✓ | goodbye ᶠⁱⁿⁿ ʷᵒˡᶠʰᵃʳᵈ

By tootalltoexist

14.8K 1K 634

❝Naprawdę miło było się spotkać❞ Gdzie Kayla przed samobójstwem żegna się po kolei z każdym z przyjaciół. 15... More

g o o d b y e
c a l e b
s a d i e
n o a h
m i l l i e
f i n n
k a y l a
h o p e

g a t e n

1K 107 32
By tootalltoexist

  But I'm a bad liar 

GATEN MATARAZZO był zdecydowanie kiepskim kłamcą w opinii Kayli. Poznała go w pierwszej klasie podstawówki, podczas gdy on był rok wyżej. Pierwszego dnia siedziała sama na lunch'u, płacząc, bo nikogo nie znała. Wtedy Gaten podszedł do niej i powiedział "słuchaj, nie umiem kłamać. Nie polubią Cię raczej, bo jesteś ruda. Ale mi to nie przeszkadza". Jego słowa były całkowicie szczere, dlatego poprawiły jej humor jak niczyje inne. Nawet, jeśli teoretycznie mogła poczuć się urażona.

Kiedy rudowłosa po prostu potrzebowała, żeby ktoś ją rozweselił umówiła się z najlepszą do tego osobą—czyli właśnie z nim.


16 listopada 2018

Kayla stała już dobre piętnaście minut pod wejściem do lunaparku. Z Gatenem miała spotkać się o szesnastej i chyba niepotrzebnie przyszła na umówioną godzinę, dobrze znając szesnastolatka i jego spóźnialstwo. Potrafił nawet wejść na lekcję w jej połowie, jak gdyby nigdy nic mówiąc "dzień dobry, przepraszam za spóźnienie" swoim, jak zawsze pogodnym tonem głosu.

Westchnęła, obserwując swoje świeżo pomalowane liliowe paznokcie, spiłowane na migdałki. Wtem, przed nią nastała ciemność i poczuła ciepło czyichś dłoni na powiekach. Podskoczyła delikatnie, po chwili jednak zachichotała domyślając się, kim była ta osoba.

—Od razu mówię, nie chciało mi się dupy podnieść—odezwał się chłopak, zabierając dłonie i tym samym odsłaniając pole widzenia dziewczyny—stąd spóźnienie.

—Jasne—Davis wywróciła oczami ze śmiechem, patrząc w stronę wesołego miasteczko—diabelski młyn?

Oczy ciemnowłosego zaświeciły się, po czym pobiegł w stronę atrakcji, uprzednio kładąc na ladzie w okienku pieniądze za wstęp ich dwójki, rzucając szybkie "reszty nie trzeba". Niebieskooka ruszyła za nim śmiejąc się i starając się go wyprzedzić, co niespecjalnie jej wychodziło. 

Matarazzo zatrzymał się w końcu przy bramce prowadzącej do wybranej przez nich atrakcji, rechocząc gdy ujrzał zginającą się wpół Kaylę. Ta mimowolnie wypuściła z siebie cichy śmiech, po chwili stając obok przyjaciela.

—Bardzo zabawne, Gaten—powiedziała, chwytając za metalową barierkę—męczenie osób, które siedzą całe liceum na ławce na wuefie jest zawsze śmieszne, nieprawdaż?

—Oczywiście—przytaknął jej, spoglądając na diabelski młyn, który się zatrzymał.

Dwójka nastolatków pobiegła by usiąść w małej budce, utrzymanej w biało—żółtych tonach. Zajęli miejsca naprzeciw siebie i po chwili maszyna ruszyła, wywołując u nich chichot.

Davis patrzyła, jak stopniowo oddalają się od podłoża, a obiekty pod nimi stają się coraz to mniejsze. Ludzie stali się po prostu mrówkami, a wszelkie budynki domkami dla lalek. Lubiła to uczucie—poczucie, że jest ponad innymi i może wszystko. Poczucie, że jest piękna i niezależna—jak to powiedziała jej Millie.

—Kylie—zaczął Gaten, patrząc w jej niebieskie oczy.

—Dobrze wiesz, że to nie moje imię—parsknęła śmiechem, kręcąc głową.

Od kiedy tylko się poznali, chłopak nigdy nie użył jej prawdziwego imienia. Zawsze nazywał ją "Kylie" albo "Ruda". Nigdy nic innego.

—Dobra, Ruda—wziął głęboki wdech—co się dzieje? Dobrze wiem, że nie bylibyśmy tutaj, gdyby nic Cię nie trapiło—podrapał się nerwowo po karku—więc? Finn?

Przygryzła nerwowo wargę i spuściła wzrok na swoje paznokcie. Nie rozumiała nigdy, dlaczego przyjaciele sugerowali jej, że pasowała do bruneta. Nie mieli ze sobą praktycznie nic wspólnego, prócz tego, ze oboje byli dość cisi. 

