SUCK IT & SEE

By Darrrow

138K 11.8K 27.5K

O zespole, któremu daleko było do bycia zespołem. O chwale, która kroczy w parze z nędzą. O toksycznych rela... More

XX
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
The End of XX

13

3.2K 301 971
By Darrrow


Wysłałeś dreszcz w dół mojego kręgosłupa, ale czy czytasz mi w myślach?

Jest tak, jakby te kłamstwa miały pękać z trzaskiem i syczeć, a ty będziesz zmuszony do skorzystania z tej obrzydliwej mistyfikacji.

Po koncertach we Włoszech, od razu udali się do Niemiec i nie mieli występu aż do dnia następnego. Normalnie spędziliby czas wolny na obijaniu i obżeraniu się w hotelu, ale czym była międzynarodowa trasa bez jakiś nieporozumień związanych z zakwaterowaniem. Podczas gdy Lydia robiła szum w jednym z monachijskich hoteli, cała reszta została w autobusie, a kiedy okazało się, że co najmniej do wieczora nie będą widzieli żadnego ekskluzywnego łóżka, wszyscy poza Harrym udali się na miasto. Oczywiście nie ruszyli w jednej grupie, jak przystało na przyzwoity zespół. Nie. Zayn poszedł z Niallem, twierdząc, że sam nie rozumie niemieckiego i przyda mu się pomoc. Umknęło jego uwadze jednak to, że ich basista wcale nie rozumiał tego języka, a i w ojczystym rzadko kiedy się odzywał. Liam podejrzewał, że Zayn chce okazać blondynowi swoje wsparcie, ale nigdy nie przyzna tego wprost, dlatego też chciał się udać razem z nimi, ale został odprawiony przez jedno, mordercze spojrzenie od mulata. Dlatego właśnie wybrał samotny spacer, bo Louis przepadł jak tylko otworzyły się drzwi od autokaru, nie tłumacząc nikomu gdzie się wybiera. Harry natomiast nawet się nie obudził, lecząc własnego kaca głębokim snem.

Kiedy przyszła pora obiadowa, Liam wrócił do autokaru z kilkoma porcjami makaronu, dobrze wiedząc, że na pewno wszyscy wrócą głodni, a jeśli nie, to przynajmniej będzie na zapas. Ku jego zdziwieniu Louis siedział już na blacie w ich prowizorycznej kuchni, a co jeszcze bardziej szokujące, malował paznokcie u stóp. Dodatkowo końcówki jego szatynowych włosów teraz miały krwisto czerwony kolor. Liam nie był żadnym fryzjerem, ale po tym jak niechlujnie to wyglądało, wywnioskował, że Louis zrobił to sobie całkowicie sam.

- Cześć – przywitał się, odkładając makaron do lodówki, dobrze wiedząc, że Louis i tak go nie tknie. Szatyn mu nie odpowiedział. Właściwie to nawet nie podniósł wzroku znad czerwonego pędzelka, którym przejeżdżał po swoich paznokciach.

Liam sądził, że to trochę dziwne, ale jak najbardziej w jego stylu. Jeśli któreś z nich miało być pierwsze do próbowania nadzwyczajnych rzeczy, to właśnie Louis. Chociaż podejrzewał, że akurat tutaj chodzi o coś zupełnie innego.

Ponieważ sam Louis nie wydawał się skory do rozmowy, Liam usadził się na kanapie i odwrócił w stronę telewizora, na którym leciał jakiś muzyczny program. Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu pilota, ale korytarz wciąż był nieźle zdemolowany po wczorajszym napadzie Harry'ego, więc nie mógł go nigdzie dostrzec. I jak na razie nikt nie zrobił nic, żeby to posprzątać. Tak się zapewne nie stanie aż do końca trasy. No chyba, że z powodu jakiejś kryzysowej sytuacji, Lydia postanowi wkroczyć do środka i zrobi im burę za to w jakim syfie żyją. Ci się ogarną, wepchną wszystko na tyły autobusu do jednej z szafek i będą udawać, że jest czysto.

- Podasz mi pilota? – zapytał, kiedy zobaczył znajome urządzenie, leżące tuż przy udzie Louisa. Ten nie odpowiedział, więc Liam wyciągnął się na kanapie i spróbował przez niego sięgnąć, ale wtedy szatyn przesunął pilot tak, że ten w ogóle nie miał co marzyć o zmianie kanału, jeśli wcześniej nie podniesie się z kanapy. – No weź, chcę coś obejrzeć

- Teraz ja oglądam – powiedział prosto, potrząsając głową, kiedy odgarniał z oczu roztrzepaną grzywkę.

