A Twist of Fate // Derek Hale...

By Victoria_Wolf

174K 6.3K 1.7K

Tessa McCall wraz ze swoim bratem Scottem McCallem i Stilesem Stilinskim są najlepszymi przyjaciółmi. Pewnej... More

A Twist of Fate Derek Hale Love Story PL
Sezon pierwszy: Pilot
Sezon pierwszy: Pack Mentality
Sezon pierwszy: Magic Bullet
Sezon pierwszy: The Tell
Sezon pierwszy: Heart Monitor
Sezon pierwszy: Night School
Sezon pierwszy: Lunatic
Sezon pierwszy: Wolf 's Bane
Sezon pierwszy: Co-Capitan
Sezon pierwszy: Formality
Sezon pierwszy: Code Breaker
Sezon drugi: Omega
Sezon drugi: Shape Shifted
Sezon drugi: Ice Pick
Sezon drugi: Abomination
Sezon drugi: Venomous
Sezon drugi: Frenemy
Sezon drugi: Restraint
Sezon drugi: Raving
Sezon drugi: Party Guessed
Sezon drugi: Fury
Sezon drugi: Battlefield
Sezon drugi: Master Plan
Sezon trzeci: Tattoo

Sezon pierwszy: Second Chance First Line

10K 312 93
By Victoria_Wolf

Siedziałam na trybunach, oglądając trening lacrosse'a Scotta i Stilesa. Jackson był na obronie, więc przeczuwałam, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Scott grał na ataku, biegł właśnie w kierunku Jacksona, kiedy został przez niego znokautowany. Trener podszedł do Scotta i zaczął coś do niego mówić, a ja, jak to ja, zaczęłam podsłuchiwać.

- Moja babcia rusza się szybciej od ciebie, a jest martwa. Myślisz, że możesz zrobić to szybciej niż zwłoki mojej zmarłej babci?

To było naprawdę miłe trenerze.

- Tak trenerze. - odparł Scott.

- Nie słyszałem.

- Tak trenerze!

- Więc zrób to jeszcze raz.... McCall próbuje jeszcze raz! McCall próbuje jeszcze raz!

Scott biegł w stronę Jacksona, skupiając się wyłącznie na tym. Jackson upadł, łapiąc się za ramię. Scott także się wywrócił. Zobaczyłam, ze Stiles biegnie w kierunku Scotta i odciąga go w stronę męskiej szatni. Złapałam moją torbę i ruszyłam w dół trybun. Nagle obróciłam się i stanęłam twarzą w twarz albo twarzą w pierś z kimś. Spojrzałam w górę i ujrzałam Dereka.

- Traci kontrolę. - powiedział.  

- Dzięki Kapitanie Oczywisty. Teraz muszę mu pomóc. Przepraszam.

Zaczęłam iść w stronę szatni, kiedy złapał mnie za rękę.  

- Nie możesz go powstrzymać. Też stracisz kontrolę i nie będziesz mogła powrócić.

- Mogę spróbować. - powiedziałam i odeszłam.  

- Bądź ostrożna. - usłyszałam jego szept.  

Skierowałam się więc do szatni i ujrzałam mojego przyjaciela opryskującego brata z gaśnicy.  

- Więc, co mnie ominęło? - zapytałam od niechcenia.  

- Stiles. - zapytał bliźniak. - Co się stało? 

- Próbowałeś mnie zabić. - powiedział Stiles bez ogródek.

- Tak jak mówiłem ci wcześniej, to gniew. Kiedy twój puls się podnosi, to sprawia, że jesteś jak zapalnik.

- Ale to lacrosse. To całkiem agresywny sport, jakbyś nie wiedział.  

- Cóż mógłby być jeszcze bardziej agresywny, gdybyś kogoś zabił na boisku. - powiedziałam.  

- Nie możesz grać w sobotę. Musisz zrezygnować z meczu. - stwierdził Stiles.

- Ale gram w pierwszym składzie. 

- Już nie. - przyjaciel i ja oznajmiliśmy zgodnie.  

_____________________________________

Kiedy wróciłam ze Scottem do domu, udałam się prosto do sypialni i przebrałam w piżamę. Następnie zeszłam na dół do kuchni, wyjęłam kawowe lody Oreo, moje ulubione, i udałam się do pokoju Scotta. Leżał on rozwalony na całym łóżku, więc postanowiłam zrobić mu niespodziankę i skoczyć na niego. I tak oto wygodnie siedziałam sobie na Scottcie. Nagle niespodziewanie się podniósł, wziął moją łyżkę i ukradł mi trochę lodów, po czy z powrotem ją odłożył.