Rozejrzała się na boki i widząc, ile metrów nad ziemią się znajdują przypomniała sobie słowa Millie. Jest piękna i niezależna

—Moja babcia. . . —zaczęła nerwowo—o-ona. . . Jest chora, bardzo chora—dodała cicho.

Między dwójką zapanowała cisza. Gaten był pierwszą osobą, której o tym powiedziała, ale wiedziała, że on był do tego najlepszy. Tylko on potrafił w takiej sytuacji ją rozweselić jak nikt inny i sprawić, by pomyślała o czymś innym, lub spojrzała na daną sytuację z innej perspektywy. 

—Ale. . . Ma szanse?—Spytał cicho szesnastolatek, spoglądając na przyjaciółkę.

—Nie za bardzo—pokręciła głową czując, jak jej oczy się szklą—ma miesiąc, może dwa. . . 

Chłopak przygryzł wargę i spojrzał w jej oczy. Wstał, usiadł obok niej i objął ją szczelnie za szyję pozwalając, by płakała w jego ramię. Pocierał delikatnie jej plecy, chcąc ją uspokoić. Ta z pozoru robiła się coraz spokojniejsza, ale i tak z tyłu głowy miała babcię, która, jak się zdawało jako jedyna z jej rodziny ją kochała.

—Słuchaj, nie będę kłamał—powiedział łagodnie—pewnie niedługo kopnie w kalendarz, ale szczęśliwa. Ludzie są jak przeterminowane jogurty i na każdego w końcu przychodzi czas, ale tylko niektórzy mogą odejść szczęśliwi—mówiąc to, rozglądał się naokoło—twoja babcia odejdzie właśnie w taki sposób. Wiesz dlaczego? Bo ma tak cudną wnuczkę jak ty. 

Rudowłosa spojrzała niepewnie na przyjaciela, niezbyt wiedząc jak zareagować. Wpijała w niego te swoje tęczówki w odcieniu oceanu, które potrafiły zmiękczyć każdego. Na policzkach miała czarne ślady rozmazanego tuszu do rzęs, które przy okazji zostawiła na białym T-Shircie brązowowłosego. Ten jednak chyba niezbyt przejął się tym faktem.

—Dlatego, Kylie—spojrzał jej w oczy—korzystaj, ile możesz. Spędzaj z babcią wiele czasu i róbcie jej ulubione rzeczy, może zdąży nauczyć Cię szydełkowania, a ty pokażesz jej jak używać internetu? Życie jest zaledwie sekundą, Kylie. Sekundą, z której trzeba wyciągać tyle, ile można. Babcia nigdy, ale to nigdy nie przestanie Cię kochać i zawsze, ale to zawsze będzie na Ciebie patrzeć stamtąd—mówiąc to, pokazał palcem wskazującym na niebo—i to się nie zmieni.

Dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy i skinęła głową. W jej głowie krążyło tysiąc myśli, a głównie "jakim cudem on zawsze może mnie rozweselić w kilka sekund?"

Niestety, niecałe dwa miesiące później już nie mógł.


18 Stycznia 2019

17 Stycznia o godzinie osmienastej w wieku niemalże osiemdziesięciu lat odeszła Marigold Davis. Wspaniała matka, a przede wszystkim babcia, która nauczyła Kaylę szacunku do innych, oraz u krańca swojego życia, szydełkowania.

Stała pod diabelskim młynem, ubrana w czarną bomberkę w połączeniu z granatowym, wyhaftowanym z pomocą babci szalikiem. Było to jej pierwsze dzieło, wykonane właśnie w ten sposób. Nie było zimno, w końcu w Los Angeles nie było zimno. To była sprawa czystego sentymentu.

—Kylie—usłyszała za sobą, po chwili się odwracając.

Gaten stał za nią, podobnie jak ona ubrany cały na czarno. Dłonie trzymał w kieszeniach jeansów, a jego spojrzenie wyrażało wielkie współczucie. Kayla była wdzięczna, za to że chłopak chciał wczuć się w jej sytuację i choć w jakiś sposób ją wesprzeć.

—Jeszcze raz—zaczął—składam kondolencje.

Rudowłosa skinęła głową, starając się nie rozpłakać na samą myśl o ukochanej babci. Brązowowłosy rozłożył ramiona, chcąc pozwolić przyjaciółce wtulić się w niego. Gdy tak uczyniła, objął ją szczelnie i pogładził po plecach, byleby tylko nie płakała.

Diabelski młyn zatrzymał się, a oboje nastolatków spojrzało na biało-żółtą budkę. Matarazzo podszedł do niej powoli i otworzył bramkę czekając, aż Davis wejdzie pierwsza. On sam wszedł krótko po niej, zamykając bramkę i siadając naprzeciw.

