twierdza strachu vol.3 - Odna...

By rymcymcymxo

9.2K 1.5K 496

Jest blisko, tuż za nimi. Dogoni ich i przypomni o starych błędach. Przeszłość w końcu ich dopadnie, położy... More

Od autorki.
prolog
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#12
#13
#14
#15
epilog

#11

415 80 21
By rymcymcymxo

Michael przeciągał się na hamaku, wpatrując się w pomarańczowe niebo, które przebijało spomiędzy liści drzew, co sygnalizowało, że zbliża się wieczór. Jedyne na co miał ochotę to odpoczynek, więc od razu po pracy udał się do niewielkiego domku, który kupił wraz z Kraftem. Stefan po pracy chciał iść jeszcze na zakupy, ale kiedy zobaczył, że jego współlokator wygląda na zmęczonego zaoferował się, że pójdzie sam, co też uczynił, z tego powodu Michi mógł w spokoju wsłuchiwać się w szum wody, a nie w ton głosu wiecznie rozgadanego, niskiego Austriaka.

W zasadzie od zawsze marzył, żeby zamieszkać gdzieś na Hawajach, co Stefanowi również przypadło do gustu. Oszczędności przeznaczyli na ich nowe miejsce zamieszkania, obaj szybko znaleźli pracę, co więcej dokładnie w tym samym miejscu. Zupełnie nie miało dla nich znaczenia to, że w pewnym sensie zostali pokojówkami i panami od wszystkiego w jednym z kurortów. Praca choć czasami męcząca, w ogólnym rozrachunku była dla nich naprawdę przyjemna. Możliwość stania się kimś zupełnie innym była dla nich na rękę, ale choć strasznie im się to podobało, nie chcieli wyzbyć się na zawsze swojej przeszłości.

Miłość do skoków narciarskich pozostała taka sama i choć powrót na skocznie tymczasowo nie wchodził w grę Stefan i Michael starali się utrzymać formę, trenując razem. Oczywiście ich trening pozostawiał wiele do życzenia, jednak był bardzo ważnym elementem ich codzienności. Czasami odpuszczali, kiedy byli już naprawdę zmęczeni całym dniem albo jeden z nich nie czuł się najlepiej, ale za każdym razem wracali do szlifowania swojej formy, bo wciąż mieli nadzieję, że pewnego dnia cały ten koszmar się skończy, a oni znowu wrócą do tego co kochali całym sercem.

Kraft często powtarzał, że cała twierdza była jedną, wielką pomyłką i z jej powodu ucierpiało zbyt wiele osób. Manuel trafił do szpitala psychiatrycznego, Walter nie żył, a skoczkowie stracili swoje dawne życie i musieli zacząć się ukrywać. Wiele razy wspólnie z Michaelem zastanawiali się jak wyglądałoby ich wspólne życie, gdyby te wszystkie zdarzenia nie miały miejsca i wizje tę naprawdę się im podobały. Od czasu do czasu myśleli nawet czy było z tej sytuacji wyjście inne niż ucieczka i zawsze dochodzili do wniosku, że były jeszcze dwa wyjście. Pierwszym z nich było powiedzenie całej prawdy policji, Xavier zostałby potraktowany ulgowo, bo w końcu ratował pozostałych, wyjaśniono by, że Manuel tak naprawdę nigdy nie był psychicznie chory, tylko wszystko było pomysłem Waltera. Drugim z kolei było powiedzenie części prawdy, policja przecież nie drążyłaby tematu z braku dowodów. Sprawa w końcu by przycichła, a życie toczyłoby się dalej.

Michael spojrzał na zegarek i zaczął się poważnie martwić o Stefana, który nie wracał już od godziny. Zazwyczaj zakupy zajmowały mu najwyżej trzydzieści minut, bo nigdy nie był taką osobą, która przebierała w produktach. Gdy telefon zasygnalizował przyjście wiadomości Hayboeck sięgnął po niego i odczytał sms.