- Hej! -  powiedziałam.

- Jestem starszy.

- Jestem starszy. - zaczęłam go naśladować.

Wtedy weszłam mama.

- Mamooooooooo! - zawołałam.

- Cześć. - rzuciła. - Znów mam nocną zmianę... ale wzięłam już wolne w sobotę, żebym mogła zobaczyć twój pierwszy mecz.

- Nie mamo, nie możesz. - oznajmił Scott.

- Dlaczego nie? Mogę i tak zrobię. Daj spokój, nie się nie stanie, jeśli zrobię sobie wolne przez jeden dzień... chyba. Co jest nie tak z twoimi oczami?

Oboje spięliśmy się, kiedy kontynuowała.

- Wyglądasz, jakbyś nie spał od kilku dni.

Uffff.

- To nic takiego. Tylko stres. - odparł Scott.

- Tylko stres... Nie jesteś naćpany albo coś takiego, prawda?

- Teraz? - spytał Scott.

Zdusiłam w sobie śmiech.

- Teraz? Przepraszam, ale co masz na myśli mówiąc teraz? Ćpałeś kiedyś?

- A ty? - zapytaliśmy obydwoje.

Popatrzyła na nas z szokiem na twarzy, ale nie odpowiedziała. - Obydwoje powinniście się przespać.

- Kocham cię! - zawołałam.

- Ja ciebie też!

Jakiś czas później Stiles zadzwonił do nas na Skypie, powodując, że Scott zrzucił mnie z  łóżka. Upadłam na podłogę z hukiem i zaczęłam udawać, że płaczę.

- Zamknij się Tessa. - powiedział Stiles zaraz po połączeniu.

Przestałam i się podniosłam.

- Coś ty przed chwilą powiedział? - zapytałam.

- Nic. - wymamrotał z przebłyskiem strachu w oczach.

- Tak myślałam. - stwierdziłam, po czym wdrapałam się z powrotem na łóżko Scotta i zaczęłam ponownie jeść lody, nie wsłuchując rozmowy. Nagle usłyszałam, jak w pokoju zapadła cisza, a Scott powiedział.

- Wygląda jakby co?

Ekran komputera się zawiesił i na ekranie było napisane tylko "Wygląda jakby...". Kiedy wreszcie się odblokował ukazał się koniec wiadomości "...ktoś był za tobą".

W ułamku sekundy Scott został poderwany z fotela i przygwożdżony do ściany przez nikogo innego jak Dereka.

- Widziałem cię na boisku. - powiedział.

- O czym ty mówisz? - zapytał Scott.

- Przemieniłeś się przed nimi wszystkimi. Jeśli dowiedzieliby się o tobie, dowiedzieliby się także o mnie, o Tessie. - On zna moje imię!!! - O nas wszystkich. Wtedy nie tylko łowcy by nas ścigali, robili by to wszyscy.

- Nic nie widzieli, przy-przysięgam.

- I nie zobaczą, ponieważ jeśli tylko pomyślisz o zagraniu w sobotę, to przyjdę i zabiję cię własnoręcznie. - powiedział, po czym się ulotnił.

- To zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.-  powiedziałam do Scotta. - Idę spać.

Pocałowałam go w policzek i udałam się do sypialni, zostawiając lody u niego w pokoju. Przeszłam przez korytarz i weszłam do pokoju. Kiedy zamykałam drzwi poczułam, że ktoś za mną stoi. Instynktownie zamachnęłam się nimi w stronę intruza, ale one ani drgnęły, tylko poleciały w moją stronę, po czym poczułam, że ktoś przygniata mnie do podłogi.

- Mówił ci, że mogę skopać ci dupę. - powiedział znajomy, seksowny głos.

Szybko obróciłam się i to ja byłam teraz na górze.

- Cóż ja też.

- Zejdź ze mnie. - nakazał, a ja posłuchałam.

Kiedy obydwoje staliśmy już na nogach, rzekł.

- Co mi też chcesz grozić?

- Nie jeśli mnie do tego nie zmusisz. - uśmiechnął się.

- Dobra... Co tu robisz?

- Chcę, żebyś przekonała Scott'a, by nie grał.

- Spróbuję, ale prawdopodobnie to nic nie da.

