We must save each other [ZAKO...

Oleh Pysiiex

24.4K 1.4K 71

- Śledzisz mnie ? - Od wczoraj coś nie daje mi spokoju. Czuje się dziwnie. - Jesteś głodny ? Lodówki w piwni... Lebih Banyak

Bohaterowie
Chapter I
Chapter II
Chapter III
Chapter IV
Chapter V
Chapter VI
Chapter VII
Chapter VIII
Chapter IX
Chapter X
Chapter XI
Chapter XII
Chapter XIII
Chapter XIV
Chapter XV
Chapter XVI
Chapter XVII
Chapter XVIII
Chapter XIX
Chapter XX
Chapter XXI
Chapter XXII
Chapter XXIII
The End ?
KAI

Happy End !

535 35 1
Oleh Pysiiex

Granatowy van wjechał na niewielką farmę w Cansas. Zatrzymał się przed wejściem do domu, a kierowca zatrąbił trzy razy. Na werandzie pojawiła się starsza kobieta. Była niska i zgarbiona, ale widać było, że jest w niej dużo siły.

Kobieta kierująca samochodem wysiadła z niego i stanęła przed staruszką. Uśmiechnęła się do niej i przez otwarte okno wyciągnęła księgę. Otworzyła ją na zaznaczonej wcześniej stronie i podała kobiecie. Ta przeczytała oznaczony na zielono fragment i spojrzała na młodą brązowowłosą kobietę.

- Zdajesz sobie sprawę, że to bardzo skomplikowany rytuał ? - Przeglądała każdy punkt, każdy szczegół zaklęcia i kręciła głową. - Ibbie, skarbie. To wymaga czasu.

- Meredith, proszę. On musi do mnie wrócić. - Łzy zaczęły zbierać się w błękitnych oczach panny Mikaelson. Przywódczyni Sabatu Widzącej zeszła po schodach i przytuliła dawną przyjaciółkę.

- Wejdźmy do środka. Napijemy się herbaty i zastanowimy czy jest inny sposób na przywrócenie twojego socjopaty. - Ibbie uśmiechnęła się czując, że kamień spada jej z serca. Z ulgą wymalowaną na twarzy weszła do domu wraz z Meredith.

Wiedźma nakarmiła i napoiła swojego gościa oraz przygotowała dwa pokoje. W jednym zatrzymała się Ibbie Mikaelson a drugi znajdował się naprzeciwko dziewczyny, a zajmowany był przez trumnę Kaia.

Podczas kolacji kobiety przeglądały księgi czarów, ale wszystkie zaklęcia niosły ze sobą pewne ryzyko. Ibbie od razu odrzucała wszystkie pomysły, które mogłyby w jakiś sposób zaszkodzić mężczyźnie. Wolała narazić swoje zdrowie niż skrzywdzić Kaia. W ciągu całego swojego życia Heretyk przeszedł przez piekło, a Ibbie nie chciała dodawać do jego listy kolejnych cierpień czy traumatycznych wydarzeń. A to co zrobił Stefan Salvatore na pewno znajdzie się na tej liście.

Podczas poszukiwań telefon Pierwotnej nie przestawał dzwonić. Kobieta co trochę odrzucała połączenia rodzeństwa i przyjaciół. Nie chciała im mówić gdzie jest ani co planuje, chociaż znając Asterię, już podążała jej śladem. Merdith o nic nie pytała. Znała doskonale obie siostry i wiedziała, że prędzej czy później Ibbie sama zacznie rozmowę na ten temat.


Następnego dnia Przywódczyni Sabatu Widzącej zwołała zebranie, na którym pojawili się wszyscy obecni i przyszli członkowie. Zasiedli do ogromnego, okrągłego stołu i zaczęli naradę. Ibbie nie chcą im przeszkadzać czekała w pokoju obok, aż zostanie wezwana. Trwało to ponad trzy godziny, aż w końcu wampirzyca została poproszona do dołączenia do spotkania. Usiadła obok Meredith i zniecierpliwiona czekała na werdykt.

Głos zabrał starszy, siwiejący gdzieniegdzie mężczyzna z blizną na lewym policzku.

- Zdajesz sobie sprawę, że możesz nie przeżyć tego rytuału.

- Nazywam się Mikaelson, a jedyną bronią, która może mnie unicestwić jest kołek z Białego Dębu.