Od: Krafti
Przyjdź w nasze ulubione miejsce, szybko

Austriak od razu stwierdził, że Stefan szykuje mu niespodziankę i w głowie już szukał powodu, dlaczego akurat dzisiaj. Nie mieli w tym dniu żadnej rocznicy, nic ważnego nie wydarzyło się tego dnia przed laty, stwierdził, więc, że zrobił to bez okazji. Od razu ruszył w kierunku miejsca, w którym tak często spędzali czas. Ich własne miejsce na plaży, w które uczęszczało niewiele osób, a wynikało to z takiego faktu, że na brzegu było kilkanaście drzew, które skutecznie nie pozwalały promieniom słonecznym dostać się na tę część plaży.

Kiedy był już prawie na miejscu dostrzegł Stefana przywiązanego do drzewa. Zaśmiał się w duchu, zastanawiając się kto pomógł mu przygotować ten teatrzyk. Nawet nie podejrzewał, że coś może nie grać i nie zauważył dwóch osób, które schowały się za sporymi kamieniami, które stały tuż obok plaży.

— Stefan, jesteśmy dorośli, nie musisz mi tu odwalać jakichś przedstawień. Chcesz iść ze mną do łóżka to po prostu do niego ze mną idź. Teraz mam udawać tarzana i cię uratować czy co, bo do końca tego nie rozumiem — stwierdził, wyjmując z ust Krafta chustę, która uniemożliwiała mu odpowiedź.

— Zgłupiałeś to nie ja, to oni, znaleźli nas, kazali mi tu przyjść i napisać do ciebie wiadomość, grozili, że zabiją — mówił próbując złapać oddech.

— Jacy oni? — zapytał zaniepokojony Hayboeck.

Kraft skupił wzrok na jakimś punkcie za plecami Michaela, co Austriak szybko dostrzegł. Odwrócił się do tyłu i kilka kroków przed sobą dostrzegł Borka w towarzystwie jakiejś kobiety, której niestety nie znał. Trzymała w ręce broń, której lufa była skierowana w jego stronę.

— Nie próbuj krzyczeć, nie kombinuj, bo inaczej cię zastrzelę — stwierdziła — Zresztą cudowne miejsce na schadzki sobie wybraliście, nawet jakbyś krzyczał nikt by cię nie usłyszał, mało osób się tu kręci, szczególnie o tej porze.

— Kim pani do cholery jasnej jest? — zapytał.

Pokręciła zdegustowana głową i zrobiła krok do przodu. Była coraz bliżej Michaela i przyglądała mu się czekając aż wykona jakiś ruch, ale on stał prosto spięty do tego stopnia, że jego ciało wyglądało jakby było z kamienia. Podeszła jeszcze bliżej, a kiedy stała tuż obok, przejechała zimną lufą pistoletu po jego policzku, szepcząc mu do ucha:

— Michael, gdybyś wiedział wszystko, co chcesz wiedzieć, na pewno rozbolałaby cię głowa.

Poczuł jej ciepły oddech. Spoglądał niepewnie w stronę Borka, który stał w miejscu przyglądając się całej sytuacji. Hayboeck kalkulował w głowie jak rozwiązać tę sytuację w taki sposób, żeby nikomu nie stała się krzywda. Niestety kobieta miała przewagę pod tym względem, że jako jedyna posiadała broń.

— Powiem wszystko co chcecie wiedzieć pod warunkiem, że dacie spokój Stefanowi — stwierdził próbując uratować chociaż jego.

— Chciałabym go wypuścić, nawet nie wiesz jak bardzo, ale potrzebuję was wszystkich — wyszeptała — Wasi koledzy czekają. Nie mam więc zamiaru odpuścić nikomu, ani tobie, ani twojemu Stefankowi. Jeszcze trochę i wszyscy wrócicie do twierdzy. Wszyscy, bez wyjątków.

***

Chłopak siedział na kanapie i oglądał telewizor, kiedy do salonu weszła jego matka, która właśnie wróciła z jednej z podróży służbowych. Zabrała pilota leżącego na stole i wyłączyła odbiornik, żeby chwilę później usiąść obok swojego syna i spojrzeć mu prosto w oczy.

— Musisz mi pomóc — stwierdziła.