Przewrócił oczami.- Chciałem ci także przekazać, żebyś jutro po szkole przyszła na trening.

- Jasne.

Odwrócił się z zamiarem wyjścia przez okno.

- Zaczekaj! - krzyknęłam.

Obrócił się i spytał. - Co?

- W co mam się ubrać?

- Co?

- Co mam na siebie włożyć. Czy ubrudzą mi się ubrania?

- Prawdopodobnie.

- Okej, do zobaczenia jutro proszę Pana.

Ponownie przewrócił oczami. - Pa Tessa.

I tak zostałam sama. Wspięłam się na łóżko i odpłynęłam w krainę snów.

_________________________________

Szkoła minęła szybko i jakimś dziwnym trafem przez cały ten czas nigdzie nie widziałam ani Scotta ani Stilesa. Dziwne. Nie zastanawiałam się nad tym jednak dłużej, tylko ruszyłam w kierunku lasu i domu Dereka.

- Derek! - krzyknęłam - Już jestem.

Cisza.

- Proszę Pana!

Nagle usłyszałam niewyraźny szept. - Podążaj za zmysłami i znajdź mnie.

Jęknęłam. - Ale to będzie trwało tak długo.

- Więc lepiej zacznij od razu.

- Uhhh!

Przystanęłam i wzięłam głęboki wdech, skupiając się na wszystkim co mnie otacza. Po pierwsze słuch. Wokół mnie nagle rozbrzmiał ogrom dźwięków, poczynając od ćwierkania ptaków, a kończąc na zwierzętach szeleszczących w liściach.

Kolejny przyszedł węch. Świeże powietrz, martwe zwierzęta i wiele innych, ale ja szukałam tego konkretnego, zapachu Dereka. Przeważał on nad wszystkimi innymi. Podążyłam za nim. Prowadził na wzgórze. Zaczęłam się na nie wspinać, ale nagle zmieniło się jego położenie.

- To niesprawiedliwe.

- Skup się. Użyj wszystkich swoich zmysłów jednocześnie.

Wzięłam kolejny głęboki oddech, skupiając się na zapachu, biciu serca i oddechu Dereka. Moje oczy raptownie zaczęły się zmieniać. Było to coś jak termowizja, gdyż z dość dużej odległości ujrzałam czyjąś sylwetkę.

Wzięłam duży wdech. Doszedł mnie zapach Dereka, który znajdował się dokładnie w tamtym miejscu. Ruszyłam w tamtym kierunku. Ujrzałam, że Derek się znów przemieszcza. Zaczęłam biec z całych moich sił i wreszcie stanęłam z nim twarzą w twarz.

- Wygrałam? - zapytałam.

- Jeśli chodzi ci o to czy mnie znalazłaś, to tak. Wygrałaś. - odparł.

- Yeah! - wykrzyknęłam, podskakując. - Jaka będzie moja nagroda?

- Brak utraty kontroli?

- To głupie.

Na moje słowa przewrócił oczami i zaczął odchodzić, pokazując, że mam iść za nim. Naszą wędrówkę zakończyliśmy przed domem Dereka. Nagle jak na zawołanie obróciliśmy głosy, słysząc znajomy głos.

- Derek! Derek! - Tak, to zdecydowanie był Scott.

Derek wskazał bym została. Nie miałam nic przeciwko, nie chcąc by Scott nawrzeszczał na mnie za to, że jestem z Derekiem.

- Trzymaj się od niej z daleka! Ona o niczym nie wie! 

Chyba mówi o Allison.

- Tak? A co jeśli się dowie? Myślisz, że twój mały kumpel Stiles wygooglował informacje o wilkołakach i znasz już wszystkie odpowiedzi na swoje pytania? Może jeszcze tego nie zrozumiałeś, ale staram się cię chronić. Pomyśl co mogłoby się stać, kiedy jesteś na boisku. Nagle agresja bierze nad tobą górę i zaczynasz się zmieniać na oczach wszystkich. Twoja mama, twoi przyjaciel widzą to wszytko. WSZYSKO. SIĘ. ROZPADA.

Po chwili Derek ponownie zjawia się koło mnie.

- Mogę zadać ci pytanie? 

- Właśnie to zrobiłaś. - odparł.

- Bardzo zabawne. Powiedz mi, tej nocy podczas pełni, kiedy złamałeś mi nadgarstek wyglądałeś na zdziwionego, gdy się nie przemieniłam z powrotem, a nagle chwilę później na twojej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia, jakby coś do ciebie dotarło. Zacząłeś na mnie warczeć i wtem raptownie wróciłam.