- Mówimy tutaj o przepołowieniu serca. Jesteś pewna, że będziesz w stanie to przeżyć ? - Mężczyzna nie był przekonany co do sposobu, w jaki chcą przywrócić do życia zmarłego wampira.

- Gdybym była zwykłym wampirem, nie proponowałabym tego rozwiązania. - Wampirzyca podniosła się z miejsca i zaczęła chodzić po pokoju. - Meredith na pewno przybliżyła wam każdy, nawet najmniejszy szczegół tego rytuału.

- Tutaj chodzi o połączenie dwóch różnych połówek serca w jedno. Dwa razy. - Młoda dziewczyna w wieku Matta Donovana stukała palcami o stół i wydawała się nieprzekonana pomysłem Pierwotnej. - Myślisz, że mu to pomoże?

- Przynajmniej spróbuję. Nie pozwolę, żeby włóczył się po drugiej stronie zupełnie sam. Jeżeli się boicie, zwrócę się o pomoc do innego sabatu.

- Najważniejszym pytaniem jest : Czy ty się nie boisz? - Głos ponownie zabrał mężczyzna.

- Ibbie, kochanie. Co się stanie, jeżeli wyciągniemy twoje serce ? - Meredith wydawała się zaniepokojona i próbowała odwieść dziewczynę od tego pomysłu wiele razy, ale ta była uparta jak osioł.

- Jeżeli połączycie jego połowę z moją i włożycie je na swoje miejsce, to zapewne nic. Nic mi nie będzie, jeżeli o to pytasz. Grunt, żeby krew zaczęła krążyć w obu połowach.

- A jeśli coś pójdzie nie tak ?

- Przynajmniej do niego dołączę.

- Pomyślałaś o efektach ubocznych? Może cię nie pamiętać, wrócić do dawnych nawyków. Poza tym potrzebujemy odpowiednich warunków.

- Pełnia jest jutro. Potrzebne zioła na pewno masz w swoim ogródku, a oba serca są w jednym miejscu. - Ibbie westchnęła i złapała starszą kobietę za dłonie. - Wiem, że nie jesteś przekonana do tego pomysłu i starałaś się mnie od tego odwieźć, ale ja podjęłam już decyzję. To zaklęcie sprawi, że będzie jednym z nas, Pierwotnych. Już więcej go nie stracę.

- A co jeżeli to ty staniesz się bardziej podatna?

- To moja krew będzie krążyć po jego organizmie, nie na odwrót. Wszystko będzie w porządku.

- Nie zmienisz zdania? - Pierwotna pokręciła przecząco głową. Meredith zrezygnowana odwróciła się do zebranych i przemówiła pewnym siebie głosem, nie znoszącym sprzeciwu. - Idźcie się przygotować. Jutro o północy odprawimy ten rytuał. Nie przemęczajcie się. Będziemy potrzebowali ogromnej energii, aby zaklęcie zadziałało. To wszystko co mam wam do powiedzenia. Koniec zebrania.

Sabat posłusznie wstał i opuścił farmę, a kobiety zanim udały się do swoich pokoi zjadły kolację i omówiły ostatnie szczegóły. Błąd nie wchodził w rachubę, więc wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik.


Przez większość następnego dnia Ibbie pomagała Meredith zbierać potrzebne zioła, przygotowała miejsce, gdzie miał odbyć się rytuał i przeniosła tam trumnę z Kaiem w środku. Jego serce ułożyła obok w ceramicznym naczyniu.

Po wykonaniu tych czynności wróciła do kuchni i ucierała zebrane wcześniej rośliny, aby powstała z nich jedna mieszanka. Część z nich wrzuciła do gotującej się wody, aby powstał z nich wywar, który przyspieszy przepływ krwi przez serca, a pozostałość ucierała i dodawała kolejne składniki, aby powstała z nich maść lecznicza na blizny, które będą potrzebowały małej pomocy w gojeniu.

Meredith po zebraniu ziół i poinstruowaniu młodej panny Mikaelson co ma robić, udała się ze swoim Sabatem na miejsce przygotowane przez wampirzyce, aby oddać się medytacji i zebrać siły na wieczór. Takie przygotowanie umożliwiało im korzystanie nie tylko ze swojej mocy, ale i z magii innych. Stawali się jednością. Siłą nie do pokonania.