Zaśmiał się w duchu. Oto po raz pierwszy ta samowystarczalna kobieta prosi kogokolwiek o pomoc. Nigdy nie okazywała przed nikim słabości, a kiedy ktoś chciał jej pomóc w czymkolwiek spoglądała na tego kogoś, jakby patrzyła na osobę niepoważną, która właśnie żartuje. Syna traktowała jak jajko, wciąż bała się się, że cieniutka skorupka pęknie, więc rzadko kiedy dawała mu jakieś obowiązki lub prosiła o pomoc. To, że zgodziła się na skoki narciarskie też było cudem, cały czas upierała się, że może zająć się czymś innym, ale kilka tygodni później to diametralnie się zmieniło, jakby coś lub ktoś wpłynął na jej decyzję. Po raz pierwszy jej syn miał okazję odwdzięczyć się za wszystko co dla niego robiła i miał zamiar tę okazję wykorzystać, jednak nie spodziewał się na czym miała ta pomoc polegać.

— Co mam zrobić? — zapytał.

— Najpierw muszę ci się do czegoś przyznać. Nie mam żadnej pracy, żyjemy z oszczędności, ale i one pewnego dnia się skończą — chłopak spojrzał na nią zdziwiony, nie miał zielonego pojęcia co wyprawiała matka, ale ślepo wierzył jej, że podróże, które odbywała były związane z jej pracą — Wiesz, że za informację o zaginionych skoczkach, które przybliżą policję do ich odnalezienia jest przewidziana nagroda?

— Słyszałem o tym — stwierdził — Masz zamiar ich wszystkich odnaleźć?

Kobieta szybko zorientowała się, że chłopak podłapał haczyk. Nie do końca chodziło jej o nagrodę, początkowo nie brała tego nawet pod uwagę, ale musiała jakoś zachęcić syna do wzięcia w tym wszystkim udziału. Miał się poczuć zobowiązany i pomóc w zdobyciu pieniędzy, jednak to nie one były głównym celem kobiety. Głównym celem byli sami skoczkowie — nikt ani nic więcej.

— Otóż problem polega na tym, że odnalazłam już prawie wszystkich. Pozostała mi tylko trójka, nie damy rady ich złapać sami — powiedziała.

— Nie dacie rady? Złapać? Kto ci pomaga i co wy z nimi do cholery robicie? — zapytał wzburzony.

— Spokojnie, chcemy ich zebrać w jednym miejscu, żeby przekazać ich policji. Nikomu nie dzieje się krzywda. Pomaga mi Borek, nie damy sobie bez ciebie rady. Oni cię znają, nie będziesz wzbudzał podejrzeń, spotkasz któregoś z nich przypadkiem na ulicy, a my zajmiemy się resztą. Obiecuję ci, że kiedy będziemy mieć ich wszystkich to od razu zadzwonię na policję, żeby przyjechali ich zabrać. Pieniędzmi podzielimy się po równo, Borek dostanie swoją część, my swoją i wszystko dobrze się skończy — wyjaśniła.

Syn spoglądał na nią dość podejrzliwym wzrokiem. Cała historia matki brzmiała, jakby porywali wszystkich skoczków z miejsc, w których się ukryli i siłą przetrzymywali w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu. Scenariusz z nagrodą za ich odnalezienie wydawał się prawdopodobny, jednak chłopak podejrzewał, że w tym wszystkim kryje się coś więcej. Mógł odmówić i zgłosić się na policję, ale wolał zgodzić się na wszystko, żeby mieć matkę na oku i w odpowiedniej chwili zareagować na to co kombinuje.

— Dobrze, pomogę wam, ale pamiętaj, że jeżeli mnie okłamujesz, to prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw — wyszeptał.

Continue Reading

You'll Also Like

2.8M 20.3K 6
„Takich jak my, wszechświat jeszcze nie odkrył." 1 część trylogii "Secret" ~09.12.2020. - 15.06.2021~ Dziękuje za okładkę: @velutinae
38K 2.4K 66
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
89.7K 5.8K 20
Pierwsza wersja Śmierci Motyla z 2018 roku. Aktualnie pisany jest remake. W 2045 roku spokój zwykłych szarych ludzi został zakłócony. Nieznana dotąd...
367K 10.3K 35
Dwudziestoletnia Laura dostaje zaproszenie do posiadłości pewnego dziedzica fortuny. Czy odważy się i pójdzie? Czy zwykły bal charytatywny przerodzi...