- Masz na myśli po tym jak skopałem ci dupę.

- Wcale nie skopałeś mi dupy.

- Chcesz spróbować jeszcze raz?

- No dawaj.

Ruszyliśmy na siebie i zaczęliśmy krążyć, zataczając okręgi. Walka była mało ekscytująca. On kopał, ja blokowałam. Ja kopałam, on blokował. On uderzał, ja blokowałam. Ja uderzałam, on blokował. Nagle jednak sfingował kopnięcie, podciął mi nogi i przyszpilił do ziemi. Z całych sił próbowałam obrócić nas miejscami, ale on ani drgnął.

- Wygrałem. - powiedział ochryple.

Ziewnęłam.

- Chodź odwiozę cię do domu Śpiąca Królewno.

Wyciągnął w moją stronę rękę, by pomóc mi się podnieść, lecz zanim zdążył to zrobić pociągnęłam go w dół, a sama wylądowałam na górze. Pochyliłam się i wyszeptałam mu do ucha:

- Zawsze wygrywam.

Wstałam i udałam się do Camaro. Niedługo później pojawił się Derek i posłał mi rozbawione spojrzenie. Odpalił silnik i ruszył w kierunku mojego domu. Nagle w połowie drogi przypomniała sobie coś.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

Westchnął. - Nie spodobałaby ci się odpowiedź.

- Tego nie wiesz.

- Nie chcesz tego, zaufaj mi. Obiecuję, że ci powiem, kiedy będzie odpowiedni moment.

- Dobra... To powiedz mi chociaż, dlaczego mam zielone oczy?

- Tego też dowiesz się we właściwym czasie.

- Ugh jesteś strasznie trudny.

Pokręci na to tylko głową. 

Nie się zorientowałam, staliśmy już pod moim domem.

- Branoc D. - pożegnałam się, wysiadając z Camaro.

- D?

- Twoja nowa ksywka.

- Zachowujesz się dziecinnie.

- Ale uważasz to za zabawne.

- Dobranoc Tessa.

- Pa.

Zamknęłam drzwi i udałam się w głąb domu. Gdy byłam w kuchni, dostrzegłam kartkę od mamy o tym, że ma znów nocną zmianę. Śpiąca udałam się na górę, przelotnie zerkając do pokoju Scotta, lecz nie było go tam. Wzruszyłam tylko ramionami i opadła na łóżko, od razu zasypiając i śniąc o pewnym zielonookim wilkołaku.

___________________________________________________

- Tessa, obudź się!

Ignoruj to.

- TESSA!

Musisz to ignorować.

Ktoś nagle zerwał ze mnie kołdrę.

- Co do diabła Stiles?!

Myślę, że go trochę wystraszyłam, bo wycofał się powoli za plecy Scotta.

- Tłumaczcie się, bo jak dobrze wiemy kocham spać.

- Po prostu chodź z nami. - powiedział Scott.

- Gdzie?

- To niespodzianka. - odparł Stiles.

- Ok, pozwólcie mi się tylko ubrać.

Wyszli z pokoju, a ja poszłam wziąć szybki prysznic. Po wyjściu z łazienki narzuciłam na siebie spodnie, koszulkę i skórzaną kurtkę, przerzuciłam włosy na jedną stronę i nałożyłam delikatny makijaż. Ostatnie co pozostało to conversy i już byłam w jeepie Stilesa.

_______________________________________________________

Jechaliśmy w stronę Rezerwatu Beacon Hills. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mieszka tam i Derek. 

- Dlaczego jedziemy do Dereka? 

- Skąd wiesz? - spytał Stiles.

- Kto inny tam mieszka?

- Tylko nie zwariuj. - powiedział Scott - Ale ostatniej nocy razem ze Stilesam znaleźliśmy drugą połowę ciała na terenie Dereka.

- Wy co?! - wykrzyknęłam.

- Myślę, że zwariowała. - wyszeptał Stiles do Scotta.

- Słyszę cię.

- Spójrz Tessa przykro mi, ale on jest mordercą.

W tym momencie zatrzymaliśmy się przed domem Hale'ów. Wszyscy wysiedliśmy na zewnątrz i nagle Stiles gdzieś zniknął. Odeszłam od Scotta i podeszłam do jeepa. Policja wyprowadzał właśnie zakutego w kajdanki Dereka wprost z jego domu. Opuściłam wzrok.