Północ przyszła szybciej niż Ibbie się spodziewała. Ubrana w zwiewną białą koszulę nocną wyszła z domu, przeszła przez ogród z warzywami i ziołami, i zagłębiła się w las. Prowadziła ją ścieżka oznaczona po obu stronach pochodniami. Na jej końcu zastała dwie płaskie skały otoczone przez Sabat. Jedna z nich była zajmowana przez ciało Kaia, a druga czekała na nią. Przeszła między Meredith i mężczyzną, który wypowiadał się wczorajszego dnia o pomyśle Ibbie. Staruszka położyła dłoń na ramieniu Wampirzycy i posłała jej delikatny uśmiech, po czym obie ruszyły w stronę skał. Krąg zmniejszał się z każdym krokiem, bo Sabat podążał za swoją przywódczynią.

Meredith pomogła Ibbie zająć swoje miejsce obok Kaia, przywiązała jej dłonie i stopy wzmocnionymi zaklęciem linami i przeleciała wzrokiem po swojej „rodzinie". Wiedziała, że byli gotowi, czuła to całą sobą, więc złapała za stary sztylet zrobiony z Obsydianu i zmoczyła ostrze w wywarze, który przygotowała kobieta leżąca przed nią.

- Jeszcze możesz się wycofać. Znajdziemy inny sposób. - Zapewniała młodą Mikaelson, ale ta tylko pokręciła głową i skierowała swój wzrok w niebo. Księżyc znajdował się centralnie nad nimi.

- Rób co musisz. Już czas.

Meredith obserwowała jeszcze przez chwilę jak pewna siebie i swoich racji Ibbie uśmiecha się zachęcająco i powoli zamyka błękitne oczy. Przywódczyni Sabatu westchnęła i skierowała wzrok ku księżycowi. Skupiła się na nim całą sobą, po czym stanęła między Ibbie a Kaiem, aby rozpocząć rytuał i poprowadzić swój Sabat.

- Oribos turai manecsitus. Phasmatos Salve Sorce Das. Phasmatos Eliximo Nominum. Sequita Sotero Callux Oxtara. - Po chwili do Meredith dołączyli pozostali powtarzając wypowiedziane przez Głowę Sabatu słowa. Aby wzmocnić moc zaklęcia, złapali się za dłonie zamykając krąg. - ORIBOS TURAI MANECSITUS. PHASMATOS SALVE SORCE DAS. PHASMATOS ELIXIMO NOMINUM. SEQUITA SOTERO CALLUX OXTARA.

Po chwili Meredith przerwała wypowiadanie zaklęcia i skupiła się tylko na Ibbie. Sztyletem rozcięła skórę, raniąc przy tym żebra, po czym wyrwała serce z ciała kobiety, które ciągle biło w jej dłoni.

Panna Mikaelson starała się nie myśleć o bólu, ale kiedy poczuła jak czyjeś palce zaciskają się na jednym z jej organów, z ust wyrwał się jej krzyk przerażenia, aby po chwili opaść bez życia na skałę, do której została przywiązana.

Kiedy kobieta leżała bez życia, Meredith szybko przepołowiła serce, które trzymała w dłoni i włożyła do ceramicznego naczynia, w którym znajdowały się dwie połówki niebijącego już serca Kaia. Zapełniła naczynie wywarem i w momencie kiedy Sabat skończył wypowiadać zaklęcie i wokół nastała niepokojąca cisza, wystawiła przed siebie drżące dłonie i skupiła się tylko na misie. Aby odgrodzić się od otoczenia, które mogło zacząć ją rozpraszać, zamknęła oczy i modliła się do wszystkich Bogów jakich znała o pomoc.

Zaczęła tracić nadzieję kiedy poczuła ciepło na dłoniach. Otworzyła niepewnie oczy i zobaczyła, że powierzchnia wywaru została przykryta przez niebieskie płomienie. Oczyściła umysł pozbywając się niepewności i przekonując się o słuszności i czystości swoich poczynań, włożyła ręce w ogień. Co prawda płomienie ślizgały się po jej skórze, ale czuła jedynie przyjemne ciepło co utwierdzało ją tylko, że to może się udać.

Po chwili wyciągnęła z misy dwa bijące słabo serca. Niemal z prędkością światła jedno z nich umieściła w ciele Ibbie Mikaelson, zakryła je wygiętymi żebrami i skórą, a następnie nałożyła na to miejsce grubą warstwę maści. To samo uczyniła z drugim sercem w ciele Kaia.

Cofnęła się i dołączyła do kręgu, łącząc mokre i ubrudzone krwią dłonie z dłońmi osób ze swojego Sabatu. Wszyscy opadli na kolana, spuścili głowy i czekali. Czekali na jakikolwiek znak, że to czego właśnie dokonali znalazło szczęśliwy koniec.

