11. Jesteśmy jak ogień i woda.

1.9K 163 29
                                    

W ciszy przemierzaliśmy drogę do domu Nathaniela. Nie wiedziałam, gdzie mieszkał. Ale co się dziwić? Nie wiedziałam o nim praktycznie nic. Mogłam się kłócić i mówić, aby zawiózł mnie do domu, ale co by to dało? Nic. On i tak postawiłby na swoim, dlatego też odpuściłam jakiekolwiek próby mówienia mu, że dzisiaj nie mam na to siły. 

Nie odzywaliśmy się. Ciszę w aucie przerywała Billie Eilish, która w połączeniu z Khalidem tworzyła coś całkiem fajnego. Westchnęłam cicho odwracając głowę w stronę szyby. Światło na drogę rzucały tylko lampy. Jeszcze parę miesięcy temu o tej porze po ulicach biegałoby pełno dzieciaków. A teraz? Nie było widać żywej duszy. 

Ale co się dziwić? 

Każdy chciał żyć. 

Nathaniel nacisnął coś na pilocie i zaczął zwalniać. Zauważyłam, że zatrzymuje się przed bramą, przez którą wjeżdżało się na teren nowo wybudowanych bloków, na obrzeżach miasta. Byłam tu kilka razy, ale jakoś nigdy nie zauważyłam tu Nate'a. Mężczyzna wjechał przez bramę i zaparkował auto budynkiem. Westchnął cicho i wyciągnął kluczyk ze stacyjki. 

- Właściwie, po co tu przyjechaliśmy? - spytałam. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. 

- Aż tak bardzo nie chcesz spędzać ze mną czasu? - parsknął, na co automatycznie zaczęłam kręcić głową. 

- Nie! Nie o to chodzi. Jak mogłeś tak pomyśleć? - kolejne pytanie padło z moich ust. Wzruszył ramionami. - Jest po prostu... po pierwszej w nocy - zauważyłam. - Nie chcę się narzucać. Może jesteś zmęczony i...

- Zdecydowanie za dużo mówisz - oznajmił, na co prychnęłam. - Gdybym był zmęczony, przywoziłbym cię tutaj? 

No cóż. 

Znowu mnie pokonał. 

- Dobra, już się zamykam. 

Wspólnie wysiedliśmy z auta. Po zamknięciu go, przeszliśmy w stronę wejściowych drzwi. Bloki te były naprawdę bardzo ładne. Nie miały nawet roku, przez co było bardzo schludne i zadbane. Nate wklepał odpowiedni pin, a drzwi ustąpiły. Chciałam je otworzyć, jednak ten uprzedził mnie (jak zwykle) i przytrzymał, abym jako pierwsza mogła wejść do środka. 

- Mieszkam na czwartym piętrze - mruknął. Spojrzałam na niego z miną męczennicy. - Wiem o czym myślisz. Mamy tu windę. 

Cholera, wiedział nawet co myślę. 

- Wcale o tym nie pomyślałam - powiedziałam cicho, spuszczając głowę. 

- Niee, wcale - parsknął sarkastycznie, na co wywróciłam oczami. Podeszliśmy do winy, a jej drzwi po dwóch sekundach się rozsunęły. 

Chyba każdy znał to uczucie niezręczności, które towarzyszyło ludziom jadącym tą cholerną metalową puszką. Nienawidziłam tego. Jakby zamknięci w tej windzie, traciliśmy rozum. Nie odzywałam się, on również. Między nami było coś... coś, co było dla mnie zupełnie nowe. Nieznane. Nie znałam dotychczas tego uczucia. To wszystko było takie świeże, a ja nie widziałam jak mam postępować. 

Byłam otoczona z trzech stron lustrami. Widziałam przez to na sobie jego wzrok. Taki sam, jak wtedy w studiu tatuażu. Onieśmielał mnie.

Czy dobrze robiłam, przyjeżdżając tutaj? Nie wiem. Wiem tylko, że zachowywałam się jak nastolatka. Kompletnie zaślepiona. Traciłam rozum, a gdy był blisko, także i grunt pod nogami. Przecież to było chore. 

Nareszcie drzwi się rozsunęły. Jako pierwsza rzuciłam się do wyjścia. Nabrałam więcej powietrza do płuc, czując jak powoli zaczyna brakować mi tlenu. 

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now