32. Tak wygladął mój anioł.

230 15 1
                                    

Moje powieki były takie ciężkie, że ledwo zdołałam je otworzyć. Z moich ust wyrwał się jęk, kiedy przeszył mnie ból w okolicach karku. Był nie do zniesienia. Zamknęłam oczy, czując jakbym miała zaraz zemdleć. Nie miałam siły trzymać głowy prosto. Bezwładnie opadła, a ja znowu poczułam rażący ból.

Chciałam dotknąć tamtej części mojego ciała, ale chwilę mi zajęło uświadomienie sobie, że moje ręce były skrępowane.

Dopiero po kilkunastu sekundach zaczęły wracać do mnie wspomnienia. Ten człowiek, który miał wytatuowany księżyc z wężem. Nathaniel uprzedzał mnie, że mam uciekać, kiedy zobaczę kogoś z takim tatuażem. Niestety, nie udało mi się to.

Mara, która zginęła gdzieś w tłumie.

I ten człowiek. Obrzydliwy człowiek, wpychający kutasa prosto w moje usta. Nim zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób, z moich ust wydostał się wczorajszy obiad.

Jęknęłam zażenowana samą sobą. Właśnie zwymiotowałam na swoje buty. Zmusiłam się do tego by nad sobą zapanować. Zamrugałam kilkakrotnie, czując wstyd i zbierające się w moich oczach łzy. Uniosłam ociężałą głowę. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła.

Gdzie ja, kurwa, byłam?

Miałam lekkie deja vu. We wspomnieniach odszukałam chwili, kiedy to razem z Davidem postanowiliśmy odbić mojego brata, który wcale nie był w niebezpieczeństwie. Parsknęłam na swoją głupotę, jednak zaraz tego pożałowałam, czując ból w karku.

Wokół mnie nie było dosłownie nic. Stałam pośrodku niczego, w jakiejś zimnej hali. Nie miałam pojęcia, gdzie się znajdowałam. Nie miałam siły nawet o tym myśleć.

Przełknęłam głośno ślinę. Przez szparę w deskach, którymi było zbite okno wpadała smuga światła.

Gdzie była Mara? Czy ją też porwali?

Poczułam jak z moich oczu wypływają łzy i ponownie opuściłam głowę. Dopiero teraz zauważyłam, że na moim udzie była ogromna szrama, jakby ktoś przeciął mnie nożem. Ciągle sączyła się z niej krew, a ja widząc to, miałam ochotę ponownie zwymiotować. Wyglądało to obrzydliwe.

Do moich uszu dotarł dźwięk kroków. Zacisnęłam dłonie w pięści. Całe moje ciało się spięło, jednak na ten ruch z moich oczu wypłynęło jeszcze więcej łez.

- Ktoś tu nabrudził - usłyszałam męski głos. Nie podniosłam głowy. Nie chciałam widzieć tego człowieka. Bałam się tego, kogo mogłam tam ujrzeć. - Wiesz ty co. Jesteś obrzydliwa - powiedział z niesmakiem. Miałam ochotę wywrócić oczami.

- Gdzie ja jestem? - wychrypialam. Poczułam jak bardzo zeschnięte jest moje gardło. Kiedy tylko się odezwałam, po prostu zapłonęło ogniem.

- W lepszym miejscu, kochanie.

- Gdzie Mara? - spytałam, tym razem podnosząc głowę.

Nie widziałam jego twarzy. Widziałam, że był dosyć wysoki i dobrze zbudowany. Miał czarne włosy i...

- Byłaś bardzo niegrzeczna wczoraj. Przez ciebie mój kolega ma rozbitą głowę - oznajmił, cmokając. Prychnęłam na jego słowa. Co za hipokryzja. To ja właśnie siedziałam przywiązana do jakiegoś pierdolonego krzesła.

- Gdzie...

I nie dane było mi skończyć. Mężczyzna przyłożył mi coś do twarzy, zasłaniając dostęp do tlenu. Próbowałam wyrwać ręce spod sznurów, ale było to na nic. Pisnęłam cicho i zapłakałam zrozpaczona swoim losem.

Gdzie był Nathaniel?

Chwilę później ponownie zasnęłam.

****

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now