Ignorując protesty Scotta, pobiegłam do wozu policji i usiadłam z przodu. Muszę powiedzieć Derekowi, że nie mam z tym nic wspólnego.

- Nie mam z tym nic wspólnego. Proszę uwierz mi ja...

- Wierzę ci. - odpowiedział.

Miałam właśnie coś powiedzieć, kiedy nagle ktoś na mnie usiadł.

- Stiles, złaź ze mnie!

- Tessa? - zapytał.

- Nie Króliczek Wielkanocny. - odparłam z sarkazmem.

Zszedł ze mnie i z trudnością przecisnął się na siedzenie kierowcy.

- Co ty tu robisz? - spytał mnie.

- Mogłabym zapytać cię o to samo.

Zignorował mnie i odwrócił się do Dereka.

- Dla twojej wiadomości, nie boję się ciebie.

- Owszem boisz.

- Wcale nie!

- Wcale tak!

Obrócił się w stronę Dereka.

- Okej, może się i boję.

- Ha!

- To nie ma znaczenia. Ta dziewczyna, którą zabiłeś...

- On jej nie zabił!

-... była wilkołakiem innego rodzaju, prawda? Mam na myśli, że mogła przemienić się w prawdziwego wilka, a wiem, że Scott i Tessa nie mogą tego zrobić. To dlatego ją zabiłeś?

- On jest niewinny.

Niespodziewanie odezwał się Derek. - Dlaczego się tak o mnie martwisz, kiedy prawdziwym problemem jest twój przyjaciel? Co zrobisz, kiedy przemieni się na boisku, huh? Będziesz go dopingował? Ja nie mogę go zatrzymać, ale wasza dwójka owszem. - pochylił się w naszą stronę - I zaufaj mi. - spojrzał się na moje oczy, usta i z powrotem oczy, po czym dopiero odwrócił się twarzą do Stilesa. - Chcecie tego.

Nagle gwałtownie otworzyły się drzwi kierowcy i Stiles został wyciągnięty na zewnątrz. Zrozumiałam, że to samo stanie się i ze mną, więc szybko rzuciłam do Dereka.

- Odwiedzę cię.

Zdążyłam zobaczyć jak się uśmiech, zanim zostałam wyciągnięta z auta.

- Co do diabła robi tu wasza dwójka? - zapytał szeryf Stilinski.

- Panie mają pierwszeństwo. - rzekł Stiles.

- Cóż myślę, że jest niewinny, więc przyszłam podzielić się z nim moimi spostrzeżeniami.

- Czyżby?

- Tak. Poza tym jestem tu, ponieważ te idiota i mój głupi brat bliźniak wyciągnęli mnie z łóżka i sprowadzili tu.

- Hej! - krzyknął Stiles.

- Twoja kolej Stiles. - rzucił szeryf.

- Będę tam. - powiedziałam, wskazując na Scotta.

Podeszłam do niego i powiedziałam. - Idę do domu.

Pokiwał głową, kiedy ruszyłam w drogę powrotną.

________________________________________________

Kiedy dotarłam do domu, sprawdziłam telefon i zauważyłam, że mam wiadomość od Lydii.

Odbieram cię o 12. Ja, ty, Allison. Zakupy!

Xoxo Lydia

Zerknęłam na zegarek, była 11:45. Postanowiłam, że pooglądam telewizję, czekając na Lydię. Jak tylko usiadłam na kanapę, usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Wejdź! - krzyknęłam, a po chwili dodałam - Chyba, że jesteś mordercą. Jeśli tak, to nikogo nie ma w domu.

Po chwili do salonu weszły dwie osoby. Jeden rudzielec i jedna brunetka.

- Chodź, jedziemy. - zawołał Lydia.

- Ale nie ma jeszcze południa. 

- To szkoda. Wieeelka szkoda. Idziemy. 

Popatrzyła na Allison, jakby to planowały i wyniosły mnie z domu. Nie żebym była chuda, ważę jakieś 48 kg, po prostu mam szybki metabolizm. Bez ceregieli wrzuciły mnie na tylne siedzenie, ignorując moje protesty. Zdeterminowana zaczęłam krzyczeć.

- Pomocy! Porywają mnie!

Roześmiały się zgodnie, po czym Lydia odpaliła samochód. Spojrzała na mnie we wstecznym lusterku i powiedziała:

- Jeżeli będziesz cicho, zapłacę za wszystko co będziesz chciała.

