#10

476 81 29
                                    

— Pero uspokój się, przecież nic nie wiemy, nic nie musiało się stać — stwierdził spokojnym tonem Kamil.

Peter spojrzał na niego rozzłoszczony. Owszem sam chciał siebie przekonać do tego, że nie jest źle, że wszystko da się wyjaśnić, ale Domen nie odzywał się już od ponad dwóch tygodni, bo smsa o treści: "u mnie wszystko w porządku, telefon mi szwankuje, więc nie mogę rozmawiać, jak kupię nowy to zadzwonię" nie traktował ani trochę jako odzew, ani sensowne tłumaczenie.

— Uwierz mi, ja bym bardzo chciał być opanowany tak jak ty, ale tu chodzi o mojego młodszego brata, który sam nie daje sobie z niczym rady, a ja tak po prostu za twoją namową pozwoliłem mu zamieszkać samemu z dala ode mnie czyli aparatu kontrolującego jego występki — syknął Prevc.

— Napisał ci przecież wiadomość. Owszem to tłumaczenie nie brzmiało jakby było w jego stylu, ale może to dlatego, że jest na ciebie zły. Wprawdzie zacząłeś dzwonić do niego rzadziej, ale zrozum go, ma osiemnaście lat i chce zacząć chodzić własnymi ścieżkami. Cene jakoś ani razu do ciebie nie zadzwonił od dnia, w którym się rozdzieliliśmy i jakoś nie masz mu tego za złe — stwierdził Kamil.

— Bo to Cene, on zawsze chadza swoimi ścieżkami i sam daje sobie radę, jeżeli będzie potrzebował pomocy to do mnie zadzwoni, nie muszę go kontrolować.

Stoch zaśmiał się w duchu z tego jak łatwo przychodziło Peterowi osądzanie swoich młodszych braci. Wiele razy próbował wytknąć mu, że jego zachowanie nie jest do końca poważne i jest zbyt nadopiekuńczy względem Domena, jednocześnie całkowicie ignorując istnienie Cene. Miał duże wątpliwości co do tego, że Cene zadzwoniłby do niego gdyby potrzebował jego pomocy, Kamil ciągle miał wrażenie, że średni Prevc po prostu nie chce prosić starszego brata o pomoc, bo boi się, że usłyszy słowa: "radź sobie sam".

— Nie dzwoni dopiero dwa tygodnie, to jeszcze nie jest powód do rozpaczy. Obiecuję ci, że jeżeli nie zadzwoni przez najbliższy tydzień to wsiądziemy w samolot i od razu tam polecimy, dobrze? — zapytał Polak.

— Niech ci będzie, ale jeżeli coś mu się w tym czasie stanie to nie licz, że będę dla ciebie miły — burknął Pero.

— Pff, a ty może w końcu przypomnij sobie, że masz jeszcze jednego brata i zacznij go w końcu traktować jak członka swojej rodziny.

Petera ruszyły te słowa, tak samo jak za każdym razem, kiedy je słyszał, bo słyszał je wiele razy. Szczególnie od rodziców. Próbował wielokrotnie przekonać się do swojego brata, ale ilekroć próbował nawiązać z nim kontakt i stworzyć między nimi jakąkolwiek nić porozumienia, wszystko kończyło się jedną wielką porażką. Z Domenem było inaczej, to było jak impuls, który wywołał w Peterze instynkt ojcowski. Kiedy jego najmłodszy brat pojawił się na świecie Pero od razu wiedział, że go kocha. Chciał się nim opiekować i wiedział, że jest za niego odpowiedzialny. Właśnie wtedy Cene zaczął odchodzić w jeszcze większą odstawkę, a Peter nie mógł nic na to poradzić.

— Proszę bardzo, kto mi to mówi — burknął — Jak ty się nawet na dzieciach nie znasz, no chyba, że jakieś masz? — zapytał unosząc w górę brwi.

— Oczywiście, że mam. Ciebie dzieciaku — odparł Kamil całując Petera w czoło.

Prevc wtulił się w jego ramiona i siedzieli tak na sofie czując się w swoim towarzystwie swobodnie i bezpiecznie. Czasami, kiedy Słoweniec czuł się zdenerwowany czy przestraszony wystarczyło, że przytulił się do Polaka i wszystkie troski znikały. Tak samo było teraz. Owszem w głębi serca wciąż siedziała obawa o Domena, ale chwilowo została przytłumiona obecnością Kamila, zapachem jego wody kolońskiej i dotykiem  jego delikatnej skóry. Wbrew pozorom twierdza dała im bardzo wiele. I choć była złym wspomnieniem, sprawiła, że to co powstało między nimi, utrwaliło się i stało się niezniszczalne.

twierdza strachu vol.3 - Odnalezieni | ski jumpingWhere stories live. Discover now