- Włączę jakiś film i nadal będziesz mógł oglądać.

- Nie mam ochoty na film.

Liam westchnął ciężko, przez moment uważnie mu się przyglądając. Louis ewidentnie był nie w humorze, a to oznaczało, że jego zdolności do robienia wszystkim na złość wzrastały do niezmierzonych rozmiarów. Jednakże mimo swojego naburmuszenia, wyglądał bardzo dobrze. Zdrowiej. Chociaż zapewne nie miało to nic wspólnego z odstawieniem narkotyków, a wręcz przeciwnie. Tylko dlatego, że Louis nie słaniał się na nogach, ani nie wymiotował, nie oznaczało, że stan jego zdrowia się polepszył. Na razie było dobrze, ale ten pociąg był już tak wykrzywiony, że kwestią czasu było, zanim ponownie się wykolei.

- O co w ogóle z tym chodzi? – Wskazał na pomalowane paznokcie, które aktualnie schły sobie na blacie. – Próbujesz nowych rzeczy?

Louis prychnął prześmiewczo.

- Uwierz, Liam, z naszej dwójki to nie ja jestem tym, który porywa się na nieznane wody – odparł oburzony. Zakręcił słoiczek z lakierem i odstawił go przy swojej stopie.

Rozłożony w ten sposób na blacie wyglądał jak z jakiejś reklamy. Miał na sobie tylko jakiś znoszony t-shirt ze sporym wycięciem po bokach oraz krótkie, jeansowe spodenki, które musiały być świeżym nabytkiem. Najwyraźniej, kiedy Liam cieszył się urokami miasta, Louis poszedł sobie na małe zakupy. Wyglądał świeżo i nowo, zupełnie nielouisowato.

Louis spojrzał na Liama, który przyglądał mu się z tak niewinnym i nieświadomym wyrazem twarzy, na jaki tylko on mógłby się zdobyć. To jasne, że nie miał pojęcia o czym ten mu powiedział. W całej tej swojej mądrości, był głupi jak but. Złoszczenie się na niego w takiej sytuacji było już mniej satysfakcjonujące.

- Dobrze się bawiłeś? – zapytał, mierząc go srogim spojrzeniem, ale nawet wtedy, Liam po prostu nie wiedział.

- Całkiem dobrze, jak mam być szczery. Monachium to piękne miasto. Pod względem architektonicznym myślę, że...

Louis wywrócił oczami i rzucił mu pilota, żeby się zamknął, o mały włos nie trafiając go w głowę. Liam spojrzał na niego zaskoczony, ale szatyn miał tak srogą minę, że postanowił nie pytać, tylko wymruczał ciche dzięki, po czym skupił się na telewizji. Sam Louis musiał jeszcze pomalować drugą warstwę, ale zanim sięgnął po buteleczkę, do pomieszczenia wpadł zaspany Harry w niczym poza bokserkami, pocierając zaspane oczy i szeroko ziewając. Jego ciało było blade i czyste od siniaków, które spodziewał się zobaczyć na nim Louis. Przezornie zerknął na Liama, ale ten nie odrywał wzroku od telewizora, chociaż ewidentnie zorientował się, że Harry zaszczycił ich swoją obecnością, bo jego twarz odrobinę się zarumieniła.

Louis był krok od wyjścia z siebie.

Ale zamiast tego skupił się na swoich paznokciach.

- A tobie co się stało? Zderzyłeś się z obrazem Picasso? – wyśmiał Harry, taksując go wzrokiem od końcówek pofarbowanych włosów po czubki pomalowanych palców. – Wyglądasz jak ciota.

- Jeśli to oznacza, że biorę w dupę, mając zajebiste orgazmy to tak, jestem ciotą – odparł niewzruszony, uśmiechając się pod nosem na to jak Harry zacisnął swoje pięści. – I zdaje się, że nie ja jeden, co?

Podniósł wzrok i tym razem to brunet się uśmiechał, pełen dumy i aroganckiego samozadowolenia. Louis myślał, że zwymiotuje.

Harry zbliżył się pod blat, kładąc swoje dłonie po obu stronach szatyna i zamykając go w ciasnej przestrzeni pomiędzy szafką, a własnym ciałem. Pachniał jak cholerny kac i pościel Liama.