Kiedy do uszu Meredith dotarło ciche westchnienie i dźwięk nabieranego powietrza odetchnęła z ulgą. Nakazała dwóm młodszym mężczyznom wziąć parę i iść za sobą. Ci niezwłocznie wykonali polecenie i po chwili kładli do łóżek ciała w dwóch znajdujących się naprzeciwko siebie sypialniach.


Minęły dokładnie 24 godziny kiedy błękitne oczy zostały podrażnione przez słońce wpadające do pokoju. Ibbie chciała je przetrzeć, ale poczuła, że ktoś trzyma jedną z jej dłoni. Ponownie otworzyła oczy i ujrzała swoją siostrę bliźniaczkę, która nabrała gwałtownie powietrza, odwróciła się i zawołała Enzo, a po chwili przeniosła wzrok na Ibbie, który mógł zabić. W momencie, w którym chciała krzyknąć, do pokoju wpadł Lorenzo i złapał Asterię za ramiona.

- Spokojnie, kochana. Zanim postanowisz zmieść dom z powierzchni ziemi daj jej się przynajmniej wytłumaczyć. - W tym czasie Ibbie podniosła się do pozycji siedzącej i oparła o zagłówek łóżka. Zauważyła, że nie znajduje się w swojej sypialni.

- Co się stało? - Zapytała niepewnie, a w jej siostrze zagotowało się jeszcze bardziej.

- Co się stało?! Uciekłaś z domu w środku nocy z ciałem Kaia nie zostawiając żadnej wiadomości. Co ci strzeliło do głowy żeby zmuszać biegną Meredith do rzucenia tego zaklęcia?

Zaklęcie. Kai. Zerwała się z łóżka i na chwiejnych nogach wyminęła siostrę. Otworzyła drzwi drugiej sypialni i oparła się o framugę. Z ulgą przyjęła, że z ciała zniknęły żyły, a mężczyzna nabrał więcej kolorów. Dalej jednak był pogrążony we śnie, pomimo tego, że klatka piersiowa nieznacznie unosiła się z każdym oddechem. Dotarła do łóżka i usiadła na jego brzegu łapiąc Parkera za rękę. Uśmiechnęła się i gdyby siły jej na to pozwalały, zaczęłaby skakać po pokoju jak mała dziewczynka.

- Powinnaś się pożywić. - Do jej uszu dotarł głos Enzo. Odwróciła się w jego stronę i zobaczyła, że w ręce trzyma woreczek wypełniony czerwoną cieczą. Obok niego stała Asteria, która zabrała krew i podeszła do siostry.

- Chodź. Doprowadzimy cię do ładu i będziesz mogła do niego wrócić.

Ibbie posłusznie wykonała polecenie bliźniaczki i podniosła się z łózka. Pocałowała mężczyznę w czoło i dała się wyprowadzić z sypialni. Asteria pocałowała przelotnie Enzo i poprosiła, żeby zaczekał na nią na dole.


Ibbie zastanawiała się jakim cudem siostra znalazła ją tyle mil od domu, ale ta zagadka została szybko rozwiązana. Przed wykonaniem rytuału Meredith zadzwoniła do Asterii i poinformowała ją o zamiarach Wampirzycy. Ta kazała natychmiast to przerwać, ale po słowach, że bardziej niż jej gróźb obawia się zrozpaczonego Pierwotnego, Asteria dała za wygraną. Wskoczyła tylko z Enzo do samochodu i ruszyli w drogę.


Zastanawiasz się pewnie co działo się z Kaiem. Od czterech dni nie stało się zupełnie nic. Dalej leżał pogrążony we śnie, a Ibbie z bólem serca odchodziła od jego łóżka żeby się pożywić. Później i tak wracała i zajmowała swoje miejsce u jego boku. A to na krześle, a to kładła się obok i opowiadała co działo się danego dnia.

Przełom nastąpił w nocy, dokładnie tydzień po przebudzeniu Ibbie. Kobieta stała w oknie sypialni, gdzie leżał Kai i patrzyła na spokojna okolicę, którą oświetlał księżyc. Wyczulone zmysły pozwoliły jej usłyszeć delikatne ruchy na łóżku. Nie zdążyła się jednak odwrócić w jego stronę, bo została przyszpilona do ściany, a w jej brzuchu tkwił ogromny kołek, pozostałość po krześle stojącym w rogu pokoju. W oczach zebrały się łzy spowodowane nagłym bólem, ale podniosła wzrok i w końcu Go zobaczyła.