Te słowa sprawiły, że się zamknęłam.

___________________________________________________

6 sklepów, 20 toreb i 4 godziny później udałyśmy się na lunch, a może nawet kolację.

- Więc Allison jak tam sprawy między tobą a Scottem? - spytałam, unosząc brwi.

- Dałam mu drugą szansę po tym jak zostawił mnie samą na imprezie u Lydii. - powiedziała, kiedy nagle Lydia przypomniała sobie coś.

- Hej, a dlaczego nie było cię na imprezie? 

Na poczekaniu wymyśliłam szybkie kłamstwo. - Cóż wysłałam ci z trylion wiadomości. Miałam straszliwy ból głowy, który pojawia się od czasu, kiedy miesiąc temu wiesz co się stało. Mogłam przyjść o ile chciałbyś bym wystraszyła wszystkich...

- Okej, wybaczam... Poza tym ja mam Jacksona, Allison Scotta, a ty? Nikogo. To musi się zmienić.

- Nie dzięki.

- Myślę, że Lydia ma rację. - rzuciła Allison. - Jesteś śliczna, masz przepiękny uśmiech, oczy i krągłości. Mogłabyś mieć każdego faceta, więc dlaczego nie?

- Wow, spokojnie Allison, bo pomyślę sobie, że się we mnie zakochałaś. - zaczęłam się z nią droczyć.

Rzuciła mi rozbawione spojrzenie.

- Doceniam to dziewczyny, ale to nie dla mnie. Chcę faceta, który będzie kochał mnie za to jaka jestem i akceptował całą mnie. A nie takiego, dla którego będę tylko jakąś zabawkę do łóżka czy do wzbudzania zazdrości. A poza tym mam wysokie wymogi co do facetów, bo jak dobrze wie Lydia, lecę tylko na BAD BOYÓW. 

- To było takie głębokie. - odparła Lydia, ocierając sztuczną łzę.

- Oj, zamknij się. Spójrz na to tak, Jackson może być dupkiem, ale cię kocha. A co do ciebie. - powiedziałam, wskazując na Allison. - Scott to mój brat, znam go na tyle dobrze.

- Może powinnaś zacząć spotykać się z Dannym, z tego co widzę dobrze się dogadujecie. - zasugerowała Allison.

Popatrzyłyśmy się z Lydia po sobie i wybuchłyśmy nieopanowanym śmiechem.

- Co? 

- Danny jest gejem. - powiedziałam pomiędzy wybuchami śmiechu.

- Och, wiedziałam.

________________________________________________________

Trzy godziny później byłam wreszcie w domu. Odłożyłam wszystkie moje zakupy i nagle uderzyła we mnie świadomość. Derek, upsss. Szybko wsiadłam do auto i dałam się prosto na posterunek policji. Ściemniało się, co mogło oznaczać, że Derek jest już tam przynajmniej 8 godzin. 

- Cześć Marcy. - przywitałam się z kobietą za biurkiem.

- Hej Tessa. Co mogę dla ciebie zrobić?

- Przyszłam w odwiedziny.

- A do kogo to?

- Dereka Hale'a.

- Przykro mi, ale nie można wpuszczać do niego nikogo.

- Proszę, proszę, proszę...

- Dobra, dobra. Masz 2 minuty.

- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna.

- Minuta, 59.

Skierowałam się czym prędzej do celi Dereka.

- Część Panie Seksowny. - rzuciłam, kiedy zobaczyłam go w celi. Stał oparty o ścianę z skrzyżowanymi rękami i pochmurnym spojrzeniem.

- Myślałem, że już się nigdy nie pojawisz.

- Przepraszam byłam na zakupach.

- Ty i zakupy?

- Tak, czy to jakiś problem?

- Nie.

- Więc jak tam więzienna niespodzianka?

- Wspaniale, z wyjątkiem tego, że zostałem tu zamknięty przez tych dwóch idiotów, którzy znaleźli ciało mojej siostry i teraz policja myśli, że ją zabiłem.

- Czekaj. Twojej siostry? - spytałam z troską w głosie.

Skinął głową.

- Pewnie masz już dość słuchania tego, ale naprawdę mi przykro. - zbliżyłam się o krok do celi, podobnie uczynił Derek.

Przytaknął. - Ale dzięki temu poczułem się lepiej.

- Jak to?