- Nawet nie masz pojęcia – wymruczał cicho prosto do jego ucha, po czym szybko odchylił się do tyłu, by spojrzeć mu w oczy. Był tak blisko, a jednocześnie tak daleko, że Louis z ledwością powstrzymał się, żeby do niego nie sięgnąć. – Koniec z wjeżdżaniem tam, gdzie była już połowa ludności tego świata – prychnął, robiąc krok do tyłu i klepiąc dłonią w jego okryte jeansem biodro. – Przesuń się, blokujesz szafkę.

Louis zmrużył na niego oczy, brzydząc się tym na jak zadowolonego wyglądał Harry. Wiedział, że wszystko przychodzi z łatwością, kiedy działa się w złości i jak było widać, te emocje nadal się w nim kumulowały.

- Byłem tutaj pierwszy – oznajmił neutralnie, odwracając wzrok od Harry'ego i pochylając się do własnych paznokci.

- Ludzie jedzą na tym blacie, świnio – skomentował, kiedy zobaczył jego bosą stopę płasko rozłożoną na ladzie.

- Teraz już nie jedzą.

- Kurwa, jakbym rozmawiał z przedszkolakiem – prychnął zirytowany.

- Przepraszam? – oburzył się, odstawiając lakier na bok. – Mnie nazywasz przedszkolakiem? Naprawdę, Harry?

- Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor i wyglądasz jak pedał.

Louis tylko się zaśmiał, z politowaniem kręcąc głową. Harry tak na siłę próbował zajść mu za skórę, że zaczynał brzmieć coraz bardziej idiotycznie.

- Dla twojej wiadomości – zaczął, zeskakując z blatu – to nie ja wyrzuciłem czyjeś buty przez okno i to nie ja dałem się wypieprzyć, żeby zrobić komuś na złość! Sam tutaj zachowujesz się jak dziecko!

- Złościsz się o parę śmierdzących butów? – zaśmiał się w niedowierzaniu. – Bez problemu znajdziesz je po zapachu, jeśli pytasz mnie o zdanie.

- Nie pytam – warknął. – Mam cię w dupie, Harry.

- Już nigdy więcej, skarbie – syknął, robiąc krok do przodu i sprawiając, że Louis wpadł na szafki tuż za nim. – Idź się puszczać z kimkolwiek chcesz, ale nie przyłaź do mnie, kiedy gorzej się poczujesz, albo kiedy nagle skończą ci się prochy. Skończyła się taryfa ulgowa, szmato. Nie będę cię już dłużej zasłaniał przed Lydią, ani tym bardziej martwił się o twój uzależniony tyłek.

- Obejdzie się, kurwa – warknął, uderzając ramieniem w jego klatkę, by przepchnąć się do wyjścia z autokaru. Zanim jednak dotarł do drzwi, odwrócił się jeszcze do Liama, który siedział blady niczym duch i starał się udawać, że wcale nie wsłuchiwał się w każde ich słowo. – Mam nadzieję, że pieprzenie go było tego warte, bo właśnie spierdoliłeś sobie cholerne życie – syknął, zanim odwrócił się w pośpiechu i wybiegł z autobusu.

Liam jeszcze długo wpatrywałby się w puste miejsce, w którym przed chwilą stał, dodając dwa do dwóch, ale mocny huk wyrwał go z jego własnych myśli. To był Harry, który trochę zbyt mocno zatrzasnął szafkę, w której trzymali piwo.

- Pierdolona pizda! Leć w cholerę do tej szmaty, która cię pieprzy. Chuj mnie to teraz obchodzi! – darł się, nawet jeśli Louis już dawno zniknął z parkingu, na którym się zatrzymali.

Martwienie się o to, że wybiegł bez butów wydawało się w tym momencie idiotyczne, ale Liam i tak nie potrafił się powstrzymać.

Harry ze złością usiadł na przeciwległej kanapie, biorąc porządnego łyka swojego piwa, a następnie z hukiem odstawiając je na stojący obok stolik. Jego dłonie przekopywały się przez masę gratów, które stały na półce przy oknie, aż nie znalazły zaczętej paczki papierosów Zayna.

- Dlatego do mnie przyszedłeś? Żeby się odegrać na Louisie?

- Zamknij mordę, Liam. Nie mam ochoty na pouczające gadki.

- Nie zamierzałem cię pouczać, bo Pan jeden wie, że nic sobie z tego nie robisz – przyznał.

Założył ręce na piersi i naburmuszył się jak dziecko, ale prawda była taka, że czuł rozlewającą się po jego ciele chłodną falę rozczarowania i smutku. Powinien był wiedzieć, że tutaj wcale nie chodziło o niego. Był po prostu pod ręką i zapewne Harry doskonale wiedział, że Liam nie byłby w stanie go wygonić. Zawsze był dla niego zbyt miękki.

