nate zakończył naszą rozmowę. Patrzyłam na niego z przygryzioną wargą, kiedy podchodził do szafy. W takim wydaniu widziałam go pierwszy raz. Lekko zachrypnięty głos mówił o tym, że Nathaniel musiał wstać kilka minut przede mną. I przysięgam, że tego dźwięku mogłabym słuchać do końca życia. 

W moim rankingu najseksowniejszych rzeczy w mężczyznach, głos po obudzeniu zajmował drugie miejsce, tuż po żyłach na rękach. 

Jednak nie to miałam teraz w głowie. Biłam się z myślami. Kim mógłby człowiek od sms'ów? Czego chciał? 

- Nate? - mruknęłam, od razu tego żałując. - Możemy porozmawiać?

Z prędkością światła ubrał koszulkę i odwrócił się w moją stronę. Spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek. 

- Coś się stało? - spytał, podchodząc w moją stronę. 

Mogłam mu zaufać. Tak myślałam, dlatego też postanowiłam powiedzieć mu o całej tej sprawie. Nie wiem, co miałoby mi to dać, jednak... może on mógłby mi coś doradzić w przeciwieństwie do Mary? 

- Od jakiegoś czasu dostaję takie... dziwne sms'y. 

- Jakie? - wtrącił mi się w zdanie, marszcząc brwi. - Stacy, jakie sms'y? - powtórzył, poddenerwowanym głosem. 

- Na początku myślałam, że to jakieś głupie żarty dzieciaków z osiedla. Ale ostatnio przestało to być śmieszne, a stało się... przerażające? Nie wiem. 

- Daj mi telefon.

Bez słowa zaprzeczenia odblokowałam urządzenie i nacisnęłam na ikonkę z wiadomościami. Weszłam w konwersację z nieznajomym i podałam Nate'owi telefon. Mężczyzna niemal wyszarpnął mi go z dłoni.

Jego wzrok uważnie śledził każdą wiadomość, jakby chciał ją prześwietlić na wylot. Jego mina się nie zmieniała. Jedynie szczęką zaciskała się coraz bardziej i bardziej. 

- Zajmę się tym - powiedział tylko. 

A ja już zaczynałam się bać. 

******************

dzisiaj krótszy. 

i powiem wam tylko. marzę o tym, aby ktoś zagrał dla mnie na fortepianie o drugiej w nocy.


Continue Reading

You'll Also Like

3.4M 273K 96
RANKED #1 CUTE #1 COMEDY-ROMANCE #2 YOUNG ADULT #2 BOLLYWOOD #2 LOVE AT FIRST SIGHT #3 PASSION #7 COMEDY-DRAMA #9 LOVE P.S - Do let me know if you...
3.6M 227K 95
What will happen when an innocent girl gets trapped in the clutches of a devil mafia? This is the story of Rishabh and Anokhi. Anokhi's life is as...
6.4K 241 18
𝐌𝐨𝐫𝐭𝐚𝐥𝐚 (𝐚𝐝𝐣.) : 𝐃𝐞𝐚𝐝𝐥𝐲 𝐚𝐧𝐝 𝐋𝐞𝐭𝐡𝐚𝐥. "𝐓𝐡𝐞 𝐦𝐨𝐬𝐭 𝐝𝐚𝐧𝐠𝐞𝐫𝐨𝐮𝐬 𝐰𝐞𝐚𝐩𝐨𝐧𝐬 𝐥𝐢𝐯𝐞 𝐚𝐧𝐝 𝐛𝐫𝐞𝐚𝐭𝐡𝐞." ― 𝐀...
224K 6.3K 16
Lee Soohyun was known as a shameless flirt among her colleagues and friends. Although she was a virgin, she took herself to be the one who'd be eatin...