Próbował się podnieść z łóżka, ale na staraniach się skończyło, bo mężczyzna wylądował na podłodze. Ibbie szybko wyrwała kołek ze swojego ciała i pomimo bólu podbiegła do Kaia.

- O mój Boże! W końcu się obudziłeś. - Złapała go za ramię, ale ten jednym ruchem ręki ponownie posłał ją na ścianę. Uderzyła w nią z ogromną siłą i upadła na podłogę wyłożoną panelami. - Kai.

Mężczyzna próbował ponownie się podnieść, ale kiedy usłyszał swoje imię zamarł w bezruchu. Znał ten głos, ale nie chciał robić sobie jakichkolwiek nadziei. Bał się spojrzeć w stronę, z której dobiegał. Jeszcze kilka minut temu znajdował się w mroku. Wokół niego nie było nic ani nikogo. Co jeżeli to wszystko to wytwór jego wyobraźni. Wiedział jednak, że nie zyska pewności, jeżeli nie zareaguje.

Niepewnie odwrócił głowę i oparł się o łóżko. Widział ją. Klęczała pod ścianą po drugiej stronie pokoju. Wyglądała tak realnie. Miał wrażenie, że była jeszcze piękniejsza od ich ostatniego spotkania, pomimo krwi na jasnej koszulce i łez zbierających się w kącikach jej oczu. Śledził każdy centymetr jej twarzy, aby zapamiętać jak najwięcej, gdyby ktoś tam na górze robił sobie z niego żarty i gdy mrok ponownie wróci.

Jakie było jego zdziwienie, kiedy kobieta niepewnie podniosła się i ruszyła w jego stronę. Nie chcąc go spłoszyć stawiała drobne i ostrożne kroki dopóki nie znalazła się tuż przed nim. Kai nie odrywał od niej wzroku, a kiedy poczuł jak delikatnie łapie go za dłoń, po policzku spłynęła mu pojedyncza łza, którą Ibbie od razu starła. Zacisnął mocniej trzymaną przez kobietę dłoń i nie mógł powstrzymać wkradającego się na jego usta uśmiechu. Czuł ją, była tu.

Niewiele myśląc przyciągną ją do siebie i posadził na swoich kolanach. Objął ją w pasie jedną ręką, a drugą wplótł w miękkie włosy. Ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi i napawał się dotykiem i zapachem Ibbie Mikaelson. Nie mógł uwierzyć, że znowu ją czuje. Chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale coś do niego dotarło. Ostrożnie odsuną się od kobiety i spojrzał jej w oczy. Szalały w nich wesołe ogniki, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech. On jednak nie był w stanie uczynić tego samego. Nabrał powietrza i usłyszał swój zachrypnięty głos.

- Co ty tu robisz? Nie powinno cię tu być. Błagam, powiedz, że żyjesz i cię tu nie ma. - Pogładził ją delikatnie po policzku i w duchu liczył na to, że cała ta wizja okaże się okrutnym żartem Przodków.

- Kai. Oboje żyjemy. - Złapała jego dłoń i zsunęła na miejsce, gdzie wyczuje jej bijące serce. Po chwili tą samą dłoń umieściła na jego klatce piersiowej. - Czujesz? - Mężczyzna patrzył z niedowierzaniem na uśmiechniętą Ibbie.

- Ale jak? - Tylko tyle był w stanie z siebie wydusić.

- Myślałeś, że cię tam zostawię.

Tyle mu wystarczyło. Jej uśmiech, który odzwierciedlały również błękitne oczy utwierdziły go, że ta mała wampirzyca znowu go uratowała. Nie mówiąc nic więcej poprostu przyciągnął ją do siebie i bezceremonialnie wpił się w jej usta. Poczuł, że Ibbie objęła go za szyję, aby później wpleść dłonie w jego włosy. Pociągnęła za nie delikatnie, przez co niechętnie oderwał się od jej ust, ale w ramach rekompensaty usłyszał najpiękniejszy dźwięk jaki do tej pory słyszał. Jej śmiech.