- Puścił się z jakąś szumowiną – splunął Harry. Jego ręce tak się trzęsły, że nie mógł nawet odpalić swojego papierosa.

- I co z tego? Przecież wasza dwójka nie jest w związku, a sam sypiasz z kim popadnie.

- Mówiłem ci, żebyś się zamknął!

- Po prostu to przyznaj – kontynuował, ignorując jego ostre słowa i jeszcze ostrzejsze spojrzenie. – Zależy ci na nim i irytuje cię to, że nie masz go na wyłączność. Jestem pewien, że gdybyś się przed nim otworzył... - urwał, kiedy usłyszał jego nieprzyjemny śmiech, który wypuszczał ze swoich ust razem z gęstym dymem.

- I co? Powiedział mu o swoich uczuciach i wielkiej, nieskończonej miłości? – odezwał się przesłodzonym głosem.

- Nie wmówisz mi, że nic do niego nie czujesz, Harry. Gdyby tak było, nie przejąłbyś się tym, że Louis sypia z kimś innym.

- Myślisz, że coś do niego czuję? – wyzwał, wyrzucając za okno niewypalonego papierosa i wstając z kanapy. Jego chód był pewny, kiedy stanął przed Liamem i ten dopiero wtedy przypomniał sobie, że Harry jest tylko w bokserkach. W dokładnie tych samych, które miał na sobie w nocy. Obrazy wspomnień nagle pojawiły się w jego głowie, zalewając jego policzki krwistą czerwienią. – Pokażę ci jak bardzo się mylisz.

Po tych słowach chwycił Liama za szyję i wspiął się na jego kolana, siadając na nim okrakiem. Szatyn nie zdążył zareagować, bo chwilę potem usta Harry'ego zagarnęły jego wargi w wygłodniałym i niechlujnym pocałunku. Gorący język napierał na niego, chcąc dostać się do środka i całkowicie go paraliżując.

Liam był w pełni ubrany, ale świadomość tego, że Harry miał na sobie jedynie bieliznę na moment go zamroczyła. Zawsze podziwiał to jak brunet był pewny swego. Tego jak nie wstydził się swojego ciała i parł do przodu, przekonany, że nie spotka się z odmową.

W tamtej chwili Liam chciał go odepchnąć. Wiedział, że Harry ponownie wykorzystuje go, żeby zrobić na złość Louisowi, ale z drugiej strony jego wcale tutaj nie było. Nie mógł ich zobaczyć, więc to mijało się z celem. Byli tylko oni. Liam nie zdawał sobie sprawy, że mógłby chcieć jego pocałunków, albo jego ciała, ale myśl o tym, że dostałby coś, czego nawet Louis nie mógł mieć... Louis, którego Harry zawsze stawiał na piedestale, nawet jeśli nigdy nie przyznałby tego głośno. Louis, który zawsze był dla niego na pierwszym miejscu, mimo że nigdy nic dla niego nie zrobił. To Liam był tym, który się troszczył, który się starał i który próbował opanować żyjący bałagan o imieniu Harry Styles. To on był tutaj pierwszy i zawsze stał przy jego boku. Ale nigdy, NIGDY nie został za to doceniony.

Może właśnie to było powodem, dla którego otworzył usta, oddając pocałunek, a jego dłonie powędrowały na nagie uda, które zamykały go w objęciach. Zacisnął palce na napiętych mięśniach, nie wierząc w to co właściwie się dzieje.

Harry się od niego oderwał, zsuwając usta na jego szczękę i szyję, a jego biodra mimowolnie zaczęły kołysać się w przód i w tył, tworząc przyjemne tarcie i jedynie podnosząc temperaturę jego ciała. Liam zdusił jęknięcie, kiedy poczuł jak jego skóra na szyi jest mocno zasysana, a potem załagodzona gorącym liźnięciem. Był jak w transie, na haju wywołanym przez pożądanie. Ale chciał więcej i więcej, przypominając sobie z jaką ofertą przybył do niego Harry. Jego dłonie powędrowały w górę jego ud, aż nie zatrzymały się na pośladkach. Sam uważał, że w łóżku z dziewczynami nigdy nie brakowało mu odwagi, ale nie miał pojęcia, czy to samo tyczyło się facetów, a tym bardziej Harry'ego. Czuł, że powinien być bardziej przerażony i nawet sam siebie nie rozpoznawał.