Zaczęli powoli unosić się w niezręcznej ciszy. Patrzyli na swoje buty, niezbyt wiedząc co powiedzieć. Kayla poczęła co jakiś czas rozglądać się dookoła, mając nadzieje, że ślina przyniesie jej na język coś, co mogłaby powiedzieć, byle by przerwać tą napiętą atmosferę. Z jej przyjacielem było zresztą podobnie. 

—Rozejrzyj się, Kylie—odezwał się w końcu starszy, przez co rudowłosa obdarzyła go nieśmiałym spojrzeniem—zobacz, jak wysoko jesteś, jak wiele jesteś w stanie osiągnąć. Powiedzmy to wprost, bo nie umiem kłamać, ani owijać w bawełnę; babcia odeszła i to na zawsze. Mimo to, była, jest i będzie z Ciebie dumna. A wiesz dlaczego? Bo jesteś Kaylą Davis; po prostu sobą.

W oczach dziewczyny zaczęły formować się łzy wzruszenia. Gaten widząc to wstał z miejsca i usiadł obok niebieskookiej, przytulając ją do siebie i gładząc ją po plecach. Ta objęła go szczelnie w pasie, chcąc zapamiętać tą chwilę jak najdłużej. 

Zapytała siebie po raz kolejny: czy na pewno? Ale wiedziała, że tak już po prostu musiało być. 

Stała przy bramie lunaparku wraz z brązowowłosym obok. Przymknęła oczy, czując jeszcze odrobinę zapach popcornu cukrowej i orzeszków w karmelu. Wiedziała, że czuła to po raz ostatni, po raz ostatni odwiedzała to miejsce z tak wspaniałą osobą, jaką był Gaten. 

To on był tym, który nauczył ją, że nie warto jest się przejmować opinią innych. Rozweselał ją jak nikt inny tą swoją szczerością do bólu. Lekko przerażał ją fakt, że to wszystko miało się zakończyć, ale wiedziała że Gaten da radę. No bo kto, jak nie Gaten?

—Hej, Ruda—z przemyśleń wyrwał ją głos Matarazzo—mój brat już jest—skinął głową w stronę białego Audi stojącego nieopodal.

—Och—skinęła głową—jasne, idź.

—Na pewno nie chcesz się zabrać?—Spytał, świdrując wzrokiem między autem a dziewczyną—wiesz, to nie problem.

—Nie, nie, Gate—pokręciła przecząco głową—mam jeszcze coś do załatwienia, złapię busa.

—No dobra—odpowiedział, uśmiechając się do niej.

Ta wpatrywała się w niego przez chwilę, niedługo potem obejmując go szczelnie w pasie. On objął ją za szyję, dotykając nosem jej czoła. Chciała, żeby to trwało wiecznie. Żeby to nie był pieprzony koniec, ale było już za późno. O wiele za później.

—Nie zdziwię się, jak coś Cię zgwałci i zabije, albo na odwrót—wymamrotał.

Davis zaśmiała się cicho, odrywając się od chłopaka i po raz ostatni patrząc w jego hipnotyzujące, niebieskie oczy. Wiedziała, że właśnie tego pogodnego spojrzenia będzie jej brakować.

Naprawdę miło było się spotkać—powiedziała na odchodne, wypuszczając z siebie mimowolnie cichy chichot.

Ciebie też, Kylie—rzucił, unosząc jeden kącik ust i powoli oddalając się w stronę samochodu.

Dziewczyna włożyła swoje drobne dłonie do kieszeni czarnej jak smoła bomberki, odprowadzając przyjaciela wzrokiem. Uśmiech nadal nie schodził z jej ust, bo przy Gatenie nie mogła tak po prostu się nie uśmiechać, zresztą jak większość ludzi. 

Z chwilą, gdy Matarazzo wsiadł do pojazdu wypuściła głośno powietrze. Został tylko Finn, z którym z pozoru miała najmniej do czynienia, a jednak to z nim miało być najtrudniej.

Jednakże to były tylko i wyłącznie pozory. Pozory, których nigdy nie było w wszelkich wypowiedziach Gatena, który chciał, żeby szła przez życie z uśmiechem. Nawet, jeśli była ruda.

Gatena Matarazzo zapamięta na zawsze jako słabego kłamcę.


Chyba powracam

Adzinka

Continue Reading

You'll Also Like

128K 11.9K 21
Znali się od tej przeklętej piaskownicy, gdy liczyło się jeszcze, kto ma lepszą łopatkę. Jakimś dziwnym trafem zaprzyjaźnili się i w tym stanie wytrw...
11.4K 1.2K 14
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
4.1K 162 28
kennedy, nastoletnia aktorka, która gra nini w hsmtmts, zakochuje się w chłopaku z obsady, joshu bassecie, grającym jej obiekt miłosny. oboje nie kry...
68.2K 3.6K 124
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...