#8

483 82 22
                                    

— Sprawę z Markusem musimy załatwić szybko i na moich warunkach, więc bez żadnych szopek i wymyślania zbędnego scenariusza — stwierdziła kobieta.

Borek spoglądał na nią niepewnie. Rzadko zmieniała swoje plany, ale najwidoczniej Eisenbichler w czymś jej nie pasował i postanowiła nie cackać się z nim, po to, żeby załatwić to jak najszybciej. Podstawowe pytanie jakie pojawiło się w jego głowie brzmiało: co jest nie tak z Markusem, a konkretniej czy ma jakiś związek z kobietą, która ma zamiar go porwać. Nie chciał póki co zadawać zbyt wielu pytań, poza tym od kiedy dowiedział się, że kobieta ma broń, postanowił trochę spasować i nie wyskakiwać z głupimi pomysłami i seriami pytań. Była nieobliczalna, w każdej chwili mogła wybuchnąć i zrobić coś nawet jemu.

— Czyli nie pójdziemy do niego, tak? Więc w jaki sposób go porwiemy? Porywanie go w biały dzień, na środku miasta to nie jest dobry pomysł — stwierdził Borek.

— Nikt nie powiedział, że zrobimy to w biały dzień i istotnie porywanie ludzi w zatłoczonym miejscu jest lekkomyślne, ale ja to widzę inaczej — odparła.

— Inaczej? Czyli jak?

Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo i położyła dłoń na ramieniu Sedlaka. Zrobiła to bez żadnego ostrzeżenia, przez co trochę się wystraszył i poczuł dreszcze, co nie umknęło uwadze jego towarzyszki.

— Wystarczy dobra przynęta, którą zostanę ja.

***

Sydney. Gorączka sobotniej nocy, która trwała cały tydzień, chociaż bardziej odnosiło się to do temperatury niż ciągle imprezujących nastolatków, ale i tych Markus spotykał na swojej drodze dość często. Kiedy przyjechał tutaj szybko przekonał się, że zimowe klimaty nie mają z tym miejscem nic wspólnego, a śnieg może zobaczyć co najwyżej w telewizji. Przede wszystkim prawie nikt nie interesował się tutaj zimowymi dyscyplinami sportu, a to przeważyło, kiedy Eisenbichler podejmował decyzję co robić dalej ze swoim życiem.

Strasznie żałował tego, że pomysł z twierdzą się nie udał. Markus zakładał, że nic w jego planie nie może się nie udać — ale nawet w najczarniejszych scenariuszach nie podejrzewał, że Walter Hofer okaże się czarną postacią całego show. Przecież wydał na wszystko zgodę i starał się pomagać, kiedy tylko mógł. Czuwał nad postępami i nic nie wskazywało na to, że postanowi zabić kilkanaście osób. Dopiero po kilku tygodniach zrozumiał, że każdy może być psychopatą, a wygląd oraz zachowanie nie muszą na to wskazywać. Hofer był jak kameleon, aktor, który na potrzebę przedstawienia przywdziewa różne maski, ale jego najgorszą maską był on sam. Prawdziwy Walter, który wciąż myślał i kombinował jak pozbyć się wszystkich, żeby jego plany mogły się wypełnić. Chciał zabić ludzi, którzy uważali go za dobrego człowieka, ale los się odwrócił i to on skończył jako trup. Trup, który spłonął wśród szumu drzew i w samotności jakiej nikomu się nie życzy.

Niektórzy skoczkowie utrzymywali ze sobą kontakt, wprawdzie nie był on kontaktem twarzą w twarz, ale częste telefony i wiadomości pozwalały chociaż na chwilę przypomnieć sobie o swoim dawnym życiu. Markus nie mógł przeboleć, że jego plan okazał się niewypałem i starał się unikać kontaktu z pozostałymi, bo wciąż czuł, że obwiniają go za to co się wydarzyło. Jedyną osobą do której dzwonił był Richard, który zamieszkał gdzieś w Kanadzie i zajął się informatyką oraz drobnymi, nielegalnymi sztuczkami komputerowymi. Markus cenił to, że jego kolega z kadry przyznał się do tego, że postępuję nie do końca zgodnie z prawem, tym bardziej, że przecież wiedział czym zajmuje się Eisenbichler. Kto normalny mówi policjantowi, że jest hakerem?

Markus wynajął małe mieszkanie na przedmieściach Sydney, ale i tak spędzał w nim niewiele czasu. Kiedy przyjęto go na jeden z posterunków policji, został wessany w wir pracy, w ten sposób za dnia był strażnikiem parkometrów i dawcą mandatów, żeby wieczorem zamienić się w obrońcę archiwum i gościa od papierkowej roboty. Lecz choć jego ambicje sięgały zdecydowanie wyżej, a jednym z jego marzeń było rozwiązywanie kryminalnych zagadek, to posłusznie wykonywał swoje zadania wciąż marząc o awansie. Kiedyś w końcu go dostanę — powtarzał sobie w myślach.

twierdza strachu vol.3 - Odnalezieni | ski jumpingWhere stories live. Discover now