Rano oboje trzymając się za ręce zeszli do kuchni, gdzie siedzieli Asteria i Enzo. Ibbie uśmiechnięta pociągnęła go w stronę stołu, ale zanim zdążył usiąść został poproszony przez druga siostrę do drugiego pokoju. Zamknęła za nimi drzwi i upewniając się, że słyszy rozmowę Ibbie i Enzo, miała pewność, że zyskali odrobinę prywatności. Odwróciła się w stronę mężczyzny i uśmiechnęła się. Kai od razu znalazł wiele różnic między Asterią i jej siostrą.

- Nie chciałam tego mówić przy Ibbie. - Sięgnęła do kieszeni swojego swetra i wyciągnęła małe, zielone pudełko. - Znalazłam to w ubraniach, które miałeś na sobie kiedy... - Zupełnie o tym zapomniał. Wziął od niej znalezisko i otworzył. - Jesteś tego pewny? - Kai niewiele myśląc przyciągnął do siebie Asterię, mocno przytulił i pocałował w skroń, po czym uwolnił z uścisku.

- Jak niczego innego. Dziękuję. - Ta kiwnęła mu tylko głową i wyszła z pokoju.

Po tym jak schował pudełko do kieszeni bluzy, wrócił do wampirów, usiadł obok Ibbie i łapiąc za dłoń, pocałował jej wierzch.

Po śniadaniu, na którym nie obeszło się od dogryzania sobie nawzajem i opowieściach co dzieje się w Mystic Falls, Ibbie i Kai wybrali się na spacer po okolicy. Parker poprosił Ibbie, aby zaprowadziła go do miejsca, gdzie odbywał się rytuał, a ta bez zastanowienia się zgodziła. Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę lasu.

Wiedział, że zbliżają się na miejsce, bo z daleka mógł wyczuć magię, która zostawiła po sobie ślad. Było jej tyle, że momentami kręciło mu się w głowie. Ściskał wtedy dłoń kobiety i za każdym razem zapewniał, że mogą iść dalej.

Kiedy dotarli na miejsce, podszedł do dwóch skał i złapał przymocowane do jednej z nich przecięte liny. Zobaczył krew i spojrzał w stronę Ibbie. Ta jedynie wzruszyła ramionami, ale dalej stała na uboczu oparta o jedno z drzew. Słyszał o tym rytuale i wiedział, że udało się go przeprowadzić poprawnie tylko raz w całej historii magii. Otaczająca go pozostałość tego zaklęcia dałaby mu tyle mocy, że bez problemu zemściłby się nie tylko na Stefanie Salvatore, ale na wszystkich, którzy stanęli po jego stronie. Ten problem miał jednak z głowy kiedy dowiedział się, co zrobił Donovan.  A jeżeli chodzi o magię, wystarczyło wyciągnąć rękę i wchłonąć ją. Dawny on już dawno by to zrobił, ale nagle odwrócił się na pięcie i podszedł do Ibbie Mikaelson. Złapał ją za rękę i poprowadził na środek polany.

Wpił się zachłannie w jej usta, po czym uklęknął przed nią i wyciągnął z kieszeni pudełko, które nagle zaczęło mu ciążyć. Otworzył je, a jej oczom ukazał się delikatny pierścionek z okrągłym bordowym kamieniem. To był moment, w którym pierwszy raz od bardzo dawna poczuł strach. Nie chciał znowu poczuć odrzucenia, którego doznał ze strony własnej rodziny. Bał się tej chwili. Dotarło do niego, że postąpił pochopnie i mógł tym spłoszyć ukochaną.

Ta jednak niewiele myśląc opadła przed nim na kolana, pozwoliła wsunąć pierścionek na palec i ponownie pocałować.

Koniec z odrzuceniem. Zdobył nową rodzinę.



Stwierdziłam, że ostatnie rozdziały (a przynajmniej jego część) źle się kończy. Oto małe sprostowanie i OSTATECZNE ZAKOŃCZENIE ich historii.


Dzięki i Pozdrawiam <3

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

283K 15.4K 46
Drapieżnictwo to zależność typu pokarmowego. Drapieżca odnosi bezpośrednio korzyści, a ofiara ponosi straty. Ludzie lubią myśleć o swoim gatunku jak...
57K 3.2K 73
Ja tylko tłumacze Opis później
29.2K 1.2K 25
Silver nie miała wyboru i musiała szybko dorosnąć. Nieoczekiwane pojawienie się wampirów, sprawiło, że dziewczyna musiała się zmienić. Musiała przetr...
1M 47.4K 53
Nazywam się Larissa mam 19 lat i zostałam obiecana mężczyźnie, którego nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Wszystko to za sprawą niewyparzonego ję...