- Chcę cię pieprzyć – powiedział zachrypniętym głosem. Jego oczy otworzyły się w panice, a jego serce przyspieszyło, bo cholera, nie powinien był tego mówić. Nie Harry'emu, który był już wystarczająco zadowolony z siebie. Ale ku jego zaskoczeniu ten nie zaprzestał swoich ruchów, a jedynie je przyspieszył, mocniej wciskając się tyłkiem w jego krocze i zaciskając zęby na jego skórze.

- Tak? Chcesz wsadzić swojego kutasa w mój tyłek? – Spojrzał na niego spod przymkniętych powiek, uśmiechając się błogo, kiedy jego plecy wygięły się łuk. Ręce zaciśnięte miał na jego szyi, a jego biodra nabierały coraz szybszego tempa.

- Chryste – sapnął Liam, odchylając głowę do tyłu, nie spodziewając się jak wiele może zdziałać zwykła, brudna gadka. Gadka, którą słyszał już niezliczone ilości razy, ale nigdy nie była ona skierowana właśnie w jego kierunku. Zawsze uważał, że to obrzydliwe, kiedy słyszał jak Harry zabawia się z Louisem, ale teraz zaczynał rozumieć po co to wszystko. Był tak twardy, że bał się, że dojdzie zbyt szybko.

- Kurwa, serio?

Głos Zayna przywrócił go do rzeczywistości, szarpnięciem wyrywając ze snu, który nawet nie powinien był mu się przyśnić. Liam zesztywniał, jakby poraził go prąd, w przerażeniu spoglądając na mulata, który stał w wejściu do autokaru z Niallem tuż za swoimi plecami i wpatrywał się w ich dwójkę z jawnym obrzydzeniem. Harry też znieruchomiał, ale nie był nawet blisko takiego zestresowania, jakie odczuwał Liam. Wręcz przeciwnie, uśmiechał się dumny i wyluzowany, jakby właśnie spalił z trzy jointy.

- Przyjemność po mojej stronie, Lima. – Poklepał go po policzku i jak gdyby nigdy nic zszedł z jego kolan, by udać się do łazienki, pogwizdując pod nosem jakąś melodię.

Liam siedział tam z otwartymi ustami i szokiem wymalowanym na twarzy. Chciał jednocześnie krzyczeć o pomoc i zacząć się usprawiedliwiać, ale po tym jak patrzył na niego Zayn, wiedział, że żadna z tych rzeczy, by się nie sprawdziła.

- A myślałem, że nie możesz już niżej upaść – skomentował Zayn, po czym na krótko odwrócił się do Nialla. – Wezmę tylko swoje fajki i możemy iść.

Blondyn kiwnął głową na zgodę, a kiedy mulat wszedł do autobusu, spojrzał na Liama z jawnym współczuciem i rozczarowaniem. Nic jednak nie powiedział, nawet jeśli powinien.

- Zayn... - zaczął Liam, chcąc to jakoś wyjaśnić, albo przynajmniej uzyskać od niego jakieś słowo, coś więcej. Czuł, że potrzebuje, by ktoś nim potrząsnął, ale mulat całkowicie go zignorował, biorąc swoje fajki i ewakuując się z autobusu, jakby nigdy wcześniej go tutaj nie było.

Kiedy Liam został zupełnie sam, słysząc w tle dźwięk płynącej wody i ciche pogwizdywania, zacisnął oczy, modląc się, by obrazy sprzed kilku chwil nie pojawiły się w jego głowie. Ale tak się nie stało. Były niczym wytatuowane na wewnętrznej stronie jego powiek. A najgorsze w tym wszystkim było to, że gdyby nie Zayn, Liam nie odważyłby się tego przerwać. Pozwoliłby na wszystko, bo sam tego chciał. A teraz czuł już jedynie niesmak w ustach i obrzydzenie, które lepiło się do jego skóry.

Pochylił się do przodu i zwymiotował. 

Continue Reading

You'll Also Like

230K 19K 49
- Zostań - szepcze rozpaczliwie Harry, przyciskając swoje wargi do skroni Louisa, jakby mógł jakoś złagodzić ból, który tam kwitnie, lecz nie może go...
137K 5.3K 41
ONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jed...
27.3K 1K 40
🍀Gdy po zakończeniu wojny, Hermiona Granger postanawia wrócić do Hogwartu na powtórzenie siódmej klasy i mimo zastrzeżeń przyjaciółki i chłopaka, mi...
94.3K 5.9K 11
Louis Tomlinson jest sławnym piosenkarzem i autorem tekstów, który wkrótce ma poślubić swą wieloletnią dziewczynę Eleanor Calder. Harry Styles jest s...