- Dzięki twojej obecności.

- Niestety nie na długo, pozostała mi tylko minuta.

- Chcesz się mnie pozbyć?!

- Nie, dostałam po prostu tylko 2 minuty.

- Nie zostawiaj mnie.*

- Awww... Mister Der-Bear** cieszy się z mojego towarzystwa.

Byliśmy jakieś 6 stóp*** od siebie, każdy o 3 od krat, kiedy się odezwał.

- NIDGY, PRZENIGDY NIE NAZYWAJ MNIE TAK.

- Albo co? - podjęłam wyzwanie.

- Albo... - oboje podeszliśmy bliżej, teraz tylko kraty oddzielały nas od siebie. -... nigdy nie zro...

Przerwał mu głos zza moich pleców.

- Tessa! - A niech to, to szeryf.

Odwróciłam się tyłem do Dereka i stanęłam twarzą w twarz z ojcem mojego najlepszego przyjaciela.

- Tak?

- Co ty tu do cholery robisz?

- Dotrzymuję tylko towarzystwa Derekowi. 

- Uhhuh, a skąd tak właściwie znasz pana Hale'a?

- Ummm... ja... to trochę niezręczne. Biegałam po lesie, kiedy się potknęłam i przewróciłam. Derek pomógł mi i odwiózł mnie do domu.

- Naprawdę?

- Tak. Cóż muszę się zbierać. Rozumiecie lacrosse i te sprawy.

 Obróciłam się w stronę wyjścia.

- Pa Derek! Pa szeryfie!

________________________________________________________

Kiedy dotarłam na boisko, trybuny były już pełne. Zaczęłam rozglądać się za kimś z kim mogłabym usiąść. Nagle ujrzałam Allison, która machała, wskazując bym usiadła z nią.

- Cześć Allison. - przywitałam się.

- Cześć Tessa. Tessa to jest mój tata. Tato poznaj Tessę. 

- Miło pana poznać, panie Argent.

- Mi również. - odparł.

Przez resztę czasu siedzieliśmy i oglądaliśmy mecz, który zakończył się naszym zwycięstwem. Nie mogłam nigdzie znaleźć Scotta, więc skierowałam się w stronę Stilesa.

- Szatnia. - powiedział.

Weszliśmy oboje do szatni i ujrzeliśmy Scotta i Allison całujących się. Nagle oderwali się od siebie i Allison skierowała się do wyjścia.

- Cześć Tessa, Stiles. - pożegnała się.

- Pa Allison. - odparłam z uśmiechem.

Kiedy wyszła, Scott podszedł do nas, uśmiechając się jak idiota.

- Pocałowałem ją. - wyszeptał.

- Widzieliśmy to. - odpowiedział Stiles.

- A ona pocałowała mnie. 

- To też widzieliśmy. - rzuciłam.

- Fajnie było, co? - zapytał Stiles.

- Sam nie wiem, ale udał mi się utrzymać kontrolę. Może nie jest aż tak źle, może potrafię nad tym zapanować. 

- Okej, czyli porozmawiamy później. - stwierdził Stiles, klepiąc Scotta i kierując się w stronę drzwi. Nie zdążył zrobić jednak kroku, bo Scott zagrodził mu drogę.

- Co?

- Wyjaśnijmy sobie coś. Śledczy znaleźli ślad świadczący o tym, że zabiło ją zwierzę, nie człowiek. Derek jest człowiekiem, nie zwierzęciem. Tak więc Derek nie jest zabójcą. Co znaczy, że został wypuszczony z aresztu.

- Ha! Mówiłam wam, ale wy nieee! - zawołałam.

- Jest jeszcze coś. Mój tata odkrył tożsamość martwej dziewczyny... Nazywa się Laura Hale. - powiedział Stiles.

- Hale?!

- To siostra Dereka.

_____________________________________________________

*Ditcher - nie za bardzo wiedziałam, jak to przetłumaczyć.

** Mister Der-Bear - lepiej brzmi po angielsku.

*** 1 stopa to ok.30 cm.

Także mamy 2 rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Za wszystkie błędy z góry przepraszam. :) 

Continue Reading

You'll Also Like

7.1K 286 24
A co gdyby mama Hailie była szefową organizacji i po śmierci jej córka objęłaby jej stanowisko, zostając zabujczynią. Ale przy tym trafiłaby do 5 sw...
66.7K 2.8K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
23K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
52.8K 2K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...